Umówmy się na randkę za miesiąc. "Oblicza miłości. Przekonaj mnie"

Data: 2021-06-11 11:48:09 | Ten artykuł przeczytasz w 20 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Zranione serce nie jest jedyną rzeczą, jaką ukrywa przed światem Aleksandra, piękna i niezależna właścicielka agencji reklamowej. Druga tajemnica dotyczy powodu rozstania z ukochanym – od czasu tamtego wydarzenia młoda kobieta otoczyła się murem, za który nie ma wstępu żaden przedstawiciel płci przeciwnej. Problem w tym, że wielkimi krokami zbliża się wesele jej byłego chłopaka, a Aleksandra nie ma zamiaru pojawiać się tam sama. Rozpoczyna więc gorączkowe poszukiwania partnera, który mógłby jej towarzyszyć, ale popularne portale randkowe okazują się kiepskim rozwiązaniem.

Jedyna nadzieja w przystojnym barmanie, który przypadkiem pojawia się w życiu Aleksandry, ratując ją z opresji. Czy zagości w jej świecie na dłużej? I co się wydarzy, gdy w końcu wyjdzie na jaw pilnie strzeżony przez nią sekret?

Obrazek w treści Umówmy się na randkę za miesiąc. "Oblicza miłości. Przekonaj mnie" [jpg]

Do lektury książki M.F. Mosquito Oblicza miłości. Przekonaj mnie zaprasza Wydawnictwo Amare, tymczasem już teraz zachęcamy Was do lektury premierowego fragmentu książki:

Aleksandra

Mimo późnej godziny klub tętni życiem, a kolejka chętnych, żeby się napić i pobawić, jest długa. Na szczęście mamy tutaj swoje znajomości, więc już po chwili wchodzimy do środka. 

Sala jest ogromna, są tutaj dwa bary ustawione strategicznie po przeciwległych stronach, a na środku znajduje się duży parkiet, na którym właśnie tańczy spora grupa ludzi. Wszystko utrzymane jest w odcieniach czerni i bieli. Są też dwa podesty, na których właśnie wyginają się jakieś małolaty. 

– Małolaty szaleją – prycha Gośka. Zabawne, że pomyślałyśmy o tym samym.

– Chodźmy tam, gdzie jest miejsce dla prawdziwych kobiet. – Biorę ją za rękę i ciągnę do baru, gdzie siadamy wygodnie. Opieram ręce na blacie i wzrokiem przywołuję barmana, uśmiechając się zalotnie.

– Witam moje panie. – Barman nachyla się i całuje nas w policzek.

Ma na imię Daniel. Poznaliśmy się na pierwszym roku studiów. Na jednej z pierwszych studenckich imprez próbowałam go nawet uwieść, ale byłam tak wstawiona, że jak przez mgłę pamiętam drogę do domu. Przez miesiąc śmiał się ze mnie, że wracając z tamtej imprezy, wymieniałam korzyści płynące z umówienia się ze mną – żałosne, wiem.

Odprowadził mnie wtedy do domu, położył do łóżka i poszedł, a kiedy spotkaliśmy się następnego dnia, powiedział:

– Wiem, że seks z tobą byłby lepszy niż lot w kosmos, ale niestety nie jesteś w moim typie.

– A co ja, kurwa, źle wyglądam? Zobacz, cycki fajne, tyłek świetny, aż żałuję, że sama nie mogę na niego ciągle patrzeć, a tobie się coś nie podoba? – To była szczera prawda. Mój tyłek był świetny, bo godziny spędzone na siłowni przynosiły efekt.

– Masz najsłodszy tyłeczek, jaki kiedykolwiek widziałem, ale niestety…

Nie dałam mu dojść do słowa, bo już się wkurzyłam.

– Dawaj, jestem ciekawa twojej odpowiedzi – powiedziałam zadziornie.

– Nie masz fiuta – odpowiedział.

– Serio? Ameryki nie odkryłeś, Einsteinie. Jestem kobietą, a my z reguły nie mamy fiutów. – Dopiero kiedy wypowiedziałam te słowa, dotarło do mnie, co chciał mi przekazać.

Daniel, widząc moją minę, zaczął się śmiać i powiedział:

– No właśnie. Dlatego nie jesteś w moim typie. – Uśmiechnął się słodko i mrugnął do mnie.

Od tamtego dnia jesteśmy przyjaciółmi.

Daniel od kilku lat jest właścicielem tego klubu, a kilka dni temu niejaki Marcel został jego wspólnikiem. Podobno znają się z czasów dzieciństwa, kiedy Daniel mieszkał jeszcze u ojca. Mój przyjaciel chciał otworzyć drugi lokal w mieście i potrzebował zastrzyku gotówki. Akurat trafił się ktoś, kto nie miał co zrobić z kasą, więc zainwestował. Jak to brzmi – „nie miał co zrobić z kasą”. Pewnie jakiś zadufany w sobie dupek z milionami na koncie, które spadły mu z nieba. Albo dorobił się na oszustwach, albo dostał w spadku. Daniel mało o nim mówi, jednak wiem, że łączy ich szczera przyjaźń.

– Co dzisiaj pijecie? – pyta.

– Whisky z colą poproszę. I dużo cytryny – odpowiadam.

– Kolejna randka z pajacem z portalu randkowego? –

Zamiast do mnie, zwraca się do Gośki, która kiwa głową.

Wiem, o co im chodzi, bo od miesiąca ciągle mi to wypominają i chyba mają rację. Kiedy zaczynałam pracę, nie miałam czasu na chodzenie po klubach, żeby kogoś poznać.

Poza tym ostatni związek był nieporozumieniem, delikatnie mówiąc. Kurwa! Bardzo delikatnie mówiąc! Postanowiłam więc skorzystać z pomocy portalu randkowego, ale po dzisiejszej randce jestem przekonana, że to nie był dobry pomysł.

Wtedy wydawał się najlepszy, jednak teraz…

– Dobra, moi drodzy. Oficjalnie informuję, że usuwam konto na portalu.

Wyciągam telefon i kilkoma kliknięciami zamykam swój profil. No cóż, to o wiele łatwiejsze, niż sądziłam. Czuję się, jakbym zdjęła z ramion jakiś ciężar. Nie chodzi oczywiście tylko o to, że usunęłam konto. To był tylko symbol, a tak naprawdę zmiana zaszła we mnie. Coś dotarło do tej mojej, czasami ciężko kapującej, mózgownicy. Trochę to trwało, ale najważniejsze, że teraz już wiem. I koniec z facetami! 

– W końcu! – odpowiadają chórem moi towarzysze.

– I nie pójdę na randkę przez minimum miesiąc! – dodaję w chwili euforii.

– Kurde, a jak trafi się ktoś godny uwagi? – zauważa moja przyjaciółka.

– Chuj tam się trafi! Tyle czasu się nie trafił, to i teraz się nie trafi. Cudów nie ma, moja droga!

– I wytrzymasz miesiąc bez randki, pajacu? – pyta Gośka.

– Wytrzymam, wytrzymam, ale najpierw muszę się napić. – Zerkam w stronę barmana, który już przygotowuje dla mnie drinka.

Duszkiem wypijam połowę. Niesamowity, jak zawsze…

Drink oczywiście.

– Zwolnij, dziewczynko. – Za moimi plecami pojawia się Hubert. Jak tylko weszliśmy do środka, gdzieś nam zniknął. Pewnie poszedł się przywitać ze swoją eks. Zdzira jedna, gdybym nie była kulturalną, młodą kobietą, tobym jej zajebała.

– Dlaczego nie jesteśmy parą? – zadaję pytanie, które często ode mnie słyszy, i często też sam mi je zadaje.

– Bo to byłoby zbyt proste i zbyt piękne, dziewczynko – odpowiada bez namysłu i całuje mnie w czoło.

Kiedyś się nad tym zastanawialiśmy. Znamy się bardzo dobrze, czujemy się ze sobą swobodnie, jest między nami wszystko, co potrzebne w związku – oprócz tego czegoś. Kocham Huberta całym sercem, ale nie wyobrażam sobie, że miałabym pójść z nim do łóżka.

– Leksi usuwa konto na portalu randkowym – informuje go moja przyjaciółka.

– Ooo… Trzeba to uczcić! – Hubert natychmiast się uśmiecha i zamawia kolejną kolejkę.

Zerka na mnie badawczo i wiem, że rozumie, jak ważny to krok. Widzę po jego oczach, że rozumie, iż nie chodzi tylko o usunięcie konta, ale o istotną decyzję. Chyba faktycznie się w tym wszystkim pogubiłam, a oni najzwyczajniej cały czas się martwili.

Po wypiciu kolejnej kolejki mam ochotę trochę potańczyć, więc zabieram moją przyjaciółkę na parkiet, gdzie dajemy się porwać muzyce. Zamykam oczy i zupełnie się zatracam. Wyjście z domu było jednak znakomitym pomysłem.

Aczkolwiek czuję się świetnie przede wszystkim dlatego, że postanowiłam się zatrzymać z tym całym gównianym randkowaniem i szukaniem faceta na siłę.

Tańczymy już jakieś pół godziny, więc moje nogi potrzebują chwili odpoczynku, a ja odrobiny alkoholu.

– Gośka, idę do baru. Muszę usiąść, bo za chwilę będę musiała zdjąć te cudeńka – mówię i pokazuję, że chodzi o szpilki, które dla mnie wybrała.

– Idź! Ja jeszcze zostaję – odpowiada Gośka, po czym zaczyna kręcić tyłkiem.

Przechodzę między ludźmi i w końcu docieram do baru.

Niestety nigdzie nie widzę Daniela, więc siadam na stołku i rozglądam się po sali. Ludzie bawią się, tańczą, piją. Piątek jak każdy inny w tym mieście – tutaj życie zaczyna się po dwudziestej drugiej. Przy barze siedzi zaledwie kilka osób, a reszta znakomicie bawi się na parkiecie. Odwracam się w stronę baru i zapiera mi dech w piersi. Dosłownie! Centralnie przede mną stoi mężczyzna, ale nie jakiś tam zwykły.

Kurde, jest bardzo męski i chyba leci mi ślinka.

– Taki to pewnie konta na portalu nie ma. – Połączenie między mózgiem i ustami zostaje zerwane, a ja wypowiadam te słowa głośno.

Po minie mężczyzny stwierdzam, że usłyszał każde, bo uśmiecha się łobuzersko i mówi:

– Niestety nie mam konta. Nie wiedziałem, że można tam spotkać tak piękne kobiety. Chyba będę musiał nadrobić zaległości. – Mówiąc to, uśmiecha się i mruga do mnie.

Robi mi się słabo, ale staram się zachować resztki godności i nie pokazać tego po sobie. Nie widziałam jeszcze takiego mężczyzny. Jest wysoki i z tego, co mogę zauważyć – umięśniony. Czuję mrowienie między nogami – ten facet jest po prostu boski. Czarne włosy są idealnie ułożone, chociaż ja miałabym ochotę przeczesać je palcami. Brązowe oczy intensywnie wpatrują się we mnie, a uśmiech powala na kolana. Uwielbiam facetów, którzy mają dołeczki, a ten mężczyzna właśnie takie ma. Otrząsam się, bo czuję, że zbyt długo mu się przyglądam, nie wypowiadając żadnego słowa i przy okazji robiąc z siebie typową, tępą blondynkę.

– Poproszę whisky z colą i dużą ilością cytryny – mówię najpewniej jak potrafię, chociaż w środku czuję się jak masło, które ktoś zostawił na słońcu.

– Whisky powiadasz? – Facet wpatruje się we mnie z uśmiechem przez dłuższą chwilę. Jeśli tak obsługuje klientów, to pewnie długo tu nie popracuje.

– Twój szef chyba nie byłby zbyt zadowolony, widząc, jak wolno obsługujesz klientów. – Patrzę prosto w jego czekoladowe oczy.

– Masz rację. Mój szef jest bardzo wymagający. – On też patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się uwodzicielsko.

Po chwili odwraca się i przygotowuje mojego drinka. Z tyłu prezentuje się równie dobrze, więc ślinka leci sobie dalej, tworząc mokrą plamę na mojej sukience. Barman ma na sobie białą koszulę, rękawy podwinął do łokci i widzę tylko fragment ciemnej skóry, na której widnieje tatuaż. Nie widzę, co przedstawia, ponieważ wszystko ukryte jest pod rękawem koszuli. Chętnie bym go rozebrała, żeby zobaczyć dalszą część tatuażu. Leksi, uspokój się! Muszę się ogarnąć, ale chyba nie potrafię. Czarne spodnie opinają te idealne pośladki tak, że miałoby się ochotę je ugryźć, więc z trudem panuję nad sobą, żeby nie przeskoczyć nad barem i tego nie zrobić. Na pierwszy rzut oka widać, że ten facet często odwiedza siłownię. Wygląda zupełnie inaczej niż reszta barmanów.

Jest ubrany bardziej elegancko i widać, że jego ubrania nie kosztowały mało. W sumie ja też pracowałam jako barmanka w czasie studiów i moje ubrania też zawsze były markowe, więc mamy coś wspólnego. Chociaż jestem stałą bywalczynią w tym klubie, to jego nigdy tu nie widziałam. Pewnie dzisiaj jest pierwszy dzień w pracy i dlatego tak się zachowuje. Widać, że jeszcze nie wie, gdzie co leży, chociaż jego ruchy są dość pewne. Będę musiała zwrócić uwagę Danielowi, że nowemu pracownikowi należy wszystko pokazać i wyjaśnić. W końcu kto jak kto, ale szef powinien wiedzieć, jak traktować nowego pracownika. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że mu tak głupio powiedziałam.

– Ja i ten mój niewyparzony język. – Oczywiście co myślę, to mówię. Głośno.

Brak połączenia mózgu z ustami to jedna z wielu moich wad, ale kiedy wypowiadam te słowa, słyszę dźwięczny śmiech. Bardzo głęboki, seksowny, który powoduje pulsowanie między moimi nogami. Co ten facet w sobie ma…

– Powiedziałam to na głos, prawda? – pytam z nadzieją, że może jakimś cudem te słowa nie opuściły przed chwilą moich ust.

– Spokojnie, usłyszałem tylko słowo język, a to jedna z moich ulubionych części ciała! – Zaczyna się znowu tak seksownie śmiać, a ja czuję, że się rozpływam. Długo się tak nie czułam przy facecie. W sumie to chyba nigdy żaden facet tak na mnie nie działał, a to niepokojące uczucie.

– Jak tam mój drink? – pytam, licząc na zmianę tematu.

Facet wskazuje na szklankę stojącą przede mną. Cudownie. Straciłam kontakt z rzeczywistością i nie widzę, co się wokół mnie dzieje. Pociągam łyczek ze szklanki i rozkoszując się smakiem, podziwiam widok przede mną.

– Dużo bym dał, żeby poznać twoje myśli – odzywa się seksowny barman.

– Może lepiej nie – mówię i zaczynam się głośno śmiać.

– Na jakim portalu mam założyć konto? – Jego pytanie zbija mnie z tropu i dopiero po chwili przypominam sobie moje pierwsze słowa wypowiedziane w jego towarzystwie.

– Portale są do niczego. Moja przyjaciółka twierdzi, że faceci, którzy zakładają tam konto, albo nie potrafią zagadać do kobiety, albo liczą na łatwy seks – odpowiadam bez namysłu, na co mój rozmówca zaczyna się śmiać.

– Faktycznie, w takim razie nie będę go zakładał. A jakie są kobiety, które zakładają – pyta i faktycznie jest zainteresowany odpowiedzią.

– Naiwne – odpowiadam i zaczynam się śmiać.

– Nie wyglądasz na naiwną.

– Bo usunęłam konto parę godzin temu! – parskam śmiechem. – A teraz świętuję z tej okazji. – Podnoszę szklankę i wypijam do dna.

– Więc mogę cię zaprosić na randkę tak po prostu? – pyta, patrząc mi głęboko w oczy.

Nie wiem, co powiedzieć. Dzisiaj byłam na kolejnej marnej randce, która skończyła się wyjątkowo źle. Obiecałam sobie, w obecności świadków, że przez miesiąc nie pójdę na żadną. Wtedy pomysł wydawał się w porządku, bo przecież przez długi już czas nie spotkałam żadnego fajnego faceta. A tu proszę. Jakieś dwie godziny po złożeniu obietnicy przede mną staje moje spełnienie marzeń. Komu innemu miałby się zdarzyć taki zbieg okoliczności jak nie mnie?! Moi przyjaciele pewnie nie mieliby nic przeciwko, żebym poszła z tym ciachem na randkę. Gośka pomogłaby mi się nawet przygotować do wyjścia, ale… Złożyłam tę obietnicę samej sobie. Ostatnio za bardzo się na tym skupiałam. Randka za randką. Sięgnęłam dna w tych poszukiwaniach, a usunięcie konta było nowym początkiem. Teraz chciałam myśleć wyłącznie o sobie, bez presji, że muszę kogoś znaleźć. Wierzę w przeznaczenie, więc jeśli ten przystojniak przede mną jest mi pisany, to kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy. Pod warunkiem, że utrzyma tę pracę, bo jak będzie tylko flirtował z klientkami, to czarno to widzę.

– Niestety muszę odmówić – odpowiadam ze smutnym uśmiechem.

– Myślisz, że podrywam tak większość kobiet, co?

Zaskakuje mnie jego pytanie. Tego się nie spodziewałam.

– Zupełnie nie o to chodzi. Chociaż jeśli twój szef się zorientuje, że tak ze mną rozmawiasz już pół godziny, to może się nieźle wkurzyć. Znam Daniela od lat, a teraz ma wspólnika. Podobno bardzo wymagający człowiek. Prawdziwy twardziel, tak mówią.

Zaczyna się we mnie wpatrywać, po chwili jednak się śmieje.

– Już miałem okazję go poznać. Rzeczywiście, straszny sztywniak z niego.

– A nie mówiłam! Nie możesz flirtować z klientkami, zamiast je obsługiwać, bo cię zwolni – daję mu dobrą radę.

– Myślę, że potrafię się z nim dogadać – odpowiada z lekkim uśmiechem.

– Ja bym się go bała. Chodzą słuchy, że jest zarozumiałym dupkiem. W sumie taki młody, a już taki bogaty, więc musi mieć coś za uszami. – Ostatnie zdanie mówię już bardziej do siebie niż do barmana, choć on przecież słyszy każde słowo.

Mój rozmówca zaczyna się głośno śmiać. Może rzeczywiście powiedziałam coś śmiesznego. Obym znowu nie palnęła czegoś bez porozumienia z mózgiem.

– Wróćmy do tematu naszej randki. – Barman sprawnie zmienia temat rozmowy.

– Nie mogę pójść z tobą na randkę – odpowiadam.

– Dlaczego? Ranisz moje ego. – Kładzie sobie dłoń na sercu, udając zranionego.

– Nie mogę pójść na żadną randkę przez miesiąc.

Moja odpowiedź całkowicie go zaskakuje. Patrzy na mnie i chyba nie wie, co powiedzieć. W końcu jednak prosi:

– Możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć mi dlaczego? – Widać, że jest szczerze zainteresowany odpowiedzią.

– Złożyłam obietnicę – odpowiadam tajemniczo i puszczam oko.

– Teraz mnie zaintrygowałaś, kobieto o pięknych ustach. – Przysuwa się bliżej i wpatruje w moje usta.

Chciałabym go pocałować, tak po prostu. W jego przypadku nie musiałabym chyba stosować mojej zasady trzech randek i to mnie przeraża. Muszę się otrząsnąć! Jego oczy są tak hipnotyzujące, że zapominam oddychać. Wpatrując się w niego, nieświadomie oblizuję usta. Widzę, jak w jego oczach pojawia się ten błysk. Też chciałby mnie pocałować i pewnie zrobić coś więcej. Nie wiem, czy to, co sobie właśnie uświadomiłam, jest prawdą, czy tylko wymysłem mojej chorej głowy. Tym bardziej powinnam odbyć mój miesięczny odwyk, w przeciwnym razie pewnie wyląduję na jakimś oddziale zamkniętym. Tak będzie dla mnie najlepiej. Przytomnieję i odpowiadam najbardziej stanowczym tonem, na jaki mnie w tej chwili stać:

– Byłam dzisiaj na randce z facetem z portalu randkowego.

– Niech zgadnę, typowy facet z portalu, który liczył na coś więcej w zamian za kolację?

Tym pytaniem pięknooki barman znów mnie zaskakuje. Mam nadzieję, że nie wie tego z doświadczenia. I tradycyjnie mózg nie współpracuje z ustami, więc wypalam:

– Mam nadzieję, że nie wiesz tego z doświadczenia?

Zaczyna się śmiać.

– Nie, żaden facet nie próbował mi się dobrać do spodni po kolacji. – Mówiąc to, mruga okiem.

Zaczynam się śmiać. Cholera, lubię tego faceta! Ale obietnica to obietnica.

– Obiecałam dzisiaj, że przez miesiąc nie pójdę na randkę. – No i powiedziałam.

Zaraz pewnie wybuchnie śmiechem i pomyśli, że jestem jakaś nienormalna. Taki facet zaprasza mnie na randkę, a ja mam tak głupi argument, żeby mu odmówić, że to aż żałosne. Ale on chwyta mnie za rękę i całuje wierzch dłoni, mówiąc:

– W takim razie pójdź ze mną na randkę za miesiąc.

Kompletnie zaskakuje mnie jego odpowiedź. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Który to już raz ten facet mnie dzisiaj zaskakuje… Nie wiem, co powiedzieć, więc zszokowana tylko na niego patrzę.

– Szanuję twoją obietnicę i rozumiem. Jednak bardzo chciałbym cię bliżej poznać. Nawet jeśli miałbym trochę poczekać, to myślę, że warto. – Kończąc zdanie, patrzy mi głęboko w oczy.

Czar pryska, kiedy w zasięgu wzroku pojawia się Daniel.

– Będziesz miał kłopoty – mówię, pokazując zbliżającego się do nas Daniela.

– Poradzę sobie – mówi, mrugając do mnie.

– Stanę w twojej obronie i powiem, że to ja cię zagadałam – mówię dobrodusznie, chcąc mu pomóc. Nie może z mojego powodu stracić pracy, którą pewnie dopiero co zaczął.

Daniel podchodzi do nas, szeroko się uśmiechając. Klepie barmana po plecach. Kurde, nawet nie wiem, jak on ma na imię. Przecież powinnam na początku rozmowy o to zapytać, prawda? Brak kultury, Aleksandro, jak by to powiedziała moja mama, brak kultury. Wstaję, żeby wyjaśnić wszystko Danielowi, jednak on zrzuca na mnie bombę:

– Widzę, Leksi, że już poznałaś mojego wspólnika.

Te słowa dosłownie zwalają mnie z nóg. Potykam się, jednak szybko łapię równowagę. Ja pierdolę! Wspólnika?

A ja właśnie nieźle go skrytykowałam i o ile pamiętam, nazwałam zarozumiałym dupkiem. Ale nie miałam pojęcia, że to właśnie z nim rozmawiam. Mam ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić przez miesiąc.

– Nie przedstawiłem się. Marcel Klechowicz. – Wyciąga do mnie wypielęgnowaną dłoń i uśmiecha się podstępnie. Jestem w totalnym szoku, więc dopiero po chwili podaję rękę i mówię:

– Aleksandra Klabik, miło mi. Mów mi Leksi – dodaję pośpiesznie. Gapię się na niego oniemiała, a po chwili dodaję: – Pójdę… Yyy… Do toalety… – Wstaję i pośpiesznie odchodzę.

Książkę Oblicza miłości. Przekonaj mnie kupić można w popularnych księgarniach:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Oblicza miłości. Przekonaj mnie
M.F. Mosquito12
Okładka książki - Oblicza miłości. Przekonaj mnie

Zranione serce nie jest jedyną rzeczą, jaką ukrywa przed światem Aleksandra, piękna i niezależna właścicielka agencji reklamowej. Druga tajemnica dotyczy...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo