Przyszłość zostawmy gwiazdom. "Dopóki starczy mi wiary"

Data: 2021-05-07 08:28:36 | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Nowa powieść Karoliny Klimkiewicz przynosi dalsze losy bohaterów emocjonującej książki Dopóki starczy mi sił. Czy Zola i Liam pokonają przeciwności losu i znajdą własny happy end?

Obrazek w treści Przyszłość zostawmy gwiazdom. "Dopóki starczy mi wiary" [jpg]

Dwa lata po tragicznych wydarzeń w Jonesport Zola mieszka i studiuje w Stanford, starając się poukładać życie na nowo. Dziewczyna próbuje dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć… Czy Zoli uda się uporać z własnymi lękami? Co się działo z Liamem przez te dwa lata? Bohaterowie po raz kolejny będą musieli zmierzyć się z rzeczywistością, by przekonać się, czy są sobie pisani.

Do lektury najnowszej powieści Karoliny Klimkiewicz Dopóki starczy mi wiary zaprasza Wydawnictwo Szósty Zmysł. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment powieści, tymczasem już teraz zachęcamy Was do przeczytania kolejnej jego części: 

Ociężałe powieki nie chcą się zamknąć. Zmęczenie uderza mnie po twarzy, dając o sobie znać. Spoglądam na zegarek, jest trzecia w nocy. Obracam się z boku na bok, szukam odpowiedniego miejsca. Jednak bez względu na ilość wykonanych ruchów, łóżko jakby cały czas pali moją skórę.

Nie boję się spojrzeć za siebie, wiem, że jestem bezpieczna. Okazuje się, że to za mało, żeby noc przyniosła sen i ukojenie. Wcześniej zamknięta w kajdanach lęku i niewiadomej, uciekałam przed demonami z przeszłości, bojąc się zmrużyć oczy. Dziś demony zniknęły, a trwoga zamieniła się miejscami z pustką, która jest dużo bardziej przerażająca.

Wstaję, idę do łazienki, odkręcam kurek z zimną wodą, przemywam twarz. Spoglądam w lusterko, które niestety nie jest magiczne. Pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę, a nie taką, jaką chciałabym widzieć – moje brązowe oczy bez soczewek, długie, rude włosy z brązowym odrostem. Wzdycham, widzę siebie – Zolę Henderson. Właśnie o tym marzyłam od zawsze. Nie muszę się zastanawiać, czy kroczy za mną i chce mnie dopaść, czy nie jestem zbyt podobna do swojego wizerunku sprzed lat. Nie liczę, ile już tygodni jestem w danym miejscu, a gdy mam grypę, mogę iść do lekarza. A jednak nie czuję szczęścia.

Wyzwoliłam się z jednych kajdan na poczet drugich.

Zmieniłam oprawcę, nic poza tym.

– Nie możesz spać? – słyszę cichy, melodyjny głos Mel.

Odwracam się w jej kierunku. Rainbow stoi oparta o framugę drzwi. Ma na sobie kombinezon – piżamę jednorożca. Na głowę zarzuciła kaptur, z którego wystaje wielki, kolorowy róg. Za każdym razem zastanawiam się, czy nie przeszkadza jej w spaniu.

– Myślę, że wyśpię się dopiero po śmierci… – śmieję się zrezygnowana.

– A te pigułki od lekarza nie pomagają?

– Nie – mówię wymijająco. Nie przyznaję się, że po nich śpię aż do rana, a przez to koszmary trwają dłużej i są jeszcze straszniejsze. Wolę budzić się z krzykiem na ustach, niż oddać w ręce koszmarów.

Zakręcam wodę. Siadam na podłodze, opieram się o wannę i podkurczam nogi. Mel podchodzi do mnie i również siada. Wyciąga z kieszeni piżamy owocowe cukierki od Willy’ego Wonki – Nerds. Uśmiecham się z wdzięcznością i wystawiam rękę. Przyjaciółka nasypuje mi na dłoń kilka cukiereczków.

– Truskawkowe – stwierdza i wkłada do buzi słodycze.

– Najlepsze. – Idę w jej ślady, wsypuję całą garść do ust. Truskawkowy smak rozprowadza się po moich kubkach smakowych.

– Widziałam gazety.

– Nie wiem, co mnie napadło.

– A ja myślę, że wiem. – Uśmiecha się czule, kładąc na moim kolanie dłoń.

– Uważasz, że popełniłam błąd?

– Uważam, że to najodważniejsza decyzja w twoim życiu i jestem z ciebie dumna… – robi pauzę, a ja wiem, że czai się za tym jakieś ale – …ale nie ułatwiłaś sobie tym życia.

– Nienawidzę ich! – Wzdrygam się. – Tych dziennikarzy latających za mną jak pszczoły za miodem, czyhających na każdym kroku. Nie cierpię wiadomości, w których za każdym razem widzę swoją twarz… – wzdycham, a Mel od razu wyłapuje zmianę tonu.

– Ale…

– Ale wolę to niż wszechogarniający mrok, który dopada mnie, gdy tylko zostaję sama. – Spuszczam głowę i zamykam oczy, myślami wracam do konferencji. – Liam mógł umrzeć, ciotka ma areszt domowy i nie może przekroczyć granicy miasta, matka zachowuje się tak, jakbyśmy wymyślili całą tę przemoc, a ja… ja boję się własnego odbicia w lustrze. Na konferencji miałam wrażenie, że jeśli wszyscy usłyszą, jaka była prawda, jaki był… Że wtedy ta pustka minie, a to wszystko nie pójdzie na marne. Szukam sensu… – Znów patrzę na przyjaciółkę. Czuję się jak obłąkana, a w jej twarzy doszukuję się potwierdzenia, że jednak nie zwariowałam.

– A do tego masz nadzieję, że jeśli on cię zobaczy w telewizji lub gazecie, przypomni sobie…

Spoglądam na nią i obie wiemy, że ma rację. Nie jestem w stanie przyznać tego na głos.

– Powinno być łatwiej, Boże, Mel! Powinno być łatwiej!

– PTSD – mówi Mel po chwili ciszy, a z ust wycieka jej czerwona ślina. Mimowolnie się uśmiecham.

Dziewczyna przeciera wargi rękawem, połyka resztkę cukierków i kontynuuje: – Musisz poprosić o pomoc.

– W dzień jest dobrze – bronię się. – Najgorsze są te koszmary, noc, jego twarz przed moimi oczyma, huk pistoletu, krew. Muszę o tym zapomnieć, zacząć żyć, muszę… – wymieniam, a moje spojrzenie utkwione jest w kafelkach. Gdy tylko zamykam powieki, widzę to wszystko. Od tego dnia minęły dwa lata. Za miesiąc zaczynamy drugi rok studiów, a ja wciąż czuję się tak, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj.

Mel milczy. Wpatruje się w moją twarz z żalem. Wzdycha i po chwili wstaje. Wychodzi z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Spoglądam w czarną przestrzeń za drzwiami. Nagle do moich uszu dociera muzyka. Melania wbiega do łazienki, bez słowa chwyta mnie za dłonie i podnosi.

– Co ty robisz? – niemalże krzyczę, bo muzyka jest tak głośna.

– Chodź. – Ciągnie mnie do salonu.

Mieszkam wraz z Mel i Eddym w Stanford, pół kilometra od uniwersytetu na Salvatierra St. Kupiłam ten dom zaraz po tym, jak się przeprowadziliśmy. Musiałam mieć coś swojego, swój własny kąt i stały adres. Nie wyobrażałam sobie również, żebym miała mieszkać bez przyjaciół. Byli moją jedyną rodziną.

Ciotka Camilla dostała kuratora i warunkowo mogła być na wolności, ale miała zakaz opuszczania Waszyngtonu. Poznała miłego nauczyciela matematyki, teraz pracuje w kwiaciarni. W tym roku planują się pobrać. Rzadko się widujemy, ale staram się dzwonić do niej raz w tygodniu, jednak to nie jest takie proste. Za każdym razem, gdy słyszę jej głos, widzę, ile straciłyśmy, żeby być wolne.

– Totalnie postradałaś zmysły? – wrzeszczę, starając się przekrzyczeć Celin Dion i jej It’s All Coming Back To Me Now.

– Śpiewaj! – rozkazuje Melania. – Śpiewaj do utraty tchu, aż serce będzie chciało wyskoczyć ci z piersi.

Patrzę na nią, nie dowierzając. Spoglądam za siebie. W progu pokoju stoi zaspany Eddy i wpatruje się w nas z delikatnym uśmiechem. Przyglądam mu się badawczo, jedynie wzrusza ramionami, a po chwili kiwa głową na znak, że popiera swoją dziewczynę.

– To nie pomoże – mówię bardziej do siebie, doskonale wiedząc, że nie ma co się kłócić.

– Ale nie zaszkodzi – stwierdza z przekonaniem Mel. Podchodzi do odtwarzacza, żeby ponownie włączyć piosenkę, która zdążyła się skończyć. Sięga po szczotkę do włosów leżącą na stole i mi podaje. – Spróbuj – zachęca, podgłaśniając utwór.

Piosenka po raz drugi dobiega z głośników. Wsłuchuję się w słowa, które tak bardzo pasują do tego, co czuję. Zamykam oczy i zapominam, że stoję we własnym domu, w salonie, i zaczynam śpiewać. Najpierw powoli. Cała drżę. Gubię słowa, które z trudem wydobywają się z mojego gardła. Otwieram oczy, a światło w pokoju gaśnie. Mam wrażenie, że spadam w dziurę, z której nie ma wyjścia. Pokrywa mnie gęsia skórka, do oczu napływają łzy, nie przestaję jednak śpiewać.

Biorę wdech, żeby z kolejną frazą wypuścić powietrze. Podczas refrenu nie jestem w stanie ustać na nogach, osuwam się na podłogę. Łapię się za brzuch i zaczynam płakać. Szloch jest na tyle intensywny, że nie jestem w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa. Staram się uspokoić, jednak emocje biorą górę.

Wraz ze słowami: But it’s all coming back to me now, widzę jego uśmiechniętą twarz. Mam wrażenie, że stoi tuż obok i wyciąga do mnie dłoń. Chcę ją chwycić i się na niej oprzeć. Mimo wciąż płynących łez znów zaczynam śpiewać, jakby od tego zależało jego życie.

Wstaję i kręcę się wokół własnej osi, aż z mojej piersi wydobywa się gromki krzyk przepełniony bólem i nienawiścią do świata. Słowa same płyną w rytm muzyki.

Jest trzecia w nocy, stoję na środku ciemnego pokoju i krzyczę w pustkę aż do momentu zakończenia piosenki i zdania And if we… , które zostawia niewypowiedziane życzenie w głębi mego serca.

Muzyka milknie. Tkwię w bezruchu, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Na ramieniu czuję czyjąś ciepłą dłoń.

– Pora się z nim pożegnać, Zozo – cichutki głos Rainbow dociera do moich uszu. Wiem, że ma rację. Wiedzieć coś a czuć, to jednak dwie różne rzeczy.

– Dobrze, jutro – wzdycham – jutro odprawimy mu pogrzeb – deklaruję.

Wychodzę z pomieszczenia, zostawiając ich samych. Wchodzę do swojego pokoju bez zapalania światła. Kładę się na łóżku i zamykam oczy. Wiem, że nie zasnę, nawet tego nie chcę. Skoro jednak jutro mam się z nim pożegnać na zawsze, muszę po raz ostatni wrócić do tamtych chwil.

– Okłamałeś mnie – mówię sama do siebie, w głowie słyszę odpowiedź.

– To ty okłamałaś mnie – stwierdza Liam, który jest jedynie wytworem mojej zbłąkanej wyobraźni.

– Mówiłeś, że każdy potrzebuje przyjaciela, ty miałeś być moim – odpowiadam z wyrzutem.

– Jestem, nie zostawiłem cię, to ty porzuciłaś mnie.

– Nie… – Zagryzam wargę i jeszcze mocniej zaciskam powieki. – Podarowałam ci odrobinę szczęścia. Jutro pójdę na twój wyimaginowany grób i położę na nim tysiące róż. Powiem, jak bardzo za tobą tęsknię i pomodlę się o to, żebyś był bezpieczny. Zapomnę, że kiedykolwiek się znaliśmy, a gdy przypadkiem miniemy się na zatłoczonej ulicy, udam, że widzę cię po raz pierwszy.– Nie żałujesz?

– Nie – mówię pewna swych słów, bowiem przed kim miałabym kłamać? Przed sobą?! Nonsens. – Podjęłam pewne decyzje, ponoszę ich konsekwencje. Muszę z tym żyć. Przeszłość należy do nas, teraźniejszość to ból, ale przyszłość…

– Ciii… – słyszę go, jakby tu rzeczywiście był. – Przyszłość i jej planowanie zostawmy gwiazdom.

– Gwiazdom… – powtarzam na głos to, co wibruje jedynie w mojej głowie. Przytulam się do poduszki i nucę kołysankę, której słów nie chcę pamiętać.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Dopóki starczy mi wiary. Powieść Karoliny Klimkiewicz kupić można w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dopóki starczy mi wiary
Karolina Klimkiewicz2
Okładka książki - Dopóki starczy mi wiary

Nowa powieść Karoliny Klimkiewicz przynosi dalsze losy bohaterów emocjonującej książki "Dopóki starczy mi sił". Czy Zola i Liam pokonają...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje