Ta dwójka jest jak ogień i dolewana do niego oliwa. „Pod ścisłą ochroną" Kingi Tatkowskiej

Data: 2023-03-10 08:17:32 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Nessa, tak naprawdę Dominika Neserowicz, to wschodząca gwiazda muzyki pop. Wydawać by się mogło, że ma wszystko - sławę, pieniądze, oddanych fanów.

Na jej pełne sukcesów zawodowych życie pada jednak cień. Nessa zaczyna otrzymywać anonimy, w których ktoś grozi jej śmiercią. Manager przerażonej piosenkarki postanawia więc zatrudnić dla niej całodobową ochronę.

Michał jest najlepszy w swoim fachu. Ochrania bardzo wpływowych ludzi i nie ma ochoty współpracować z rozkapryszoną gwiazdką. Mimo wszystko przyjmuje zlecenie ze względu na oferowaną mu kwotę.

Początek zawodowej relacji Michała i Dominiki jest bardzo trudny - oboje mają silne charaktery, przez które dochodzi między nimi do tarć. Wszystko się jednak zmienia, gdy poznają się bliżej i powoli odkrywają swoje sekrety.

Z czasem, wbrew wszelkim zasadom, ich relacja staje się mniej profesjonalna.

Czy ich uczucie przetrwa, gdy na jaw wyjdą głęboko skrywane tajemnice Nessy?

Czy Michałowi uda się ochronić dziewczynę przed jej mroczną przeszłością?

Obrazek w treści  Ta dwójka jest jak ogień i dolewana do niego oliwa. „Pod ścisłą ochroną" Kingi Tatkowskiej [jpg]

Do lektury powieści Kingi Tatkowskiej Pod ścisłą ochroną zaprasza Wydawnictwo Endorfina. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki: 

Zakochani ludzie chcą patosu

Ja się staram być przyziemny i mam na to sposób

Nie powiem ci, że twa obecność jest jak dar od losu

Albo śpiew skowronków albo pierdolony kwiat lotosu

(Raczej jak) Po poranku zapach porządnej kawy

Krótki rękaw w letni dzień, zapach koszonej trawy

Pełen bak, pusta droga, seria zielonych świateł

W radiu utwór jednej z twoich niedocenionych kapel…

Taco Hemingway, Deszcz na betonie

 

Dla tego, który przekazał ksywkę. Tylko nie myśl sobie, że ta książka jest o Tobie. Bo nie jest. XD

 

PROLOG

Zamknął za mną drzwi swojej bety, a chwilę później zajął miejsce kierowcy i szybko ruszyliśmy przed siebie.

– Dobrze się czujesz? – zapytał z napięciem w głosie.

– Nie mów do mnie teraz – rzuciłam.

Czułam, jak drżały mi dłonie i starałam się je uspokoić.

Moje stare życie dobiegało właśnie końca. Od teraz miałam zacząć nowe.

Taką szansę ofiarował mi facet, który siedział obok i rozpędzał auto do kosmicznych prędkości, jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Chciałam stąd jak najszybciej uciec. Być jak najdalej od tego piekła.

Dopiero po kilku minutach obróciłam twarz w jego kierunku.

– Co teraz będzie? – zapytałam.

Mój głos brzmiał nad wyraz zwyczajnie. Zupełnie tak, jakby to, co się przed momentem wydarzyło, nie miało w ogóle miejsca.

Może ten potwór, który przed chwilą się we mnie obudził, zaczął przejmować nade mną kontrolę?

– Teraz musisz mi zaufać – powiedział, wciąż patrząc na jezdnię. – Jeśli będziesz się mnie słuchać, wszystko będzie grało, a jeśli nie…

Nie musiał kończyć tego zdania. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

– O to się nie martw – mruknęłam. – Nie istnieje inna opcja.

– Od teraz masz czystą kartę. Tylko to się liczy.

Teoretycznie może i miałam czystą kartę, ale w mojej głowie prawdopodobnie nigdy taka nie zagości. Już na zawsze będę pamiętać.

Będę wszystko pamiętać.

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Azer

Zawsze po schodach, nienawidzę wind

Nie podaruję, o wszystko bym się bił

Gdzieś w dole brzucha czuję, jak się tli

Co nigdy nie śpi, nie może się obudzić…

Krzysztof Zalewski, Zabawa

 

Dzwoniący telefon skutecznie mnie rozbudził. To było mocne jebnięcie Dance of Death Iron Maiden. Otworzyłem oczy i zerknąłem na drugą połowę łóżka. Obok mnie spała laska, którą w nocy przyprowadziłem do siebie po kilku wypitych przez nią szotach i niezobowiązującej rozmowie w barze.

– Zajebiście – mruknąłem, przecierając twarz dłonią.

Miałem szczerą nadzieję, że kiedy się obudzę, jej już tutaj nie będzie. Najwyraźniej się przeliczyłem.

Sięgnąłem po telefon i zobaczyłem, że za chwilę dziewiąta. Wyświetliło się nieodebrane połączenie od Rafcika – teoretycznie był moim szefem, a praktycznie jedynym przyjacielem poza bratem – więc długo nie zwlekałem, żeby do niego oddzwonić.

– Co tam, Rafcik? – odezwałem się, kiedy odebrał.

– Mam dla ciebie nowe zlecenie – zaczął, wyraźnie podekscytowany. – Mówię ci, totalna bomba. Petarda. Przyjeżdżaj do biura.

Więcej nie musiał dodawać.

– Niedługo będę.

Rozłączyliśmy się, a ja zacząłem zbierać się z łóżka.

– Wstawaj, mała! – rzuciłem, wkładając dżinsy. – Koniec tego dobrego.

Dziewczyna powoli obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła, robiąc tę standardową minę szczeniaczka, identyczną jak u wszystkich swoich poprzedniczek.

O, nie… Dziś już nie miałem na to czasu.

Zasunąłem rozporek, wciągnąłem świeżą koszulkę i postanowiłem jak najszybciej wyjść z sypialni, żeby już dłużej nie patrzeć na jej nagie ciało i ewentualnie się na nie nie skusić.

– Mój brat zamknie za tobą drzwi – rzuciłem przez ramię, dostrzegając jeszcze na koniec jej pełne niedowierzania spojrzenie.

Cóż, nie muszę być przecież twoim ulubieńcem. Wyszedłem z sypialni i zorientowałem się, że Miłosz już nie spał i właśnie jadł śniadanie w kuchni.

– Siema, młody – rzuciłem.

Zgarnąłem jedną kanapkę z jego talerza i wpakowałem sobie do ust. Potem jeszcze upiłem dwa szybkie łyki czarnej kawy z jego kubka.

– Śpieszy ci się gdzieś? – zapytał, patrząc na mnie znacząco.

– Dzwonił Rafał. Ma dla mnie coś nowego.

– I bardzo dobrze. – Westchnął. – Już dostawałeś pierdolca.

– Aż tak? – Zaśmiałem się.

Dwa tygodnie temu skończyłem ostatnią robotę, a nie lubiłem bezczynności, wręcz nienawidziłem, dlatego młody mógł mieć sporo racji.

Miłosz kiwnął jedynie głową.

Dzieliło nas osiem lat i w zeszłym roku rozpoczął pierwszy rok studiów. Uczył się zdalnie, ale nie dlatego, że to teraz norma, ale z powodu tego, że jebana uczelnia nie była przystosowana dla studentów poruszających się na wózkach inwalidzkich. Wkurwiało mnie to nieludzko, ale już tyle razy jawnie to okazywałem, że nie miałem zamiaru teraz znów się nakręcać.

– Dobra, spadam. – Zbiłem z nim żółwia i poszedłem założyć buty.

– Ej, brat! – Usłyszałem jeszcze i się obróciłem.

– No?

– Powiedz tej lasce, żeby zmniejszyła trochę decybele, bo w nocy nie mogłem zasnąć. Roześmiałem się.

– Sam jej to powiedz, jak będzie wychodzić. Niech ma radę na przyszłość. Tutaj już jej więcej nie zobaczysz.

Nie chciałem korzystać z windy – zbiegłem po schodach z ósmego piętra, żeby się bardziej rozbudzić. Przed klatką, na ławeczce, zobaczyłem znajomą ekipę z małpkami. Najwyraźniej nie opierdalali się od samego rana. Już byli na posterunku.

– Uszanowanko, Azer – odezwał się do mnie Mireczek, który miał już swoje lata i którego znałem od zawsze. – Poratujesz groszem?

Uśmiechnąłem się krzywo.

– A to nie za wcześnie, panowie? – Spojrzałem na nich, ale sięgnąłem do kieszeni.

– Wiesz, jak jest. – Wzruszył ramionami i się wyszczerzył. Wiedziałem. Na Pirenejskiej na Bemowie mieszkałem od urodzenia. Schemat był ten sam od zawsze. Tutaj nic się nie zmieniało. Tutaj czas się zatrzymał i lata osiemdziesiąte trwały w najlepsze.

W drobniakach, które znalazłem, zebrały się chyba ze dwie dychy, więc dałem im wszystko.

Lubiłem tę okolicę. Przyzwyczaiłem się do niej. Wsiąkłem w to miejsce. Znałem tu wszystkich i oni znali mnie. Ale musiałoby mnie zdrowo popierdolić, żeby furę trzymać na zewnątrz, dlatego skierowałem się w stronę pobliskich garaży, gdzie parkowałem swoją ślicznotkę.

Zajechałem przed biuro Rafała na Bielanach i wkrótce przekroczyłem próg. Na drzwiach widziałem gigantyczny szyld Agencja Ochrony „Bandera”. Ta nazwa mi się nijak nie kleiła, ale Rafcik miał jakiegoś superpierdolca na punkcie marynarki wojennej, więc głębiej w ten temat nie wnikałem.

Znalazłem go oczywiście za wielkim biurkiem w fotelu prezesa. Ten „fotel prezesa” to jego słowa, nie moje. Z tyłu, tuż nad głową Rafała, dumnie prezentował się obraz przedstawiający wielki okręt. Taki prezent na pięćdziesiątkę podarowała mu niedawno małżonka, a on był wniebowzięty.

Przywitaliśmy się, usiadłem naprzeciwko i czekałem ze zniecierpliwieniem, aż przedstawi mi mojego kolejnego klienta.

Sięgnął po coś do szuflady i chwilę później rzucił na blat biurka kilka kolorowych magazynów. Na okładce wszystkich była Nessa.

Patrzyłem na nie przez moment, a potem spojrzałem na jego uśmiechniętą najszerzej, jak się tylko dało mordę.

– Żartujesz sobie? – rzuciłem już bez absolutnie żadnego śladu ekscytacji.

Byłem jednym z najlepszych ludzi w branży. Nie, poprawka. Byłem najlepszy w branży. Za moje usługi płacono masę hajsu. Powinienem ochraniać ważnych ludzi, ale nie… Teraz najwyraźniej musiałem ochraniać jebaną gwiazdkę pop.

Wypłynęła w jakimś muzycznym talent show, w którym gość z jury powiedział, że właściwie to, jak śpiewa, nie ma w jej przypadku wielkiego znaczenia. I tak samą swoją buźką sprzeda płyty oraz koncerty. Tak po prawdzie nie wiem, czy to był komplement. Jednak minęło trochę czasu i przepowiednia się sprawdziła. Teraz dziewczyna wyskakiwała praktycznie z lodówki. No cóż… dobra dupa dobrze się sprzedaje. A musiałem szczerze przyznać, że miała nie najgorszą, ale mimo wszystko… – Nessa – zaprezentował wesoło Rafał. – A tak właściwie Dominika Neserowicz. Dwudziestopięcioletnia gwiazda sceny muzycznej. Wszystko, co wypuszcza, od razu ląduje na topie list przebojów i w tych wszystkich rankingach streamingowych, o których nie chce mi się dłużej pierdolić. Z ważniejszych spraw musisz wiedzieć, że to zlecenie to całodobówka.

Świetnie… Dwadzieścia cztery godziny na dobę z tą pseudogwiazdeczką.

– Jaki ta lalka ma problem? – zapytałem w końcu. – Po co całodobówka?

– Anonimy z groźbami. – Wzruszył ramionami. – Podobno dość napastliwe.

No tak… Pokazywała całemu światu taki, a nie inny wizerunek, więc nic dziwnego, że jakiś frajer się przypałętał. Typowy kozak w necie, a pizda w świecie. Wkurwiały mnie takie leszcze niemiłosiernie. Najchętniej wrzuciłbym ich do klatki na jednej z tych gal MMA dla patocelebrytów i obserwował, jak pajace się naparzają.

A nie… chyba jednak nie chciałbym tego oglądać.

Przesunąłem dłonią po głowie, zamyślając się.

– Może daj to komuś innemu, a ja poczekam na coś lepszego – zaproponowałem.

– Nie ma szans, Azer. Ona chce ciebie.

– Co to znaczy, że CHCE mnie?

– Jej menadżer powiedział, że musi być najlepszy z mojej agencji. – Rafcik rozłożył ręce, jakby nie było już nic więcej do dodania. – A ty jesteś najlepszy.

Westchnąłem głęboko.

Chwyciłem jeden z magazynów i zacząłem przyglądać się okładce, a raczej wpatrywałem się w wyprasowaną w Photoshopie twarz Nessy, zastanawiając się, czy na żywo była taką samą lalką jak na tych fotkach.

W jej oczach widziałem jedno. Kłopociki. Ale wyczuwałem także dobrze płatne zlecenie. A nie było co ukrywać – potrzebowałem kasy. Sporo kasy.

– No i co? – odezwał się po chwili Rafał. Wzruszyłem ramionami.

– Zlecenie jak zlecenie – rzuciłem. – Dobra, biorę to.

– I elegancko. – Zatarł ręce, a potem zaczął przekazywać mi więcej szczegółów. Pół godziny później podniosłem się z krzesła i skierowałem do wyjścia.

– Azer?

– No? – Obróciłem się w stronę mężczyzny.

– Jutro zaczynasz, więc dzisiaj wyśpij się porządnie. Coś czuję, że ta laska nieźle da ci do wiwatu.

– Żebym ja jej, kurwa, nie dał – mruknąłem. Nawet gdy już zamknąłem za sobą drzwi, wciąż słyszałem donośny rechot Rafcika.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pod ścisłą ochroną. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Pod ścisłą ochroną
Kinga Tatkowska1
Okładka książki - Pod ścisłą ochroną

Nessa, tak naprawdę Dominika Neserowicz, to wschodząca gwiazda muzyki pop. Wydawać by się mogło, że ma wszystko - sławę, pieniądze, oddanych fanów. Na...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
A kiedy nadejdzie dzień
Ewelina Maria Mantycka
A kiedy nadejdzie dzień
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Pokaż wszystkie recenzje