Strzeż się starych butelek, lamp i dzbanów! „Słusznie powiedziane jest, iż prawdę często znajduje się w butelkach; lecz jeszcze słuszniejsze jest powiedzenie, że ze starych butelek pochodzą stare prawdy“ (Dialekty Perskie). Ze starożytnego naczynia uwolniony zostaje arabski demon, dżinn. Czy to za jego sprawą w tajemniczych okolicznościach giną strasznie okaleczeni ludzie…?
Okładka tej cieniutkiej książki jest dość specyficzna. Głównie mamy tutaj czerń z dodatkiem różu i błękitu, jakiegoś dymu wyłaniającego się oczami maski... Ale czy oby na pewno jest to maska? Jak sam tytuł wskazuje, może być to dżinn, jednak różnie ludzie przedstawiają to, więc to może być jedno z wielu różnych wizji tej rzeczy.
Okładka nie posiada skrzydełek, a więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ma kremowe strony, czcionka jest czytelna, chociaż tekst jest zbity. Marginesy zostały zachowane.Książka podzielona na rozdziały, których zbyt wiele nie ma (niecałe dziesięć).
W ostatnim czasie to moje trzecie spotkanie z powieściami autora, ale tak mocniej się nad tym zastanawiając, to chyba najsłabsze. Zarówno "Wirus" jak i "Dzieci zapomniane przez Boga" zrobiły na mnie efekt wow swoją fabułą. Tutaj również byłam zdziwiona, ale nie aż tak zafascynowana tym, co się dzieje. Pomysł na fabułę dosyć oryginalny, bo przecież dżiny kojarzymy z bajek, a gdzie tam do horrorów... Jednak autor pokazuje tę mroczniejszą stronę, która potrafi niejednego przerazić (tutaj akurat ja do tego grona się nie zaliczam). Czyta się tę historię bardzo szybko, u mnie była to kwestia kilku godzin. Nie była ona dla mnie aż tak przerażająca, w sensie nie musiałam robić sobie od niej przerw, tak jak przy poprzedniej czytanej książki. Stronica za stroną mijały szybko, lekko bez żadnych przeszkód.
Niestety, ale bohaterowie nie wiedząc czemu okropnie mnie irytowali. Drażnili mnie swoim zachowaniem, szczególnie Anna. Od samego początku wydała mi się jakaś... inna niż pozostali, czułam, że chodzi jej o coś więcej i nie myliłam się. Harry z kolei na początku wydawał mi się takim chojrakiem, co on to nie jest, a później po prostu śmiać mi się z niego chciało, bo jak był pewny swoich czynów to następnie tak szybko zmienił zdanie.
Może to właśnie głównie zachowanie tych postaci mnie drażniło i dlatego nie zapałałam do nich sympatią... Jest jeszcze kilka kluczowych postaci, ale nie będę o nich wspominać, bo jeszcze Wam zaspoileruję, a tego nie lubię robić. ;)
Akcja toczy się dość szybko, nie ma czasu na zbędne ceregiele i lanie wody, bo na tych niecałych dwustu stronach nawet nie ma gdzie tego zrobić. Książka jest lekka w odbiorze, chociaż część z Was, jeśli nie lubujecie się w mocniejszych i trudniejszych historiach może być trudniejszą przeprawą. Mamy tutaj wydarzenia fantastyczne, więc jest to kolejny element, którego możecie nie lubić, także również ostrzegam. Ja też za bardzo nie jestem za tym gatunkiem, ale horror z takim połączeniem nie jest zły.
Reasumując uważam, że jest to lekka książka, dosłownie na raz, w przerwie między codziennymi czynnościami, czy przed pracą, czy po pracy. Jestem pewna, że jesteście ją w stanie pochłonąć w jedno popołudnie czy wieczór. Patrząc na pozostałe lektury, które miałam przyjemność czytać, uważam, że ta wypadła najsłabiej, co nie oznacza, że książka jest zła, bo tak nie jest. Po prostu mam już ogląd na pióro autora i wiem, na co go stać, a tutaj zabrakło efektu wow, straszniejszych elementów i samego mrocznego klimatu. Niemniej jednak polecam, zawsze to jakieś oderwanie od rzeczywistości. :)
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-08-18
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 184
Tytuł oryginału: Djinn
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Mirosław Kościuk
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk
Katie Maguire jest policjantką w stopniu generała brygady w irlandzkiej Gwardii Narodowej. Jej kariera to nieustające pasmo sukcesów. Katie próbuje...
Powiesć ukazuje wstrząsający obraz Stanów Zjednoczonych, które zaatakowane zostają przez tajemniczy wirus niszczący uprawy zboża. W przerażającym...