Dla jednych zbyt wyzwolona. Dla innych zbyt nieśmiała. Żyjąc w dwóch epokach, nie pasuje do żadnej z nich. W książce Tylko tu i teraz Nina Majewska-Brown opisuje dalsze losy Klary z Tylko dla dorosłych!
Powrót do XXI wieku jest dla Klary jak zimny prysznic. Jeszcze chwilę temu miała przy sobie ukochanego i nader chętnego mężczyznę, a teraz... Znów jest księgową, nudną szarą myszką z wiecznie narzekającą matką i złośliwymi przyjaciółeczkami. W dodatku nieprzytomnie tęskniącą za Konstantym, który został w XIX wieku...
Czuje, że nie pasuje do przyjaciółek: pięknych, zadbanych, seksownych, mających ciekawą pracę. Wieczory woli spędzać samotnie w swoim mieszkaniu.
Rozpaczliwie szuka szansy na miłość. Gdy po wypadku samochodowym trafia do szpitala i spotyka młodego lekarza, który jest sobowtórem Konstantego, łudzi się, że właśnie odnaleźli się z ukochanym.
Kiedy znienacka wraca do XIX wieku, do dworku baronowej, może znów poczuć chwile szczęścia w ramionach kochanka. Tam jednak niezrozumiałe konwenanse krępują ją sztywniej niż gorset.
– W miarę upływu czasu my, kobiety, nabieramy zmarszczek, kilogramów, kompleksów. Wielu z nas w wieku czterdziestu lat trudniej znaleźć partnera i wieść aktywne życie erotyczne. Czterdziestoletni faceci nie mają z tym problemów, na ich „wyskoki” patrzy się z przymrużeniem oka, mówiąc: „kryzys wieku średniego”. Kobietom w tym samym wieku odbiera się pewne prawa.
- wywiad z Niną Majewską-Brown
Gdy przewrotny los ciska ją z powrotem we współczesność i poczucie beznadziei, Klara łudzi się, że jej wybawieniem może stać się Kosma.
Jednak czy młody lekarz spełni pokładane w nim nadzieje? Czy będzie równie czuły i dobry co Konstanty? A może prawdziwa miłość czeka na nią jeszcze gdzie indziej?
Do lektury nowej powieści Niny Majewskiej-Brown zaprasza Burda Książki. Dziś w naszym serwisie przeczytacie premierowe fragmenty książki Tylko tu i teraz:
Spotkanie przy kawie z dziewczynami, choć miało lekko optymistyczne zabarwienie, w końcu sprowadziło się do trudnej rozmowy na temat tego, co właśnie się przetaczało miażdżącym wszystko walcem przez życie Kaśki.
– Zupełnie nie mogę pojąć, jak Andrzej to sobie wyobraża. Mam wrażenie, że zgłupiał do reszty.
– Co się dzieje? – dopytywała Anka.
– To ty nic nie słyszałaś?
Anka sprawiała wrażenie nieco odklejonej od rzeczywistości. Jej złote loki sprężynowały przy każdymnajmniejszym ruchu głowy, natomiast ona wydawała się całkowicie statyczna, co zupełnie do niej nie pasowało. Byłazamyślona i Klara w pierwszej chwili sądziła, że przyjaciółka nareszcie się zakochała. W obecności wścibskiej i roznoszącej plotki Kaśki nie chciała jednak pytać o szczegóły.
– Obawiam się, że nie.
– Przecież cały Poznań o tym huczy!
– Najwyraźniej do nas nic nie dotarło.
Klara, Anka i Ela wbiły wzrok w niebieskie oczy przyjaciółki, usiłując z nich wyczytać źródło tak niecodziennych emocji.
– No wyobraźcie sobie, że zażądał ode mnie alimentów.
– Że co?
– Właśnie! – Kaśka skinęła na kelnerkę i zamówiła butelkę cavy. – Ja pierdzielę, muszę się napić.
– Przecież przyjechałaś samochodem. – Klara z niedowierzaniem przyglądała się temu, co działo się przy ich stoliku, w panice obmyślając plan, na wypadek gdyby Kaśce tak odbiło, że upierałaby się przy prowadzeniu swojej czarnej toyoty RAV4, którą kupiła miesiąc temu głównie po to, żeby kłuła w oczy byłego męża. Jak większość kobiet liczyła na to, że wzbudzi w nim zazdrość i żal z powodu odejścia. I w myśl filozofii „niech zobaczy, co stracił”, niechcący rozbudziła roszczenia finansowe ze strony byłego partnera.
– Spoko, wezmę taksówkę albo zamówię odprowadzanie.
– Okej.
– Nie mów, że podejrzewałaś, że będę chciała prowadzić.
Klara się zmieszała i uciekając wzrokiem, wydukała:
– Nie, skąd, tylko że z tobą nigdy nic nie wiadomo i wolałam…
– Obrażasz mnie.
– Sorry, nie miałam…
– Dobra, nieważne. O czym to mówiłam?
– O alimentach. – Anka, choć wydawała się skupiona wyłącznie na rolowaniu białej papierowej serwetki, wykazała się czujnością.
– A, oczywiście. No więc ten gnój niemyty po tym, jak mnie zdradzał, doprowadził na skraj emocjonalnej przepaści, teraz rości sobie prawo do alimentów!
– Ale na jakiej podstawie? – zapytała Klara z niedowierzaniem.
– Na jakiej? A na takiej, że mu się stopa życiowa obniżyła! Dobre sobie. Do żadnej roboty nie idzie, bo za trzy tysie pracować nie będzie, ale ode mnie żąda pięciu.
– Nie?
– O cholera, nie mogę!
– I co teraz?
– A bo ja wiem? Niech pani postawi to tutaj, nie, nie tutaj, tam. I proszę od razu nalać do pełna do kieliszków. Mam nadzieję, że butelka jest porządnie schłodzona.
– Oczywiście – zapewniła, zaciągając po kresowemu, wystraszona dziewczyna i drżącą ręką zaczęła nalewać złociste, pełne bąbelków wino do wysokich kieliszków.
– Ostatnio to nie było takie oczywiste.
– Jeszcze raz przepraszam za tamten incydent, kolega był pierwszy dzień w pra…
– A co mnie to obchodzi?! Powinien być przeszkolony!
– Naprawdę przepraszam.
Kelnerka pospiesznie oddaliła się w stronę baru i usiłowała jakoś ukryć się za ladą, tak by Kaśka przypadkiem nie zażyczyła sobie podania czegoś jeszcze. Dziewczyny zaraz po wejściu zamówiły sałatki i teraz od niechceniadziobały w nich widelcami. Każda najchętniej rzuciłaby się na krwisty stek, ale w duchu zgodnie uznały, że w gronie przyjaciółek zielona sałata wypada zdecydowanie lepiej i szykowniej. Przy niej łatwiej jest narzekać na zbędne kilogramy, nie narażając się na surowy osąd pozostałych.
– Kochane, za to, co najważniejsze, czyli za nas.
Stuknęły się kieliszkami, z przyjemnością wsłuchując się w brzęk szkła. Ten drobny gest nieodmiennie sprawiał, że Klara czuła się jakoś tak bardziej światowo i elegancko. Ni spiesznie zanurzyła usta w cavie, delektując się jej chłodnym, wytrawnym aromatem. Poczuła przyjemny smak na języku i przymykając oczy, delektowała się chwilą. Niespodziewanie przypomniała sobie, jak piła szampana z Kostkiem w jego wielkiej, wyłożonej ciemną boazerią sypialni, i poczuła kolejną falę tęsknoty przetaczającą się przez jej ciało.
– A ty co? Masz orgazm?
Klara gwałtownie otworzyła oczy i niespokojnie spojrzała na koleżanki.
– Nie. Dlaczego?
– To co tak odpłynęłaś?
– Nie przesadzaj. Po prostu rozkoszuję się chwilą.
– Mówił ci ktoś, że jesteś dziwna?
– Nie raz. – Klara nie rozumiała, skąd w tej życzliwej i pomocnej kobiecie tyle złośliwości i sarkazmu. Kaśkanajchętniej rzuciłaby się każdemu do aorty, no, prawie każdemu, kto ma inne zdanie niż ona. Klara nie mogła też pojąć, jakto się dzieje, że od lat, choć tak się różnią, tak bardzo się przyjaźnią.
Ela, jak zwykle przewrażliwiona na punkcie wagi i wyglądu, maniakalnie przeliczająca spożyte kalorie na potencjalne nowe dekagramy masy ciała, z niepokojem spojrzała na sos wypływający z sałaty, który niczym bagniste jeziorko osiadł na dnie talerza.
– Myślicie, że zrobili go na bazie majonezu?
– A skąd mam wiedzieć? – Kaśka spojrzała wrogo na przyjaciółkę w obawie, że jej problem z byłym mężemzblednie w obliczu dietetycznych rozterek Eli. – Przecież zamówiłam coś innego.
– No tak, ale to nie wygląda na lekki dressing.
– Jezu, to zawołaj kelnerkę i zapytaj albo po prostu nie jedz. Ela się wahała, czy zaspokoić piszczący z głodu żołądek i zapchać go sałatą oblaną gęstym sosem, czy raczej posłuchać głosu rozsądku i odsunąć talerz. Wreszcie podjęła trudną decyzję – uznała posiłek za zakończony i skinęła na kelnerkę, by zabrała naczynie.
– Dziękuję.
Nim zestresowana dziewczyna odeszła od stolika, Kaśka ponownie przystąpiła do ataku:
– Dlaczego jej nie zapytałaś?
– To bez znaczenia, już skończyłam.
– Ja na twoim miejscu bym tego nie zostawiła. Skoro miał być lekki dressing, to ten sos należało wylać kucharzowi na głowę, a nie tak po prostu rezygnować z dania.
– Daj spokój.
– O nie, moja droga. Niech ludziom się nie wydaje, że mogą byle jak odwalać swoją robotę, ja się na to nie zgadzam. W końcu my płacimy za dania i de facto oni żyją dzięki nam. I jeszcze chcą napiwków. Phi! Popraw mnie, jeśli się mylę.
Klara patrzyła na koleżankę i nie była w stanie pojąć, po co się spotkały, skoro Kaśka wybucha po każdej niewinnej uwadze. Anka, jak nie ona, w milczeniu przyglądała się tej scenie i niespiesznie sączyła kolejny kieliszek cavy.
– Kasia, co się dzieje?
– Nie mów do mnie Kasia! Wiesz, jak tego nie znoszę.
– Sorry, Kaśka, o co chodzi?
Choć miały świętować pozbycie się przez Klarę gipsu, teraz wszystkie uważnie przyglądały się Kaśce, która zaczęła hiperwentylować, a w końcu uderzyła w płacz, ewoluujący po chwili w niedający się powstrzymać szloch.
– Kobieto, co się dzieje? – Ela, która siedziała najbliżej, położyła dłoń na spazmatycznie drgających plecach przyjaciółki, a drugą ręką zaczęła przekopywać wielką i nieporęczną torbę w poszukiwaniu chusteczek.
– Bo ja już nie mogę! Mam dosyć wszystkiego.
– Nie przesadzaj.
– Nic nie rozumiecie! Jestem sama. Nie mam siły na walkę z tym idiotą.
– Masz nas.
– To nie to samo.
– Więc wolałabyś być z jakimś kolejnym facetem i liczyć na niego, a nie na nas? – Klara była nieco urażona słowami koleżanki i znów zaczęła się zastanawiać, czy aby słusznie nazywa ich relację przyjaźnią.
– Żebyś wiedziała.
– Niby czym się różnimy, poza tym, że nie uprawiamy z tobą seksu?
Kaśka na nanosekundę się opanowała i oburzona spojrzała na przyjaciółkę.
– Jezu! Wszystkim. Mogłabym na niego liczyć, na jego pomoc, nie musiałabym sama tyrać na wszystko, on bysię o mnie troszczył, przynosił pieniądze do domu, nie musiałabym się martwić o wszystko w pojedynkę. W dodatku chłopcy…
– Co z nimi?
– Wykańczają mnie. Co chwilę czegoś ode mnie chcą, potrzebują, żądają! Dasz mi jeszcze jedną chusteczkę? –To mówiąc, ostentacyjnie wydmuchała nos w resztki serwetki i ponownie zalała się łzami. – Ja już tego nie zniosę.Najchętniej wyjechałabym stąd w cholerę, na drugi koniec świata, ale nie mogę, bo mam dzieci. On, oczywiście, może robić, co mu się żywnie podoba! A ja nie! Niech sobie bierze tych swoich synalków i da mi święty spokój! Dlaczego facet może odejść od rodziny i nie troszczyć się o potomstwo, a ja nie mam takiego prawa?
– Może gdybyś odeszła pierwsza i zostawiła mu dzieci, wszystko wyglądałoby inaczej. – Ela, która za wszelką cenę starała się zajść w ciążę, mieć dzieci, być matką i spełnioną w macierzyństwie kobietą, nie mogła się powstrzymać od jadowitej riposty.
Dziewczyny spoglądały na nią oniemiałe, ale Kaśka jakby nigdy nic wyrzucała z siebie kolejne inwektywy pod adresem Andrzeja oraz Bogu ducha winnych Piotrusia i Pawełka i coraz bardziej się nakręcała. Nie dało się jej w żaden sposób uspokoić, aż wreszcie, nie zważając na niepokój i konsternację koleżanek, oświadczyła, że musi spadać, bo na dwudziestą pierwszą ma umówioną wizytę masażysty w jej własnym domu, po czym nie czekając na nic i nikogo, zamówiła taksówkę i odjechała.
Klara postanowiła zrobić to samo i niedługo potem weszła do mieszkania z głośnym trzaśnięciem drzwi, za co zrugała się w myślach. Zdążyła zdjąć buty, gdy rozległo się pukanie.
– Cholera jasna, kogo licho nadało? – mruknęła pod nosem niezadowolona. – Nie spoglądając w wizjer, szarpnęła za klamkę i stanęła oko w oko z wielką żółtą różą.
– Chciałem panią przeprosić. Głupio wyszło. – Zza róży wychynął sąsiad.
Klara nie miała ochoty na pogawędkę, więc nie zastanawiając się, chwyciła kwiat i wymruczała:
– Nie trzeba było. – Wypowiedziawszy te słowa, zatrzasnęła sąsiadowi drzwi przed nosem.
Prychnęła, nalała wody do wysokiej szklanki, postawiła ją na blacie w kuchni i włożyła do niej różę. Pewnie byłaby nią zachwycona, gdyby została jej wręczona przez Kostka, ale o czym tu mówić? Poza tym Kostek przecież podarowałby jej wielki bukiet róż, a nie jeden kwiat, który pewnie do jutra zwiędnie. Pomyślała, jak bardzo zmieniły się czasy, że savoir-vivre odchodzi do lamusa, a potem… jak to ona, zaczęła się martwić, że tak obcesowo potraktowała chłopaka. Ostatecznie postanowiła, że w przyszłości będzie go unikać.
Powieść Tylko tu i teraz kupicie w popularnych księgarniach internetowych: