Razem, a jednak osobno
Irek – dobrze ustawiony informatyk, Weronika
–główna księgowa w jednym z dobrze rozwijających się banków. Pobrali
się 14 lat temu –ona miała 21 lat on 23. Pobrali się szybko i bez
wahania, jakoś niepostrzeżenie minął ten czas, kiedy ona mówiła czego
pragnie, kiedy on opowiadał o czym marzy.
Kiedy ona mówiła, że lubi sok z pomarańczy i francuskie wino.Kiedy on chodził do kina i zbierał kolekcję starych płyt.
Ślub na 100 par, później jedno dziecko, drugie, praca, obowiązki, pasje…
Razem, a jednak osobno –dziś wie, że w ich życiu nie ma przenośni.
Ona wychodzi o 6 rano – on jeszcze śpi bo wraca później niż ona. On
wstaje o 7, odwozi dzieci do szkoły i jedzie do pracy. Ona wraca o 14,
robi zakupy, wpada do fryzjerki, kosmetyczki, czasem pakuje walizkę i
jedzie na konferencję, delegację albo szkolenie.
Czasem na 2, 3 dni.
On wraca o 22 – jej nie ma – aerobik albo inne głupstwa…
Kiedyś stanął przypadkowo przy szklanym oknie i spojrzał w dół.
Szare miasto, tłum ludzi, tramwaje, autobusy i…
Na dole czekała młoda dziewczyna, może 24 lata, może trochę
więcej…zerkała to na telefon, to na zegarek, to na gazetę. Chodziła z
miejsca w miejsce, wypatrywała, czekała, może nawet była lekko
zniecierpliwiona.
-Boże – pomyślał- kiedy ja czekałem na kogoś tak jak ona…kiedy czekałem na żonę lub dziecko…
Kiedy czekałem nie po to aby odwiedź Weronikę do domu, nie po to, aby
odebrać dziecko z pianina, nie po to, aby zdążyć na czas…Kiedy czekałem
na żonę, aby z nią być, aby z nią porozmawiać, o życiu, o pasji, o
niej, o mnie, o nas…
Po 5 minutach wpatrywania się w młodą dziewczynę zobaczył machającego w
jej stronę mężczyznę. Szary długi płaszcz, beret na bakier, broda,
rozwichrzone włosy…
Wydali mu się inni od reszty…a może po prostu dalecy od jego świata.
Poczuł wstręt do wyprasowanej koszulki i czarnej marynarki, choć zawsze
z dumą nosił krawat…nie, to nie garnitur mu przeszkadza, to nie
wyprasowana gładka koszulka…
Rozpiął kołnierzyk.
-Kiedy ktoś czekał na mnie tak jak ona -pomyślał. Kiedy ja czekałem tak
jak ta młoda dziewczyna na kogoś, na nią, na żonę… Kiedy stałem na
środku szarej brudnej ulicy i czekałem…
Nie pamiętał.
Poczuł zazdrość do zupełnie nieznajomego mężczyzny o to, że ktoś na
niego czekał…może to nawet nie była zazdrość, nie, na pewno
nie…pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł, że tęskni do zwykłej szarej
codzienności, do wspólnych trosk…
Weronika nie czeka…nie umie czekać tak jak on.
Kiedy on wraca do domu jej nie ma – solarium, basen, trening…
On też nie czeka – czasem ogląda mecz, czasem biegnie na tenis, a czasem pada znużony na miękką kanapę i zasypia…
Czy można zmienić życie już raz ustalone? Czy można kogoś nauczyć czekać? Zmusić do czekania?
Po tym jak zauważył tych dwoje ludzi przed oknem codziennie wypatrywał
ich twarzy w drodze do domu i do pracy…Czasem stawał przy oknie i
przypominał sobie twarz tamtego mężczyzny, twarz z pozoru nic nie
znaczącą, twarz, którą mijał, jak wiele innych twarzy prawie codziennie…
Ale to była twarz która go zachwycała…która mówiła…która jemu rzuciła
prawdę spojrzeniem, uśmiechem, która zawołała z tłumu: JESTEM…
Któregoś razu wrócił wcześniej do domu i próbował czekać…I nagle
poczuł, że on nie umie już wypatrywać, niepokoić się, tęsknić. Próbował
myśleć o Weronice, ale zamiast niej myślał tylko o tym, czy jeszcze
kocha, czy kochał…
I nagle poczuł, jak pusto i samotnie jest w jego życiu…Jest on, jest
Ona, są dzieci, a jednak niczym cień idzie obok niego pustka…
Bo nikt nie czeka…
Próbował kt
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora