Zimowe Dzieci zostały mi polecone na jednej z grup facebookowych. Ktoś/gdzieś jakiś czas temu napisał, że bardzo poleca, jako coś z gatunku horroru, a jednocześnie przedstawił książkę jako dzieło pełne dramatów rodzinnych, tajemnic, i trudnych dylematów.
O książce:
Zimowe Dzieci to książka której akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. W roku 1908 ukochana córka Sarry Harrison Shea zostaje odnaleziona martwa. Kobieta przypomina sobie o liście, który zawiera dokładną instrukcję obudzenia śniących, czyli wskrzeszenia umarłych.
Druga linia czasowa to okres współczesny. Poznajemy siostry Ruthie i Fawn – siedemnasto- i sześciolatkę, które z dnia na dzień zostają postawione w trudnej sytuacji, kiedy bez żadnego ostrzeżenia znika ich matka. Wszystkie ślady prowadzą do dziennika Sary Harrison Shea, który dziewczynki odnajdują w skrytce w sypialni matki. Jak się okazuje brakuje ostatnich stron, które wydają się być kluczem w całej sytuacji. A to dopiero początek historii przepełnionej strachem, elementami paranormalnymi, w której to przeszłość miesza się z teraźniejszością...
Moje zdanie:
Jennifer McMahon stworzyła historię niebanalną, oryginalną i magiczną. Połączyła ze sobą elementy horroru i dramatu obyczajowego.
Nie dostaniemy tutaj mrożącej krew w żyłach powieści, bardziej książkę o miłości i tęsknocie po stracie bliskich, o obawach związanych z odpowiedzialnością i próbach odwiecznej walki ludzkości z nieodwracalnością śmierci. Dostaniemy także tajemniczy, zimowy, wzbudzający trwogę klimat który aż wylewa się poza kartki.
Dwa przenikające się wymiary powieści - mroczna magia i realny wachlarz silnych uczuć - sprawiają, że książka Jennifer McMahon jest tak wyjątkowa.
Ja to kupuję.
Ocena: 7/10
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2015-02-27
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 360
Dodał/a opinię:
WerQa