Wreszcie miało być jak w baśni (choć takiej tylko dla dorosłych): bezwstydny, namiętny kochanek, magiczny ślub i czerpanie z życia pełnymi garściami.
Ale Julia Widawska nie byłaby sobą, gdyby wszystko szło jej jak z płatka. Przygotowania do ślubu zbiegają się z wielkim zawodowym projektem o ogromnym znaczeniu, chciwy ojciec próbuje ją wykorzystać, by spłacić swoje długi, a jakby tego było mało — dawny kochanek wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
Tyle że Julia dobrze wie, czego chce. I nie pozwoli sobą pomiatać. Jeśli ma układać sobie życie, to tylko na własnych zasadach. A każdego, kto wejdzie jej w drogę, pośle prosto do piekła!
Katarzyna Nowakowska, znana jako K.N. Haner, to królowa odważnych, drapieżnych powieści o silnych kobietach. Teraz — wraz z wydawnictwem Słowne z uczuciem — powraca z powieścią Żądze. Ostatnio zachęcaliśmy Was do sięgnięcia po pierwszy fragment powieści, tymczasem już teraz przeczytać możecie kolejny fragment Żądz:
Wczesnym wieczorem odprawiłam ekipę, która wykańczała wnętrza pokoi hotelowych i zeszłam do restauracji, by rozliczyć się z ludźmi montującymi klimatyzację. Okazało się, że klimatyzacja w gastronomii to ciężka sprawa – musieliśmy znaleźć specjalną firmę, która odpowiednio przygotuje pomieszczenia do tego typu instalacji. Na szczęście wszystko się udało. Co prawda budżet hotelu został przekroczony już trzykrotnie, ale Gaspard nie narzekał. Był zadowolony z postępu prac, a huczne otwarcie zbliżało się wielkimi krokami.
– Dobry wieczór, Julio. Jak sytuacja na froncie? – W słuchawce rozbrzmiał głos Gasparda, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
– Wszystko zgodnie z planem, szefie. Klima załatwiona, ekipa odprawiona, faktura opłacona – zdałam raport jak na wzorowego pracownika przystało.
– Doskonale. A jak przymiarka sukni? – zapytał, zmieniając temat i ton na taki, którym zwracał się do mnie jak do ukochanej.
– Ostatnie poprawki i będzie gotowa. Jest piękna.
– Jeśli wyglądasz w niej tak, jak to sobie właśnie wyobrażam, to obawiam się, że zerwę ją z ciebie zaraz po pierwszym tańcu – zapowiedział.
– Jestem na to przygotowana, dlatego będę miała dwie suknie. – Zaskoczyłam go tą informacją.
Co prawda ta druga suknia miała być po prostu wygodna, a pierwsza spektakularna, ale niech Gaspard myśli, że to ze względu na niego.
– Jak zwykle przygotowana. Julio, zaskakujesz mnie na każdym kroku. – Głos Francuza zawibrował erotycznym tonem, a ja poczułam przyjemny skurcz w dole brzucha.
To było nieprawdopodobne, jak bardzo chciałam się z nim kochać.
Dosłownie wszędzie.
Robiliśmy to rano i wieczorem. Gdy widzieliśmy się w ciągu dnia, mimo natłoku obowiązków nigdy nie przegapiliśmy okazji na choćby szybki, ale intensywny numerek. Jego energia seksualna wprawiała mnie w taki nastrój, że nawet nie miałam zamiaru się temu opierać. Kiedyś, na początku, próbowałam z tym walczyć, ale się poddałam. Gaspard był nienasyconym, nieokiełznanym i cholernie dobrym kochankiem, a teraz należał tylko do mnie. I to chyba schlebiało mi najbardziej. Trochę go przecież poznałam i wiedziałam, jaki miał stosunek do kobiet, znajomości, seksu, ale odkąd zdecydowaliśmy się wejść w ten szalony układ, stał się monogamistą. Ufałam mu, wierzyłam w jego wierność i oddanie, a on nie dawał mi żadnych podstaw do tego, bym myślała, że jest inaczej.
– Zobaczymy się dziś? – zapytałam, wracając myślami na ziemię.
– Nie wiem, czy dam radę, skarbie. Za chwilę mam jeszcze jedno spotkanie, a jak znam tego inwestora, to wyciągnie mnie do klubu i będzie chciał się zabawić. Mogę przyjechać, ale będzie późno, a ty zapewne będziesz już spać.
Gaspard zawsze był ze mną szczery. Szedł z klientem na lunch? Mówił mi o tym. Szedł z klientem na imprezę? Też mi o tym mówił.
– No dobra, jakoś poradzę sobie sama – odpowiedziałam, wcale nie mając na myśli nic zdrożnego.
– Poradzisz sobie sama? – Jego głos znów stał się seksowny i erotyczny.
„Matko kochana, on mnie kiedyś wykończy” – zaśmiałam się w myślach.
– Chodziło mi o to, że szybko pójdę spać i jakoś przetrwam tę noc w samotności.
– Nie mogę na to pozwolić, mon amour*! – Gaspard roześmiał się w głos. – A może do nas dołączysz? – zaproponował.
– W klubie?
– Tak, najpierw zjem z nim kolację i wybadam, co i jak. Jeśli będzie w imprezowym nastroju, to dam ci znać, wyślę po ciebie taksówkę i dołączysz do nas.
– Gaspardzie, umiem wezwać sobie taksówkę – upomniałam go. – I jeśli to nie będzie problem, to chętnie do was dołączę – zadecydowałam.
W sumie miałam ochotę na małe szaleństwo w klubie, a nigdy nie byłam w takim miejscu z Gaspardem. Zastanawiałam się, jak będzie się zachowywał. To na pewno mogło być kolejne nowe dla nas doświadczenie.
– Doskonale, Julio. W takim razie szykuj się na bóstwo, a ja odezwę się koło dwudziestej drugiej.
– Okej, ale jeśli on jednak nie będzie miał ochoty na imprezę? – zapytałam.
– Namówię go. Moja w tym głowa, skarbie. Nie przepuszczę okazji, by zobaczyć cię na środku parkietu.
– A ty tańczysz? – Zaśmiałam się.
– Z tobą zawsze – odpowiedział tym świdrującym i uwodzicielskim tonem.
Och, Gaspardzie, co ty ze mną zrobiłeś!
* Mon amour – z fr. moja miłość.
Książkę Żądze kupić można poniżej: