Zanim zaśniesz, zapamiętaj dobrze, kim jesteś. Bowiem gdy otworzysz oczy, świat, który znałeś, przestanie istnieć. Nie rozróżnisz iluzji od rzeczywistości, wpadniesz w pułapkę percepcji, zostaniesz więźniem przestrzeni – tak jak dziesięcioro bohaterów tej książki. Są wśród nich oprawcy i ofiary, biedni i bogaci, starzy i młodzi. Dzieli ich wiele, ale wiele też łączy. Uwięzieni w tajemniczym miejscu, kontrolowani na każdym kroku, nie wiedzą, przez kogo i w jakim celu zostali zamknięci. Panika zaczyna zbierać ponure żniwo… Wkrótce dowiadują się, że muszą podjąć decyzję, której konsekwencje będą niewyobrażalne. Stres, lęk i coraz większa presja sprawiają, że z ich twarzy spadają noszone na co dzień maski, a ekstremalne emocje biorą górę nad rozsądkiem. Zbliża się moment, w którym będą zmuszeni dokonać wyboru. Dla kogo ich decyzja okaże się być początkiem końca?
Do lektury książki Połówki księżyca zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Dziś na naszych łamach przeczytacie jej premierowe fragmenty:
Po Amirze ocknęła się Isha, której Sergiej z Arianą opisali dokładnie, gdzie się znajdują. Kiedy kolejno wszyscy się wreszcie przebudzili, po pierwszej fazie szoku przyszła fala pytań. Niemal każdy krzyczał jeden przez drugiego.
– Dość! – wrzasnął na całe gardło Sergiej. – Niech każdy się wreszcie uspokoi!
– Kim jesteś, by mówić nam, co mamy robić?! – Trudy spojrzała na niego karcąco.
– Właśnie! Kto uczynił cię liderem grupy, panie Sergiejew? – zapytał z ironicznym uśmiechem generał Kamba.
– Czy ktoś z państwa może mi powiedzieć, gdzie jesteśmy i co my tu robimy? – zapytała po portugalsku Gabriela.
– Ta histeria i ten chaos do niczego nas nie zaprowadzą. Poza tym ja nie mówię po portugalsku. – Sergiej spojrzał na przerażoną Gabrielę. – Mówi pani po angielsku?
– Tak. – Gabriela pokiwała głową.
– Czy każdy z was mówi po angielsku?
Sergiej rozejrzał się. Wszyscy pokiwali głowami, poza chłopcem.
– A ty, mały? Znasz angielski? – zapytał po arabsku chłopca.
– Tak. Trochę znam – odpowiedział w języku angielskim chłopiec. – Nikt mi nie powiedział, że w niebie trzeba mówić po angielsku.
– To nie jest niebo, dzieciaku. Jak już coś, to jesteśmy w piekle – powiedział generał Kamba, spojrzawszy na Sergieja.
– Piekle? Ale ciocia obiecała mi niebo! – Chłopiec zaczął płakać. – Ja chcę do nieba! Do nieba! Wypełniłem wolę Allaha! Teraz chcę do mamy!
– Naprawdę, niech wszyscy się wreszcie uspokoją! Sergiej ponownie podniósł głos. – Ty też, mały. Jak ci na imię?
– Amir.
– Amir. Nie jesteśmy w żadnym piekle. – Sergiej spojrzał karcąco na generała. – Prawda?
– Masz rację. To musi być niebo – powiedział ironicznie generał Kamba, który na chwilę zamarł, jakby coś sobie nagle przypomniał. Poklepał się po mundurze i na ułamek sekundy na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi.
– To nie jest żadne piekło ani niebo. To porwanie odezwała się szorstko Trudy. – Rosjanin ma rację. Musimy zachować spokój. Nasze rodziny zapłacą okup i wrócimy do swoich domów.
– Nie mamy pewności, czy to porwanie. – Ariana spojrzała na kobietę.
– To co to jest w takim razie? – zapytała Trudy.
– To oczywiste, co tu się dzieje. Jesteśmy częścią rządowego projektu – powiedział Chen.
– Ja byłam w studiu telewizyjnym, zanim się tutaj znalazłam… Może to jest reality show w stylu Big Brothera? – dodała Isha.
– Reality show? Nie, nie. To na pewno jest porwanie – upierała się Trudy. – Najprostsze odpowiedzi są zawsze najtrafniejsze. Nie ma co wymyślać. Zostaliśmy porwani.
– To nie porwanie – odezwał się James. – Zostaliśmy tu ściągnięci przez obcą cywilizację.
– Kosmici? Czy pan dobrze się czuje? – Trudy, wzburzona, spojrzała na Jamesa. – Czy pan coś brał?
– Nic nie brałem, szanowna pani. Od ponad piętnastu lat jestem czysty.
– Gratuluję – powiedziała ironicznie Trudy.
– To naprawdę genialne! W życiu nie miałam takiej jazdy! – odezwała się po raz pierwszy Jessa, która do tej pory tylko obserwowała wszystko z uśmiechem na twarzy. – To jest takie realne! Jesteście zajebiście realni!
– Co się z nią dzieje? Szok? – zapytała Gabriela.
– Nie. To nie szok. Jest pod wpływem czegoś… Ariana spojrzała badawczo na Jessę. – Jej oczy są praktycznie czarne. Rozszerzone źrenice, szczękościsk, przymknięte powieki. Myślę, że to MDMA.
– Nic jej się nie stanie? – zapytała z troską Gabriela.
– Jeśli nie ma problemów z układem krążenia, to wszystko będzie z nią w porządku – odpowiedziała Ariana.
– A ty kim niby jesteś? Lekarzem? – Trudy spojrzała zdziwiona na Arianę.
– Tak. Jestem lekarzem.
– Nie wyglądasz.
– Bo spałam, zanim się tu znalazłam.
– W tej czerwonej szmince? Nie sądzę, moja droga. – Trudy pokręciła głową.
– To nie pani sprawa, czy śpię w szmince, czy w kostiumie płetwonurka.
– Uwięziona z prostytutką oraz narkomanką. I z tym rosyjskim, nowobogackim playboyem. Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam… – Usta Trudy wykrzywiły się w grymasie.
– Lepiej być playboyem niż niedoruchaną staruchą. – Sergiej spojrzał na nią z pogardą.
– Słucham? Jak śmiesz?!
– Nie skaczmy sobie do gardeł! – krzyknęła Gabriela. – To nic nam nie pomoże. Jesteśmy w tym razem, więc razem powinniśmy się trzymać.
– Skąd mam wiedzieć, czy wy wszyscy nie jesteście rządowymi pionkami? – zapytał Chen.
– Albo aktorami. – Jessa wybuchła śmiechem. – Jesteś tam, tato? Gdzie jest kamera? Halo! Halo, halo! Tu Truman Show, nadajemy na żywo z Los Angeles. W dzisiejszym odcinku wystąpi Jessa Soros – córka Coopera Sorosa, króla Hollywood!
– Twój ojciec to Cooper Soros? – Sergiej spojrzał zdziwiony na Jessę.
– Król Cooper Soros! – Jessa pokiwała głową. – Tak jest! To mój tatuś!
– To może rzeczywiście to porwanie dla okupu… Sergiej ciężko westchnął.
– Przecież mówiłam – powiedziała triumfalnie Trudy.
– Już zamilcz, kobieto. – Sergiej próbował pozbierać myśli. – Ty kim jesteś? – Spojrzał na Chena.
– Profesorem filozofii na Uniwersytecie Pekińskim.
– A ty? – Sergiej spojrzał na Jamesa.
– Zwykłym farmerem. Ale zadajesz złe pytania, człowieku.
– A jakie pytania powinienem zadawać?
– Nie zastanawia cię to pomieszczenie? Ja bym zaczął od analizy tego miejsca zamiast od analizowania ludzi. My tu jesteśmy tylko marionetkami, stary. Choć odegramy ważną rolę.
– Możesz mówić mniej enigmatycznie?
– Jesteśmy na statku kosmicznym.
– Jasne. – Sergiej uśmiechnął się cierpko. – Jesteś pewien, że nic dziś nie brałeś? Nawet Ambienu na lepszy sen?
– Nikt nie pamięta, jak się tutaj znalazł. Każdy został dosłownie wyrwany z tego, czym się aktualnie zajmował. Prawda?
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Chen, Isha oraz Gabriela pokiwali głowami.
– Jesteśmy tu, ponieważ mają dla nas misję. Bardzo ważną misję. Musimy robić to, co nam każą, inaczej…
– Dość tych głupot – przerwał Jamesowi Sergiej. – Ty mówisz kosmici, Amir płacze, bo jest pewien, że trafił do piekła zamiast do nieba, pani doktor stawia na jakąś nowatorską terapię psychologiczną, a ta irytująca kobieta twierdzi z kolei, że porwano nas dla okupu. A! I profesor coś wspomniał o eksperymencie rządowym.
– To może być również reality show – dodała Isha.
– No tak. Jeszcze jakieś teorie?
– Ja myślę, że to podpucha – odezwał się generał Kamba. – Misternie zorganizowany i perfekcyjnie wyreżyserowany spektakl, który zaaranżowano po to, by wyciągnąć ze mnie zeznanie. Ale po moim trupie! Po moim trupie przyznam się do czegokolwiek!
– O czym ty mówisz, Alex?
– Alex? Czy wy się znacie? – Zdziwiony Chen spojrzał na Sergieja, a następnie na generała Kambę.
– Z dawnych czasów – odpowiedział Rosjanin. Z poprzedniego życia.
– Zaraz, zaraz. Ja cię kojarzę. – Chen wpatrywał się przez chwilę w generała. – Alexander Kamba, były prezydent Zimbabwe. Ludobójca.
– To zwykłe pomówienia! Oszczerstwa! Nieprawda!
– „Szkarłatny tydzień” podaję na swoich zajęciach jako przykład terroru, jaki jednostka może sprawować nad społeczeństwem – powiedział oschle Chen. – Miliarder oraz jego dobry znajomy, zbrodniarz wojenny. To jest jakaś wasza chora zabawa, prawda? To te słynne human safari?
– Tak! Tak! Czytałam o tym, że takie zabawy organizują zdegenerowani miliarderzy! – Trudy z obrzydzeniem spojrzała na Sergieja. – To ty kazałeś nas porwać!
– Masz rację. To ja kazałem was porwać, a ciebie zabiję jako pierwszą, stara krowo. – Sergiej poczuł, że traci cierpliwość. – Przestań już, kobieto, paplać bez sensu. Ty i ten farmer od kosmitów powinniście zamilknąć. Na dobre.
– Jak śmiesz! Wiesz, kim był mój ojciec? Kim są mój mąż i syn?! Wiesz, kim ja jestem?
– Ludzie! – krzyknął James. – Wciąż zadajecie złe pytania. Zamiast kim jesteśmy, powinniśmy zapytać, dlaczego tu jesteśmy?
– A ty kim jesteś? – zapytała go Ariana. – Mówiłeś wcześniej, że jesteś zwykłym farmerem, a wypowiadasz się jak tani kaznodzieja.
– Jestem farmerem, ale mam również pewne zdolności. Zanim się tu znalazłem, miałem wizję. Bardzo realną wizję.
– Wizję, genialne – prychnął ironicznie Chen. – I co było w tej twojej wizji? Może odpowiedź na pytanie, jak się stąd wydostać?
– Miałem wizję końca świata. Apokalipsy.
– Tracimy tylko czas na bzdury. Ten człowiek ma wyraźne problemy psychiczne. – Sergiej pokręcił głową, patrząc na Jamesa.
– Nie jestem chory psychicznie. Nazywam się James Wilson i jestem certyfikowanym medium.
– A gdzie dają taki certyfikat? W Hogwarcie? – zapytał cierpko Chen.
– Dobre! – Jessa wybuchła śmiechem. – W Hogwarcie!
– A ja uważam, że James ma rację – odezwała się Isha. – Z jakichś powodów jesteśmy w tym miejscu.
– Wreszcie ktoś, kto mnie rozumie. – James spojrzał na kobietę. – Czasem trzeba przestać widzieć, by zobaczyć prawdę.
– Matko… Tego nie da się słuchać. – Sergiej ciężko westchnął.
– Sprowadzono nas tu w bardzo ważnym celu – kontynuował James, ignorując słowa mężczyzny. – Zostaliśmy wybrani nieprzypadkowo. Coś nas wszystkich łączy.
– Nie sprowadzono, ale porwano. To zasadnicza różnica – powiedział Chen.
– Nie wygląda na to, by wiele nas łączyło. Pochodzimy z różnych krajów i różnych środowisk. – Ariana rozejrzała się po twarzach swoich towarzyszy. Jest tu cały przekrój społeczny, rasowy, wiekowy, narodowościowy, kulturowy… Zakładam, że nawet religijny.
– To, co nas łączy, nie ma nic wspólnego z tym, gdzie się urodziliśmy, ile mamy pieniędzy ani w jakiego boga wierzymy – powiedział James.
– Drodzy goście – rozległ się nagle w pomieszczeniu zmodyfikowany komputerowo głos. – Zachowajcie spokój, a zostaniecie uwolnieni z krępujących was pozycji. Wystarczy, że pokiwacie delikatnie głowami na znak zgody i nie będziecie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
W pomieszczeniu zapadła dłuższa cisza. Niektórzy skinęli głowami. Sergiej pomyślał, że to niemożliwe… Nie dostrzegł nigdzie żadnej kamery ani głośnika. Skąd dochodził ten głos? W jaki sposób byli obserwowani?
– Kim jesteś? Dlaczego nas tu przetrzymujesz? – zapytał Chen.
– Będzie i czas na pytania – odpowiedział głos. – Zależy nam, byście czuli się tu komfortowo, ale też nie chcemy, by doszło między wami do fizycznych spięć. Rozumiemy, że jesteście poddenerwowani, dlatego musicie się uspokoić.
– Ale faza! – Jessa zaczęła się śmiać. – Jakby ten głos był w mojej głowie!
– Jak niby mamy się uspokoić? – zapytał Sergiej. Powiedzcie, czego od nas chcecie, byśmy skończyli jak najszybciej to komiczne przedstawienie. Na nikim nie robią wrażenia psychologiczne zagrywki z podręczników dla amatorów metod KGB.
– Jakie są wasze żądania? – spytała Trudy. – Powiedzcie, ile chcecie pieniędzy. Mój mąż albo mój syn zapłacą każdą cenę za moje uwolnienie.
– Czy dobrowolnie się uspokoicie?
– Będziemy współpracować – powiedziała spokojnie Ariana. – Tylko nie róbcie nikomu krzywdy. Zwłaszcza dzieciom.
– Ja nie mam zamiaru z nikim współpracować! podniósł głos Sergiej. – Skoro jesteś taki chojrak, to pokaż nam swoją gębę, zamiast gadać z ukrycia tym zmutowanym!
– Macie ostatnią szansę, by się uspokoić.
– Pierdolcie się! – Sergiej uniósł w górę dłoń, pokazując środkowy palec.
– Wypuście nas stąd! – krzyknęła Isha.
– To jest piekło! To jest piekło! – krzyczał przez łzy Amir.
I wszyscy nagle zamarli. Sergiej zaczął się szarpać, próbując ściągnąć obrożę, która przywarła jeszcze mocniej do krzesła wraz z jego krtanią… Obroża odcięła mu dopływ powietrza, tak jak i pozostałej dziewiątce. Trwało to może dwadzieścia sekund, a może całą wieczność, aż Sergiej w końcu ponownie mógł złapać oddech. Spojrzał na pozostałych. Ich twarze były czerwone, a policzki mokre od łez. Każdy oddychał spazmatycznie.
– Zacznijmy zatem od nowa. Czy jesteście w stanie zachować spokój?
Każdy delikatnie skinął głową. Nawet Sergiej.
– Świetnie. Za chwilę wasze pierścienie przestaną być połączone z krzesłami.
Nie minęła sekunda, a Sergiej poczuł, że wreszcie może swobodnie poruszać głową. Nie był już przytwierdzony do krzesła. Ciągle jednak miał na szyi obrożę. Obrócił głowę w prawo i w lewo, skinął do przodu i odchylił do tyłu, krzywiąc się z bólu. Miał wrażenie, jakby przed chwilą ktoś nadepnął z całym impetem na jego krtań. Miał sucho w ustach.
– Ja chcę stąd wyjść! – Amir zerwał się nagle z krzesła i zrzucił z siebie płaszcz. – Ja nie chcę tu być!
– Co on ma na sobie?! Czy to bomba? – zapytała przerażona Trudy.
– Niech ktoś mi powie, co tu się dzieje! – prosiła Isha, oddychając ciężko.
Sergiej powoli wstał. Wystarczył jeden rzut oka i mężczyzna wiedział, że Amir ma na sobie pas szahida. Wszyscy zamarli. Chłopiec trzymał w dłoni detonator. Sergiej ruszył w jego stronę.
– Nie podchodź! Nie podchodź do mnie! – krzyczał coraz głośniej Amir i nagle runął na ziemię niczym rażony prądem.
Przez kilka sekund jego ciałem wstrząsały drgawki. Sergiej z przerażeniem patrzył na detonator, który Amir kurczowo ściskał w dłoni. Na szczęście jego palec nie dotknął guzika urządzenia. Kiedy ciało chłopca przestało się wreszcie spazmatycznie poruszać, Sergiej ukląkł nad nim, badając mechanizm pasa szahida. Po chwili namysłu wyciągnął kabel z detonatora. Otarł pot z czoła i delikatnie zdjął kamizelkę z Amira. Złapał chłopca za nadgarstek, próbując sprawdzić tętno.
– Żyje? – zapytała Ariana, która stanęła za Sergiejem.
– Żyje. – Mężczyzna pokiwał głową. – Wyczuwam delikatny puls.
– Odsuń się, proszę. – Kobieta uklękła nad chłopcem i spojrzała na poparzoną skórę wokół jego obroży. – Został porażony prądem.
– Czy to coś poważnego? – zapytał Sergiej.
– Nie sądzę. – Ariana pokręciła głową, badając puls Amira. – Powinien odzyskać przytomność za kilka minut.
– Co to ma znaczyć? Czy to atak terrorystyczny? dopytywała zdenerwowana Trudy.
– Wytłumaczcie nam, co tu się dzieje, do diabła! Sergiej wstał i rozejrzał się po pomieszczeniu.
– Nie planowaliśmy tego – odezwał się głos. – Przykro nam z powodu tej sytuacji. Nie wiedzieliśmy, że chłopiec jest uzbrojony.
– Jak to nie wiedzieliście?! Co tu się, kurwa, wyprawia?! – Sergiej uderzył pięścią w ścianę.
Była zimna jak lód.
– Usiądźcie wszyscy. Natychmiast – rozkazał głos.
– Co z chłopcem? – zapytała Ariana, która ułożyła ciało Amira w pozycji bocznej.
– Zostaw go tak, jak jest. Nic mu nie będzie. Obudzi się za chwilę – odpowiedział jej głos.
Ariana wstała. Sergiej spojrzał na jej obnażone piersi, które ledwie zakrywała zielona sukienka. Przyznał w myślach, że miały doskonały kształt, nie były ani za duże, ani za małe. Brodawki to samo. Były idealne. Ariana zauważyła jego świdrujący wzrok i poczerwieniała na twarzy. Sergiej zdjął marynarkę i podał ją kobiecie.
– Dziękuję. – Ariana założyła marynarkę, czując na skórze ciepło Sergieja.
Pomyślała, że jego lniana marynarka pięknie pachnie irysami, które były ulubionymi kwiatami jej matki.
– Usiądźcie na miejscach – rozkazał głos.
Ariana usiadła na swoim krześle. Sergiej zrobił to samo.
– Pamiętajcie, że najważniejsze jest to, byście zachowali spokój. Możecie teraz zadawać pytania.
– Kim jesteś? – zapytał jako pierwszy Chen.
– Wasza inteligencja nie jest w stanie pojąć tego, kim jesteśmy.
– Spróbujcie – powiedziała Ariana.
– To nieważne, kim jesteśmy. Najważniejsi jesteście wy oraz wasze zadanie.
– A cóż to za szalenie ważne zadanie, że aż musieliście ściągnąć tu takie osobistości jak my? – zapytał z przekąsem Sergiej.
– Będziecie musieli podjąć najważniejszą decyzję w historii waszego świata.
– Co za bzdury. – Rosjanin pokręcił głową.
– Jednak zanim to nastąpi, musicie ze swojego grona wyeliminować jedną osobę, aby liczba uczestników głosowania była nieparzysta.
– Co to znaczy „wyeliminować”? – zapytał Chen.
– Musicie zadecydować, kto z was ma zginąć. To będzie dobra… – głos na sekundę umilkł – rozgrzewka.
– Aha, czyli mamy uśmiercić jedną osobę z naszej dziesiątki? – zapytał Sergiej.
– Wy wybierzecie jedną osobę, a my dokonamy egzekucji – odpowiedział głos.
– Oszaleliście? – Chen z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Oto zasady eliminacji. Po pierwsze, każdy z was musi zagłosować. Nikt nie może wstrzymać się od głosu. Po drugie, będziecie mieli godzinę na podjęcie decyzji. Jedną godzinę. Ani sekundy mniej, ani więcej. Po trzecie, nie możecie wskazać siebie. Po czwarte, każdy musi uargumentować swoją decyzję.
– Po co to wszystko? – W oczach Gabrieli pojawiły się łzy.
– To zadanie ma na celu przygotować was do kolejnego głosowania – odpowiedział głos.
– Jakiego kolejnego głosowania? – zapytała Ariana.
– O tym później. Najpierw skupcie się na eliminacji jednego z was.
– To już mogę wam powiedzieć, że nikogo nie wyeliminujemy – powiedział Sergiej. – Nie jesteśmy waszymi marionetkami. Nie będziemy tańczyć, jak nam zagracie.
Ponownie obroża odcięła Sergiejowi dopływ tlenu. Runął na podłogę, straciwszy przytomność. Wszyscy zamarli, patrząc na niego z przerażeniem.
– Przestańcie! – Ariana wstała, chcąc mu pomóc.
– Usiądź, inaczej skończysz jak on – rozkazał głos. Ariana posłusznie usiadła. Sergiej po kilku sekundach otworzył oczy, kaszląc i ciężko oddychając.
– Pamiętajcie, że to my was kontrolujemy. Nie na odwrót.
– Dlaczego to robicie? Dlaczego to nas wybraliście? – zapytała rozpaczliwie Isha.
– Wybraliśmy was ze względu na wasze ułomności.
– Jakie niby ułomności? – spytała szorstko Trudy.
– Niemożność przyznania się do winy, przebaczenia, pokochania, okazywania emocji, powiedzenia prawdy. Możemy wymieniać dalej, ale szkoda na to czasu. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
– Ja mam jedno – zapytał Sergiej rzężącym głosem, próbując usiąść na krześle. – Jak się tu znaleźliśmy? Jak wam się udało uprowadzić mnie z jachtu pełnego ludzi?
– Nikt was nie porwał. Znaleźliście się tu dobrowolnie.
– Dobre sobie – prychnął ironicznie Rosjanin.
Nic w życiu nie bolało go bardziej niż w tej chwili krtań, a miał na ciele cztery blizny po ranach postrzałowych.
– Jaka była wasza myśl niedługo przed tym, zanim znaleźliście się tutaj? – zapytał głos.
– Jakie rudej cycki okażą się w dotyku – odpowiedział Sergiej w myślach i zaśmiał się na głos. Wszyscy, zdziwieni, spojrzeli w jego kierunku. – Na co się tak gapicie? – Sergiej poczuł pewnego rodzaju déjà vu.
– Każdy z was chciał się znaleźć w innym miejscu, niż był – powiedział głos. – Dajemy wam godzinę na decyzję. Za sześćdziesiąt minut każdy z was wskaże jedną osobę, którą postanowił wyeliminować.
Na ścianie pojawił się podświetlony na czerwono zegar, który zaczął odliczanie.
60:00, 59:59, 59:58, 59:57, 59:56, 59:55.
– Licznik ruszył – powiedział głos. – Nie traćcie czasu.
– Co się stanie, jeśli nikogo nie wskażemy? – zapytała Ariana.
– Wyeliminujemy z waszego grona trzy losowo wybrane osoby, zamiast jednej, wskazanej przez was.
Książkę Połówki księżyca kupicie w popularnych księgarniach internetowych: