Dla Edyty najważniejsze są książki, które tworzy, oraz jej dorosłe dzieci. Skrycie marzy jednak o wielkim uczuciu. Dla młodszego od niej Jacka liczą się przede wszystkim niezależność i wolność, które zapewniają mu rybacki kuter i słone wody Bałtyku. Niespodziewane spotkanie na plaży wywraca ich życia do góry nogami. Zaskoczeni postanawiają dać szansę rodzącemu się uczuciu. Choć dzieli ich wiele, to nastrojowa atmosfera nadmorskiej miejscowości oraz wspólne spacery brzegiem morza sprawiają, że ich relacja pogłębia się. Przypadek połączył tych dwoje, tylko czy to wystarczy?
Co jednak kiedy wydarzenia z przeszłości i obawy o wspólną przyszłość zakłócą szczęście Edyty i Jacka? Czy mimo przeciwności losu ich miłość ma szansę przetrwać?
Do lektury powieści Lidii Liszewskiej i Roberta Kornackiego, zatytułowanej Tylko szeptem zaprasza Czwarta Strona. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać premierowe fragmenty książki:
PROLOG
Świtało, kiedy telefon zadzwonił pierwszy raz. Obserwował wibrujący aparat spod przymkniętych powiek, zastanawiając się, co też musiało się wydarzyć i kto postanowił wyrwać go ze snu o tak nieludzkiej porze. Za dużo alkoholu przelało się wczoraj przez jego ręce, by był teraz w stanie zareagować na próbę kontaktu, niezależnie od tego, kto wybrał ten numer.
Nawet jeśli to byłaby ona. A może zwłaszcza ona?
Jeśli poszła wreszcie po rozum do głowy i po kilku dniach niebytu postanowiła się odezwać, to nic z tego. On sam niewiele już miał jej do powiedzenia. To było o kilka dni za dużo. Żadna kobieta nie będzie z nim tak pogrywać, obiecał to sobie wczoraj w gospodzie „U Bosmana”, a trafność tej decyzji potwierdził kilkoma szybkimi kolejkami. A później jeszcze kilkoma. I piwem na do widzenia. W zgodnej ocenie reszty męskiego towarzystwa, którego popołudniowa biesiada przerodziła się w wieczorne zapijanie smutków, powinien o niej zapomnieć. I to jak najszybciej. Właśnie to chciał zrobić.
To było wczoraj, a teraz jak przez watę wdzierały się do jego głowy coraz to nowe dźwięki. Telefon zamilkł, ale elektroniczną melodyjkę zastąpiły natychmiast gwałtowne uderzenia wiatru i szum fal rozbryzgujących się o nabrzeżne skały. Okno sypialni wychodziło na morze, przynosząc okazję do podziwiania Bałtyku. Za przywilej takich widoków turyści płacą dodatkowo. On miał to w gratisie, mieszkał tu od urodzenia i zdążył przywyknąć. Rejestrował po prostu zmieniającą się barwę morskiej toni, a po kolorze nieba określał, czy włożyć cieplejszą koszulę. Przez chwilę leżał i nasłuchiwał, aż wreszcie mózg połączył szczątkowe sygnały w jeden, piekielnie niepokojący komunikat. Sztorm. Podniósł się natychmiast, walcząc z obezwładniającym bólem głowy, który bez ostrzeżenia zaatakował mu skroń. I wtedy telefon zadzwonił po raz drugi.
– Tak? – To nie była normalna artykulacja dwóch spółgłosek i osamotnionej samogłoski, pytanie padło bardziej dzięki sile woli. Jego opuchnięty język niczym nie różnił się od przysłowiowego kołka. Zdążył się jeszcze uśmiechnąć na to porównanie, ale zaraz mina mu zrzedła.
– No, nareszcie! Zapierdalaj tu w podskokach, sztorm zabrał wszystkie kutry! – Stary Fogel krzyczał do słuchawki, swoim zwyczajem przedstawiając sytuację bez zbędnych ceregieli. Choć może zwykle robił to bez użycia wulgaryzmów; widać teraz sytuacja musiała być poważna. Dziadyga mieszkał najbliżej przystani i postawiono przed nim właściwie jedno zadanie: mieć wszystko na oku i dawać znać, gdyby działo się coś niedobrego. Dokładnie tak jak teraz.
– Tylko ten od Fabrysiaka się ostał. Halo, słyszysz? Wszystko poszło w pizdu, twoja łódź też! No słyszysz czy nie?! – Głos starego był pełen napięcia i strachu.
Wyjrzał przez okno i zrozumiał dlaczego. Tak potężne fale przyprawiłyby o szybsze bicie serca nawet najbardziej zaprawionych rybaków.
– Zaraz będę. – Język powoli odzyskiwał sprawność, więc i odpowiedź padła już całkiem wyraźnie. Sięgnął po leżące pod łóżkiem buty; jedyny plus jego wczorajszego pijaństwa był taki, że zasnął w ubraniu i mógł teraz zaoszczędzić na czasie. A więc to tak, pomyślał, nie ma już jej i nie ma kutra.
Zaklął pod nosem, bo jeszcze tydzień temu nic nie wskazywało na to, że zakończenie letniego sezonu w Mechelinkach przyniesie mu takie emocje. Mocniej nasunął kaptur kurtki przeciwdeszczowej i szybkim krokiem ruszył ratować to, co zostało z jego przyszłości. Po głowie kołatała mu się nieznośna myśl, że w zasadzie równie dobrze mógłby zostać w łóżku. Bo czy miał jeszcze coś do ratowania?
W naszym serwisie przecztacie już kolejny fragment książki Tylko szeptem. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: