Witamy w Piekle! Fragment książki „Ja, diablica"

Data: 2025-01-23 09:52:02 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Studenckie imprezy, zajęcia na uczelni i randki? O nie, niestety nie mam na to czasu. Tak się składa, że dostałam pracę. A była to propozycja, której raczej nie można odrzucić. Kto by podejrzewał, że Los Diablos, stolica Piekła (tak, tego Piekła, tam na dole), całkiem przypadnie mi do gustu. Praca rekruterki dusz co prawda nigdy nie była spełnieniem moich marzeń, muszę rozwiązać zagadkę swojej śmierci i nieustannie udawać przed najbliższymi, że żyję, ale nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żebym przy okazji trochę się zabawiła. Zwłaszcza że w okolicy ciągle kręci się przystojny diabeł Beleth.

To jak? Idziesz ze mną na bal do Szatana?

Ja diablica Katarzyny Bereniki Miszczuk grafika promująca książkę

Daj się porwać zwariowanej komedii i niesamowitej wizji życia pozagrobowego. Ja, diablica Katarzyny Bereniki Miszczuk to pierwszy tom bestsellerowej serii diabelsko-anielskiej, która podbiła serca tysięcy czytelników. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Mięta. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Ja, diablica. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

2

– Proszę – odpowiedział mi gardłowy głos.

Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Na środku pokoju będzie stał ociekający krwią ołtarz z zabitą owieczką? A może zobaczę płomienie piekielne i rogatego szatana rodem z ludowych opowiadań, dzierżącego w szponach widły?

Jednak srodze się zawiodłam, bo przede mną nie było niczego takiego. Weszłam do najnormalniej wyglądającego biura, niczym nieróżniącego się od poprzednich dwóch. Za metalowym, surowym biurkiem siedział zwykły demon w niemodnym garniturze. Jeszcze brzydszy od tego z pokoju 6.

W chwili, gdy to pomyślałam, demon zmrużył groźnie oczy.

Odruchowo odwróciłam się i zerknęłam na drzwi 66, które oczywiście zdążyły już zniknąć. Dlaczego tam siedział diabeł, skoro wszędzie były demony? Dawanie śmiertelnikom mocy było chyba poważniejszym zajęciem od przydzielania mieszkań. To w tym pokoju powinien znajdować się diabeł.

Podeszłam do biurka i położyłam skierowanie.

– Hm… mam dać ci moc – mruknął demon. – Człowiekowi… Znowu…

Widać było, że nie miał na to najmniejszej ochoty.

– A ilu ludziom dano już moc? – zapytałam, siadając na niewygodnym krześle.

– Licząc z tobą, czterem kobietom… Z czego diablic mamy aktualnie dwie. Ty będziesz tą drugą – powiedział, grzebiąc w szufladzie.

Na meblach, segregatorach i lampach leżała bardzo gruba warstwa kurzu. Tutaj także stała paprotka, która jednak w porównaniu z okazami z poprzednich biur była dosłownie w stanie mumifikacji…

Cztery diablice. Demon zbytnio się nie przepracowywał.

– A co z pozostałymi dwiema? – zapytałam.

– Zrezygnowały z mocy po wygaśnięciu kontraktu odparł z wyraźną niechęcią. – Wolały zostać zwykłymi obywatelkami Piekła.

Prychnął głośno z pogardą, przy okazji plując na blat. Najwyraźniej nie mógł zrozumieć ich decyzji.

– Kontrakt? – od razu podchwyciłam. – To jest jakiś kontrakt?

– Tak… W chwili, gdy w gabinecie numer 6 złożyłaś podpis na skierowaniu, kontrakt zaczął działać. Trwa sześćdziesiąt sześć lat od teraz.

– Jak to już trwa? Czemu nikt mi nie powiedział?! Jak to sześćdziesiąt sześć lat?! – Chwyciłam się kurczowo biurka.

– I właśnie dlatego nie lubię ludzi – rzekł demon bardziej do siebie niż do mnie. – Trzeba czytać mały druk na dokumentach, które się podpisuje. Poza tym masz przed sobą wieczność. Co cię kosztuje sześćdziesiąt sześć lat?!

Właściwie miał rację… Niemniej nadal czułam się oszukana.

Położył przede mną jabłko i kilka identycznych kartek, na których było oświadczenie, że przyjęłam moc, i miejsce na podpis.

– Proszę – powiedział takim tonem, że wcale nie zabrzmiało to uprzejmie. – Sześć egzemplarzy deklaracji.

– Nie jestem głodna. – Przesunęłam jabłko na bok, szukając drobnego druku na jednej z kopii dokumentu.

Po kilku minutach bezskutecznego wpatrywania się w kartkę doszłam do wniosku, że albo był tak mały, że nie było go widać, albo go po prostu tam nie było. Na wszelki wypadek sprawdziłam jeszcze, czy kopie aby na pewno były kopiami. W końcu znajdowałam się w Piekle. Prawdopodobieństwo, że ktoś mnie tu oszuka, było ogromne.

– A moc? – zapytałam.

Demon wskazał na małe zielone jabłko przypominające papierówkę.

– To jest moc? – Miałam ochotę się zaśmiać.

– Musisz je zjeść – wyjaśnił. – Jesteśmy tradycjonalistami.

Czekałam, aż wyśmieje mnie, że dałam się nabrać, ale on siedział poważny ze splecionymi dłońmi.

– Serio? – zapytałam jeszcze, biorąc jabłuszko do ręki. Nie odpowiedział. Uznał najwyraźniej, że jest to poniżej jego godności.

Gdy już miałam je ugryźć, mruknął:

– Podpis na sześciu kopiach proszę…

Podpisałam się czerwonym piórem w pustych miejscach i ugryzłam jabłko. Oczekiwałam jakiegoś prądu, który przebiegnie przez moje ciało, palenia w przełyku, mroczków przed oczami, jednak i tym razem się zawiodłam. Smakowało jak najzwyklejsze jabłko i nie wywołało żadnych skutków ubocznych. Po chwili został mi tylko ogryzek.

– I co teraz? – zapytałam.

– Wyrzuć go do kosza do utylizacji. Nie możemy dopuścić do tego, żebyś zatrzymała pestki i wyhodowała sobie własne drzewko mocy.

Posłusznie wrzuciłam ogryzek do podanego mi pojemnika.

– Gratuluję, stała się pani diablicą – powiedział demon oschłym, służbowym tonem. – Po powrocie do przydzielonego domu znajdzie tam pani szczegółowe informacje dotyczące postępowania z mocą, a także Regulamin Piekła.

– To co teraz ze mną będzie? – zapytałam bezradnie.

– Ma pani kilka dni na przystosowanie się do nowej sytuacji i umiejętności, a potem musi pani, zgodnie z umową, przystąpić do pracy.

Patrzyłam na niego w napięciu. To musi być sen. Ja się na pewno zaraz obudzę. To tylko tragiczny sen.

– To nie jest sen. – Demon podał mi mały metalowy klucz z przewieszonym srebrnym łańcuszkiem.

Wzięłam go do ręki i przesunęłam palcem po misternych zdobieniach. Był żłobiony w drobne różyczki. Azazel też miał taki klucz, tylko bardziej toporny. Wsadził go w ścianę i wyczarował drzwi, które doprowadziły mnie tutaj.

– Właśnie tak – mruknął. – Należy pomyśleć o miejscu docelowym. Skierować klucz na wolną powierzchnię płaską, najlepiej ścianę, na której zmieści się przejście, i płynnym ruchem zagłębić go w materii, jednocześnie przekręcając w prawo sześć razy. Niedługo mają podobno wejść jakieś unowocześnienia. Azazel zaciekle walczy, by powstały piloty jak do bramy garażowej… – Demon prychnął pod nosem: – Jeszcze trochę i zamienimy się w ludzi.

To nie byłoby takie złe. Ludzie są ładniejsi… – pomyślałam złośliwie, bo bardzo mnie zirytował.

Demon zmrużył gniewnie oczy.

– Dopóki nie nauczysz się ukrywać swoich myśli, powinnaś w ogóle nie myśleć. Wyszłoby ci to na zdrowie… warknął, znowu przechodząc na „ty”.

Zawstydzona spuściłam oczy.

– Teraz żegnam. Pomyśl o swoim domu, który Beleth ci zaproponował, i przekręć klucz.

Wstałam i na sztywnych nogach podeszłam do ściany. Zerknęłam na demona, który wpatrywał się w każdy mój ruch z niekłamanym zainteresowaniem.

– Czy gdybym nie dostała mocy, to klucz by zadziałał? – zapytałam.

– Nie.

– A jak nie zadziała mimo jabłka?

– Zadziała…

Pomyślałam intensywnie o uroczej willi nad brzegiem morza, z małymi cytrusami dookoła. Wyciągnęłam rękę i pchnęłam ją w stronę białej ściany. Ku mojemu zaskoczeniu, klucz wszedł w nią z lekkim oporem, zupełnie jakbym zagłębiała go w świeżo rozrobione ciasto. Jeszcze raz przywołałam w pamięci obraz domu i sześć razy przekręciłam klucz w prawo.

Ściana przed moimi oczami zaczęła falować i zmieniła kolor na ciemnowiśniowy. Chwilę później zobaczyłam przed sobą drewniane, stare drzwi. Mój klucz tkwił w ich zamku. Wyjęłam go i nacisnęłam na klamkę.

Po drugiej stronie znajdowała się brukowana ścieżka, otoczona falującymi na delikatnym wietrze egzotycznymi roślinami. Tuż za nią widziałam wejście prowadzące do mojego nowego domu.

Odwróciłam się i spojrzałam na demona, który nadal bacznie mnie obserwował.

– Witamy w Piekle – powiedział, uśmiechając się do mnie chyba po raz pierwszy całkowicie szczerze.

Odwzajemniłam mimowolnie uśmiech i przeszłam na drugą stronę.

Powieść Ja, diablica kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Ja, diablica
Katarzyna Berenika Miszczuk 0
Okładka książki - Ja, diablica

Szukasz pracy? Zapraszamy do Piekła. Studenckie imprezy, zajęcia na uczelni i randki? O nie, niestety nie mam na to czasu. Tak się składa, że dostałam...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje