Koniec XIX wieku w Warszawie, czas wielkich zmian. Pojawiają się prąd elektryczny, fonograf, telefon i narkotyki, rozkwita feminizm i psychoanaliza. Hanka jednak ma większe problemy na głowie. Na przykład przygniata ją nuda codzienności i… szklany sufit, którego nie przebiją najcieńsze obcasy. Na co bowiem może liczyć młoda, pochodząca z robotniczej rodziny kobieta prócz pracy telefonistki i zimnej kawalerki? Zwłaszcza że los obdarzył ją jedynie urodą telefoniczną.
Podsłuchana w chwili słabości rozmowa zmienia uporządkowany świat Hanki. Poznając bogatą rodzinę arystokratów, wpada w środek intryg i tajemnic. Ta znajomość może kosztować telefonistkę nie tylko wolność, a nawet życie. Świat władzy i pieniędzy nie jest bowiem miejscem dla biednej i nic nieznaczącej kobiety.
Nigdy jednak nie należy lekceważyć szarej myszki i gotowych na wszystko jej przyjaciółek!
Do lektury nowej powieści Weroniki Wierzchowskiej Telefonistka z ulicy Próżnej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment, tymczasem już dziś zachęcamy Was do sięgnięcia po kolejną jego część:
Zajęli stolik przy oknie, na samym końcu sali, przy czym dziennikarz siadł tak, by widzieć całą cukiernię i mieć oko na wchodzących i wychodzących. Oświadczył, że to konieczne w jego zawodzie, może bowiem trafić się jakieś ciekawe wydarzenie warte opisania lub może pojawić się znajomy informator. Hanka, siedząc tyłem do sali, widziała tylko przystojniaka i powoli tonęła w jego jasnych oczach. Czuła, jak od tych spojrzeń i uśmieszków topnieje i mięknie.
Pismak okazał się prawdziwym zawodowcem, potrafił wyciągnąć z rozmówcy więcej niż śledczy z Pawiaka i to zupełnie go nie strasząc, a wręcz przeciwnie, okazując troskę i zainteresowanie. Może i udawane, ale udawane tak wdzięcznie, że każda kobieta by uległa. Nie wiadomo nawet kiedy, będąc raptem w połowie pierwszej filiżanki gorącej czekolady, panna Kabała zaczęła robić się coraz bardziej wylewna.
– Pyta pan, czemu się w to zaangażowałam? Czemu ryzykowałam życie, chcąc ocalić nieznajomą? – Pokręciła głową. – Powinnam powiedzieć, że z przyzwoitości, bo tak trzeba, nie wolno przejść obojętnie, gdy komuś może stać się krzywda. Prawda jest taka, że wpakowałam się w tę kabałę przez nadmierną ciekawość wywołaną brakiem celu w życiu i poczuciem ogólnego bezsensu. Ostatnio dręczyły mnie myśli, że tylko wegetuję i niczego nie doświadczam, niczego prawdziwego nie przeżywam. W dodatku poznałam Zochę, która jeszcze szerzej otworzyła mi oczy. To niezwykła kobieta, emancypantka, wyzwolona, niezależna, bezczelna i wyniosła. Byłam nią zafascynowana, właściwie ciągle jestem. Żeby pan widział, jak wpadła do mieszkania Siergieja zupełnie bez lęku. Ja się czaiłam na schodach i sama nie odważyłabym się nawet zajrzeć do środka… A właśnie, skąd pan właściwie wie o tym, co zaszło?
– Mam na imię Jerzy. Nie wydaje się pani, że wygodniej byłoby rozmawiać, gdybyśmy przeszli na ty? – Uśmiechnął się tak, że przeszły ją ciarki.
– Nie – rzuciła ostro, choć tak naprawdę miała ochotę nie tylko mówić do niego per Jureczku, ale do tego siedzieć mu na kolanach.
Parsknął śmiechem i zaproponował, by jeszcze coś wybrała, na przykład kawę lub ciasto nasączone koniakiem.
– Wolałabym koniak w czystej postaci – odparła.
Co prawda koniak próbowała raz w życiu, na imieninach ciotki, i zasadniczo nie praktykowała pijania mocnych alkoholi, ale stwierdziła, że skoro już udaje doświadczoną i pewną siebie kobietę, to spróbuje być taka jak Zocha. Zadziorna, niepokorna, wkurzająca wszystkich dokoła. Będzie paliła i piła, bo tak robiły emancypantki naśladujące mężczyzn, a właściwie przywłaszczające sobie ich rozrywki.
Po paru chwilach trzymała w dłoni bulwiasty kieliszek koniakowy i kołysała złocistą ciecz. Wiedziała, że tak trzeba robić, by podgrzać zawartość własnym ciepłem, od którego uwolni się bukiet. Powinna następnie ów bukiet powąchać, a potem upić niewielki łyk. Nie była jednak aż takim koneserem i szybko wychyliła połowę zawartości naczynia. Czuła, jak trunek grzeje jej przełyk i gryzie w nienawykłe gardło. W pierwszej chwili zrobiło się jej niedobrze, smak tego rarytasu był okropny i kojarzył się z lekarstwem. Dopiero gdy w żyłach zadudnił alkohol, zrobiło się jej miło.
– Wyjawi mi pan, skąd tyle o nas wie, nie zasłaniając się tajemnicą dziennikarską? – dociekała.
Zanim zaczął mówić, też upił łyk z kieliszka, bo dla siebie zamówił to samo co dla Hanny.
Książkę Telefonistka z ulicy Próżnej kupić można w popularnych księgarniach internetowych: