Bóg działa rękami swoich pomocników. Czy wśród nich naprawdę można spotkać anioły?
Angelika nie miała pojęcia, że z aniołem, którego wizerunek wisi na ścianie jej kawalerki, wiąże się przejmująca i dramatyczna historia miłosna, sięgająca nieznanych jej czasów stanu wojennego. Jeszcze większym zaskoczeniem jest dla niej to, że ta historia swój zaskakujący finał znajdzie w niewielkiej podlaskiej wiosce, gdzie niedawno zamieszkał niezwykły artysta, za sprawą którego podobno dzieją się cuda.
Małgorzata Lis w swej kolejnej książce proponuje czytelnikom wzruszającą, nastrojową i pełną ciepła opowieść o prawdziwej miłości. Miłości, która choć bywa niespodziewana i nie podąża za ludzkimi planami, to jednak zawsze daje człowiekowi szczęście i poczucie spełnienia. Główni bohaterowie, Angelika i Gabriel, początkowo sceptyczni i nieufni, w wyniku niezwykłego splotu okoliczności powoli odkrywają, że ich anielskie imiona nie są dziełem przypadku. Czy aniołowie spoglądający z obrazów mistrza Serafina zmienią także ich życie?
Do lektury książki Małgorzaty Lis Namaluj mi anioła zaprasza Wydawnictwo eSPe. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki:
Angelika odjechała kawałek od domu pana Serafina i zatrzymała się na poboczu. Emocje w niej buzowały, ale nie chciała jeszcze wracać do pensjonatu. Było wcześnie, na wypadek głodu miała w torbie jakieś herbatniki, postanowiła więc jeszcze tego dnia, zgodnie zresztą ze wstępnym planem, zobaczyć zalew. Internet podpowiedział jej, by pojechała na plażę w Bondarach. Wpisała więc to miejsce w wyszukiwarce nawigacji. Niecałe dwanaście kilometrów. Dojedzie tam w kilkanaście minut. Plaża skusiła ją pomostem i wieżą widokową, a po drodze przejeżdżało się obok zapory. Angelika bez dłuższego zastanowienia wyruszyła w stronę Bondarów. Na miejscu odetchnęła z ulgą, widząc całkiem sporo ludzi na plaży. Wcześniej trochę się bała, że nikogo tu nie zastanie. O tej porze roku raczej brakuje amatorów kąpieli, ale piękna pogoda i dzień wolny od pracy na szczęście zrobiły swoje. Spacerowicze dopisali. Dzieci głośno się śmiały, psy poszczekiwały, ale Angelika wolała te hałasy niż grobową ciszę. Sama czułaby się tu trochę nieswojo. W razie czego chyba nie mogła liczyć na pomoc anioła. Swój limit już wyczerpała. Weszła na wieżę widokową i zrobiła kilka zdjęć. Miała ze sobą jakiś lepszy aparat z redakcji, ale prawdę mówiąc, nie bardzo umiała fotografować. Na szczęście nie była fotoreporterką, więc nikt nie wymagał od niej profesjonalnych ujęć. Zdawała sobie jednak sprawę, że Radek jej nie wybaczy, że u Serafina nie zrobiła żadnego, nawet marnego zdjęcia. Co mu po fotografiach zalewu albo nawet żubra w rezerwacie? Nie wysłał tu Angeliki, by zrobiła reportaż o przyrodzie i atrakcjach turystycznych regionu, ale o anielskim malarzu. Dziewczyna poczuła ucisk w żołądku. Nie wiedziała jeszcze, jak się z tego wszystkiego wytłumaczy, ale czuła, że nie może napisać tego tekstu.
Powieść Namaluj mi anioła kupicie w popularnych księgarniach internetowych: