Fairytale about Nadine cz.II
Kolejne dni, a raczej noce upływały dość monotonnie. Sariel szczegółowo tłumaczył dziewczynie zasady obowiązujące w jej nowym miejscu zamieszkania, opowiadał historię Wampirów oraz oprowadzał po zamku. Nadine powoli poznawała innych mieszkańców, nadal jednak najlepiej czuła się w towarzystwie Sariela oraz Rosiera, którego poznała po tygodniu swojego pobytu w zamku Wampirów. Mężczyzna, a raczej jakby rok starszy od niej chłopak, wywarł na niej ogromne wrażenie. Był zupełnym przeciwieństwem jej opiekuna. Miał pół długie, blond włosy, w których błyszczały złociste refleksy. Rubinowe oczy, pełne blasku wciąż się uśmiechały, ale czasem pełne były dziwnej jak na niego melancholii. Zazwyczaj miał na sobie czarną koszulę, białe spodnie i biały płaszcz z wysokim, luźnym kołnierzem zapinanym z boku. Sariel zaś nosił długie do pasa, mieniące się granatem włosy, jego oczy były złote. Barwą, jaka nigdy go nie odstępowała była czerń, jedynym jasnym akcentem w jego ubiorze była biała koszula. Przyjaciele we wszystkim się uzupełniali. Rosier zawsze pogodny i pełen dobrego humor, Sariel wciąż opanowany i poważny. Ludziom ze Wschodu powinni kojarzyć się ze znakiem równowagi – Yin Yang. Nikt z wyjątkiem ich dwóch nie wiedział, że to skojarzenie jest prawdziwe. Po dość długim okresie czasu ciemnowłosy Wampir przekazał swojej podopiecznej to, co musiała wiedzieć. Doszło wtedy do jej kolejnego spotkania z Mistrzynią. Wyglądało bardzo podobnie, jednak tym razem Nadine była spokojna, nie unosiła się gniewem, a przede wszystkim nie przerywała swojej rozmówczyni. - Mam nadzieję, że Sariel wystarczająco się postarał i przekazał ci odpowiednią wiedzę. Teraz przyjdzie dla ciebie czas na coś trudniejszego. Zmieni się twój opiekun, z Sariela na Rosiera. On będzie trenował z tobą i pomagał rozwijać twoje moce. Powinien już tu być, ale jak zwykle się spóźnia. - Kto się spóźnia? Ja się spóźniam? – do sali wbiegł zdyszany, ale uśmiechnięty Rosier. - Tak, ty Mój Drogi. – odparła chłodno Mistrzyni – Właściwie, to już możesz iść. Ty Nadine również, a Sariel niech jeszcze zostanie. Para posłusznie opuściła pomieszczenie. Gdy blondyn mijał szatyna szepnął do niego: „Trzymaj się stary” na co tamten odpowiedział jedynie skinieniem głowy, po czym podszedł do Wampirzycy. - Słucham Mistrzyni. – nisko się skłonił. - Zapewne myślisz, że kara za niedopilnowanie Nadine na naszym pierwszym spotkaniu cię ominie? Myliłeś się Mój Drogi. – jej oblicze znów przybrało demoniczną postać. Podeszła do niego i przejechała mu palcem po policzku. Sariel starał się zachować spokój, nawet dobrze mu to wychodziło, jedynie złote oczy wyrażały przerażenie. Nie błagał o litość. Wiedział, że to nic nie da, a może nawet pogorszyć sprawę. Nagle upadł na kolana, a zamkową ciszę rozdarł jego krzyk. Tymczasem w odległej części zamku Rosier dotarł wraz z Nadine do Sali Walk. To tutaj Wampiry trenowały swoje moce i umiejętności. W pewnym momencie chłopak syknął z bólu i oparł się o ścianę. Nadine stanęła przerażona. - Co się stało? – wyszeptała. - A jednak go dopadła… A miałem nadzieję, że to nas ominie. – powiedział słabym głosem – Muszę… Odpocząć… - Kto kogo dopadł?! Co się z tobą dzieje?! Rosier! – w jej głosie można było wyczuć strach. - Później Nadine… Później… Po około godzinie Rosier czuł się nieco lepiej. Nie był jednak wstanie zrobić zbyt wiele, o treningu nie było mowy. Poprosił dziewczynę, aby pomogła mu udać się do jego komnaty, a później zaczął tłumaczyć jej, co się stało. - Słyszałaś może o Yin i Yang? – spytał. - Tak. To takie dwie zupełnie różne siły, które wzajemnie się uzupełniają i nie mogą bez siebie istnieć. To z wierzeń starożytnych mieszkańców Wschodu. - Dobrze, więc wiesz. Jeden problem z głowy. Opowiem ci to, co trzeba, ale przyrzeknij, że nigdy nikomu o tym nie powiesz. –zawsze wesoły i uśmiechnięty blondyn stał się nagle bardzo pow