Uwielbiam, gdy jesteś obok. Fragment książki „Bądź tak po prostu"

Data: 2024-03-27 11:15:56 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Ania i Oliwier spotykają się przypadkiem na promie wycieczkowym. Dla niego to ostatnia wspólna podróż z byłą partnerką, która postanowiła zakończyć ich długoletni związek. Dla niej – moment wytchnienia w towarzystwie mamy, jedynej osoby, która zna jej bolesny sekret. Los postanawia dać tym dwojgu szansę, choć początkowo wydaje się, że nie będą potrafili jej wykorzystać. Ani jej, ani jemu nie w głowie przelotny romans. A jednak obydwoje coraz wyraźniej czują, że połączyła ich magiczna więź, której nie powinni lekceważyć. Wkrótce po powrocie do Polski przekonają się, jak bardzo są sobie potrzebni. Tylko czy uda im się przetrwać wszystkie trudności, które napotkają na swojej drodze do wspólnego szczęścia?

Bądź tak po prostu Ewelina Dobosz grafika promująca książkę

Do przeczytania powieści Bądź tak po prostu – najnowszej książki Eweliny Dobosz – zaprasza Wydawnictwo Amare. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Bądź tak po prostu. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Obiecałam sobie, że będę wobec niego szczera. Być może przesadzałam, ale w tamtym momencie czułam, że to właściwa droga. 

– Przykro mi, że tak to odbierasz. – Podał mi kieliszek.

– Nie zrozum mnie źle. Peszysz mnie, ale uwielbiam, gdy jesteś obok.

Jego oczy momentalnie skierowały się na mnie, a usta uchyliły się, zasysając powietrze.

– To może ja zacznę, bo obawiam się, że moja sytuacja może tutaj zaważyć. – Wziął duży łyk wina, jakby potrzebował czegoś na odwagę. – Jestem przewlekle chory…

Zrobił krótką pauzę, widząc moje zaskoczenie. Na jego twarzy namalowało się coś, czego wcześniej nie miałam okazji zobaczyć. Coś jak strach? Niepewność? 

A ja? Poprawiłam się na fotelu tak, jakby zrobiło mi się niewygodnie. Rzucił tymi słowami we mnie jak bombą. Niespodziewanie, bez żadnego wstępu. Jakby mówił o tym, jaka jest pogoda. Być może to dla niego było na tyle trudne, że nie umiał inaczej.

– Coś poważnego? – Absolutnie nie wiedziałam, jak się zachować. Moje pytanie jednak nie było trafne, bo przecież gdyby chorował na niedoczynność tarczycy, to nie sprzedawałby mi tego w ten sposób.

– Nic zakaźnego ani dziedzicznego. – Mrugnął do mnie, chociaż mogłam się założyć, że jego zachowanie było maską.

Chyba miałam rację, bo już po chwili opuścił głowę i nerwowo bawił się kieliszkiem. Momentalnie zmienił się w człowieka, którego wcześniej nie znałam. Bał się…

– Ale na ten moment jest wszystko dobrze. W każdym razie nie najgorzej. Biorę leki i rokowania nie są najgorsze. Przepraszam, że mówię to w taki sposób, ale jestem tylko facetem, który nie lubi owijać w bawełnę.

Kiwnęłam głową, jednocześnie trawiąc jego wyznanie. Nie wiedziałam, jak się zachować. Nigdy nie zetknęłam się z poważną chorobą i nie potrafiłam się odnaleźć. Zwłaszcza że tak naprawdę nie wiedziałam za wiele o jego sytuacji.

– Więc dlaczego miałabym uciec? – zapytałam cicho.

– Bo jeśli mi się pogorszy, mogę stać się ciężarem.

To były mocne słowa. Chyba nieco za mocne. Westchnęłam i odsunęłam się od niego, opierając się o krzesło.

Nie mogłam udawać, że to wszystko nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Nagle potrzebowałam złapać dystans, chociaż jego zbolały wzrok łamał mi serce. Wiedziałam, że w tym momencie go ranię, ale jeśli miałam utrzymać się na powierzchni, musiałam na chwilę wyjść.

– Przepraszam cię na moment – wydusiłam drżącym głosem i wstałam.

