Uciekinierka. Fragment książki „Prawo linii”

Data: 2022-02-28 11:44:13 | Ten artykuł przeczytasz w 16 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Dwie kobiety. Dwie bolesne utraty. Dwie ścieżki poszukiwania prawdy i jedna rozpacz rozpisana na dwie role.

Se-o zamknęła się w domu z ojcem, by uciec od świata, który ją skrzywdził. Tymczasem jej dom płonie. Po tym już nic nie będzie takie samo. Ki-Jeong jest nauczycielką, ale nie czuje się dobrze w tym, co robi. Pewnego dnia otrzyma wiadomość, która nią wstrząśnie. Losy obu kobiet połączą się w zaskakujący sposób.

Obrazek w treści Uciekinierka. Fragment książki „Prawo linii” [jpg]

Powieści Pyun Hye-young są surową krytyką rzeczywistości. Ukazują świat z dala od świateł neonów i nowinek technologicznych. Dotykają najbardziej osobistych spraw człowieka, znękanego przez codzienność i cierpiącego w wyniku doznanych krzywd

– pisała w recenzji książki „Prawo linii” Adrianna Michalewska.

Do lektury nowej powieści Pyun Hye-young Prawo linii zaprasza Wydawnictwo Kwiaty Orientu. Ostatnio na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy rozdział powieści, tymczasem już dziś zachęcamy do lektury kolejnego rozdziału:

18

Ich pierwsza rozmowa telefoniczna od trzech lat. Czy powinna była być podejrzliwa od samego początku? Czy powinna była wiedzieć, że coś jest nie tak, w momencie gdy Mi-yeon ciepło wypowiedziała jej imię, rzuciła uwagę, że minęło dużo czasu, odkąd ostatni raz dzwoniła, i powiedziała: „Co tam słychać u ciebie?”, jak gdyby minęły trzy dni, a nie trzy lata?

Se-o zawahała się, gdy się zorientowała, że dzwoni Mi-yeon. Zamiast odpowiedzieć na pytanie, sama spytała:

– Co u ciebie?

– Jestem trochę zajęta, ale korzystam z życia. – Mi-yeon brzmiała radośnie. – A co u ciebie, Se-o? W domu?

– Tak.

Miała czwarte wakacje letnie, odkąd zaczęła studiować na uniwersytecie. Jej ojciec był w trakcie likwidowania swojego zakładu ślusarskiego, który był pod kreską, odkąd podupadł podczas nacisków na modernizację biznesów. Było pewne, że wpadnie w długi po zamknięciu interesu. Jak zakładała, będzie pewnie musiała wziąć urlop dziekański w następnym semestrze.

– Gdzie jesteś? – zapytała Se-o.

– Mam przerwę w nauce na pracę. Była okazja, której nie mogłam przepuścić. Wiesz, jak trudno jest ostatnio dostać pracę. Miałam szczęście.

W przeciwieństwie do Se-o, która czuła się niekomfortowo i nie była pewna, co powiedzieć, Mi-yeon brzmiała pogodnie, jakby sugerowała, że wystarczy jedynie przetrwać tę kłopotliwą chwilę.

– Musimy się kiedyś spotkać, jak myślisz? – zaproponowała Mi-yeon.

Powiedziała to w sposób tak swobodny, jak gdyby pytała Se-o, co jadła na lunch lub czy widziała w wiadomościach informacje o najnowszym skandalu wśród celebrytów.

Se-o zamilkła na moment, żeby zebrać myśli. Przez telefon usłyszała kogoś wołającego Mi-yeon po imieniu. Jej głos był cichy, gdy odpowiedziała: „Tak, proszę pani. Zaraz podejdę”.

– Se-o, bardzo mi przykro, ale kierowniczka zespołu mnie teraz potrzebuje. Musimy o czymś porozmawiać. Przepraszam, że tak szybko się rozłączam. Mogę do ciebie później przedzwonić?

Se-o przytaknęła, lecz przypomniała sobie, że rozmawiają przez telefon, więc powiedziała na głos:

– Jasne, zadzwoń później.

Była zaskoczona, że Mi-yeon było przykro, i to „bardzo”. Dawna Mi-yeon nigdy by nie przeprosiła, za nic.

Gdyby nie oddzwoniła, Se-o przypisałaby całą sytuację jednemu ze zmiennych nastrojów Mi-yeon. Jednak, jakby chciała udowodnić, że to, co powiedziała, było szczere, Mi-yeon zadzwoniła raz jeszcze i powiedziała, gdzie i kiedy mają się spotkać. Pod tym względem wcale się nie zmieniła. Sama zdecydowała o godzinie i miejscu spotkania, bez pytania Se-o o zdanie. Dobrze było mieć świadomość, że Mi-yeon się nie zmieniła. Oczywiście oprócz faktu, że brzmiała bardziej przyjacielsko i taktownie, jakby świadoma, że nie były ze sobą już tak blisko jak kiedyś.

Se-o nie mogła powstrzymać lekkiej ekscytacji. Zostawiła nawet ojca, który cały czas wzdychał ciężko podczas sprzątania sklepu, żeby pójść kupić nowe ubranie. W drodze na stację Gangnam odebrała telefon od Mi-yeon, która poprosiła jednak o spotkanie przy stacji Gyodae. Mi-yeon brzmiała przesadnie grzecznie, przepraszając ją kilkukrotnie za niedogodność. Se-o dziwnie się z tym czuła. Dawna Mi-yeon nigdy by nie przeprosiła za zmianę miejsca spotkania w ostatniej chwili, bo na pewno miałaby ku temu dobry powód. W ich związku miały do siebie na tyle dużo zaufania, że Se-o nigdy nie zarzuciłaby przyjaciółce nieliczenia się z innymi.

Przesiadała się właśnie między liniami metra na stacji Gyodae, kiedy naszło ją pytanie: dlaczego Mi-yeon zadzwoniła do niej po raz pierwszy od trzech lat w środku dnia pracy? Na jej miejscu Se-o poczekałaby, aż skończy pracę i będzie sama w domu przez resztę dnia, bez innych rzeczy do roboty. Noc była czasem, kiedy samotność cię kusiła, dodawała odwagi, żeby skontaktować się z kimś ni z tego, ni z owego.

Jaki dzień miała wtedy Mi-yeon, że nagle w czasie pracy pomyślała o Se-o? Zwłaszcza przy obowiązkach na tyle pilnych, że kierowniczka zespołu przyszła jej szukać osobiście. Se-o spochmurniała. Musiało to być coś bardzo trywialnego, czego nie była w stanie odgadnąć, a co sprawiło, że Mi-yeon zadzwoniła do niej pod wpływem chwili. Mogła jedynie założyć, że przyjaciółka specjalnie wybrała porę biznesową, żeby uniknąć tej ciężkiej i niezręcznej ciszy, powstałej przez czas rozłąki.

Wysiadła z metra z głową wypełnioną pędzącymi myślami. Miała ochotę przejść naokoło na peron metra obok i ruszyć w kierunku, z którego przyjechała. Jakby odgadując uczucia Se-o, Mi-yeon zadzwoniła właśnie w tym momencie, pytając ją, czy jest już prawie na miejscu. Cała sekwencja wydarzeń, od zaproszenia jej przez zmianę miejsca spotkania aż do sprawdzenia, czy jest w drodze, sprawiała wrażenie, że Mi-yeon jest dość zdesperowana, żeby się z nią spotkać. To nie troska o Se-o nią powodowała. Mi-yeon była czymś zaniepokojona. Se-o nie miała pojęcia czym, ale przyjaciółka robiła, co mogła, żeby się jej nie narazić.

Mi-yeon dotarła do kawiarni spóźniona o kilka minut i od razu podeszła prosto do Se-o z roześmianą twarzą. Se-o odwzajemniła uśmiech. Nie była przyzwyczajona do bycia witaną z takim entuzjazmem. Głos Mi-yeon był nieco piskliwy z podekscytowania. Se-o czuła się źle, że była wobec niej podejrzliwa.

Mi-yeon trochę schudła. Wyglądała na zmęczoną, ale roztaczała również aurę szacunku i wiarygodności, pasującą do kogoś, kto ma dobrą pracę biurową. Jak dwie stare przyjaciółki, które nie widziały się od dawna, spytały nawzajem, co nowego, gdzie teraz mieszkają, jak się miewają ich rodziny. Nawet zadając jej pytania i udzielając krótkich odpowiedzi, Mi-yeon cały czas się rozglądała i spoglądała w stronę wejścia do kawiarni. Kiedy zauważyła, że Se-o się w nią wpatruje, szybko się uśmiechnęła i starała przybrać swobodny wyraz twarzy. Gdy skończyły się im lekkie tematy, Mi-yeon ciężko westchnęła. Zaczęła wtedy mówić o swoich dobrych zarobkach w firmie. Przechodziła od jednej anegdoty związanej z pracą do drugiej tak szybko, że Se-o ledwo mogła wtrącić słowo. Założyła, że przyjaciółka mówi o życiu zawodowym, bo czuła się niezręcznie na spotkaniu po tak długim czasie. Gdyby nie gadanina Mi-yeon, Se-o pewnie sama postąpiłaby tak samo i chwytała się każdego tematu, który przyszedłby jej do głowy. W rzeczywistości obawiała się, że ich rozmowa utknie w martwym punkcie, a Mi-yeon znudzi się i będzie żałować, że do niej zadzwoniła.

Po dłuższej chwili mówienia o pracy Mi-yeon w końcu spytała:

– Jak sobie radzi zakład twojego ojca? Słyszałam, że ostatnio wszystkie podobne biznesy bankrutują.

Se-o nagle poczuła, jakby cały czas rozmawiała z kimś zupełnie obcym. Było to ze strony Mi-yeon pytanie nietaktowne i wręcz niegrzeczne.

Do jakiego stopnia była to wciąż Mi-yeon, którą kiedyś znała? W którym momencie przestała być jej przyjaciółką? Dawna Mi-yeon była chłodna i nieprzewidywalna, ale również taktowna i myślała o innych. Nawet pozornie obojętna potrafiła być troskliwa w subtelny sposób.

Zmieniła się jednak. Im dłużej rozmawiały, tym bardziej sarkastyczna się wydawała. Uśmiechała się, ale nie wyglądało, że dobrze się bawi. Jej rozdmuchana rozmowa o niczym wynikała nie ze skrępowania, lecz z faktu, że próbowała coś ukryć.

Za każdym razem, gdy Mi-yeon przestawała mówić choćby na chwilę, rzucała spojrzenia na boki albo sprawdzała zegarek lub telefon. Se-o musiała coś powiedzieć. W przeciwnym wypadku cisza zdradziłaby, że ich przyjaźń dawno już dobiegła końca. Robiła spóźnione komentarze do tego, co powiedziała Mi-yeon, i zadawała identyczne pytania jak przyjaciółka. Kiedy się przeprowadziła, czy jej praca była trudna, kiedy planowała powrócić do szkoły. Pytania jasno dające do zrozumienia, ile czasu minęło, odkąd ostatnio się widziały.

Mi-yeon odpowiedziała na każde pytanie krótko, po czym nagle spoważniała.

– Chodźmy teraz zjeść kolację.

Wstała niespodziewanie i wyszła z kawiarni. Było nieco za wcześnie na kolację, ale Se-o poszła za nią. Zapłaciła za kawę i dołączyła do przyjaciółki na zewnątrz. Mi-yeon rozmawiała z kimś przez telefon.

– Co zjemy? – Se-o zapytała po chwili, kiedy tamta się rozłączyła.

Mi-yeon zignorowała pytanie i ruszyła z miejsca. Se-o podążyła za nią. Nie widziała dobrze twarzy przyjaciółki idącej obok, ale jej spojrzenie ewidentnie pociemniało, odkąd opuściły kawiarnię.

– Zjedzmy tutaj.

Mi-yeon zaprosiła ją do restauracji podającej bulion z wołowych kości, znajdującej się w pobliżu kawiarni. Biorąc pod uwagę, jak szybko do niej dotarły, wydawało się, że Mi-yeon wybrała ją już wcześniej.

Se-o chwyciła oburącz miskę pełną białego wywaru, którą kelnerka przed nią postawiła. Naszła ją przelotna myśl, że był to pierwszy raz, kiedy ona i Mi-yeon poszły razem na zupę. I okazało się to sporym rozczarowaniem. Pierwszy raz niewart zapamiętania. Ich spotkanie po latach było mdłe jak ten bulion.

Mi-yeon jadła zupę w ciszy. Zachowywała się zupełnie inaczej niż w kawiarni. Odłożyła łyżkę i wpatrywała się w Se-o.

– Se-o – rzekła wreszcie. – Prawdę mówiąc…

Se-o przełknęła łyk zupy i czekała na to, co przyjaciółka miała jej powiedzieć. Bulion już przestygł, ale wydawał się parzyć gardło. Jej twarz poczerwieniała, a całe ciało oblało gorąco. Przerażało ją, że tylko Mi-yeon wywierała na nią taki wpływ.

Oczy Mi-yeon były tak samo duże i ciemne jak zawsze. Te oczy kiedyś oczarowały Se-o. Zawsze kiedy na nią spoglądały, błyszczały. Teraz były inne, lecz nadal czarujące. Se-o wpatrywała się w nie dłuższą chwilę, zanim uświadomiła sobie, że miały zupełnie inny urok niż kiedyś. Nie była pewna, co to było. Rysy twarzy Se-o musiały stwardnieć, bo Mi-yeon lekko się uśmiechnęła. Był to niewątpliwie naturalny uśmiech. Im bardziej wydawał się naturalny, pomyślała Se-o, tym bardziej jej twarz nabierała pewnej bezwzględności. Jeżeli istniało coś takiego, jak twarz nadżarta przez życie, właśnie tak musiała wyglądać.

19

Rankiem, kiedy Se-o podjęła z bankomatu gotówkę i przeliczała ją raz za razem, Mi-yeon zniknęła. Nie pojawiła się na zebraniu o szóstej rano. Może wyszła tylko na chwilę. Może była w toalecie. Może wstała wcześniej i poszła na spacer lub wyskoczyła w trakcie przygotowywania śniadania, żeby dokupić kilka brakujących produktów. Mimo wszystkich tych możliwości Se-o wiedziała, że Mi-yeon po prostu odeszła. Było to nie tyle przeczucie, ile pewność.

Głosy wyrwały Se-o ze snu. Za każdym razem, gdy budziła się w tym pokoju, świadomość, że spała obok nieznajomych, trwożyła ją. Kiedy tak leżała, wciąż zdumiona tym miejscem, różne odcienie ciemności mieszały się ze sobą, by po chwili znów się zmienić. Później trwała tak w słabym, niemal bezbarwnym świetle, nie myśląc o niczym. Dostrzegała ciemnobrązową sztukaterię, ale nie była w stanie rozpoznać wzoru na suficie. Deseń to kurczył się, to znowu rósł.

Miejsce przy ścianie było puste. Nic w tym dziwnego. Dopiero wczoraj Mi-yeon przysnęła, oparta o ścianę tuż obok Se-o. Teraz Mi-yeon mogła być spokojna. Pięć milionów wonów o to zadbało. Se-o okłamała ojca, żeby zdobyć te pieniądze.

Były tam dwa pokoje naprzeciwko siebie, z pomieszczeniem będącym połączeniem salonu i kuchni pomiędzy nimi, wąskim niczym korytarz. Ci, którzy już wstali, zebrali się w nim i szeptali do siebie, ewidentnie próbując utrzymać coś w tajemnicy. Im więcej ludzi do nich dołączało, tym szepty były głośniejsze.

– Od dzisiaj Mi-yeon będzie pracować w innej grupie powiedziała kierowniczka zespołu, zanim Se-o mogła spytać przyjaciółkę o cokolwiek.

Błysk zainteresowania w oczach zebranych przygasł. Cisza, która po tym nastąpiła, sprawiła, że Se-o poczuła się samotna. Gdyby szeptali dalej, nie byłaby tak wyobcowana, tak wykluczona z wiedzy o publicznej tajemnicy.

W drodze do ośrodka szkoleniowego szła obok kierowniczki zespołu. Na szczęście ta nie trzymała Se-o pod ramię. Zamiast tego wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie, co silnie kontrastowało z jej przyjacielską postawą, utrzymywaną aż do poprzedniego dnia.

– Mogę ci coś powiedzieć?

Se-o założyła, że będzie to kolejna historia sukcesu. To samo, co słyszała przez całe szkolenie.

– Mieliśmy raz jedną członkinię zespołu, która próbowała uciec. Dotarła zaledwie do pobliskiego sklepu całodobowego, bo było to jedyne miejsce otwarte o tamtej porze. Przeszła tylko przez drzwi i zaczęła krzyczeć na ekspedienta. Musiała czuć się bardzo zdesperowana. Nie wiem, co ją do tego popchnęło, ale z drugiej strony pewnie sama myśl o ucieczce powinna doprowadzić kogoś do rozpaczy. Mówią, że krzyczała opętańczo: „Pomocy! Ratunku!”.

Kierowniczka zespołu tak realistycznie naśladowała ten krzyk, że przez moment wydawało się, jakby naprawdę błagała o pomoc. Ewidentnie nie opowiadała tej historii po raz pierwszy.

– Jak myślisz, co zrobił ekspedient?

Kierowniczka zatrzymała się i spojrzała na Se-o. Czekała, jakby chciała jej dać czas na zastanowienie się nad odpowiedzią, po czym kontynuowała:

– Ziewnął. Mocne, przeciągłe ziewnięcie, o tak. Był prawie koniec jego zmiany i musiał być wykończony. W końcu zapytał: „Co? Ciebie też zamknęli?”.

Kierowniczka zaśmiała się i zaczęła iść dalej.

– Uciekinierka błagała go, żeby pożyczył jej komórkę. Jak wiesz, kierownicy zespołów konfiskują wszystkim telefony. Nie mogłabyś zadzwonić na policję, nawet gdybyś chciała. Ale ekspedient nie chciał jej użyczyć swojej komórki. Był to nowiutki, najnowszy model. Nie pożycza się komuś zupełnie nowego telefonu, bo go ukradnie. Znasz ten typ człowieka. Proszą o użyczenie go na chwilę, po czym uciekają. Oczywiste, że się obawiał. Wtedy uciekinierka zaczęła go prosić, żeby chociaż sam zadzwonił na policję. Cały czas zerkała przez okno, jakby ktoś ją gonił. Ekspedient nie miał wyboru i wezwał policję. Zamiast powiedzieć im, że ktoś prosi o pomoc, zgłosił podejrzaną osobę kręcącą się po sklepie. Czekając na przyjazd patrolu, uciekinierka schowała się za śmietnikiem, mimo że nikt nie przyszedł jej szukać. Wiesz, że w sklepach mają osobny pojemnik na resztki zupy z zupek błyskawicznych? To te, które śmierdzą i wokół których na podłodze leżą kawałki rozmiękłego, wyrzuconego makaronu. Tak, chowała się właśnie za takim pojemnikiem. I za każdym razem, gdy ktoś wchodził do sklepu, nurkowała między półki. Ekspedient zerkał na nią zirytowany i w końcu krzyknął, żeby przestała robić bałagan z wystawionego towaru. Kobieta kuliła się i przepraszała, raz za razem. Nie chciała jednak wyjść. Po mniej więcej dwudziestu minutach przyjechał policjant. Nie był zbyt gorliwy. Otworzył drzwi bez pośpiechu i spytał: „Ktoś wzywał policję?”. Uciekinierka wyskoczyła z miejsca ukrycia i przytuliła go, jakby co najmniej była jego matką. Policjant odepchnął ją z irytacją i powiedział: „Piramida finansowa? Tylko nie znowu to miejsce”. Widzisz, było wiele takich jak ona. A wiesz, co ostatecznie się z nią stało?

Kierowniczka zespołu znów się zatrzymała, porzucając niespodziewanie grzeczny ton. Przez chwilę milczała, po czym znów ruszyła. Nie robiła tego, by dać Se-o czas do namysłu. Mówiła jej to, by wyobraziła sobie przyszłość uciekiniera, któremu nawet policja nie pomoże.

– Wróciła tydzień później. Jak się nad tym zastanowić, ma to sens. Przekonała się na własnej skórze, że świat nigdy nie daje przegranym drugiej szansy. Nikt by jej nigdy nie pomógł. Zdała sobie sprawę, że aby odnieść sukces, musiała sama stworzyć sobie szansę. Rozumiem przez to ciężką pracę na sukces, w tym miejscu. Ponieważ tutaj szanse są rozdawane po równo. Jest to jedyne prawdziwie demokratyczne miejsce na całym świecie. Nawiasem mówiąc, tą uciekinierką byłam ja.

Prawo linii kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Prawo linii
Pyun Hye-young1
Okładka książki - Prawo linii

"Prawo linii" Pyun Hye-young Dwie kobiety. Dwie bolesne utraty. Dwie ścieżki poszukiwania prawdy i jedna rozpacz rozpisana na dwie role. Se-o zamknęła...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje