Nigdy nie wiesz, kto cię obserwuje…
Fabian Olszewski ma pomysł na dochodowy, nielegalny biznes. Sam jednak nie da rady go poprowadzić. Gdy przypadkiem poznaje Oliwię, zdesperowaną dziewczynę, która ma kilka tygodni na spłatę olbrzymich długów, zawiązują spółkę. Wkrótce potem Lena – nastoletnia córka lokalnego polityka – zostaje uprowadzona podczas wieczornego spaceru z psem.
Wiele lat później Fabian i Oliwia są już zawodowymi kidnaperami. Ze względu na swoją specyficzną strategię działania żadne z ich porwań nigdy nie zostało zgłoszone policji. Fabian mieszka na przedmieściach z żoną i córką, Oliwia w apartamencie w centrum. Pracują przez kilka dni w roku i cieszą się wygodnym życiem.
Kiedy kończą im się zgromadzone środki, znów przystępują do pracy. Świadomi, jak wiele rodzin zniszczyła ich spółka i jak wielu chciałoby poznać ich tożsamość, zachowują wzmożoną czujność. Nie wiedzą jednak, że zagrożenie czai się tam, gdzie go nie widać, a za zło wyrządzone drugiemu człowiekowi często płaci się podwójnie…
Do przeczytania powieści Adriana Bednarka Oczy lęku zaprasza Wydawnictwo Zaczytani. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment książki Oczy lęku:
1
W PRZESZŁOŚCI
Biały labrador retriever, którego nazwała Dragon, coraz intensywniej drapał pazurami w drzwi jej pokoju. W ten sposób informował swoją panią, że musi wyjść na dwór. Długo marudziła rodzicom, żeby kupili jej psa, swego czasu traktowała go priorytetowo i poświęcała mu mnóstwo uwagi. Ale to było dawno. Teraz miała piętnaście lat i absorbowały ją sprawy o wiele ważniejsze niż domowy zwierzak, którego ktoś inny też mógłby wyprowadzić. Na przykład wymiana wiadomości z Piotrkiem.
Poznała go wczoraj. Mama jak co sobotę zawiozła ją na poranny trening, który miał pomóc w załapaniu się do szkolnej drużyny pływackiej. Na sukcesach sportowych córki najbardziej zależało tacie, a ona nie zamierzała go zawieść. Piotrek przyszedł popływać z kumplami. W ogóle nie zwracała na niego uwagi, była zbyt pochłonięta treningiem. On na nią tak. Zagadał, kiedy wychodziła z szatni. Wysoki brunet z ładnym uśmiechem i bezczelną pewnością siebie od razu zaproponował randkę. Był pierwszym chłopakiem, który tak perfidnie ją podrywał. Szok sprawił, że bez zastanawiania się zgodziła.
Umówili się na wieczór. Zjedli kolację w sztywnej knajpie, odbyli długi spacer po centrum i poszli na film o rodzinnych patologiach, nazywany komedią romantyczną. Zachęcony ciemnością kinowej sali Piotrek ją pocałował. To było niczym zachłyśnięcie się magią. Zbliżenie, które sprawiło, że już zawsze inaczej będzie patrzeć na świat, inaczej odbierać sens piosenek, inaczej rozmawiać z koleżankami, inaczej interpretować pojęcie dorosłości.
Potem całowali się, gdy odprowadzał ją do domu. Pokonali pieszo sześć kilometrów, trzymając się za ręce, a teraz Piotrek namawiał ją na wypad do escape roomu. Jutro o trzynastej. Był od niej dwa lata starszy, chodził do jakiegoś technikum i ewidentnie nie przejmował się nauką. Ona była topową uczennicą topowej szkoły. Mogła sobie pozwolić na trochę luzu. Odpisała:
„Jasne, że pójdziemy, dla Ciebie zerwę się z ostatnich lekcji."
W tej samej chwili pies pojął, że skrobanie nie przynosi rezultatu, i zaczął ujadać.
– Idź na dół! – rzuciła do zamkniętych drzwi, nie podnosząc się z łóżka. – W salonie siedzi ktoś, kto cię wyprowadzi!
Dragon nie posłuchał. Ujadanie przeszło w szczekanie, a wraz z nim pojawił się krzyk taty. Nie rozumiała, co mówi, ale domyślała się, że chce ją zmotywować do wyjścia z psem.
– Bez jaj, wyprowadzam go codziennie oprócz sobót odpowiedziała do siebie i ponownie wbiła wzrok w ekran telefonu.
Równolegle do rozmowy z Piotrkiem toczyła drugą, z Iwoną, szkolną przyjaciółką. Do wczoraj żadna z nich nie całowała się z chłopakiem, dlatego Lena z niemałą satysfakcją zasypywała ją spamem z randki. Teraz zamierzała poprosić o ciuchową radę. Wypisała trzy zestawy ubrań. Zanim wysłała wiadomość, na ekranie wyświetliła się twarz siwego mężczyzny i dwie propozycje: „odbierz” i „odrzuć”.
– No? – Na przekór chęciom wybrała to pierwsze.
– Doszło do tego, że będąc w jednym domu, porozumiewamy się telefonicznie. To chore – stwierdził tata.
– Zawsze możesz wysłać maila.
– Lenko, proszę cię bardzo uprzejmie, wyjdź z psem. Nie brzmiał, jakby uprzejmie prosił. Bliżej było mu do gangstera składającego propozycję nie do odrzucenia.
– Muszę? Mam pilną szkolną konwersację. – Liczyła, że odwołując się do nauki, coś ugra. – Mógłbyś mnie wyręczyć.
Na mamę liczyć nie mogła. Ta była przeciwna trzymaniu psa w domu. Uważała, że zniszczy meble, a jak Lena dojrzeje i pojawią się pierwsi chłopcy, szybko się nim znudzi. Teraz jeździła na rowerku stacjonarnym w pokoju obok, a ponieważ nie darła się, przypominając, że od początku miała rację, musiała wsadzić słuchawki do uszu.
– Chyba nie zapomniałaś, że to twój pies? Zgodziłem się na sierściucha, bo ma uczyć cię odpowiedzialności. Zachowaj się więc jak odpowiedzialna i wyjdź z nim, zanim rozsadzi mu pęcherz.
– Ale jutro mam klasówkę z matmy! – spróbowała ostatecznej ściemy.
Dragon jednocześnie szczekał i skrobał w drzwi.
– Dziesięć minut cię nie zbawi. A jeśli pies zmoczy się na dywan, poniesiesz konsekwencje. – Tata nigdy nie rzucał słów na wiatr. – Szlaban na soboty no limit do końca miesiąca.
No limit oznaczał, że po zaliczeniu basenu mogła robić, co chce, i wracać do domu o północy. Mając w głowie wizję rozwijającej się znajomości z Piotrkiem, nie mogła ryzykować szlabanu. Soboty będą jej potrzebne.
– Dobra, już idę.
– Od razu lep…
Rozłączyła się, nim dokończył. Wysłała wiadomość Iwonie, zgarnęła bluzę i wyszła.
Gdy znaleźli się poza obrębem płotu okalającego posesję, Dragon popędził w kierunku ostatnich wolnych działek. Puściła go. Była pewna, że i tak na nikogo nie trafią. W chłodne jesienne wieczory ulica pustoszała. Mieszkańcy zaszywali się w domach, ich dzieci były już na studiach albo zdążyły wkroczyć w jeszcze dalszą fazę dorosłości i same miały dzieci. Lena była tu najmłodsza, bez szans na nawiązanie nowych znajomości, ale wymarła okolica miała plus. Nie trzeba było pilnować Dragona.
Za każdym razem pozwalała psu nacieszyć się przestrzenią. Mógł poczuć jedność z naturą, bez smyczy i kagańca. Otwarty teren na nią także podziałał korzystnie. Już nie żałowała, że musi wyjść. Owinęła smycz wokół nadgarstka, wyciągnęła telefon i wolnym krokiem podreptała w kierunku działek. W międzyczasie Piotrek przysłał miejsce i czas jutrzejszego spotkania. Zastanawiała się, czy odpisać zwyczajnie, czy może wysłać mu jakieś zdjęcie. Nie była pewna, bo nie prezentowała się dziś najlepiej.
Cały dzień siedziała w domu, nawet nie wzięła prysznica. Włosy w miodowym odcieniu blond, kończące się na wysokości łopatek, spięła niechlujnie. Przydałby się lekki makijaż, choćby po to, żeby zasłonić kilka krost na czole i szyi. W dresowych spodniach i różowej bluzie z kapturem wyglądała dziecinnie. Inaczej niż podczas wczorajszej randki. A z drugiej strony jeśli znajomość z Piotrkiem miała kwitnąć, nie mógł oglądać jej, tylko gdy jest umalowana. Naturalność stanowiła jej zaletę, nie wadę.
Stanęła przy ostatniej latarni przed wolną działką, ustawiła tryb portretowy i wycelowała telefon w twarz. Przyjęła odpowiednią pozę do wykonania fotki, która miała rozpalić zmysły jej pierwszego chłopaka. Gdy kliknęła „wyślij”, ulicę rozjaśniły samochodowe lampy.
Za plecami usłyszała paskudny charchot starego silnika. Jakiś diesel albo inny syf na gaz – pomyślała. Jej tata wykorzystywał teorie o kopciuchach zanieczyszczających środowisko podczas swojej kampanii wyborczej. Przezornie, gdyby kiedyś musiała go wspierać, sama nauczyła się odróżniać porządne samochody od „zabójców powietrza”.
Po kilku sekundach przekonała się, że ma rację. Obok niej przejechał stary rupieć. Jakieś zachodnie kombi z przyciemnionymi tylnymi szybami. Niemiec z pewnością nie płakał, jak sprzedawał, ewentualnie ze śmiechu. Nie widziała, kto prowadzi, mało ją to interesowało.
– Dragon! Do mnie! – zawołała psa.
Samochód przejechał jeszcze kilkanaście metrów, po czym się zatrzymał. Kierowca włączył wsteczny. Ruszył w jej kierunku. Pewnie jacyś mieszkańcy blokowisk szukają monopolki i zabłądzili – przeszło jej przez myśl.
– Dragon! – krzyknęła jeszcze raz. Chciała mieć go przy sobie, bo był bez kagańca. Wolała nie ryzykować, że jakiś blokers z czystej złośliwości zechce powiadomić o tym straż miejską, byle dosrać młodej dziewczynie z willi.
Uświadomienie sobie, że Piotrek być może jest właśnie takim blokersem, a ona chyba się w nim zakochuje, było ostatnią myślą, która nawiedziła głowę Leny, zanim tylne drzwi samochodu otworzyły się i wyskoczył z nich mężczyzna w kominiarce. Poruszał się z zadziwiającą prędkością, niczym wampir albo wilkołak. Błyskawicznie znalazł się przy niej na chodniku. W tym samym momencie do uszu dobiegło zawzięte, jednostajne szczekanie Dragona. Pies biegł na ratunek, ale ciągle był daleko. Mężczyzna zamaszystym ruchem zarzucił jej na głowę czarny, cuchnący szafą materiał i zacisnął coś w rodzaju paska przy szyi. Nic nie widziała. Zmiękły jej nogi, poczuła bezwład w rękach. Telefon upadł na chodnik. Napastnik pchnął ją do przodu, zahaczyła głową o belkę nad drzwiami i upadła na tylną kanapę. Była tak otępiała, że nawet nie próbowała się bronić. Skręcało ją z nerwów, płuca przyjmowały połowę normalnej dawki tlenu, nos wypełniły smarki, choć nie miała kataru.
Dragon szczekał coraz głośniej, gdy nagle twardy przedmiot wbił się Lenie w plecy. Pistolet!
– Rób, co mówię, bo inaczej przestrzelę ci kręgosłup i będziesz popierdalać na wózku – zakomunikował charczący, najprawdopodobniej celowo zniekształcony męski głos.
Rzeczywistość dotarła do niej nagle, jakby została przyniesiona przez lufę pistoletu. Powinna była od razu zorientować się, że coś jest nie tak. Przecież najbliższe blokowiska są kilka kilometrów stąd, a tu nikt nie dojeżdża przypadkowo! Powinna była rzucić się pędem do domu, po drodze dzwoniąc do taty. Powinna…
Tyle że czuła się zbyt bezpiecznie w swojej podmiejskiej enklawie, żeby zauważyć oczywiste zagrożenie. Jedyną nadzieją pozostawał Dragon. Kochany, wierny, mimo że ostatnio tak źle go traktowała. Był blisko, czuła jego zapach, słyszała coraz głośniejsze szczekanie.
– Kurwa! – Mężczyzna zaklął zniekształconym głosem, który brzmiał coraz bardziej przerażająco. – Każ mu spieprzać do domu!
Tylna kanapa drżała, lufa świdrowała ją w plecy. Napastnik szarpał się z Dragonem. Im dłużej walczyli, tym większe było ryzyko, że w końcu pociągnie za spust. Przypadkowo lub nie. Musiała się ratować.
– Draggggon… – z trudem wypowiedziała imię psa. Strach krępował usta. – Biegnij do pana, szybko! – Dalsza część polecenia przyszła łatwiej: – Biegnij i sprowadź pomoc!
Tata… Pomoc… To dodawało jej sił.
Szczekanie ustało, lufa zastygła w miejscu, mężczyzna zamknął drzwi, samochód ruszył gwałtownie, zawracając na środku ulicy.
– Leżysz na podłodze. Nic nie mówisz ani się nie ruszasz bez mojej zgody – rozkazał.
Lena skuliła się w ciasnej przestrzeni między przednimi fotelami a tylną kanapą. Ręce złożyła jak do modlitwy. Wyobraziła sobie okropności, które ją czekają, kiedy samochód dotrze do celu.
Książkę Oczy lęku kupicie w popularnych księgarniach internetowych: