Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 28
- Nie i niech pan sobie daruje - to mówiąc odeszłam. Nie mogłam zrozumieć, jak można na siłę chcieć opublikować coś, co jest czyjąś prywatną sprawą. Podenerwowana wróciłam do domu. Jeszcze tego samego dnia dziennikarz opuścił pensjonat. Wraz z jego wyjazdem poczułam niebywałą ulgę. Znowu mogłam poczuć się swobodnie. Nie musiałam się lękać, że ktoś mnie szpieguje i śledzi. Z drugiej strony na chwilkę przestałam myśleć o Kacprze. Wraz ze zniknięciem tego człowieka moje cierpienie znowu dało o sobie znać. Znowu był obecny podczas moich codziennych obowiązków. Każdego ranka, gdy otwierałam oczy powracał smutek z powodu jego nieobecności. Jak długo wytrzymam tak żyjąc?
Po raz kolejny siedziałam za ladą recepcji, gdy drzwi do hotelu otworzyły się. Po chwili stanął w nich Hipolit. Zamarłam. Bałam się spytać, czy coś się stało. On codziennie przebywa z Kacprem. Każdego dnia słyszy jego głos.
- Witaj Walerio, co słychać?
- Witaj. Jakoś daję sobie radę. A co u ciebie? U was.
- Ja właśnie w tej sprawie. Walerio, czy przyjmiesz zaproszenie na mój ślub?
- Gratuluję. Jasne, że przyjmę. Kiedy?
- Równo za dwa miesiące. Mam jeszcze jedną prośbę.
- Jaką?
- Zostaniesz naszym świadkiem?
- A, kto jest drużbą?
- Kacper. Zrozum…
- Rozumiem. To twój najlepszy przyjaciel. Ale chyba muszę odmówić.
- Proszę. To nie jest specjalnie zamierzone. Nie chcemy was w ten sposób pogodzić. Ty, jako pierwsza powiedziałaś mi, że jeszcze znajdę swoją miłość. Ty dodałaś mi wiary, kiedy tego najbardziej potrzebowałem, dlatego nie możesz odmówić. Nie musisz przecież rozmawiać z Kacprem.
- Masz dar przekonywania. Dobrze. Zgadzam się. A co u niego?
- Udaje tak samo, jak ty. Ma ciche dni, albo warczy na wszystkich. Walerio, tylko ty możesz to zmienić.
- Obawiam się, że już wszystko zostało powiedziane. Dobrze, że wam się ułożyło. Gratuluję. Chwilę później wyszedł, a ja szarpałam się z myślami. Hip układa sobie życie z inną kobietą.