Wolałabym koniak w czystej postaci. "Telefonistka z ulicy Próżnej"

Data: 2021-04-15 10:10:24 | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Koniec XIX wieku w Warszawie, czas wielkich zmian. Pojawiają się prąd elektryczny, fonograf, telefon i narkotyki, rozkwita feminizm i psychoanaliza. Hanka jednak ma większe problemy na głowie. Na przykład przygniata ją nuda codzienności i… szklany sufit, którego nie przebiją najcieńsze obcasy. Na co bowiem może liczyć młoda, pochodząca z robotniczej rodziny kobieta prócz pracy telefonistki i zimnej kawalerki? Zwłaszcza że los obdarzył ją jedynie urodą telefoniczną.

Podsłuchana w chwili słabości rozmowa zmienia uporządkowany świat Hanki. Poznając bogatą rodzinę arystokratów, wpada w środek intryg i tajemnic. Ta znajomość może kosztować telefonistkę nie tylko wolność, a nawet życie. Świat władzy i pieniędzy nie jest bowiem miejscem dla biednej i nic nieznaczącej kobiety. 

Nigdy jednak nie należy lekceważyć szarej myszki i gotowych na wszystko jej przyjaciółek!

Obrazek w treści Wolałabym koniak w czystej postaci. "Telefonistka z ulicy Próżnej" [jpg]

Do lektury nowej powieści Weroniki Wierzchowskiej Telefonistka z ulicy Próżnej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment, tymczasem już dziś zachęcamy Was do sięgnięcia po kolejną jego część: 

Zajęli stolik przy oknie, na samym końcu sali, przy czym dziennikarz siadł tak, by widzieć całą cukiernię i mieć oko na wchodzących i wychodzących. Oświadczył, że to konieczne w jego zawodzie, może bowiem trafić się jakieś ciekawe wydarzenie warte opisania lub może pojawić się znajomy informator. Hanka, siedząc tyłem do sali, widziała tylko przystojniaka i powoli tonęła w jego jasnych oczach. Czuła, jak od tych spojrzeń i uśmieszków topnieje i mięknie.

Pismak okazał się prawdziwym zawodowcem, potrafił wyciągnąć z rozmówcy więcej niż śledczy z Pawiaka i to zupełnie go nie strasząc, a wręcz przeciwnie, okazując troskę i zainteresowanie. Może i udawane, ale udawane tak wdzięcznie, że każda kobieta by uległa. Nie wiadomo nawet kiedy, będąc raptem w połowie pierwszej filiżanki gorącej czekolady, panna Kabała zaczęła robić się coraz bardziej wylewna.

– Pyta pan, czemu się w to zaangażowałam? Czemu ryzykowałam życie, chcąc ocalić nieznajomą? – Pokręciła głową. – Powinnam powiedzieć, że z przyzwoitości, bo tak trzeba, nie wolno przejść obojętnie, gdy komuś może stać się krzywda. Prawda jest taka, że wpakowałam się w tę kabałę przez nadmierną ciekawość wywołaną brakiem celu w życiu i poczuciem ogólnego bezsensu. Ostatnio dręczyły mnie myśli, że tylko wegetuję i niczego nie doświadczam, niczego prawdziwego nie przeżywam. W dodatku poznałam Zochę, która jeszcze szerzej otworzyła mi oczy. To niezwykła kobieta, emancypantka, wyzwolona, niezależna, bezczelna i wyniosła. Byłam nią zafascynowana, właściwie ciągle jestem. Żeby pan widział, jak wpadła do mieszkania Siergieja zupełnie bez lęku. Ja się czaiłam na schodach i sama nie odważyłabym się nawet zajrzeć do środka… A właśnie, skąd pan właściwie wie o tym, co zaszło?

– Mam na imię Jerzy. Nie wydaje się pani, że wygodniej byłoby rozmawiać, gdybyśmy przeszli na ty? – Uśmiechnął się tak, że przeszły ją ciarki.

– Nie – rzuciła ostro, choć tak naprawdę miała ochotę nie tylko mówić do niego per Jureczku, ale do tego siedzieć mu na kolanach.

Parsknął śmiechem i zaproponował, by jeszcze coś wybrała, na przykład kawę lub ciasto nasączone koniakiem.

– Wolałabym koniak w czystej postaci – odparła.

Co prawda koniak próbowała raz w życiu, na imieninach ciotki, i zasadniczo nie praktykowała pijania mocnych alkoholi, ale stwierdziła, że skoro już udaje doświadczoną i pewną siebie kobietę, to spróbuje być taka jak Zocha. Zadziorna, niepokorna, wkurzająca wszystkich dokoła. Będzie paliła i piła, bo tak robiły emancypantki naśladujące mężczyzn, a właściwie przywłaszczające sobie ich rozrywki.

Po paru chwilach trzymała w dłoni bulwiasty kieliszek koniakowy i kołysała złocistą ciecz. Wiedziała, że tak trzeba robić, by podgrzać zawartość własnym ciepłem, od którego uwolni się bukiet. Powinna następnie ów bukiet powąchać, a potem upić niewielki łyk. Nie była jednak aż takim koneserem i szybko wychyliła połowę zawartości naczynia. Czuła, jak trunek grzeje jej przełyk i gryzie w nienawykłe gardło. W pierwszej chwili zrobiło się jej niedobrze, smak tego rarytasu był okropny i kojarzył się z lekarstwem. Dopiero gdy w żyłach zadudnił alkohol, zrobiło się jej miło.

– Wyjawi mi pan, skąd tyle o nas wie, nie zasłaniając się tajemnicą dziennikarską? – dociekała.

Zanim zaczął mówić, też upił łyk z kieliszka, bo dla siebie zamówił to samo co dla Hanny. 

Książkę Telefonistka z ulicy Próżnej kupić można w popularnych księgarniach internetowych: 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Telefonistka z ulicy Próżnej
Weronika Wierzchowska 2
Okładka książki - Telefonistka z ulicy Próżnej

Koniec XIX wieku w Warszawie, czas wielkich zmian. Pojawiają się prąd elektryczny, fonograf, telefon i narkotyki, rozkwita feminizm i psychoanaliza. Hanka...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje