Iskierka nadziei na krwawym tle
Miedzianowłosa dziewczyna w długim, czarnym płaszczu utkwiła wzrok w niebie. Beretta ciążyła jej w ręku jak grzechy głęboko zakorzenione w jej duszy. Niebawem deszcz zmyje całą przelaną tego wieczoru przez nią krew wraz z wszystkimi śladami kolejnego morderstwa, lecz ból w sercu pozostanie. Od zawsze sądziła, że tylko zemsta złagodzi straszliwą rozpacz po stracie najważniejszej osoby w swym miernym życiu, lecz ona tylko się pogłębiała, przeplatając z wyrzutami sumienia i żalem w niekończącym się tańcu niespełnienia.
Zamknęła oczy, wsłuchując się w wieczorną pieśń miasta, a łzy nieba przyjemnie obmywały jej twarz. Pośpieszne kroki ludzi uciekających przed deszczem, piski opon pędzących samochodów i ujadanie psa w oddali podziałały na jej zmysły kojąco. Poczuła się zwyczajną istotą w tym ponurym świecie, walczącą o przetrwanie i sprawiedliwość zarazem. Szkoda tylko, że iskierka człowieczeństwa powoli w niej wygasała, a na jej miejsce uparcie wciskał się mściwy demon gotowy zabić każdego podejrzanego o gwałt i morderstwo uroczej, miedzianowłosej dziewczyny dwa lata temu...
Odchodząc z miejsca zbrodni, spojrzała w kierunku rdzawiącego kontenera, do którego wrzuciła podziurawione zwłoki mężczyzny w średnim wieku. Myśl o jego gnijącym cielsku sprawiła jej demonowi obrzydliwą przyjemność, a ją samą przyprawiło o mdłości. Poczuła wstręt do samej siebie za to co robi.
Elis nie chciałaby tego...
Pokręciła głową i natychmiast wyrzuciła z głowy tę natrętną myśl.
Elis już nie ma.
Zostałam tylko ja.
Słysząc policyjne syreny, instynktownie schowała broń w poły skórzanego płaszcza, choć wiedziała, że jest bezpieczna. Od kilku miesięcy media i FBI usiłowały wyśledzić tajemniczego seryjnego mordercę, którym oczywiście była ona - w ciągu dnia pilna studentka i kelnerka w zwyczajnym pubie, w nocy krwawa mścicielka...
Parsknęła śmiechem i zatrzymała się przed przejściem, widząc czerwone światło dla pieszych. Dopiero wtedy dostrzegła małą, czarną kulkę, usiłującą za wszelką cenę schronić się przed rzęsistym deszczem pod połami jej czarnego płaszcza. Niechciany osobnik zamiauczał cichutko, wręcz żałośnie tuląc się do dużego, wojskowego buta. Podniósł delikatnie łepek do góry i napotkawszy wzrok kobiety, kichnął głośno, tracąc przy tym równowagę.
Podniosła małego kota na wysokość swoich oczu, trzymając go za delikatnie marszczące się futerko na karku. Wielkie, zielone oczy patrzyły na nią ze strachem, ale i zadowoleniem, że jego kruche ciałko zostało przez człowieka zauważone. W tej chwili nawet deszcz mu nie przeszkadzał.
- Czego chcesz, kocie? - spytała nieco poirytowana.
Malec patrzył na nią głupkowato, wisząc w bezruchu.
- Mogłabym zmiażdżyć cię samym glanem, podpalić to lśniące futerko albo rozpruć i pobawić się w chirurga, wiesz? - przysunęła go bliżej twarzy.
Kociak wyciągnął maleńką łapkę i położył ją na jej mokrym od deszczu nosie. Miauknął zadowolony i przekręcił zabawnie głowę.
- Jesteś głupiutką torebką na wszy... - mruknęła, dostrzegając kątem oka zielone światło.
- Kocham kotki! - zaćwierkała radośnie urocza, miedzianowłosa dziewczyna. - Kiedy dorosnę, założę przytułek dla nich!
- Kochasz wszystkie słodkie zwierzątka... - zauważyła z rozbawieniem druga miedzianowłosa dziewczyna.
- Ale kotki najbardziej! - uparła się. - Te zwierzęta kryją w sobie znacznie więcej tajemnic niż cała kula ziemska. Rozpoznają nasze uczucia i potrafią być przyjacielem, ale tylko jeśli tego chcą. - Zamyśliła się i dodała nieco ze smutkiem. - Chciałabym jak one umieć obrać własną ścieżkę i bez zastanowienia kroczyć nią...
Westchnęła z bólem na wspomnienia radosnej twarzy siostry i jej zamiłowania do niesienia pomocy dla zwierząt. Z trudem opanowała cisnące się do oczu łzy, gdy jej wnętrze zaatakowała wzburzona fala tęsknoty. Może w tym futrzaku odnajdzie fragment Elis lub choć iskierkę nadziei dla swego żywota?