Mijasz ją codziennie na schodach. Spotykasz w parku, kiedy spaceruje z córką. Widzisz, jak wsiada do samochodu z mężem. Kobieta taka jak ty.
Paulina ma za sobą rozwód i trudy samotnego macierzyństwa. Gdy pewnego dnia w jej życiu pojawia się Jacek – wdowiec z synem – zaczyna wierzyć w to, że wszystko się ułoży i nie dopadnie jej samotność. Przystojny, wysportowany, niezależny finansowo, prowadzący dobrze prosperującą firmę – czegóż więcej potrzeba kobiecie marzącej o stabilizacji i bezpieczeństwie? A jednak sielanka w ich patchworkowej rodzinie nie trwa zbyt długo. Prawdziwe emocje zaczną się, kiedy Paulina nie będzie mogła otworzyć drzwi domu…
W ślepym zaułku to poruszająca historia o przemocy, bezsilności i uwikłaniu w toksyczny związek. Paradoksalnie to również opowieść o tym, że jutro może przynieść nie tylko nadzieję i szczęście, lecz także siłę do zmian.
Do lektury powieści Ewy Szymańskiej zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury premierowego fragmentu powieści:
Obiad, który parę minut wcześniej pałaszował z takim apetytem, nagle zupełnie przestał mu smakować. Bezwiednie przełknął jednak jeszcze łyżkę lub dwie, zanim uświadomił sobie, że gorzki smak, który poczuł w przełyku, nie był winą pieprzu, którym doprawił ulubioną zupę. To obrzydzenie i strach zaciskały mu na gardle swe wstrętne łapska, sprawiając, że kolejny łyk nie chciał przez nie zupełnie przejść.
Czując, że zaraz zwymiotuje, wypluł wszystko z powrotem do talerza.
Bezmyślnie krusząc trzymaną w dłoni kromkę chleba, wpatrywał się w zamknięte drzwi do pokoju i z coraz większym napięciem nasłuchiwał dochodzących spoza nich odgłosów. Nienawidził tego, a jednocześnie za każdym razem, gdy był zmuszony ich słuchać, odczuwał dziwne podniecenie, które jeszcze bardziej potęgowało jego wstręt. Wstydził się tego, lecz jakaś niezrozumiała siła kazała mu łowić uchem każdy dźwięk.
Niektóre z nich były oczywiste – skrzypienie wersalki, przekleństwa ojca, jego sapanie i dziwnie piskliwe stęknięcia, czasami stłumione, pojedyncze jęki matki. Innych nie mógł za bardzo skojarzyć i te wywoływały największy niepokój, zadręczając i tak zbyt wybujałą wyobraźnię. Starał się o tym nie myśleć, odpychał od siebie ohydne obrazy, ale były one tak natarczywe, że zwykle się poddawał, wiedząc, że nie jest w stanie nad nimi zapanować.
Odczuwał obrzydzenie, wyobrażając sobie szczupłe ciało matki przywalone cuchnącym cielskiem tego kloca. I chociaż wiedział, że to nie jej wina, że matka godzi się na to, by ojciec nie wpadł w furię, która w innym wypadku mogłaby dosięgnąć i jego, część tej odrazy przenosiła się na nią. Było mu jej żal, ale nic nie mógł na to poradzić. Często jeszcze kilka godzin po tym, gdy wychodziła z sypialni, nie mógł znieść jej bliskości.
Ona zresztą chyba to wyczuwała, bo nigdy nie zaglądała wtedy do jego pokoju, a jeśli przypadkiem natknęli się na siebie w korytarzu lub kuchni, odwracała wzrok i nic do niego nie mówiła. On zresztą starał się w takie dni jak najmniej przebywać w domu i często wracał dopiero wieczorem, gdy stary już chrapał i można było mieć pewność, że do rana da im spokój.
Matka za każdym razem na niego czekała i nigdy nie robiła mu wymówek, chociaż na pewno się zamartwiała. Uśmiechała się tylko nieśmiało i pytała, co chce na kolację. A wtedy w nim coś się przełamywało, złość się ulatniała i znowu kochał ją nad życie, nie mogąc sobie darować, że kolejny raz tak okropnie ją potraktował. Nagle opuszczało go całe napięcie i czasem z trudem tylko się powstrzymywał, żeby się nie rozpłakać.
Kiedyś, gdy był młodszy, robił to zawsze, gdy się bał, a łzy i ciepły dotyk matki przynosiły ulgę. Teraz jednak miał prawie czternaście lat i uważał, że byłoby to dla niego ujmą – przecież był mężczyzną i to nie matka powinna go pocieszać, ale on winien jej bronić.
Któregoś razu nawet jej to powiedział. Akurat myła podłogę w kuchni i chyba z gorąca zdjęła sweter. Na obu przedramionach miała żółtogranatowe ślady po jego łapskach.
– Kiedyś zabiję go za to, co ci robi! – zawołał, a matka chyba dopiero w tym momencie przypomniała sobie o siniakach, które ukrywała przed synem. Spłoszyła się, jakby przyłapał ją na czymś niewłaściwym, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo wybiegł wtedy z domu, nie chcąc, żeby zobaczyła napływające mu do oczu łzy bezradności, tak przecież nielicujące z wypowiedzianą chwilę wcześniej groźbą.
A teraz siedział jak skamieniały przy kuchennym stole i czuł, że dłużej już naprawdę tego nie wytrzyma. Wściekłość i nienawiść rosły w nim od pierwszej chwili, gdy ojciec wszedł do mieszkania. Jak na niego był prawie trzeźwy, a w takich momentach bali się go najbardziej. Pijany awanturował się trochę, ale ciepłe powietrze w mieszkaniu szybko go rozbierało i zazwyczaj po prostu zwalał się na łóżko – albo i na podłogę – zanim zdążył dać im nauczkę za takie czy inne przewinienia, które ubzdurał sobie w chorej głowie. Gdy przychodził niedopity, bił ich „na zimno”. Powód zawsze się znalazł. Z czasem nawet przestali się nad tym zastanawiać. Za to doskonale nauczyli się ukrywać to przed innymi. Dlatego, choć wszyscy w okolicy wiedzieli, że ojciec jest pijakiem, nikt się nie domyślał, że ten menel miał także sadystyczne zapędy.
– Nienawidzę cię, zboczeńcu! – powtarzał jak mantrę, gdy przestraszony i bezsilny nasłuchiwał, co się dzieje za drzwiami pokoju. Matka zabroniła mu tam wchodzić, ale wspomnienie rozpaczy, jaką zobaczył w jej oczach, gdy ojciec pociągnął ją za sobą, sprawiło, że nie mógł odegnać tej natrętnej myśli.
W tym momencie za drzwiami usłyszał jakiś łomot, a potem wrzask ojca: „Zatłukę cię, zdziro!”.
Poderwał się przerażony. Przez chwilę stał, jakby się nad czymś zastanawiał, a później złapał leżący na stole duży nóż, którym matka kilkanaście minut wcześniej kroiła dla niego chleb do zupy, i podbiegł do drzwi.
Książkę W ślepym zaułku kupić można w popularnych księgarniach internetowych: