Zarię Ellington trzy lata temu spotkała tragedia. Dziewczyna nie umie sobie z tym poradzić i za namową rodziców przeprowadza się do babci.
Wyjazd do stanu Indiana ma sprawić, że jej życie, wypełnione nawracającymi atakami paniki i koszmarami sennymi, stanie się łatwiejsze do zniesienia.
Jace Porter to jedyny fachowiec w okolicy, gburowaty i niezwykle pomocny. Prawdziwe oblicze pokazuje jedynie przy Penelope – swojej czteroletniej córce.
Gdy Zaria i Jace spotykają się na corocznym Festynie Radości, od razu wybucha między nimi konflikt. Po ostrej wymianie zdań oboje mają nadzieję, że ich drogi już nigdy więcej się nie przetną.
Los ma jednak inne plany, skoro Zaria potrzebuje specjalisty od remontów, a Penelope ciągle wspomina o kobiecie, która skradła jej serce...
Do przeczytania książki Wszystko, co skrywa twoje serce zaprasza Wydawnictwo Jaguar. Ostatnio na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy i drugi fragment powieści Martyny Nowak, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury kolejnej części pochodzącej z książki:
Już w progu powitał mnie cudowny zapach, który tak bardzo kojarzył mi się z babcią. Nie była to dusząca woń gipsu oraz skrobi ani ciężkich perfum, jakich używała druga babcia, tylko przyjemny i słodki zapach jabłek z cynamonem. Zrzuciłam z siebie przemoczone buty i bluzę, a torbę odstawiłam na drewnianej komodzie. Przejrzałam się jeszcze w lustrze, zanim ruszyłam do kuchni i przygładziłam spuszone włosy.
Mimo cichych kroków stare deski skrzypiały przy każdym ruchu, więc zanim zdążyłam dotrzeć do pomieszczenia, z którego wylewały się te wszystkie cudowne zapachy, zostałam przyciągnięta do mocnego uścisku. Dawno nikt nie przytulał mnie aż tak mocno, w sumie to w ogóle nikt nie przytulał mnie w ostatnim czasie.
– Cześć, babciu – wyszeptałam słabym i zestresowanym głosem.
Niepotrzebnie bałam się jej reakcji, bo jak zawsze przywitała mnie z szeroko otwartymi ramionami i moim ulubionym rabarbarowym ciastem. Jej uśmiech sprawił, że coś ciężkiego spadło mi z serca, dając niewyobrażalną ulgę.
Przynajmniej na jakiś czas.
Starsza kobieta odebrała ode mnie kwiaty, które jej podałam, i zaczęła rozglądać się za wazonem.
– Siadaj, kochanie, zaraz naleję ci zupy, mam nadzieję, że nadal lubisz krem z dyni. – Spojrzała na mnie wyczekująco, więc wysiliłam się na lekki uśmiech i skinięcie głową. – Strasznie schudłaś, dobrze, że przyjechałaś. Ja się tobą zajmę. Będziemy sobie sadziły warzywa w ogródku, chodziły na targ i do sadu Marlee. Ona też cieszy się, że przyjechałaś. Odwiedzimy ją, jak już się trochę zaaklimatyzujesz, chyba że nie będziesz chciała.
Uśmiechnęłam się krzywo i spuściłam wzrok na swoje palce, które ze stresu zaczęłam wyginać w różne strony. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, wspomnienia przytłaczały mnie z ogromną siłą. Przed oczami przeskakiwało mi całe dzieciństwo, bardzo szczęśliwe dzieciństwo, jeśli pominie się dzieciaki, które bez powodu uwzięły się na mnie w podstawówce. Spacery z babcią i dziadkiem, te piękne widoki, bajki, które mi opowiadała, czas spędzany w sadzie jej przyjaciółki, opowieści, jakie snuł pan Robinson, po których nie potrafiłam zasnąć, i w końcu dziewczynka, która wspinała się ze mną po drzewach, gdy inni uważali to za głupie. To wszystko zrobiło ze mnie wesołą dziewczynę kochającą kontakt z ludźmi, dziewczynę, która twierdziła, że jednym uśmiechem jest w stanie zmieniać świat.
A teraz?
Teraz byłam po prostu… zepsuta.
Babcia podsunęła mi talerz pod nos, a ja podziękowałam jej skinieniem głowy. Drżącą dłonią sięgnęłam po łyżkę i z cichym westchnieniem wsunęłam ją sobie do ust.
– Kierowca zabrał moją walizkę, zamyśliłam się i nie zdążyłam jej wyciągnąć – wyszeptałam cicho po jakimś czasie, gdy odsuwałam od siebie na wpół zjedzoną zupę. Przez zaciśnięte gardło nie byłam w stanie wmusić w siebie więcej.
Miałam wrażenie, jakbym była tylko o krok od wybuchnięcia histerycznym płaczem.
Przy rodzicach było jakoś łatwiej udawać, że sobie radzę. Przy babci nie potrafiłam.
– Och, kochanie, nie smuć się. – Machnęła lekko dłonią i wróciła do ścierania stołu. – Zadzwonię do Berniego wieczorem i odzyskamy twoją walizkę. A do tego czasu możesz skorzystać z ubrań, które zostawiła tutaj kiedyś twoja matka, na pewno będą na ciebie pasowały.
– Oczywiście, tylko ja… – ucięłam, wbijając wzrok w barwny obrus leżący na stole. – Nie noszę jeszcze kolorowych rzeczy, nie… Nie czuję się w nich komfortowo.
W kuchni zapanowała cisza. Babcia usiadła obok mnie i złapała za moją dłoń. Spojrzałam w jej jasne oczy, a ona obdarowała mnie kojącym uśmiechem.
– Minęło już tyle czasu, skarbie. Jestem pewna, że żadne z nich nie chciałoby widzieć cię teraz w takim stanie. Oni chcą, żebyś była szczęśliwa, cukiereczku. – Przybrała zatroskany wyraz twarzy i objęła mnie ramionami, mocno przytulając.
– Ja… Tak bardzo za nimi tęsknię – wydusiłam przez zaciśnięte gardło i zamrugałam kilka razy, odpędzając łzy.
– Wiem, kochanie, ale nie możesz ciągle żyć przeszłością, nawet jeśli teraz wydaje ci się to niemożliwe. Nie sądzisz, że to już czas?
– Czas na co, babciu? – zapytałam zdezorientowana, wierzchem dłoni ścierając łzy.
– Czas na rozpoczęcie nowego rozdziału. Nie mówię, że masz o nich zapomnieć, ale w żałobie w końcu przychodzi etap akceptacji… – westchnęła cicho, kołysząc nami na boki. – Wiesz, gdy zmarł twój dziadek… Mój świat się zawalił. To była prawdziwa miłość, taka, którą spotyka się tylko raz w życiu. Nie wiedziałam, jak sobie poradzę, nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez niego. Świat przez dłuższy czas nie miał dla mnie kolorów, myślałam tylko o nim i o niczym więcej, ale wiesz co?
– Co? – Pociągnęłam nosem i kolejny raz przetarłam policzki.
– Któregoś dnia, gdy się obudziłam, coś się zmieniło. Obudziłam się z takim wrażeniem, jakby ktoś zdjął ogromny ciężar z mojego serca. Tamtej nocy przyśnił mi się twój dziadek, siedzieliśmy na takiej pięknej łące, a on narzekał, że za bardzo się mażę. Kazał mi przestać i… Wiem, że coś do mnie mówił, ale nie pamiętałam co. Nieważne, po prostu po tym śnie coś zrozumiałam. Zrozumiałam, że to musi go boleć, gdziekolwiek jest, to też cierpi i nie może odejść w spokoju do swojego osobistego raju, jak zawsze mówił. Wiedziałam, że on by tego chciał. Chciałby, żebym nadal żyła, bo mam dla kogo.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że ich nie ma, babciu. Nigdy więcej ich nie zobaczę, nigdzie razem już nie wyjedziemy, nie dostanę zaproszenia na ten cholerny ślub Melody i Ariena, nie zobaczę już nigdy Stel… – Głośny szloch wyrwał mi się z gardła, a ona przycisnęła mnie do siebie mocniej i pocałowała delikatnie w czoło.
Coś bolesnego i rozrywającego ścisnęło mnie w płucach, zakryłam twarz dłońmi, a ramiona, które babcia mocno obejmowała, zatrzęsły się od płaczu. Już dawno nie wspominałam o moich przyjaciołach na głos, nie płakałam, bo czułam się pusta. Ale teraz, mówiąc o tym wszystkim, poczułam niewielką ulgę. W końcu znalazł się ktoś bliski, z kim mogłam porozmawiać, przytulić się i wypłakać.
Powinnam była przyjechać tutaj już na samym początku.
– W Switz City mieszka Eleanor, jest naprawdę dobrą psycholożką. Może chciałabyś, żebym cię do niej umówiła? – spytała z wahaniem.
Pokręciłam jedynie głową. Nie chciałam z nikim rozmawiać, od wypadku miałam kilku psychologów i żaden nie umiał mi pomóc. Albo trafiałam na samych niewykwalifikowanych ludzi, albo mi już nie dało się pomóc. Każdy tylko kazał mi zacząć w końcu wychodzić do ludzi i mniej użalać się nad sobą, bo na starość będę zgorzkniałą starą panną.
– No dobrze, ale powiedz, jeśli zmienisz kiedyś zdanie. Pamiętaj, że ja zawsze będę obok. Jeżeli potrzebujesz jeszcze czasu, to dobrze, nie będę naciskać. – Pocałowała mnie w policzek i pogłaskała po włosach. – Zjesz jeszcze trochę?
Nadzieja w jej głosie sprawiła, że nie potrafiłam odmówić, więc kiwnęłam głową. Zanim ponownie zabrałam się do jedzenia, przyjęłam od babci chusteczkę i wysmarkałam nos.
***
Czułam się trochę lepiej po tej rozmowie. Trochę jakbym miała nadzieję na lepsze jutro, ale wiedziałam, że to uczucie jest złudne, koszmary miały przypomnieć mi, że nie ruszyłam nawet o krok od miejsca, w którym się znalazłam. Może nawet cofnęłam się o trzy do tyłu?
Podniosłam się gwałtownie i zrzuciłam z siebie kołdrę jak poparzona. Zdezorientowana, rozejrzałam się po słabo oświetlonym pokoju. W pierwszych kilku sekundach nie wiedziałam, gdzie jestem. Krew szumiała mi w uszach, a serce biło jak oszalałe. Spuściłam wzrok na drżące dłonie, które zaraz zacisnęłam na prześcieradle. Odliczyłam od dziesięciu do zera, ale tym razem oddech się nie wyrównał. Poczułam, jakby niewidzialna dłoń zacisnęła się na moim gardle.
To wszystko twoja wina – podpowiadał umysł, gdy wplątywałam palce we włosy.
– To tylko sen, to tylko sen – szeptałam do siebie spanikowana. Kołysałam się do przodu i do tyłu. Z trudem łapałam oddech.
Zabiłaś ich – szydził ze mnie, a ja błagałam, żeby przestał. Cicho łkałam, kuląc się w łóżku. Nie chciałam patrzeć przed siebie, nie kiedy cztery ściany coraz bardziej się zbliżały, żeby w końcu złapać mnie w swoje sidła.
Ty także powinnaś zginąć, wiesz to. – Miałam ochotę wrzeszczeć. Kazać mu się zamknąć, ale wiedziałam, że to ja, że nikogo tutaj nie ma. To ja sama. Nie wiem, ile czasu przesiedziałam w takiej pozycji, ale gdy w końcu wyprostowałam plecy, kości zaczęły nieprzyjemnie strzykać. Byłam cała spocona i zmęczona, mięśnie paliły żywym ogniem, a palce skostniały od zaciskania ich w pięści.
Wstałam z łóżka i podeszłam na palcach do okna. Usiadłam na szerokim parapecie i przyciągnęłam kolana pod brodę. Obserwowałam okolicę pogrążoną we śnie i rozgwieżdżone niebo, mrugające do mnie złotymi punkcikami. Oparłam głowę o zimną szybę i zmarszczyłam brwi, gdy spokojne niebo przecięła błyszcząca smuga. Dopiero po chwili zrozumiałam, co to było.
Spadająca gwiazda.
Niewiele myśląc, zamknęłam oczy i pomyślałam życzenie. Chociaż nie miałam wielkiej nadziei, to jednak po cichu liczyłam, że się spełni.
Książkę Wszystko, co skrywa twoje serce kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment, aktualności literackie,