Połowa drogi. Fragment ksiażki „Lucyna. Zerwana nić"

Data: 2024-04-16 10:19:11 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Łódź lat 70. Betonowe ulice, czerwone tramwaje, lody Bambino, szara codzienność... Lucyna chce żyć inaczej niż matka, która pracuje w przędzalni na trzy zmiany, by utrzymać dzieci i męża hulakę. Wierzy, że z Julkiem, kolorowym ptakiem, stworzą szczęśliwą rodzinę. Kiedy ukochany trafia do więzienia w Berlinie Zachodnim, z pomocą zauroczonego nią fałszerza dokumentów przekracza wraz z córeczką nielegalnie granicę. To jednak dopiero początek jej niewiarygodnych przygód i podróży...

Lucyna. Zerwana nić Anna Stryjewska grafika promująca książkę

Anna Stryjewska w powieści Lucyna. Zerwana nić opowiada o ludziach, którzy w latach 70. i 80. próbowali się odnaleźć w siermiężnej Polsce lub w poszukiwaniu lepszego życia wyjeżdżali do zachodniej Europy i za ocean, wierząc w american dream. Historia bohaterki, choć chwilami przypomina film sensacyjny, zdarzyła się naprawdę.

Do przeczytania książki Lucyna. Zerwana nić zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy premierowy fragment książki Lucyna. Zerwana nić:

Budapeszt, Berlin, październik 1987 rok 

Pociąg z Warszawy Wschodniej przez Koluszki do Budapesztu pędził po torach, zatrzymując się na wyznaczonych stacjach ze świdrującym uszy zgrzytem. Miejsca siedzące były zajęte, tłoczno było nawet w wąskim przejściu, a w szczególności przy toalecie, gdzie zbierali się pasażerowie chcący z niej skorzystać, a także ci przygotowujący się do wyjścia. Mimo chłodnego dnia wewnątrz panował niemiłosierny zaduch. Mieszała się tu plątanina aromatów, w tym ludzkiego potu, kurzu i wgryzionego w zasłony i tapicerkę siedzeń dymu z papierosów. Jeszcze w Warszawie udało im się znaleźć dwa miejsca przy oknie, niestety w przedziale dla palących. Biorąc pod uwagę podróżujące z nimi małe dziecko, ten wybór okazał się jednym z gorszych. Niestety, innych nie było, należało się cieszyć i z tego.

W przedziale wciąż ktoś się kręcił i hałasował, jedni wchodzili, inni wychodzili, jedni pochłaniali ogromne pajdy chleba, inni przeżuwali w skupieniu to, co zdążyli ugryźć. Niektórzy czytali gazetę, inni drzemali, pochrapując. Towarzystwo wciąż się zmieniało, ale kiedy do wewnątrz wparowało trzech młodzieńców, dobrze wstawionych i rozbawionych, Lucyna miała już szczerze dość. Zaczynała żałować tej pochopnej decyzji. Kinga popłakiwała, stawała się coraz bardziej marudna, choć na szczęście zdążyli dla niej wygospodarować nieco miejsca.

– Co mnie podkusiło, aby tam jechać? – mruknęła ze złością, patrząc na rozdrażnioną córeczkę, której nic nie było w stanie zająć. – Mama mnie prosiła, uprzedzała… A ja się uparłam jak osioł.

– Nie martw się, jeszcze parę godzin i będziemy na miejscu. Wytrzymałyście tyle, to i to wytrzymacie.

– Łatwo ci mówić… – wycedziła, choć przecież w tym wszystkim nie było ani krzty winy Wojtka. To przecież ona namówiła go na wyjazd, niemal zmusiła do załatwienia lewych zaproszeń do Niemiec Zachodnich.

On sam musiał sobie wyrobić paszport, na legalny wyjazd z kraju nie miał szans ze względu na amerykańskie obywatelstwo matki. Choć już od dawna mieszkała w Polsce Ludowej, władze nadal miały do niej dość nieufny stosunek. Wojtek z automatu otrzymał zakaz przekraczania granic, dlatego wykorzystując swoje zdolności do podrabiania dokumentów, spreparował dla siebie taki okaz z nowym ładnym zdjęciem.

Lucyna podziwiała go. Zaradny jak sto diabli, niebojący się niczego, w dodatku całkiem niegłupi i niebrzydki. Jakiś czas temu przyłapała go na zbyt długim wpatrywaniu się w nią. Zaczęła wnikliwiej obserwować jego zachowanie. Doszła do wniosku, że chłopak się w niej zwyczajnie podkochuje. Nic sobie z tego nie robiła, nawet więcej – wykorzystywała jego uczucia, nie dając mu nic w zamian, nawet odrobiny marnej nadziei. Do szaleństwa kochała swojego męża, czego dowodem była ta karkołomna podróż. W dodatku nieraz dała Wojtkowi odczuć, że to on jest winny całemu temu wariactwu. Gdyby nie namówił wtedy Julka na wyjazd, nie byłoby ich tutaj. Miarowy stukot pędzących po torach kół sprawił, że Kinga wreszcie zasnęła. Wcześniej opróżniła butelkę mleka z kaszką kukurydzianą, przygotowaną jeszcze w Polsce. Lucyna przygrzała ją u konduktora, który rezydował w przedziale w pierwszym wagonie. Miał ze sobą grzałkę elektryczną, dzięki niej mogła włożyć szklane naczynie do gorącej wody.

Gdy wysiadła z córką na rękach na stacji w Budapeszcie, niemal jednocześnie powaliły ją na kolana piękno, rozmach i wielkość stacji kolejowej Keleti.

– Ojej! – jęknęła zdumiona.

Nigdy dotąd nie widziała tak okazałego obiektu. Tłum podróżujących wylewał się z pociągu, ktoś nawoływał, ktoś płakał, biorąc w ramiona bliską osobę. Ludziska przepychali się, ciągnąc za sobą wielorakie bagaże i walizki. Ścisk i gwar pogłębiły dojmujące uczucie tęsknoty za ukochanym. Budapeszt… Kto kiedykolwiek przypuszczał, że kiedyś tutaj będę? I to z przyjacielem Julka!, pomyślała.

– Zaraz wyjdę, niech tylko się trochę rozluźni! – zawołał tymczasem Wojtek, podając jej przez okno plecak. – Ja zabiorę torbę i walizkę! Połowę drogi mamy już za sobą!

– Połowę… – westchnęła. Dopiero połowę, dodała w myślach ponuro, znów przytulając do piersi córeczkę. Targały nią na przemian bezradność i strach. Jeszcze minie wiele godzin, zanim przyjdzie jej zobaczyć Julka, o ile w ogóle uzyska na to pozwolenie. Pieniądze udało jej się załatwić. Sprzedała w tym celu swoją maszynę do szycia, całą biżuterię, którą posiadała, a także kożuch podarowany jej kiedyś przez męża. Tymczasem jej rozmyślania przerwał podekscytowany głos Wojtka.

– Mamy cztery godziny, zanim przyjedzie pociąg do Berlina! Chodź, poszukamy czegoś do zjedzenia! A później pokażę ci dworzec. Jest naprawdę piękny, sama zobaczysz!

– Byłeś tu już kiedyś?

– Bo to raz! – Wzruszył ramionami, jakby ten fakt był czymś oczywistym.

Kilka minut później siedziała na dworcowej ławce, mając przed oczami imponujące freski, łuki, gzymsy, rzeźbienia zdobiące ściany i sufit hali. Wojtek tymczasem pobiegł do baru kupić coś do zjedzenia i załatwić trochę przegotowanej wody do rozrobienia mleka w proszku. Kinga spała, wyczerpana wielogodzinną podróżą. Lucyna trzymała jej główkę na kolanach, gładząc z czułością zarumienione policzki. Wokół panował rozgardiasz, ludzie gnali gdzieś w pośpiechu, trącali się, przepychali, mówili podniesionym głosem w obcym, niezrozumiałym języku. Czasem ktoś omiótł ją wzrokiem, na szczęście nikt nie zaczepił. Czuła się nieświeża po tylu godzinach jazdy w zaduchu, okropnie zmęczona i wymięta. Dobrze, że na podróż założyła wygodną bluzę, podkoszulek i teksasy. Marzyła jej się ciepła kąpiel w wannie i wygodne łóżko, na które przez kolejne godziny nie było najmniejszej szansy.

Przyjaciel męża pojawił się właśnie w momencie, kiedy o nim pomyślała.

– Przyniosłem wodę i gulasz! – Mówiąc to, podsunął jej pod nos pojemnik z gorącą potrawą.

– Dali ci na wynos?

– Zostawiłem zastaw. Zjesz, to pójdę oddać – oznajmił, uśmiechając się łobuzersko.

– I z czego się tak cieszysz? Już dawno bylibyśmy w Berlinie. Nie wiem, co mnie podkusiło, abym zgodziła się na taką wyprawę.

Usiadł obok, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Ręka z gorącą miską zawisła w powietrzu.

– Przecież wiesz, że inaczej nie mogłem… – odparł z wyrzutem, po czym dodał ściszonym głosem: – Bałem się, że mnie cofną na tamtej granicy… Tutaj jest znacznie bezpieczniej. Zaraz pójdę do toalety i wkleję zdjęcie do drugiego paszportu. Na pewno się nie połapią.

Zerknęła na niego z ukosa i chwilowo udobruchana przejęła jedzenie.

– Też mam taką nadzieję.

Książkę Lucyna. Zerwana nić kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Lucyna. Zerwana nić
Anna Stryjewska3
Okładka książki - Lucyna. Zerwana nić

Łódź lat 70. Betonowe ulice, czerwone tramwaje, lody Bambino, szara codzienność... Lucyna chce żyć inaczej niż matka, która pracuje w przędzalni na trzy...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Pokaż wszystkie recenzje