Zapomnij! Fragment książki „Tylko to, co ważne"

Data: 2022-06-22 08:56:18 | Ten artykuł przeczytasz w 20 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Natalia i Alex przygotowują się do nadchodzącego ślubu. Z pomocą im przychodzi Marcelina, która sama emanuje szczęściem, odkąd dowiedziała się, że jej największe marzenie ma szansę się spełnić. Wreszcie zostanie mamą pewnej uroczej czterolatki. Mogłoby się wydawać, że nic nie jest w stanie zburzyć tej sielanki.

Jednak na horyzoncie już zaczynają gromadzić się czarne chmury.

Niespodziewane pojawienie się kogoś z przeszłości, stare tajemnice oraz strach o życie najbliższych sprawią, że bohaterowie zrozumieją, jak kruche może być szczęście i ile wysiłku trzeba włożyć, by go nie stracić.

Czy wyjdą z tej próby zwycięsko i będą umieli odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę w życiu się liczy?

Obrazek w treści Zapomnij! Fragment książki „Tylko to, co ważne" [jpg]

Urokliwe miasteczko Henley-on-Thames, znane z powieści Siła przeznaczenia, znów staje się miejscem, w którym grupie przyjaciół dane będzie przeżyć pełen wachlarz emocji. Do lektury powieści Tylko to, co ważne, której autorką jest Agnieszka Stec-Kotasińska, zaprasza Wydawnictwo Replika. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Tylko to, co ważne. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

2

13.45.

Kiedy będziesz?

13.47.

Mam jeszcze trochę roboty, ale widać koniec. Spokojnie, Marcela, ze wszystkim zdążymy.

13.50.

Im częściej tak mówisz, tym bardziej się denerwuję. Ogarnij szybko te swoje rzeczy i przyjeżdżaj, zanim zjem tu wszystko co mają.

13.53.

Na ten moment życzę smacznego. Pamiętaj, że mam jeszcze kilka obowiązków, w tym odwiezienie Suzie do Lodowej Brendy. Suknie nie uciekną. Będę niedługo, obiecuję!

*

Siedziała przy stoliku w Sweetie-Pie. Ich stoliku, dokładnie tym samym, który najczęściej zajmowały latem i chłodziły się pucharkami lodów, popijając je budzącą do życia kawą. Teraz Marcelina wybrała już kolejną gorącą czekoladę i obracając w palcach długopis, śledziła wzrokiem punkty, które do tej pory zapisała na leżącej przed sobą liście. Co jeszcze powinna na niej umieścić? – Coś jeszcze ci przynieść, skarbie?

Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Mary. Ta sama, uśmiechnięta, wiecznie zabiegana, z wypisaną na twarzy chęcią niesienia pomocy. Przez te kilka miesięcy nie zmieniła się ani odrobinę.

– Dziękuję ci, Mary, już wszystko mam – odpowiedziała. Wtedy, w lecie, a może nawet jeszcze później, gdy wszyscy przyjechali do Henley-on-Thames na Boże Narodzenie, Marcelina czuła stres za każdym razem, gdy musiała powiedzieć coś po angielsku. Teraz było zupełnie inaczej.

– Usiądź obok mnie chociaż na chwilę – powiedziała do Mary, gdy zauważyła, że ta przygląda się z zaciekawieniem liście. Odsunęła jej krzesło.

– No proszę, jest tego sporo – powiedziała właścicielka kawiarenki, patrząc na wypisane w nieznanym jej języku punkty.

– Prawda, że dużo? No sama powiedz: suknia, garnitur Alexa, fryzura, makijaż, restauracja, i to wcale nie koniec. A Natalia uważa, że na wszystko ma czas. I tak dobrze, że zgodziła się wybrać suknię podczas mojego pobytu.

Już któryś dzień z rzędu chodziły za wspomnianą kreacją, a czas Marceliny w Henley-on-Thames powoli dobiegał końca, z czego oczywiście z jednej strony bardzo się cieszyła, bo oznaczało to rychłe spotkanie z Uleńką. Z drugiej jednak czuła autentyczną misję, jeśli chodzi o pomoc przyszłej pannie młodej i zamierzała doprowadzić ją do końca. Dzisiejszy dzień miał cały należeć do nich, tymczasem okazało się, że Natalia musi jednak pojawić się w szkole językowej, w której uczyła, i doprowadzić do porządku czekającą na nią stertę dokumentacji. Później załatwienie kilku spraw związanych z Suzie i Alexem, i tak oto Marcelina niepokoiła się, że jej zbyt wyluzowana przyjaciółka zostawi temat ślubu na naprawdę ostatnią chwilę.

– Marcela, ja już miałam wielkie wesele na sto par, pierwszy taniec, drogą orkiestrę, piętrowy tort, oczepiny i Bóg wie co jeszcze, i sama widzisz, jak to się skończyło powiedziała Natalia któregoś wieczoru, gdy jak za dawnych czasów wybrały się na nocny podbój Henley-on-Thames. – Już się Radzio postarał, aby przepych i włożone w ten dzień pieniądze – w większości jego, jeśli chodzi o ścisłość – biły wszystkich po oczach. Teraz będzie inaczej. Oboje z Alexem chcemy skromnego ślubu na plaży w Brighton, z garstką najbliższych osób, a później jakieś przyjęcie w którejś z nadmorskich restauracji.

– Nawet jeśli będzie tak, jak mówisz – wtrąciła Marcelina, popijając ich ulubiony trunek, który przywiódł im obydwu na myśl smaki minionego lata – to po pierwsze, licząc twoją najbliższą rodzinę i wszystkich ludzi tutaj, wcale nie będzie taka znowu mała garstka osób. A po drugie to wszystko również nie załatwi się samo. Poza tym – dodała po chwili – zabiorę cię jeszcze tylko do jednego salonu, który znalazłam w internecie, i jeśli tam coś wybierzesz, obiecuję, że przyjdziemy tu ponownie przed moim wyjazdem i znowu napijemy się Pimms’a. I ja stawiam.

Natalia prychnęła lekko cynicznym śmiechem, przymrużyła oczy i spojrzała niby złowrogo na przyjaciółkę. – A kto ci to wszystko pokazał, cwaniaro, co? No kto? Kto zabierał cię na nocne podboje Henley? Boże! Co ja za potwora wyhodowałam na własnej skórze. Niech ci będzie! To gdzie ten salon?

– W Readingu. Jedziemy tam już jutro – zarządziła Marcelina.

Tak więc teraz, otoczona spokojną atmosferą Sweetie-Pie i lekko zestresowana wciąż rozrastającą się listą zadań do wykonania, czekała, aż Natalia załatwi parę swoich spraw i obie pojadą do salonu sukien ślubnych. Oby już ostatniego.

– Ty się nic nie martw, skarbie – powiedziała Mary, wyrywając ją ze wspomnień ostatniej rozmowy. – Nawet jak wrócisz do domu, to przecież Natalia ma nas. No chociażby mnie i Lię. Nie pozwolimy na to, aby o czymkolwiek zapomniała. Tymczasem zostawiam cię tu, skarbie. Ja i Arthur mamy kilka sprawunków do załatwienia. Za ladą stoi Annie, gdybyś czegoś jeszcze potrzebowała.

Mary wskazała dłonią na nową, zatrudnioną na ćwierć etatu pracownicę, po czym, jak to miała w zwyczaju, szybkim krokiem opuściła kawiarenkę, przywoławszy wcześniej do siebie Arthura. Marcelina pomachała im na pożegnanie i spojrzała na zegarek.

Już niedługo i Natalia powinna pojawić się na horyzoncie.

*

Zaparkowała samochód i wysiadła z niego dosłownie kilka sekund przed tym, jak ze szkoły w Maidenhead zaczęły wybiegać grupki roześmianych kilkulatków. To Suzie zauważyła ją pierwsza. Wpadła na nią i objęła ją z całych sił w pasie, gdy Natalia patrzyła akurat w przeciwnym kierunku.

– O, tu jesteś. Cześć, królewno. Jak było na lekcjach?

– Nattie, kiedy do nas wracasz? Kiedy znowu będziemy razem? – zapytała dość żałośnie dziewczynka, ignorując jej wcześniejsze pytanie.

Natalia przykucnęła, aby mieć twarz Suzie na poziomie swoich oczu.

– Ale przecież ja cały czas jestem na miejscu, kochanie i nigdzie się nie wybieram. I z tego co mi wiadomo, ty i twój tata również nie. Chwilowo spędzam tylko więcej czasu u cioci Basi, bo odwiedziła mnie Marcelina. Pamiętasz ją? Moja bardzo dobra przyjaciółka z Polski.

Suzie pokiwała głową.

– Za kilka dni będzie musiała wracać do domu, więc znowu ty, twój tata i ja będziemy ze sobą częściej.

Suzie znów przytaknęła.

– Chodź, Suzie – powiedziała Natalia, a następnie obie ruszyły żwawo w stronę parkingu. – Pojedziemy na chwilkę do lecznicy, bo muszę coś przekazać twojemu tacie, a później zawiozę cię do babci.

Dziewczynka skrzywiła się lekko na wspomnienie tej ostatniej, ale nie skomentowała tego ani słowem. Relacje między matką Alexa, a nim i jego córką wciąż ślimaczym tempem wspinały się po stromej powierzchni, aby osiągnąć pożądany poziom przyzwoitości, jakże nadal daleki od doskonałego. Sukcesem było jednak to, że Suzie przestała kategorycznie odmawiać wizyt u Brendy, zdecydowanie chłodniejszej osoby niż pozostali znani jej ludzie. Jedyne, co mogli robić Alex i Natalia, to liczyć na to, że z czasem będzie lepiej. – Nie martw się – dodała, łapiąc wzrok dziewczynki we wstecznym lusterku. – Najpierw jednak „Zdrowy Zwierzak”, a tam są tata, Lia i Bala. A tę ostatnią pewnie zabierzesz ze sobą do babci.

Natalia spojrzała na zegarek. Była dopiero za dwadzieścia czwarta, przy dobrych wiatrach powinna załatwić wszystko w niecałą godzinę. Miały z Marceliną jeszcze całkiem dużo czasu, biorąc pod uwagę fakt, że salon sukien ślubnych był czynny aż do dwudziestej pierwszej. Nie mogła się jednak oprzeć wrażeniu, że jej przyjaciółka bardzo się już niecierpliwi, czekając na nią w Sweetie-Pie, i nerwowo obgryza końcówkę od długopisu, którym dopisała zapewne jeszcze sto punktów do i tak zbyt długiej listy. Natalia westchnęła i wjechała na drogę prowadzącą do lecznicy.

– Lia w domu – odezwała się nagle Suzie. – Lia nie w „Zdrowym Zwierzaku”. Mały Julian kaszle.

– Znowu męczy go kaszel? – zapytała Natalia, nie oczekując odpowiedzi, i znów popatrzyła na dziewczynkę we wstecznym lusterku. – No nic. Zaraz zapytamy twojego taty, co to tam się u naszej Lii dzieje.

*

Gdy tylko Suzie i Bala postanowiły wykorzystać swoją niespożytkowaną energię w Strefie labradora, Alex jednym sprawnym ruchem chwycił Natalię w pasie i usadowił na stole zabiegowym.

– Ale ja nie jestem szczepiona, panie doktorze powiedziała ostrzegawczo. – I istnieje ryzyko, że mogę ugryźć. – Zaraz to ja ciebie ugryzę. – Nie rzucając słów na wiatr, przyssał się do jej szyi.

– Alex, na miłość boską, zachowuj się. Jason wszystko słyszy i na pewno zaraz ktoś przyjdzie. Jesteś w pracy. – Ujęła w dłonie jego twarz i odsunęła go lekko od siebie.

– A ty jesteś okrutna – odpowiedział. – Już prawie zapomniałem, jak wyglądasz. Budzę się codziennie, a ciebie nie ma obok i zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle mam narzeczoną.

Jego oczy się śmiały, choć Natalia widziała, że ze wszystkich sił stara się brzmieć śmiertelnie poważnie.

Parsknęła śmiechem.

– No faktycznie! Marcela jest tu raptem od pięciu dni i pojutrze wyjeżdża. I skoro mowa o zapominaniu, to właśnie mi mówiła, że chciałaby sobie przypomnieć, jak wygląda jej wiecznie zapracowany przyszły prawie-szwagier. A poza tym nachyliła się nad jego uchem – obiecuję w najbliższej przyszłości wszystko ci wynagrodzić.

– Trzymam cię za słowo. I powiedz Marcelinie, żeby się nie martwiła, bo przecież jutro spotykamy się wszyscy u Lii.

Natalia zamyśliła się przez moment.

– Jesteś pewien? Suzie mówiła, że mały Julian znów nie najlepiej się czuje. Może Lia jednak nie chce, abyśmy przychodzili? Ponoć dlatego dzisiaj nie ma jej w pracy.

– No owszem, nie ma – przyznał. – Lekarze wciąż nie mogą znaleźć przyczyny tego kaszlu. Ale mały nie gorączkuje i ogólnie nie wygląda na to, żeby działo się coś złego. Lia mówiła, że wszystko aktualne. No przecież musimy się spotkać wszyscy, skoro jest u ciebie przyjaciółka. – No dobrze, Alex. – Natalia klasnęła dłońmi o swoje nogi i zeskoczyła ze stołu. Suzie z Balą wróciły do gabinetu. Ty tu czekaj na pacjentów, a ja zawiozę te dwie pannice do Brendy. A później…

– A później wrócisz do mieszkania i zaczniesz wynagradzać mi te wszystkie dni rozłąki? – zapytał z błyskiem w oku.

– Niestety nie, panie Butler. A później jadę z Marceliną przymierzać suknie. – Przewróciła oczami. – Znowu kolejne i jeszcze kolejne, i jeszcze kolejne. Aż będę miała dość.

– Lepiej już faktycznie coś wybierz. Jak wpłacisz jakąś zaliczkę czy coś, będę miał większą pewność, że jesteś zaklepana.

– Uśmiałam się do łez – powiedziała z przekąsem. – Do jutra.

– Do jutra. A ty, księżniczko Suzie, do wieczora. Tata skończy pracę i przyjedzie po ciebie do babci.

Patrzył, jak Natalia, ściskając w jednej ręce małą rączkę Suzie, w drugiej smycz z Balą, przechodzi ostrożnie przez ulicę.

– Nic nie słyszałeś, nic nie widziałeś – zwrócił się do Jasona i po przyjacielsku pogroził mu palcem.

– Mówiłeś coś, Alex? Nie widzę cię, gdzie jesteś? – Jason udał, że rozgląda się po pomieszczeniu.

Alex roześmiał się i oparł o framugę drzwi. Odkąd Natalia pojawiła się w jego życiu, po wszystkich przebojach i nieporozumieniach, które na samym początku przypadły im w udziale, nadal nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Wciąż czuł się jak zakochany szczeniak i nie mógł nic poradzić na to, że tęskni za nią nawet wtedy, gdy nie widzą się zaledwie kilka dni. – Mam chociaż nadzieję – mówił dalej Jason – że skoro poniekąd wbrew swojej woli stałem się niemym świadkiem tych waszych umizgów w tymże miejscu… nie pierwszych i nie ostatnich pewnie… to chociaż będę jednym z honorowych gości na ślubie.

Alex, widząc zbliżających się do gabinetu umówionych pacjentów, postarał się pozbyć z twarzy rozmarzonego uśmiechu i maślanego spojrzenia.

– No stary! Nawet nie brałem pod uwagę innego scenariusza.

*

Skupiając uwagę na drodze prowadzącej do Readingu, starała się również uczestniczyć w rozmowie na tematy co chwilę poruszane przez Marcelinę. Jej myśli jednak odbiegały gdzieś daleko. Do Lii i jej kilkumiesięcznego synka, który – urodzony jako okaz zdrowia, z idealnymi wynikami – od jakiegoś czasu pokasływał niczym nałogowy palacz. I co gorsze, nikt z lekarzy nie potrafił znaleźć przyczyny. A Lia przez to wszystko zmieniła się nie do poznania. Nie, wcale nie przez to, że została mamą i tak nagle przybyło jej obowiązków. Lia odnajdywała się w tej roli jak ryba w wodzie. Wciąż była tą samą, przebojową, otwartą na świat i życie kobietą, potrafiącą zagadać wszystkich na śmierć. Wciąż była tą Lią, która w końcówce ciąży uknuła plan, aby wyswatać swojego najlepszego przyjaciela z dziewczyną, z którą pewnego upalnego dnia skrzyżowała się jej życiowa ścieżka.

Później, gdy Lia dowiedziała się o tym, że Natalia zostaje na stałe w Anglii, jej wrodzona energia wydawała się osiągnąć jeszcze wyższy poziom. O ile było to w ogóle możliwe. Z małym Julianem w głębokim wózku przemierzały razem mniej lub bardziej znane okolice Henley-on-Thames, wstępowały do ulubionych miejsc, odwiedzały się wzajemnie w domach i planowały wszystko, co tylko można było zaplanować: święta dla rodziny i przyjaciół Natalii z Polski, logiczne rozwiązania dotyczące życia w dwóch mieszkaniach, jakie Natalia i Alex musieli na razie wieść. Wspierała ich w mającej zacząć się na wiosnę rozbudowie domu i planowała wspólne życie ich wszystkich – jako szczęśliwej grupy przyjaciół.

Lia nie przewidziała tego, że coś będzie nie tak z jej dzieckiem i że nikt nie będzie w stanie jej pomóc. Nie zaplanowała również, że z dnia na dzień zmartwienie przesłoni jej całą radość życia i że stanie się przez to coraz bardziej zamknięta w sobie. Nie miała pojęcia, że każdej nocy, przez kolejną mijającą godzinę będzie wpatrywać się w sufit i nadsłuchiwać złowrogiego dźwięku wydobywającego się z gardła małego Juliana. Ona i Jessica, obie robiły to samo.

Natalia martwiła się o nie równie mocno. I o Juliana przede wszystkim. Bo przecież musiała istnieć jakaś odpowiedź i jakieś rozwiązanie. Wciąż zastanawiała się, czy aby na pewno jutrzejsze spotkanie towarzyskie było dla tych dwóch wykończonych od zmartwień dziewczyn dobrym pomysłem. Zanotowała w pamięci, aby z samego rana zadzwonić do Lii i jeśli ta wciąż będzie obstawała przy swoim, to przynajmniej zaproponować jej pomoc.

– Talka, czy ty mnie słyszysz w ogóle? Mówię do ciebie już od dziesięciu minut, a ty nic.

– Oj, zamyśliłam się trochę – przyznała. – Już niedługo dojeżdżamy. – Talka, ja rozumiem, że tobie się nie podobają te wszystkie suknie w fasonie księżniczek… no wiesz, takie bardzo rozłożyste, ale co ja mogę poradzić, że właśnie w takiej bym cię widziała.

Wyglądałabyś naprawdę wystrzałowo. – Marcelina kontynuowała ten sam, nieprzerwanie wałkowany od kilku dni, temat.

– Zapomnij – skwitowała krótko.

– Ale…

– Marcela. Po pierwsze zapomnij, że dam na siebie włożyć cokolwiek, co będzie mi przypominało ślub z Radkiem.

Marcelina westchnęła i przewróciła oczami.

– A po drugie pamiętaj, że jest to ślub na plaży. Muszę być w czymś zwiewnym i wygodnym, a nie w stu warstwach tiulu.

Wjechała na parking pod salonem sukien ślubnych i zaparkowała na jedynym wolnym miejscu, które nagle pojawiło się przed jej oczami. Miała nadzieję, że pozostali kierowcy zostawili swoje samochody akurat tutaj tylko dlatego, że był to dość dobrze usytuowany, wygodny parking w centrum miasta, a nie dlatego, że mieli zamiar (a bardziej miały) udać się do tego samego sklepu, co one. W tym drugim wypadku szykowałby im się naprawdę długi wieczór, a Natalia nie była pewna, czy zniosłaby go nerwowo.

– No może i faktycznie w czymś zwiewnym – odezwała się Marcelina, gdy Natalia zgasiła silnik i sięgnęła ręką po torebkę z tyłu. – Ale nie możesz wyglądać, jakbyś ubrała się w koszulę nocną babci Anielki. Zaufaj mi. Ten salon jest najlepszy ze wszystkich, które widziałyśmy do tej pory. I mają tu naprawdę przeróżne fasony.

– Dlaczego w takim razie nie przyjechałyśmy tu od razu? – Cicho już, maruderze. Chodź!

Natalia nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. Była już jedną nogą na zewnątrz, gdy…

– A! Czekaj, czekaj! – Marcelina chwyciła ją za ramię i przyciągnęła z powrotem na fotel.

– No co takiego znowu?

– Mam jeszcze do ciebie prośbę. Jak będzie już bliżej ślubu, to powiedz Alexowi, żeby trzymał swoje emocje na wodzy… Nie wiem, może niech zażywa coś… W innym wypadku do jakiejkolwiek sukienki, którą w tym dniu założysz, będziemy musiały doszyć golf.

– O czym ty znowu gadasz?

– O tym, że masz na szyi malinę wielkości spodka od filiżanki.

– Co? – Natalia odruchowo chwyciła się za szyję i poczuła, że twarz robi się koloru jej własnego samochodu. Krwistoczerwona.

– A jeśli nie chcesz, to ja mu to powiem osobiście. A teraz idziemy!

*

Ogarniała wzrokiem każdy szczegół odbicia, prezentującego się jak na dłoni w komfortowej, dobrze oświetlonej przymierzalni z lustrem na całą ścianę. Marcelina miała rację. Nie powie jej tego, bo nie chce, aby jej kumpela obrosła w piórka i do końca pobytu puszyła się dumnie jak paw, dodając co chwilę: „a nie mówiłam, Talka”.

Jednak Natalia musiała przyznać, że faktycznie jej przyjaciółka trafiła w dziesiątkę. Nie chciała przymierzyć tej sukienki i w zasadzie zrobiła to tylko dla Marceliny, bo ta trzymała ją w obydwu dłoniach, a wyraz jej twarzy zdawał się mówić wyraźnie, że nie przyjmie już żadnego słowa sprzeciwu. Natalia poszła więc do przymierzalni, włożyła suknię i teraz stała w zadumie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Sukienka nie była jedną z rozłożystych „księżniczkowych”, które najpewniej spodobałyby się bardzo małej Suzie, a na których widok Natalia dostawała świądu na całym ciele. Nie była jednak też „koszulą nocną babci Anielki”. Była czymś pośrodku: prostą sukienką z delikatnej koronki, bez miliona niepotrzebnych błyskotek, ale miała w sobie to coś. Była właśnie taka, w jakiej chciałaby, aby trzynastego lipca zobaczył ją Alex. Natalia poczuła motyle w brzuchu już na samą myśl tej chwili. Do tego jeszcze jakaś prosta fryzura, delikatny makijaż i buty na niezbyt wysokim obcasie, aby była w stanie zrobić te kilkanaście kroków dzielące ją od Alexa na obsypanej drobnymi kamyczkami plaży. Dzisiejszego dnia po raz pierwszy poczuła się jak przyszła panna młoda. I to dzięki Marcelinie.

– Talka, żyjesz tam czy umarłaś? Pokaż się, no!

– Jeszcze moment. Zaraz wychodzę.

Zerknęła ukradkiem przez kotarę przymierzalni i zobaczyła siedzącą na kanapie, mocno zniecierpliwioną Marcelinę, i stojącą tuż obok niej pracownicę salonu. Ta druga wyglądała dość niepewnie, zacierając dłonie i zastanawiając się, czy uda jej się dzisiaj sprzedać kolejny model.

Szybkim ruchem odsunęła kotarę. Marcelina zaniemówiła. Natalia uznała to za dobry znak.

– No… muszę przyznać, że jest pięknie – powiedziała sprzedawczyni. – Zdecydowanie najlepsza z tych wszystkich. To co, decydujemy się? Natalia pokiwała powoli głową, zastanawiając się, czy każda klientka słyszy to samo. Spojrzała na Marcelinę i zwróciła się do niej po polsku:

– Nagle zabrakło ci języka w gębie? No, powiedz coś. – Talka, albo ta i żadna inna… albo zapomnij o tym, że będę świadkową. Wyglądasz… o ludzie! Jak milion dolarów.

– W tym kraju to chyba funtów. – Natalia zaśmiała się nerwowo.

Ekspedientka niepewnie obserwowała te dwie, mówiące w obcym języku dziewczyny.

– No to jaka decyzja? – zaryzykowała pytanie. – Bierzemy miarę? Właśnie taką szyjemy?

– Tak. Dokładnie taką samą!

Powieść Tylko to, co ważne kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Tylko to, co ważne
Agnieszka Stec-Kotasińska6
Okładka książki - Tylko to, co ważne

Natalia i Alex przygotowują się do nadchodzącego ślubu. Z pomocą im przychodzi Marcelina, która sama emanuje szczęściem, odkąd dowiedziała się że jej największe...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje