Tragiczne wydarzenia, które zaważyły na życiu Majki, już za rodziną Różańskich. Jakub wyjeżdża z kraju, a Julianna próbuje na nowo pozwolić sobie na miłość. Kiedy pewnego dnia w pracy otrzymuje kwiaty, jest przekonana, że to prezent od jej ukochanego, Norberta. Jednak dość szybko okazuje się, że to przeszłość próbuje na nowo rozgościć się w życiu Julki.
Czy i tym razem Julianna poradzi sobie ze złem, które zacznie osaczać ją z każdej strony? I czy w końcu odnajdzie tak upragniony spokój?
Do lektury najnowszej książki Natalii Nowak-Lewandowskiej Joker zaprasza Wydawnictwo JakBook. Ostatnio zachęcaliśmy do przeczytania rozdziału pierwszego oraz rozdziału drugiego, tymczasem prezentujemy trzeci rozdział książki:
– Kochanie, jestem.
Słyszała, jak wchodzi, a nawet gdyby to przeoczyła, uderzający o ścianę ogon Falkona dawał jasny sygnał, że Norbert właśnie wkroczył do domu.
Prawdopodobnie pierwszy raz, odkąd byli razem, Julka nie cieszyła się na powrót ukochanego. To nie tak, że nie chciała go widzieć, że jego towarzystwo nagle zaczęło przeszkadzać, po prostu wiedziała, że Norbert od razu się zorientuje w zmianie jej zachowania, a nie bardzo była pewna, jak ma mu to wytłumaczyć.
Kwiaty wyrzuciła do śmietnika na zewnątrz. Nie miała pojęcia, jak mogłaby wytłumaczyć taką przesyłkę i obawiała się, że Norbert nie pozostawiłby tej sprawy w spokoju. Nie chciała go denerwować, bo wiedziała, że da sobie radę sama. Zawsze tak było, więc i teraz nie widziała potrzeby, żeby stawiać na głowie całą łódzką policję.
Z ociąganiem wstała z kanapy i przeszła do przedpokoju. Zatrzymała się w progu i przyglądała scenie, które rozgrywała się na jej oczach. Rosły facet został niemal przygnieciony przez czarnego labradora w szale radości. Julia się uśmiechnęła. Jednych rozczulał widok małych, umorusanych i pełzających dzieci, które wpychały do buzi wszystko, co tylko znalazło się na ich drodze, ją natomiast szalejącego z radości psa, który na wszelkie sposoby próbował dotknąć językiem twarzy swojego pana.
– Falkon, odpuść już. – Norbert zdecydowanym gestem odsunął od siebie czworonoga i spojrzał na nią czule. Podszedł pewnym krokiem, przyciągnął Julię do siebie i mocno pocałował. – Cały dzień marzyłem o tej chwili – wymruczał tuż przy jej uchu.
Prawdopodobnie w innej sytuacji Julka odwzajemniłaby wyznanie i z przyjemnością wtuliła się w ukochane ramiona, ale w tej chwili zupełnie nie miała na to ochoty. Lekko odsunęła się od mężczyzny i powiedziała, pozorując radość:
– Chodź do kuchni, podgrzeję leczo, też jeszcze nie jadłam. – Nie czekając na Norberta, przeszła do pomieszczenia i włączyła gaz pod garnkiem.
Kiedy jej ukochany mył dłonie w łazience, gorączkowo myślała, co zrobić, jak się dowiedzieć, kto jest nadawcą bukietu i do niej wydzwania. Oczywiście nie mogła skorzystać z pomocy Norberta, nie mogła również liczyć na Jakuba, bo nie pomoże jej, pracując we Włoszech. Ale może chociaż jakiś jego znajomy stąd, z Łodzi? Musiała się z nim skontaktować. Wymyśli jakąś historyjkę o artykule, to zawsze działało.
Właściwie mogła to zrobić od razu, a nie czekać. Teraz więc będzie musiała jakoś wytrzymać do jutra, żeby nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń.
Dzisiaj już też było za późno, żeby pojechać do kwiaciarni, skąd zostały wysłane kwiaty. To będzie bardzo pracowity urlop, pomyślała.
– Boże, jaki obłędny zapach! – Norbert usiadł na stołku i zamknął oczy.
– Zmęczony?
– Tak, trochę, ale jestem też głodny. Wiesz, kiedy docierają do mnie takie smakowite zapachy i jeszcze wiem, że sama to przygotowałaś, to czuję taką błogość, jest mi tak absolutnie dobrze, że aż się boję, iż mi się to tylko wydaje.
Julianna uśmiechnęła się i podeszła do Norberta, a potem nachyliła się i pocałowała go w usta. Norbert udowodnił, że jest gotowy poświęcić siebie, nie wahałby się ani chwili, tylko czy było warto? Był zaangażowany w swoją pracę bardziej, niż tego od niego wymagano. A w jej przypadku gotów był na każde poświęcenie, każdy krok, żeby ochronić ją przed złem. Czasem czuła się jak mała dziewczynka, która potrzebuje stałej ochrony, ale doskonale wiedziała, że Norbert bardzo ją kocha, dlatego wolała milczeć.
W tej chwili była pewna, że nie może mu nic powiedzieć, bo to by go zabiło, a on zrobiłby wszystko, żeby ją ochronić, nawet kosztem siebie, swojej kariery, własnego życia.
– Jestem całkowicie prawdziwa, nic w tym względzie się nie zmieniło.
Usiedli wspólnie do późnego obiadu, każde pogrążone we własnych myślach.
– Postaram się być dzisiaj wcześniej, może nawet około szesnastej. Nie mam urlopu, ale chciałbym spędzić z tobą trochę więcej czasu. Może pójdziemy do kina, miałabyś ochotę?
Julka podparła głowę na dłoni i gorączkowo myślała, że w innej sytuacji bardzo by się cieszyła z takiego wspólnego popołudnia, ale teraz, kiedy nie miała pojęcia, ile czasu będzie potrzebowała, żeby się czegoś dowiedzieć, wcześniejszy powrót Norberta z pracy był jej bardzo nie na rękę.
– Oczywiście, z przyjemnością – powiedziała przymilnie, ale w duchu zgrzytała zębami.
Kiedy drzwi zamknęły się za podkomisarzem, wyskoczyła z łóżka jak z procy. Biegiem popędziła do łazienki i w ekspresowym tempie wzięła prysznic.
Nie zadała sobie nawet trudu, żeby zrobić choćby minimalny makijaż, jedynie byle jak wysuszyła długie, ciemne włosy, które potem upięła w koński ogon.
Falkon również dzisiaj nie miał szczęścia. Poranny spacer był tak krótki, że ledwo udało mu się załatwić podstawowe potrzeby fizjologiczne, a Julka już szarpnęła smycz i zaciągnęła opierającego się psa do domu.
Wsiadła do samochodu i na początek postanowiła odwiedzić kwiaciarnię, z której wysłano bukiet. Na szczęście o tej porze ruch na ulicach był niewielki, więc w ciągu zaledwie kilkunastu minut była na miejscu.
Kiedy otworzyła drzwi lokalu, nad jej głową zabrzęczał dzwonek. Sapnęła lekko wystraszona. Miała wrażenie, że ilość zmieszanych ze sobą zapachów zaatakowała ją ze wszystkich stron i pozbawiła tchu.
Całe pomieszczenie tonęło w kwiatach, których różnorodne kolory rozjaśniały bure ściany. Całość prezentowała się odrobinę nierealnie. Tuż za ladą pojawił się starszy pan. Okulary zsuwały mu się na czubek nosa i właśnie wycierał dłonie w fartuch, którym był przepasany.
– Dzień dobry.
– Witam, zapraszam, czym mogę pani służyć?
Julka podeszła bliżej, ale z każdym krokiem coraz bardziej się wahała. Choć przecież nie zrobiła nic złego, to pod czujnym spojrzeniem starszego pana traciła pewność siebie.
– Śmiało, panienko.
Te słowa spowodowały, że parsknęła śmiechem, pokręciła głową i już raźniej ruszyła do mężczyzny.
– Bardzo pan uprzejmy, ale panienką to ja przestałam być w poprzednim stuleciu, choć nie ukrywam, że sprawił mi pan przyjemność.
– Kochana, wygląda pani młodo i kwitnąco, jak, nie przymierzając, moje kwiaty.
Gdzieś w środku Julianna poczuła ciepło, jakby rozgrzany miód rozlał się po jej wnętrzu, wypełniając je przyjemnym aromatem i aksamitnym dotykiem.
– Wczoraj otrzymałam właśnie tak piękne kwiaty jak te tutaj – wskazała na okazały wazon wypełniony po brzegi białymi różami. – I bardzo bym chciała się dowiedzieć, kto jest nadawcą tej przesyłki.
– Zaraz sprawdzę, proszę dać mi chwilę. – Mężczyzna wyszedł na zaplecze, skąd wrócił po krótkiej chwili, niosąc duży, mocno podniszczony zeszyt. Podsunął spadające okulary, które za chwilę i tak zjechały na czubek nosa, po czym zaczął wertować kartki. Julianna niecierpliwie przestąpiła z nogi na nogę. Nie wypadało popędzać starszego pana, poza tym nie chciała być niegrzeczna, ale oczekiwanie było coraz bardziej nieznośne.
– Mówi pani, że wczoraj? Zatem zlecenie musiałem dostać dzień wcześniej. Jak się pani nazywa?
– Julianna Różańska.
– Już szukam, już.
Przesuwał zniszczonym palcem po stronie, która miejscami odkształciła się od wilgoci, a tusz z długopisu lekko rozmazał. W końcu palec się zatrzymał. Mężczyzna zmrużył oczy i przysunął bliżej zeszyt, po czym spojrzał na Juliannę i się uśmiechnął.
– Bardzo mi przykro, ale nadawca postanowił pozostać anonimowy.
Cała nadzieja, jaką Julka pokładała w tym starym mężczyźnie i jego zniszczonym zeszycie, uleciała w jednej chwili.
– Ale jak to?
– Zwyczajnie. – Starzec się uśmiechnął. – Ktoś chciał zrobić pani niespodziankę, ale nie chciał się ujawnić. To nic niezwykłego, mam sporo takich zleceń.
W Juliannie zawrzało. Co to za chora sytuacja? Oczywiście, że zdawała sobie sprawę, że niektórzy chcą pozostać w cieniu, wolą obdarowywać innych z ukrycia, ale dlaczego to nagle dotyczyło jej? Przecież nie miała żadnego cichego wielbiciela, była obrzydliwie wierna Norbertowi, więc skąd nagle taka przesyłka? A może ktoś się pomylił?
– A może mi pan powiedzieć, czy tam na pewno jest moje imię i nazwisko? Może ktoś źle zapisał i doszło w ten sposób do nieporozumienia?
Starszy pan zdjął okulary, odłożył zeszyt na ladę i przyjrzał się Julce uważnie.
– Wie pani, nie mam do pani pretensji, że myśli pani w ten sposób, ale pracuję tutaj od czterdziestu lat i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, abym pomylił zamówienia, dostarczył nie takie kwiaty lub nieświeże.
– Nie, przepraszam, nie chciałam pana urazić. Po prostu jestem tak bardzo zaskoczona całą sytuacją, że nie umiem zebrać myśli. Jedyne słuszne wytłumaczenie jest takie, że ktoś się pomylił.
– Nie uraziła mnie pani, skądże znowu. Może zrobię pani herbaty, porozmawiamy? – I nie czekając na reakcję Julianny, wyszedł na zaplecze i zaczął się krzątać przy przyrządzaniu napojów.
Zaskoczył ją, ale nie umiała odmówić. Może podczas rozmowy mężczyzna da się przekonać i zdradzi jej nazwisko nadawcy.
– Jeśli myśli pani, że podczas herbatki zdradzę jej nazwisko, to muszę od razu panią zmartwić. Ja go zwyczajnie nie mam. – Wyszedł z pomieszczenia na tyle, niosąc przed sobą tacę z dwoma parującymi kubkami, cukiernicą oraz talerzykiem wypełnionym małymi ciasteczkami. – Zamówienie było składane przez telefon, a pieniądze przywiózł taksówkarz. Nie mam nawet danych z przelewu, nie mogę pani w żaden sposób pomóc.
– A może pamięta pan chociaż, z jakiej firmy była taksówka?
Mężczyzna pokręcił głową.
– Bardzo mi przykro.
Julianna zwiesiła ramiona.
– Dlaczego uważa pani, że to pomyłka?
Podniosła głowę.
– Bo z mojego punktu widzenia nie ma takiej osoby, która mogłaby to zrobić.
– Narzeczony czy mąż?
– Narzeczony, ale nie, to z pewnością nie on. Zresztą wszystko przecież wyszłoby wczoraj, kiedy wróciłam do domu. I to powoduje, że mam trochę mętlik w głowie.
– Proszę się nic nie martwić. Jeśli ktoś się pomylił, to chociaż dostała pani piękne kwiaty, które z pewnością poprawiły pani humor.
Julianna pokiwała głową i lekko się uśmiechnęła. Cóż, gdyby wiedział, jaki wzbudziło to w niej lęk… I jeszcze ten napis. To z pewnością nie był przypadek, tylko zupełnie nie wiedziała, komu zależało na tym, żeby ją tak bardzo przestraszyć.
– Czym się pani martwi?
Julianna spojrzała w błękitne oczy otoczone siateczką zmarszczek. Oczy, które niejedno już widziały, niejedno przeżyły. Mądre i przyjacielskie. Zaśmiała się lekko i powiedziała:
– Gdybym zaczęła opowiadać, to dnia by nam zabrakło.
– Mam dużo czasu, a i zapas herbaty wystarczy na długo. Spieszy się gdzieś pani? Och, proszę wybaczyć, zupełnie zapomniałem o manierach. – Mężczyzna wstał i podał Juliannie dłoń. – Nazywam się Teodor Gajda, kwiaciarz i koneser herbaty.
Kobieta parsknęła i uścisnęła spracowaną rękę.
– Bardzo mi miło, panie Teodorze, Julianna Różańska, ale to pan już wie. Dziennikarka, koneserka herbaty.
– Czyli nasze spotkanie nie może być dziełem przypadku.
– O, z pewnością nie. Jak długo prowadzi pan kwiaciarnię?– Jestem właścicielem od trzydziestu lat, ale wcześniej należała do mojego ojca, rodzinny biznes. Bardzo chciałem, żeby mój syn przejął go po mnie, ale on woli nowoczesne rzeczy, komputery. Układanie wiązanek nie jest dla niego. Do kwiatów trzeba mieć dobrą rękę, a on nie ma czasu, żeby się temu poświęcić, więc pewnie kiedyś przyjdzie mi sprzedać firmę. – Pan Teodor westchnął. Julka widziała, z jaką miłością patrzy na rośliny, jak to miejsce jest dla niego ważne i zrobiło się jej go żal. – Ot, młodzi. A pani gdzie pracuje?
– W gazecie, jestem redaktor naczelną.
– Zatem to dla mnie zaszczyt gościć panią u mnie na herbacie.
Godzina, którą Julianna spędziła w kwiaciarni pana Teodora, minęła niepostrzeżenie. Wchodząc tutaj, nie spodziewała się, że spotka tak ciepłego człowieka, kogoś, kto – choć zupełnie obcy – wzbudził w niej zaufanie oraz spowodował, że poczuła się swobodnie. Z natury nieufna i wycofana, podchodząca bardzo ostrożnie do nieznanych osób, dała się oczarować starszemu mężczyźnie i poczuła się dobrze w jego towarzystwie. Albo się starzeję, albo przyszedł wreszcie czas na zmiany, pomyślała.
Dopiero teraz przypomniała sobie cel swojej wizyty w kwiaciarni i dobry nastrój w jednej chwili się ulotnił. Nic nie ustaliła i dalej znajdowała się w martwym punkcie, a na samo wspomnienie słowa, które odkryła po połączeniu płatków, na jej ciele pojawiała się gęsia skórka.
– Panie Teodorze, bardzo dziękuję za przemiłą rozmowę. Naprawdę czułam się tu doskonale i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się nasze spotkanie powtórzyć.
– Kochana, niech pani wpada do mnie, kiedy tylko ma ochotę. Na razie jeszcze nigdzie się nie wybieram. A i ja uroczo spędziłem te kilka chwil. Serdecznie zapraszam.
Julianna, pchana jakąś dziwną potrzebą kontaktu z tym starszym panem, podeszła bliżej i ostrożnie go uściskała. Mężczyzna poklepał ją po łopatce. To dziwne, nowe doświadczenie sprawiło jej przyjemność.
Wracała do domu z przeświadczeniem, że jeszcze odwiedzi kwiaciarnię pana Teodora, a on sam stanie się kimś ważnym w jej życiu. Teraz musiała się skupić na dotarciu do kogoś, kto pomoże jej w rozszyfrowaniu numeru, z którego do niej dzwoniono, i ustaleniu, o co w tym wszystkim chodzi.
*
Dźwięk zwiastujący połączenie na Skypie oderwał Jakuba od pracy. Uśmiechnął się, kiedy na ekranie zobaczył twarz siostry. Fenomenalne, że w dzisiejszej rzeczywistości jest tak wiele możliwości kontaktu, bez względu na odległość – ale to i tak nigdy nie zastąpi spotkania i rozmowy twarzą w twarz.
Szybko odebrał.
– Hej, siostra, dobrze cię widzieć.
– Tęskniłeś?
– No, to chyba oczywiste?
Julka się zaśmiała. Jak dobrze było choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie. Jakub poświęcił dla niej wszystko, był najbardziej oddanym człowiekiem, jakiego znała, i nie sądziła, że kiedykolwiek będzie w stanie spłacić swój dług wobec niego.
– Co u was? Jak Majka?
– Naprawdę coraz lepiej, wygląda na to, że już zupełnie wróciła do zdrowia. Niekiedy boli ją głowa, ale lekarze mówią, że to normalne i z czasem powinno minąć, i chyba rzeczywiście mija, bo te bóle są coraz słabsze i coraz rzadsze. I powiem ci, że chyba już wszystko pamięta, bo właściwie o co bym jej nie zapytał, to wie… Więc może niedługo będziemy mogli ogłosić sukces.
– Bardzo się cieszę! Muszę koniecznie do was przylecieć, choćby na kilka dni, bardzo się stęskniłam. Planowałam nawet teraz, ale Norbert nie może wziąć wolnego w pracy, a nie chciałam sama jechać.
– Wzięłaś wolne? To znaczy masz urlop? – Jakub wytrzeszczył oczy.
– No przestań! Mnie się czasem też należy.
– Wiem, ale to takie niecodzienne zjawisko.
– Dureń.
– To przyjedź, wyjadę po ciebie na lotnisko.
– Nie, już teraz nie ma sensu, poza tym…
– Poza tym?– Potrzebuję twojej pomocy.
– Wiedziałem.
– Oj, Kuba.
– Urlop urlopem, ale praca jest najważniejsza, co?
– Tak jakby. Potrzebuję kontaktu do kogoś, jakiegoś technika, który pomoże mi zidentyfikować numer telefonu.
– A czemu nie poprosisz Norberta? Jest na miejscu, z pewnością by ci pomógł.
– Bo wolałabym, żeby o tym nie wiedział – stwierdziła z wahaniem.
– Julka, co się dzieje? Masz jakieś kłopoty?
– Nie, nie, no przestań. Wszystko jest w porządku.
– Zatem?
– Obiecaj, że nie piśniesz słowa Norbertowi.
– Julka, cholera, zaczynam się poważnie niepokoić.
– Obiecaj, bo nic ci nie powiem.
– Jak ty mnie czasem wkurzasz, żebyś wiedziała!
– Obiecaj… – Julianna zawarczała przez zęby.
– Obiecuję! Już żałuję!
– Od wczoraj ktoś do mnie dzwoni z zastrzeżonego numeru, dzwoni i nic. Niby nic dziwnego, to może być wszystko, wiesz, pomyłka czy ktoś z ważnym tematem, ale boję się. Sam rozumiesz, jacy są ludzie. W sumie planowałam to zignorować, ale wczoraj dostałam bukiet kwiatów, białe róże, i nie mam bladego pojęcia od kogo. Nie było żadnego bilecika. Pojechałam do kwiaciarni, skąd je wysłano, ale nadawca jest anonimowy. Jakiś taksówkarz przywiózł pieniądze, ale kwiaciarz, pan Teodor, nie pamięta z jakiej był korporacji. Także nie bardzo mam jak sprawdzić i ślad mi się urywa. – Postanowiła nie wspominać o napisie, który odkryła na płatkach. To z pewnością wzbudziłoby zaniepokojenie Jakuba.
– Julka, to nie wygląda na przypadek. Dlaczego nie chcesz powiedzieć Norbertowi? Wszystko między wami okej?
– Tak, bardzo okej, ale wiesz, jaki on jest. Natychmiast postawiłby połowę łódzkiej policji na nogi.
– I może słusznie.
– Następny… Nie, nie zrobiłby słusznie. Ale chcę się dowiedzieć, o co w tym chodzi.
Jakub spojrzał na siostrę uważnie. Mierzyli się wzrokiem, po chwili mężczyzna się odezwał:
– Nie podoba mi się to, zdajesz sobie z tego sprawę? – Julianna potaknęła.
– I liczę, że nic przede mną nie ukrywasz. – Tym razem pokręciła głową. – Dobrze, nie wierzę ci, ale nie mam innego wyjścia. Dam ci numer telefonu do Krzyśka Gawryluka, technika. Ale również ze mną będziesz w kontakcie, i to stałym, a nie raz na tydzień czy jeszcze rzadziej, jasne?
– Dobra, dobra, stara marudo.
– Julka, ja nie żartuję, ostrzegam. Jeśli tylko się do mnie nie odezwiesz w ustalony dzień, to natychmiast dzwonię do Norberta.
– Jesteś świnią, mówiłam ci to już kiedyś? Cholerny szantażysta!
– Trudno, albo się na to godzisz, albo od razu do niego telefonuję. Zresztą już żałuję, że na to przystałem, bo jak się dowie, urwie mi jaja, a jestem jakoś dziwnie z nimi związany.
– Nie dowie się, bo żadne z nas nic mu nie powie.
– Robisz duży błąd.
– Nie zrzędź.
– Tylko nie mów, że nie uprzedzałem. Jeszcze wspomnisz moje słowa. Popełniasz duży błąd, nie informując go o tym, co się dzieje.
– Dobra, znam już twoje zdanie, szanuję je, ale zrobię po swojemu, okej? Możemy już skończyć? Podasz mi numer do tego kolegi?
Jakub wziął komórkę do ręki, odszukał odpowiedni kontakt i przedyktował Julce numer telefonu do kumpla z łódzkiej policji. Dalsza rozmowa przebiegła już w normalnej atmosferze, ale kończąc połączenie, Kuba powtórzył:
– Proszę, powiedz Norbertowi. Ja nie będę mógł nic zrobić, a on jest na miejscu. Jeśli to coś niebezpiecznego, to powinien wiedzieć. Wiesz, jak się kończy ukrywanie przed najbliższymi prawdy? Nie chcę, żeby znowu działo się coś złego w naszej rodzinie.
– Jakub, mam wszystko pod kontrolą, ale mogę ci obiecać, że jeśli tylko twoje przypuszczenia się potwierdzą, Norbert natychmiast dowie się o wszystkim.
– Wcale nie czuję się spokojniejszy, ale okej.
Kiedy Julianna skończyła rozmowę z Jakubem, od razu skontaktowała się z Krzyśkiem Gawrylukiem i umówiła za godzinę. Nie miała chwili do stracenia, musiała działać szybko, tym bardziej, że kiedy wróci do pracy, nie będzie miała tyle czasu na prywatne śledztwo.
Krzysztof Gawryluk był mężczyzną w średnim wieku, z wydatnym brzuchem i o poczciwym wyrazie twarzy. Przywitał się z Julką i usiadł ciężko za swoim biurkiem, na którym znajdowało się chyba wszystko, co tylko możliwe – począwszy od dokumentów, długopisów i ołówków, poprzez monitor, klawiaturę, kilka brudnych kubków po kawie, nadgryzioną kanapkę leżącą na podartym papierze śniadaniowym, papierki po cukierkach, spinacze, zdjęcia w ramkach (prawdopodobnie rodziny), aż po gazetę z datą wydania sprzed tygodnia, na której zapisane były jakieś słowa oraz cyfry, których Julka w żaden sposób nie mogła odszyfrować.
Mam nadzieję, że w pracy jest bardziej skuteczny niż w utrzymywaniu porządku na biurku, pomyślała, ale starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo zaskoczył ją bałagan u pana technika.
– Pokaż mi telefon, może coś uda się z niego wyciągnąć.
Julianna podała mężczyźnie aparat i przyglądała się, jak podłącza go do komputera, uruchamia jakiś program i sprawdza połączenia.
Po kilkunastu minutach odezwał się.
– Bardzo mi przykro, ale to były telefony na kartę, nie jestem w stanie pomóc. Ale jeśli tylko zadzwoni z aktywnego numeru, to z pewnością go namierzę. Przykro mi, że nie mogę pomóc.
Julianna przypuszczała, że tak to się skończy, ale wolała się upewnić. Teraz pozostawało jej tylko czekać na kolejny ruch kogoś, kto podpisywał się jako Joker i postanowił uprzykrzyć jej życie.
Wracała do domu pochłonięta myślami o tajemniczej osobie, która, miała takie przeczucie, stara się jej coś przekazać. Tylko co? I czy Kuba ma rację? Czy grozi jej jakieś niebezpieczeństwo? Czy rzeczywiście powinna poinformować Norberta? Gdyby jednak się zdecydowała, nie mogłaby już sama prowadzić śledztwa, a naprawdę to lubiła. Poza tym miałaby dwudziestoczterogodzinną ochronę, a tego by zwyczajnie nie zniosła. Musiała milczeć, przynajmniej na razie.
Weszła do klatki schodowej i zaczęła wspinać się na swoje piętro, dalej pochłonięta myślami. Na półpiętrze pomiędzy drugim a trzecim jej uwagę zwróciła mała, biała kartka. Julianna przystanęła i odruchowo po nią sięgnęła.
Odwróciła ją i w tym momencie przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Na drugiej stronie było wypisane jej imię.
Upuściła papier i odskoczyła, jakby ją poparzył. Spojrzała w kierunku schodów i zakryła usta dłonią, w ten sposób hamując wzbierający w niej krzyk. Każdy stopień zasypany był białymi kartkami, na których widniało jej imię.
Rozejrzała się po klatce schodowej, ale nikogo nie dostrzegła. Pobiegła na swoje piętro, następnie na parter, ale była sama. Ciężko dyszała i zupełnie nie wiedziała, co powinna teraz zrobić.
Wyszarpnęła telefon z kieszeni spodni, sfotografowała wszystko wokół, po czym niewiele myśląc, zadzwoniła do Krzyśka. Może on jej podpowie, jak teraz powinna się zachować.
– Nie ruszaj niczego, postaram się być jak najszybciej.
– A co z sąsiadami? Jeśli będą chcieli przejść, ruszą to wszystko. To znaczy ja sama już to chyba ruszyłam, bo przebiegłam po schodach dwa razy. Myślałam, że kogoś znajdę.
– Dobra, zrób chociaż zdjęcia, tak jak jest, z każdej strony.
– Zrobiłam, ale mogę jeszcze kilka pstryknąć, nie ma problemu.
– Zaraz będę.Julianna cała się trzęsła. Musiała zapalić papierosa, ale bała się stąd ruszyć. Nie chciała, żeby ktokolwiek zaczął sprzątać te cholerne kartki, ale też bała się pozostać sama. Nerwowo zerknęła na zegarek. Żeby tylko Krzysiek zdążył przed Norbertem! Kurwa mać! Norbert.
Wybrała numer do narzeczonego, musiała się dowiedzieć, o której wraca.
– Cześć, kochanie.
– Hej, o której będziesz w domu?
– Coś się stało? Masz dziwny głos.
Cholera jasna! Czy naprawdę musiał być tak wyczulony na każdą zmianę jej nastroju?! Trzeba było coś szybko wymyślić, tylko co?
– Nie, nie, wszystko w porządku, tylko wspinałam się po schodach. Jestem trochę zmęczona, poza tym nie ma obiadu, więc chciałam cię prosić, żebyś zjadł coś na mieście, jak będziesz wracał z pracy.
– Jak to nie ma obiadu? Przecież było jeszcze pół garnka leczo.
– Zjadłam.
– Wszystko?! – Norbert prawie krzyknął do słuchawki ze zdziwienia.
Absolutnie nie żałował Julce jedzenia, ale znał ją i wiedział, że nie byłaby w stanie sama pochłonąć takiej ilości.
– Byłam głodna.
– Okej – powiedział, przeciągając każdą głoskę. – Zjem na mieście, chcesz iść ze mną?
W ostatniej chwili odmówiła, bo zgodziłaby się odruchowo. Zawsze chodzili gdzieś wspólnie, ale przecież dopiero co zjadła pół garnka leczo. Norbert by nie uwierzył, że jest jeszcze w stanie coś zmieścić. Będzie musiała wyrzucić sporo jedzenia.
– Nie, nie, jestem bardzo najedzona.
– Zatem widzimy się w domu. Kocham cię.
– Ja ciebie też.
Wiedziała, że mężczyźnie wydało się to podejrzane, ale trudno. Teraz istotniejsze były kartki leżące na schodach. Jakub miał rację, działo się coś dziwnego, coś, co zaczynało być niebezpieczne.
Widziałem, jak była wzburzona. Biegała po schodach w górę i w dół, panikę miała wypisaną na twarzy, ale nadal była piękna. Wiedziałem, że się zdenerwuje tymi kartkami, ale musiałem jej pokazać, że to wszystko, co się do tej pory działo, nie było dziełem przypadku. Od początku to ona była celem.
Wybraną, którą zamierzałem uwieść, rozkochać w sobie, bo przecież była moja. Postanowiłem, że do niej zadzwonię, właśnie teraz.
– Halo. – Była roztrzęsiona, jej głos podniósł się ton wyżej. – Kto mówi?
– Oczywiście nie zamierzałem się odezwać, ale chciałem choć przez moment jej posłuchać. Mojej miłości. – Odezwij się, przecież to do niczego nie prowadzi. Chcesz mi coś powiedzieć? Czy to ty rozsypałeś te kartki? Kwiaty też były od ciebie? Jesteś jokerem?
Mądra dziewczynka! Wiedziałem, że sobie poradzi. Była inteligentna i błyskotliwa. Rozłączyłem się, bo z radości chciało mi się śmiać. Byłem z niej taki dumny.
Książkę Joker kupić można w popularnych księgarniach internetowych: