L&M
Siedział przy barze, jak czyniły to tysiące ludzi przed nim. Popijał Delirium Tremens ze szklanego kufla, wydawał się być całkowicie pogrążony w swych myślach. Nie zwracał uwagi na dziwki szukające nowych klientów, na starca bez nogi, który dobierał się do dziewczynki. Nie obchodziło go, że miała ona najwyżej 13 lat.
Tak z pewnością oceniłby go każdy. Popełniając tym samym błąd, który mógł się okazać wyjątkowo paskudny w skutkach.
...
- Widzicie tego cwela przy barze? Wjebmy mu. Za bardzo się tu rządzi!
Tim, zwany przez gang TinTinem nie był osobą inteligentną. Jedynym jego pomysłem, który miał jakikolwiek sens było zamordowanie znajomego dla motoru i pieniędzy. Od tego dnia minęło 15 lat. Teraz jak herszt Beautiful Dogs, jednego z ponoć najbrutalniejszych gangów motocyklowych w okolicach, siedział dumnie w starym strip klubie gdzieś na środku pustyni i szukał zaczepki.
- Idziemy! - podniósł się i pewnym krokiem zbliżył się do znajomego. Siedem cieni podążyło z nim, wyraźnie zadowolonych z szykującej się rozróby.
- Czego? - głos nieznajomego brzmiał, jakby słowa ledwo przechodziły mu przez gardło.
- Gówna psiego! Wypieprzaj z naszego klubu, nikt nie chce tu widzieć takiej cioty jak Ty! - Tim, wyprężył się dumnie krzyżując ręce na piersi. Grupa za jego plecami jedynie chichotała.
Gdyby wiedział, że każdy z nich się boi cała historia mogłaby się skończyć inaczej.
Nieznajomy nie ruszył się z miejsca, dalej siedział z półprzymkniętymi oczami sącząc piwo.
- Nie słyszałeś? - Tim odwrócił nieznajomego na krzesełku. Dopiero teraz zauważył, że na jego udach siedzi pies. Brakowało mu nogi.
Nieznajomy patrzył się gdzieś w przestrzeń. Pies z zadziwiającą jak na kalekę zręcznością zeskoczył z pana.
- Koniec tego, śmieciu, zdychaj!- Stojący mężczyzna wyciągnął błyskawicznie nóż i zamierzył się na nieznajomego.
Policjanci spisujące kilka godzin później relacje świadków mieli trudności z uwierzeniem w historię, którą im przedstawiono. Jednak każdy przysięgał, że właśnie tak to wyglądało.
Nieznajomy wystrzelił z krzesełka wymijając szybkim obrotem napastnika. Ten wytrącony z równowagi impetem własnego ataku przewrócił się, uderzając czołem o stolik. Jego siedmiu kumpli stało jak skamieniałych.
Starzec dobierający się do dziewczynki nie zauważył tego wszystkiego. Zbytnio był zajęty dotykaniem swojej ofiary, dodatkowo był odwrócony tyłem. O tym, że coś się dzieje powiedziało mu przerażenie w oczach małej Betsy. Przerażenie, które było w nich od początku, jednak teraz przybrało na sile tak, że Jim przez chwilę nie mógł złapać oddechu.
Nieznajomy chwycił go za kark i podniósł.
- Podły śmieciu... Ty draniu... - słowa cedził przez zęby.
- Nic nie zrobiłem!- zaskrzeczał starzec nie mogąc złapać oddechu. Rozpaczliwie szukał ukrytej w kieszeni płaszcza brzytwy, żelazne palce ściskały jego gardło, nogi szukały oparcia.
- Nic? Nic, kurwa? Pedofil zajebany. Powiesz mi, że nie dobierałeś się do tej małej? Oj, masz dziś pecha. Największego w życiu. Zmarnowałeś je, przyswajając sobie nawyki i nie robiąc nic dobrego. Teraz jesteś już stary i co ci zostało? Zmienisz się? Nie, na to już za późno. Czynisz zło innym, więc tak też stanie się Tobie. Żegnaj, człowieku martwy. Żegnaj ludzkie ścierwo.
Tim zdążył już wstać i ocierając krew ze zranionego czoła sięgnął po rewolwer.
- Zabić go!- popatrzył na towarzyszy i dostrzegł, że każdy z nich patrzy na niego wytrzeszczając oczy.
- Nie słyszeliście?!!- krzyknął i ruszył w ich stronę. Po pierwszym kroku nogi się pod nim załamały- Co jest..?- jego głos stracił na sile, nie wiedząc co się dzieje pomacał swoich krzyżów. Popatrzył na dłoń i zdziwiony pokazał wszystkim krew.