Zostawiłam swoje rzeczy i wyszłam z budynku, gdzie moje ciało omiotło chłodne powietrze. Dotknęłam plecami zimnej ściany i przymknęłam powieki, czując spadające krople deszczu. Nie minęło kilka minut, jak drzwi powoli się uchyliły, a w nich stanął Oliwier z moją marynarką w ręku. Nie wyglądał na rozczarowanego moim zachowaniem. Odczytywałam z niego raczej troskę. Podszedł do mnie bez słowa i otulił moje nagie ramiona ubraniem. Stanął na wprost mnie, nie przejmując się, że moknie. 

– Mówiłem, że to bagno. – Uśmiechnął się z lekkim zrezygnowaniem. – Twoja reakcja jest dla mnie zrozumiała.

– Jestem przekonana, że nie rozumiesz.

– Czyżby? – Złapał mnie za policzki. – Powiedz mi, co teraz czujesz. Wszystko mi powiedz.

– Wystraszyłam się, bo nie wiem tak naprawdę, o czym mówisz, a ja jestem teraz na takim etapie życia, że… Sama nie wiem, czy poradzę sobie ze sobą. Boję się, że cię zawiodę.

Roześmiał się i pokręcił głową.

– O czym ty mówisz? Ja nie oczekuję od ciebie pomocy.

– Nie rozumiem cię… – Łza spłynęła mi po policzku, a on od razu ją starł. – Nie rozumiem, czego w takim razie chcesz.

Przystawił usta do moich i szepnął:

– Ciebie. – Zrobił krok wstecz i rozłożył ręce. – Chcę się cieszyć życiem. Teraz i tu. Nie analizujmy więcej, bo jak widzisz, tu nie ma dobrego rozwiązania.

– Chcę, żebyś wiedział, że twoja choroba, jakakolwiek ona jest, nie stanowi dla mnie problemu… – Oliwier spuścił wzrok, jakby nie wierzył w moje słowa. – Tylko czy powiesz mi coś więcej na jej temat?

– A ty? Ty mi coś powiesz w końcu o sobie?

Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do lokalu. Podał mi jedną chusteczkę, a drugą wytarł sobie twarz.

– Ja… – Zamknęłam na chwilę oczy i wiedziałam, że też muszę coś z tym zrobić. Jestem mu winna jakieś wyjaśnienia. Nie byłam jednak w stanie powiedzieć wszyst-kiego. – Czy musimy teraz o mnie rozmawiać? 

– Tak, bo na to się umawialiśmy. Wrócimy do mojego tematu, obiecuję, ale dzisiaj otwórz się bardziej na mnie.

– Okej, spróbuję. – Wypuściłam głośno powietrze i wbiłam wzrok w ludzi obok.

– Ktoś cię skrzywdził? – zapytał z wahaniem w głosie.

– Co? Nie, nie. Nic z tych rzeczy.

Oliwier westchnął z ulgą.

– Nie wiem nawet, jak to wytłumaczyć. Wolałabym też nie mówić wszystkiego, bo ja chyba tego nie przepracowałam.

– Powiedz tyle, ile dasz radę.

– Ciąży na mnie ryzyko… – Znowu się zawiesiłam. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam. Nawet mamie nie musiałam tego tak wyjaśniać. – Że będę złym człowiekiem.

To, co powiedziałam, zabrzmiało tak absurdalnie, że wybuchłam śmiechem i przez krótką chwilę nie mogłam się uspokoić. Oliwier jednak nie zaśmiał się ani razu.

– Skrzywdziłaś już kogoś, że tak myślisz?

– Nie, ale mój ojciec tak. – Usta mi zadrżały.

– I dlatego uważasz, że jesteś zdolna do tego samego?

– Jako dziecko przejawiałam wiele cech wspólnych z tym człowiekiem. Podobno mam jego charakter. A on… – Nie podnosząc głowy, uniosłam wzrok. – To naprawdę bardzo podły człowiek.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Bądź tak po prostu. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz 2
Okładka książki -  Bądź tak po prostu

Miłość nie pyta, skąd przychodzisz. Miłość pokazuje ci drogę, którą powinieneś iść. Ania i Oliwier spotykają się przypadkiem na promie wycieczkowym. Dla...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Pokaż wszystkie recenzje