lęk samotności
Potrzebował mnie, a ja potrzebowałam jego. On mnie mniej, niż ja jego. Ale o tym wiedziałam bardzo dobrze. Wiedziałam, na co się porywam. Takie czasy. Ale pojechałam. W sumie nic niezwykłego, norma.
A że nie mieszkam sama, napisałam mamie karteczkę - żarcik. Nie taki do końca ale nie wierzyłam, że to zrobi.
<Przeczytaj moje opowiadania, to wrócę do domu. Jestem u Kuby.>
I gdy mnie przytulał, a ja w końcu czułam się potrzebna, zadzwonił telefon.
„Natychmiast wracaj! Co Ty sobie wyobrażasz?! Do domu, ale już!” usłyszałam.
Znowu? Naprawdę znowu?
„Przeczytałaś?”
„Nic nie będę czytała! Nie mam czasu na Twoje błazeństwa!”
Aha, dziękuję, mamo.
„Jak nie wyślesz mi za godzinę zdjęcia biletu do domu, wzywam policje.” zakończyła rozmowę bez pożegnania. Chociaż nie. TO było pożegnanie.
Tymczasem ja nie wysłałam; nie chciałam wracać.
Zabrał mnie na spacer. Aleja Zakochanych? Ty tak serio? Co za ironia.
Później się okazało, że mama naprawdę wezwała policje. Dowiedzieliśmy się, że Kuba jest oskarżony o porwanie nastolatki. Dafuq? Mnie niby?
Gdybym nie pokazała dowodu osobistego, nigdy by chyba nie uwierzyli, że mam więcej lat niż wyglądam. Erm.