„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz3
- Moje życie nie było usłane różami...umknęło mi jak odjeżdżający pociąg - patrzyła w pustkę. Do oczu napłynęły jej łzy.
- Będzie Ci łatwiej jeśli to wszystko z siebie wyrzucisz?- powiedział łagodnie pijąc kawę.
- Dobrze…ale to długa historia.
Od dawna wszyscy mają mnie za wariatkę. Nikt w miasteczku nie traktował mnie już poważnie. Wszyscy słyszeli co się stało, reszta sobie dopowiedziała. Mieszkam w niewielkiej miejscowości na obrzeżach. Żyłam sobie jak wszyscy. Rodzice pomogli mi w wykształceniu. Zdobyłam wymarzoną pracę biurową w niewielkiej firmie. Na ogół miałam kilka koleżanek i kolegów, z którymi jeździłam na wakacje, chodziłam na imprezy. Nie miałam nigdy faceta, z którym chciałabym być, zawsze ktoś na chwile pojawiał się w moim życiu i znikał. I tak miało trwać całe życie. Po co się wiązać, jak można żyć i używać życia. Zakochanie – to nie dla mnie. A jednak i mnie dopadło. Przyjechał do firmy, był przedstawicielem handlowym. Blondyn o niebieskich oczach, zawsze nienagannie ubrany, świeżutka koszula, garnitur. Miał na imię Michał Z każdą flirtował, przesyłał uśmiechy , dawał czekoladki.
Zauroczył mnie uprzejmością z jaką traktował kobiety. Zawsze taki uprzejmy i grzeczny.
Pewnego dnia podszedł do mnie i zaprosił na kolacje. Byłam wniebowzięta. Nie zastanawiałam się dlaczego ja, czy z innymi też tak wychodził. Ogarnęła mnie fala podniecenia i panika „ja nie mam co na siebie włożyć”. Sklep otwarty do 18 co ja mam zrobić. Zwolniłam się kila minut z pracy i poszłam kupić sukienkę, skoro on taki elegancki, musze wyglądać ekstra. Po drodze wstąpiłam do znajomej fryzjerki, która poprosiłam o przyjechanie do mnie tak za godzinę. Powiedziałam, że zapłacę ekstra, więc się zgodziła, chociaż nie była zachwycona. Pojechałam szybko do domu i wykąpałam się ubrałam . Pięknie uczesana stanęłam prze lustrem , jeszcze odrobina perfum O umówionej godzinie przybyłam na „randkę”. Czekał na mnie z czerwoną różą.
- Wyglądasz olśniewająco.-patrzył z zachwytem.
- Dziękuję.
Kelner zaprowadził nas do stolika. Zjedliśmy kolacje rozmawiając i śmiejąc się. Zasypywał mnie komplementami. Byłam w raju doskonałym., obok mnie mój „ukochany”. Już wtedy tak myślałam o nim. Był idealny, jego urokowi nie miałam nawet zamiary się opierać. Po kolacji zaprosiłam go do siebie.
- Może następnym razem . Jest już późno , a muszę jeszcze przygotować dokumenty na jutro - przeczesał dłońmi włosy.
-Dobrze – było mi smutno ,że musimy się rozstać ale czułam radość, że będzie ten następny raz sam na sam. Tylko Michał i ja. Już tęskniłam.
W nocy nie mogłam spać, wciąż myślałam o nim, marzyłam przed zaśnięciem co będzie dalej, wymyślając różne scenariusze.
Minęło kilka dni zanim pojawił się znów.
- Masz dzisiaj wolny wieczór ? – zapytał z uwodzicielskim spojrzeniem.
- Tak , oczywiście .
- W tym samym miejscu o 20.00?
Skinęłam głową rumieniąc się, gdyż przeszła mnie fala gorąca.
- W takim razie jesteśmy umówieni- ulotnił się tak szybko jak się pojawił.
Do domu jechałam jak szalona. Już wcześniej przygotowałam się na tą ewentualność. Nowa czarna bielizna. To stanie się dzisiaj zarumieniłam się na myśl co się stanie.
Jak zaczarowana szłam do restauracji. Czekał znów z czerwoną różą .Tym razem było inaczej. Jakbyśmy oboje byli w jakimś transie. Nie mieliśmy nawet ochotę na kolacje tylko od razu na deser, który miał nastąpić u mnie.
Droga szybko minęła. Zapaliłam kilka świec, podałam mu czerwone wino. Wszystko potoczyło się szybko…za szybko. Pocałunki, czułe szepty. Duszne powietrze …
Słońce już wstało, gdy wychodził. Szepnął tylko „do następnego razu, pa„
Michał wpadał dwa razy w miesiącu. Kolacja i noce u mnie stały się powszednie. „Może przedstawię go rodzicom” myślałam o tym intensywnie. „ już czas się ustatkować”
Pół roku minęło,