Ta powieść jest genialna. Tak po prostu. W życiu nie powiedziałabym, że ja, normalna nastolatka, spędzająca pół życia na insta, a drugie pół na fejsie, tak całkowicie i zupełnie odlecę czytając historię trzech zwariowanych, przefajnych dziewczyn i zakocham się – jak one – w „facecie z plakatu”, Wiktorze Markosie. Oliwka, kujonica o złotym sercu, wrednie wykorzystywana przez szkolną elitę, Alicja, „zawsze ta druga” w kolejce do serca rodziców, dla których liczy się tylko jej starsza siostra i na koniec Milka, zakupoholiczka, ale to na pozór, a tak naprawdę cholernie zdolna projektantka – byłam z nimi przez te kilkaset stron, podkochiwałam się w serialowym Patryku, śmiałam i płakałam, mocno, mocno trzymając kciuki za te dziewczyny, które stały mi się po prostu bliskie. I chcę jeszcze, czy pani słyszy, pani Majko-Autorko?! Natychmiast, tu i teraz chcę c.d. historii trzech przyjaciółek i jednej Wielkiej Miłości!
Natalia z 5T
Być nastolatką to zadanie pełne wyzwań. Doskonale zdają sobie z tego sprawę bohaterki kierowanej do młodych czytelniczek powieści Majki Milejko Klub fanek W.M. Oliwia. Jest zabawnie, ale znalazło się też miejsce na refleksję i na to, by się zakochać… z wzajemnością!
- recenzja książki Klub fanek W.M. Oliwia
Do przeczytania książki Marty Milejko Klub fanek W.M. Oliwia zaprasza Wydawnictwo Mazowieckie. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam jej premierowe fragmenty. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Milka pierwsza odzyskała oddech, koniuszkami palców zbierając z policzków rozmokły tusz, który spłynął jej z rzęs.
– No, jesteśmy siebie warte. Ej, ale czekajcie! Mam plan!
Mówiąc to, wychyliła się w stronę porzuconego koca i zaczęła poszukiwania swojego telefonu. Wymieniłyśmy z Alką znaczące spojrzenia.
– Dziwne, ale za każdym razem, gdy Milka mówi, że wpadła na jakiś pomysł, czuję ciarki na plecach. To niezbyt komfortowe.
– Mam to samo – zgodziłam się półgłosem.
– Skończyłyście? – rzuciła Milka znad swojego nowiuśkiego iPhone’a. Wychyliłam się, żeby dojrzeć, czego tak zawzięcie szuka w telefonie. – Ostatnio laski z mojej klasy napaliły się na taką jedną apkę. Podobno wyszukuje ci chłopaków z okolicy!
– Serio? Portal randkowy? Milka, błagam cię…
– Heloooł, Mil, mamy siedemnaście lat. Jesteśmy małolatami. Czego niby mamy tam szukać? – natychmiast dorzuciła Ala.
– Czekajcie, próbuję sobie przypomnieć, jak to się nazywa…
Słysząc to, Alka szturchnęła mnie stopą i uśmiechnęła się kpiąco.
– To może trochę potrwać. Proszę państwa, bęben losujący jest pusty. Zaraz nastąpi zwolnienie blokady…
– TimeToLove! – wykrzyknęła Milka w euforii, a Ala aż zamrugała, wyraźnie zaskoczona.
– Kurde, szybko poszło.
– Wyrabia się dziewczyna.
Podniosłam się z podłogi i zajęłam miejsce obok Milki. Znowu postukała w ekran i z prędkością światła wpisała jakiś kod.
– Co robisz?
– No, ściągam ją.
– Ściągasz? Ale nie mów, że ty chcesz…
– Oj no, tylko na próbę! Założę sobie konto i zobaczymy, czy w okolicy jest jakiś fajny facet!
– Hę? – kolejne wtrącenie Ali było wybitnie elokwentne.
– Głupki jesteście. Popatrzcie. W tej aplikacji uzupełniasz swój profil, piszesz, co lubisz, czego nie lubisz, i wrzucasz swoje zdjęcie. Później wybierasz miasto bądź obszar, w którym szukasz faceta, a na koniec…
– To jak polowanie na zwierzynę – odezwała się Ala ze zgrozą w głosie.
– W sumie masz trochę racji. W każdym razie jak już wszystko wypełnisz, apka podsyła ci propozycje facetów z twojej okolicy, a ty kciukiem przesuwasz ich fotkę w prawo, jeśli jest okej, albo w lewo, jeśli uważasz, że to paszczur.
Jasne, że wiedziałam o istnieniu aplikacji randkowych, nie byłam przecież zacofana, ale szukanie drugiej połówki, opierając się tylko na zdjęciu potencjalnego księcia z bajki, wydawało mi się odrobinę… żałosne? Z tego, co mówiła Milka, zrozumiałam, że na początku zwracasz uwagę tylko na wygląd faceta i wyłącznie na tej podstawie możesz przejść do jego profilu, by się ewentualnie umówić. Dokąd to wszystko zmierza, jeśli liczy się tylko dobry look?
– Milka, nie wydaje ci się, że to trochę płytkie? – odezwała się Ala, zupełnie jakby czytała w moich myślach. – Takie zagadywanie do kogoś tylko dlatego, że spodobała ci się jego facjata?
– Może i tak, ale masz jakąś lepszą propozycję? Laski, narzekamy, że chciałybyśmy się zakochać, ale co my z tym dalej robimy? Babskie pyjama party, podczas którego oglądamy Wielką Miłość i obżeramy się jak świnie. Czaicie w ogóle, że w ten sposób to my do niczego nie dojdziemy?
Owszem, rozumiałam to doskonale. Ja naprawdę chciałam wiedzieć, czym jest miłość, lecz jednocześnie bałam się zaryzykować. Odezwanie się do moich koleżanek i kolegów z klasy graniczyło z cudem, a tu miałabym iść na randkę w ciemno z jakimś chłopakiem, którego nigdy w życiu nie widziałam na oczy? No i do tego całe to lajkowanie zdjęć... Ale kurde, jeśli istnieje ktoś taki jak ja, ktoś absolutnie przeciętny i nijaki, którym w realu nikt się nie zainteresuje? Może w tej sytuacji poznanie kogoś na portalu randkowym mogło być całkiem niezłym rozwiązaniem...
– Nawet nie wiem, czy miałabym czas na faceta – mruknęłam. – Moi starzy pewnie dostaliby zawału.
Milka rzuciła mi tak groźne spojrzenie, że aż poczułam na karku dreszcz. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafi.
– Oli, a kiedy będzie lepszy czas? – walnęła wprost, uderzając otwartą dłonią w udo. – Jak już będziesz miała skończone studia, pracę, przejmiesz klinikę rodziców i lada chwila będziesz witać czterdziestkę? Kiedy, jak nie teraz?
Nie odpowiedziałam, ale tylko dlatego, że ta przerażająca perspektywa wydawała mi się aż nazbyt realna. I nie tylko ja spuściłam w tej chwili głowę. Alka też skryła się za kurtyną włosów, zawzięcie dziobiąc krótkim paznokciem w mikroskopijnej dziurce swojego rozciągniętego swetra. Widząc nasze zakłopotane miny, Milka uśmiechnęła się niczym kot z Cheshire, a jej ciemne oczy zamigotały figlarnie.
– No dalej, laski, nie dajcie się prosić! Zróbmy eksperyment. Na tydzień zainstalujemy sobie tę apkę i sprawdzimy, czy to w ogóle działa. Porobimy sobie jakieś fajne foty, Ala uzupełni nam opisy…
– A dlaczego niby wkręcacie w to mnie? – przerwała Alka, która uniosła się lekko na piętach, z przestrachem wpatrując się w telefon Milki, jakby stanowił źródło śmiertelnego zagrożenia.
Przesunęłam się na kanapie, szorując kolanami po naelektryzowanym materiale. Objęłam Alę i biorąc przykład z Milki, zaczęłam się łasić, trzepocząc rzęsami niczym bohaterka jakiegoś beznadziejnego romansu.
– Bo jako jedyna z nas potrafisz fajnie pisać i nie wieje to nudą. A opis to podstawa, bo musi przykuwać uwagę.
– Z tego, co pamiętam, to ta apka bazuje raczej na lansie, a nie na górnolotnym słownictwie.
– Czepiasz się – Milka ucięła jej kwękanie. – No ej, laski, błagam, zróbmy to! Co nam szkodzi?
Bzdurne konto na jakimś portalu randkowym było ostatnią rzeczą, na którą miałam obecnie ochotę. Z drugiej strony zawsze miałam problem z wydukaniem z siebie chociaż jednego sensownego słowa podczas rozmowy z chłopakiem. Może taka anonimowość będzie mi na rękę?
– Chyba nic. Znaczy się… można spróbować. W sumie masz rację: co nam szkodzi?
W tym momencie Ala poderwała się z miejsca i zaczęła krążyć w tę i z powrotem niczym rozjuszona pirania.
– No nie mówcie, że obie chcecie się w to bawić?! Przecież to kompletna bzdura! Wiecie chociaż, z jakim zagrożeniem się to wiąże?
– Przecież nie będziemy się od razu umawiać na randki! – wyjaśniła Milka, a ja ochoczo jej przytaknęłam. – To tylko taki eksperyment.
– To bardzo głupi pomysł – upierała się Ala, splatając ręce na piersi.
Rzuciłam przyjaciółce najbardziej przymilne spojrzenie, na jakie było mnie stać.
– Alka, no proszę cię – niemal zamiauczałam jej do ucha. Gdybym tylko mogła, pewnie otarłabym się o jej nogi niczym namolny kot. – Bez ciebie w to nie wejdę.
Kątem oka spostrzegłam, że Milka pokazuje mi uniesiony do góry kciuk. Kurczę, ten pomysł naprawdę był mega głupi, ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej miałam ochotę spróbować. Zrobić coś, cokolwiek, byleby tylko nie stać w miejscu. Zaryzykować i zaszaleć. W końcu lada dzień skończymy osiemnaście lat! Milka ma rację: jeśli nie teraz, to kiedy?
W końcu, po długich minutach urabiania, Alka przytaknęła, prawie niezauważalnie kiwając głową.
– Przez najbliższy miesiąc przynosisz na nasze zloty bekonowe czipsy – oświadczyła z całkowitą powagą, wskazując mnie wyprostowanym niczym szpada palcem. – I żadnych zdjęć mojej szerokiej jak płyta chodnikowa twarzy.
Milka wrzasnęła, przebierając nogami jak piłkarz na rozgrzewce. Ależ ona się napaliła! Jej chyba poważnie na tym zależało.
– Jesteś boska! – wydarła się, ściskając nas obie.
– Tia, wiem. No dobra, zobaczymy, czy ta apka w ogóle zadziała na tym moim eksponacie muzealnym.
Po chwili obydwie z niewielką pomocą Milki ściągnęłyśmy aplikację, zalogowałyśmy się i zaczęłyśmy uzupełniać nasze profile. Oczywiście nie obyło się bez całkowicie absurdalnych pomysłów. Postanowiłyśmy na przykład w dość oryginalny sposób opisać swojego wymarzonego księcia z bajki i tak jak myślałam, najbardziej błyskotliwa w tej dziedzinie okazała się Alka. Przykładowo w pole, gdzie trzeba było odpowiedzieć na pytanie: „Czego oczekujesz od aplikacji?”, Ala wpisała: „Mam już dosyć całowania wszystkich żab w stawie – znajdźcie mi dla urozmaicenia jakąś jaszczurkę”. Tam, gdzie miałaś odpowiedzieć na pytanie: „Jak byś się opisała?”, nasza genialna koleżanka wstukała: „Dwie nogi. Dwie ręce. Głowa. Wszystko na swoim miejscu”. Miało to brzmieć zgryźliwie i sarkastycznie, ale po chwili stwierdziłam, że było to naprawdę oryginalne i znacząco różniło się od odpowiedzi innych użytkowników, które wprost ociekały lukrem i rzygały tęczą.
I właśnie w ten sposób stałyśmy się małolatami szukającymi chłopaka w odmętach netu.
Gdy wybiła trzecia w nocy, Milka wygoniła nas do łóżek, bo z samego rana miała pomóc nam w zrobieniu zdjęć. A jak wiadomo, żeby tego dokonać, musiałyśmy najpierw zrobić się na bóstwo. Niezbyt mi się to uśmiechało, niemniej jakieś zdjęcie trzeba było dodać. W końcu na tym polegała cała ta zabawa. We współczesnym świecie nie liczyło się przecież nic poza wizerunkiem – nieważne, czy w świecie cyberprzestrzeni, czy w realnym.
Książkę Klub fanek W.M. Oliwia kupicie w popularnych księgarniach internetowych: