Możesz zmienić fryzurę, ciało i życie, ale przed sobą nigdy nie uciekniesz. „Zanim mnie zabijesz"

Data: 2022-09-12 11:13:25 | Ten artykuł przeczytasz w 15 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Od siedemnastu lat Julia skrywa bolesny sekret, który nie pozwala jej normalnie żyć. Chociaż stara się przekonać samą siebie, że uporała się z demonami przeszłości, tak naprawdę nie potrafi się od nich uwolnić. Każdego dnia walczy ze strachem, że mężczyzna, od którego uciekła lata temu, znów stanie na jej drodze.

Obrazek w treści Możesz zmienić fryzurę, ciało i życie, ale przed sobą nigdy nie uciekniesz. „Zanim mnie zabijesz" [jpg]

Gdy pewnego dnia w jej życiu zaczynają się pojawiać trudne do wytłumaczenia zbiegi okoliczności, Julia jest pewna, że dopadła ją przeszłość. Dziwne wiadomości i tajemnicze przesyłki na dobre wytrącają ją z równowagi. Jej oprawca jest coraz bliżej i najwyraźniej nie cofnie się przed niczym, by znów ją skrzywdzić. Tylko czy na pewno stała się znów celem swojego prześladowcy? A może tym razem to ofiara zamieni się w myśliwego?

Do lektury powieści Pauli eR Zanim mnie zabijesz zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Obejrzyjcie koniecznie filmową zapowiedź książki: 

Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment tej książki:

Niepokój

Jeszcze tylko odbiorę paczkę i weekend – odetchnęła z ulgą. Ten tydzień dał jej wyjątkowo w kość. Maile, spotkania, prezentacje. Julia miała wrażenie, że wręcz tonie w papierkowej robocie. Nie mogła doczekać się chwili, gdy zrzuci z siebie niewygodne, eleganckie ubranie i usiądzie w ulubionym dresie przed telewizorem.

Zatrzymała się przed przejściem dla pieszych. Dziś miała wyjątkowego pecha do czerwonych świateł. Wrzuciła luz i puściła sprzęgło. Popatrzyła na ludzi przemykających pod parasolami. Oni pewnie też śpieszyli się do swoich domów. Pomyślała, że ma wyjątkowe szczęście, że przynajmniej nie musi moknąć. Leniwie przeniosła wzrok na pobliską knajpkę. Przytłumione światło, kilka zajętych stolików, emanujące ze środka ciepło. Obiecała sobie, że postara się wyciągnąć do niej jutro Wiktora, w końcu tak dawno już nigdzie razem nie byli. Uśmiechnęła się do swoich myśli i… zamarła.

Oddech zatrzymał jej się w piersi, a ciało przeszył lodowaty, wręcz kłujący dreszcz.

To tylko twoja wyobraźnia, nie dzieje się nic złego – powtarzała sobie jak mantrę, nie spuszczając wzroku z przebiegającego tuż przed maską jej samochodu barczystego mężczyzny w czarnym kapturze. Po chwili usłyszała za sobą klakson. Światło zmieniło się na zielone, a ona nawet tego nie zauważyła. Z ledwością się opanowała, wrzuciła bieg i ruszyła odrobinę za szybko, starając się przełknąć palącą gulę w gardle.

To niemożliwe, musisz się uspokoić! Starała się ujarzmić ciało. Miała wrażenie, jakby oddzieliła się od niego i obserwowała całą tę sytuację z siedzenia pasażera. Poczuła, że po policzkach płyną jej piekące łzy. Nie, to nie może być on! Nie miałby po co tu wracać! Nie może znów odebrać mi tego wszystkiego, na co tak ciężko pracowałam! Nie może zburzyć mojego spokoju!

Nie wiedziała, co niepokoi ją bardziej. Czy widok tamtego mężczyzny i myśl, że znów dopadła ją przeszłość, czy fakt, że tak łatwo straciła nad sobą panowanie.

Zaparkowała pod blokiem, wciąż ledwo łapiąc oddech. Popatrzyła w lusterko na swoją zaczerwienioną twarz i rozmazany makijaż. Musiała szybko doprowadzić się do porządku. Nie mogła pozwolić, żeby Wiktor zobaczył ją w takim stanie. Przecież nie wiedział nic o jej przeszłości. Poznając go, wmawiała sobie, że i tak jej nie zrozumie, jednak doskonale wiedziała, że to była tylko wymówka. Julia tak naprawdę wstydziła się przyznać sama przed sobą, że tamta historia wciąż krąży nad nią jak widmo. Przez te wszystkie lata miała tylko nadzieję, że to widmo nigdy nie przybierze ludzkiej postaci. Postaci mężczyzny z przeszłości.

Wygrzebała z torebki kosmetyczkę. Zawsze miała przy sobie korektor pod oczy i puder. Starła z policzka czarne smugi po tuszu do rzęs i przypudrowała twarz. Popatrzyła jeszcze chwilę na swoje odbicie i wymusiła uśmiech, wciąż powtarzając sobie w myślach: Wszystko jest dobrze. To nie był on.

Zanim weszła na klatkę schodową, obejrzała się dwa razy. Dawno już nie czuła takiej potrzeby. Dziś znowu, z każdym krokiem w kierunku windy, czuła narastający niepokój. Wiedziała doskonale, że jej lęk jest zupełnie bezpodstawny, jednak nie mogła się go pozbyć. W myślach widziała już rozsuwające się drzwi szybu windowego, za którymi stoi on. Rzuca na nią zimne, oskarżycielskie spojrzenie, a później uśmiecha się jakby nigdy nic. Jakby jego twarz była kalejdoskopem ukazującym zmieniające się w jego głowie osobowości. Nigdy nie wiedziała do końca, na którą trafi. Życie, a właściwie ucieczka od niego, przypominało grę w rosyjską ruletkę. Jedno niewłaściwie słowo, jeden niewłaściwy gest i było po niej. Widziała to w jego oczach. Znała go na wylot. Nauczyła się rozpoznawać bestię czającą się tuż za słodkim uśmiechem.

Nacisnęła guzik. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast. W środku zobaczyła jedynie swoje odbicie w porysowanym przez nastolatki lustrze. Wsiadła do windy i wcisnęła trójkę. Numer jej piętra, jej bezpiecznej przystani.

Przypomniał jej się dzień, w którym kupowała mieszkanie. Wszyscy znajomi wybierali lokum w nowych blokach, zwracali uwagę na bliskość placu zabaw, sklepów, szkół, przystanków. Musieli poczuć z nim więź, starali się dopasować swoją wizję układu pomieszczeń do planów architekta lub najzwyczajniej w świecie sugerowali się ceną.

A ona? Również doskonale wiedziała, czego szuka, chociaż kierowała się dość niecodzienny mi kryteriami wyboru. Mieszkanie nie mogło być na parterze ani nawet na pierwszym piętrze. Nie zasnęłaby, mając świadomość, że ktoś może dostać się do środka przez uchylony balkon. Ostatnie piętro również odpadało. Musiała mieć drogę ucieczki w górę lub w dół. Chciała mieszkać między ludźmi, którzy mogliby ją usłyszeć. To było najważniejsze.

Nacisnęła na klamkę drzwi wejściowych. Jak zwykle były otwarte. Wszedłszy do środka, zamknęła wszystkie zasuwki i przekręciła klucz w zamku.

– Naprawdę myślisz, że ktoś cię ukradnie? – Usłyszała głos Wiktora, który beztrosko brał prysznic w łazience.

Nie odpowiedziała. Weszła prosto do kuchni i wypełniła swój ulubiony kubek lodowatą wodą z kranu. Wypiła ją jednym haustem.

– Dobrze się czujesz? – Wiktor stał przed nią wyłącznie w ręczniku na biodrach. Jego lekko kręcone, jasne włosy sterczały we wszystkie strony.

Popatrzyła na niego i złapała się na tym, że stara się odgadnąć, w jakim jest nastroju oraz co powinna mu powiedzieć, aby go nie rozzłościć. Szybko zganiła się za to w myślach. Przecież przy nim nigdy nie musiała tego robić. Jednak nawyki, zwłaszcza te, które były w stanie uratować jej życie, były jak niewidoczne pasożyty, wczepione pod jej skórą.

– Miałam stresującą rozmowę. Wykończy mnie ta praca. A do tego chyba coś mnie bierze, strasznie pieką mnie oczy. – Wymyśliła na poczekaniu.

– Właśnie widzę. Dobrze, że jutro weekend, odpoczniesz sobie. – Wiktor podszedł do szafy i wyciągnął wyprasowaną wcześniej koszulę.

– Idziesz gdzieś? – Julia nie ukrywała zaskoczenia.

– No tak, mówiłem ci, że mamy spotkanie klasowe. Zapomniałaś? – Mąż popatrzył na nią podejrzliwie.

– Ach, wypadło mi z głowy. – Faktycznie zupełnie o tym zapomniała. Przecież trąbił jej o tym spotkaniu po latach od tygodnia. Sama nawet przekonywała go, żeby tam poszedł. W końcu warto pielęgnować dobre, długoletnie znajomości.

– Naprawdę musisz odpocząć. Widzisz, może dobrze się składa, że wychodzę. Będziesz miała spokój i władzę nad pilotem. – Uśmiechnął się do niej i wrócił do zapinania guzików.

– Tak… – Julia poczuła, że znów narasta w niej niepokój. Za wszelką cenę starała się go ukryć, choć teraz skumulował się w jej skroniach i rozsadzał je od środka. Nigdy nie miała nic przeciwko samotnym wieczornym wypadom, wyjazdom czy delegacjom Wiktora. Ufała mu i wiedziała, że nic jej z jego strony nie groziło. Dziś jednak wolałaby, żeby został z nią w domu, ale tego również nie mogła mu powiedzieć. Tajemnica, którą przed nim kryła, złożyła na jej ustach gorącą pieczęć.

Julia odstawiła kubek do zlewu, przepłukała go gorącą wodą i ustawiła dnem do góry na pustym metalowym ociekaczu. Wiktor, jak zawsze, wywiązał się ze swoich domowych obowiązków i zostawił kuchnię w nienagannym porządku. Julia poczuła, że musi się ukryć. Nie chciała, żeby zauważył, że ma łzy w oczach. Spuściła głowę i udając atak kaszlu, szybkim krokiem poszła w kierunku łazienki. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, rozpłakała się na dobre. Na szczęście Wiktor wyszedł szybko z domu, rzucając jej przez drzwi krótkie: Cześć, nie czekaj na mnie. Kiedy tylko usłyszała jego oddalające się na klatce schodowej kroki, podbiegła do drzwi i znów zamknęła je na klucz. Dopiero wtedy, zamknięta na cztery spusty, odetchnęła z ulgą. Była bezpieczna. Przynajmniej się wypłacze, nie tłumacząc Wiktorowi swojego stanu kolejną kiepską wymówką. Stojąc wciąż w przedpokoju, sięgnęła po płaszcz, a potem wyszła na balkon. Musiała natychmiast zapalić. Jej wyczerpane skrajnymi emocjami ciało domagało się swojej dawki nikotyny, jednak ręce drżały jej tak mocno, że ledwo trafiła papierosem do ust.

Na zewnątrz było już zupełnie ciemno i nieprzyjemnie chłodno, do tego deszcz rozpadał się na dobre. Na szczęście balkon był prawie całkowicie zabudowany, więc zimne, sączące się z nieba krople nie stanowiły dla niej najmniejszego problemu. Wychyliła się lekko przez barierkę i obrzuciła wzrokiem osiedle. Dobrze oświetlone i tętniące życiem, nawet późnym wieczorem dawało jej poczucie bezpieczeństwa.

Wypuszczając dym z płuc, podświadomie kierowała wzrok w nieliczne, ciemne zakamarki między balkonami. Prawie widziała w nich majaczącą w oddali niczym cień, nieruchomą postać, wbijającą w nią błyszczący wzrok. Wzdrygnęła się. Musiała natychmiast przestać o tym myśleć.

Przecież minęło siedemnaście lat! Po co miałby teraz tu wracać? Po co miałby zawracać sobie mną znowu głowę? Pewnie żyje sobie gdzieś z jakąś kobietą, może nawet jest dobrym mężem i wspaniałym ojcem, bo wreszcie ktoś go słucha i rozumie. Może wszystko, co złe, wydarzyło się wyłącznie z mojej winy? Może, gdybym potrafiła go zrozumieć i w odpowiedni sposób pomóc, wszystko potoczyłoby się inaczej?

Mimo że od tamtej chwili minęły lata, przychodziły momenty, że Julia wciąż w to wierzyła. Wierzyła, że to ona była winna. Wydawało jej się, że tamto życie znów wyciąga po nią szpony i za wszelką cenę chce ją odzyskać, wciągnąć i strawić. Tym razem na dobre.

Z rozmyślań wyrwał ją parzący ból. Była tak zamyślona, że nie zwróciła nawet uwagi, gdy spaliła filtr od papierosa, który zostawił w jej ustach okropny posmak. Wrzuciła niedopałek do popielniczki zrobionej z puszki po coli zero i wróciła do domu odrobinę spokojniejsza.

Przypomniała sobie słowa terapeutki: Nie wierz wszystkim swoim myślom i lękom. Większość z rzeczy, których się boisz, ci się nie przytrafi. Może to źle, że zrezygnowała z terapii po kilku pierwszych spotkaniach? Wtedy czuła, że to nie dla niej, a to głupie, czcze gadanie tylko ją rozdrażniało. Zamiast zamykać stare rany, terapia grzebała w nich nieociosanym patykiem.

Julia podeszła do barku i zrobiła sobie drinka. Łyk alkoholu na skołatane nerwy zawsze dobrze jej robił. Dziś jednak nie miała najmniejszej ochoty delektować się ulubionym trunkiem. Wypiła go na raz, wlewając sobie szybko w gardło palącą, lekko słodkawą ciecz. Szybko wskoczyła pod ciepły koc i odpaliła ulubiony serial. Przyłożyła głowę do poduszki, wpatrując się w ruchome obrazki. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła na kanapie.

***

Obudziło ją trzaśnięcie drzwi. Spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut po północy.

– Co tak szybko? – zapytała zaspanym głosem.

– A co miałem tam robić? Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i tyle. Powinnaś się cieszyć, że nie rozbijam się po mieście z dawnymi koleżankami. – Wiktor zaśmiał się radośnie. Ściągnął z siebie ubranie i rzucił je beztrosko na podłogę, po czym wsunął się pod koc tuż obok niej. Miał zmarzniętą, nieprzyjemną skórę, którą próbował ogrzać, podkradając temperaturę jej ciała. Lekko bełkotliwym głosem streścił jej w kilku zdaniach przebieg wieczoru, czkając nieporadnie co kilka słów. Julia przypatrywała mu się z lekkim rozbawieniem. Jego słowa stawały się coraz bardziej zniekształcone i kleiły mu się oczy. Wiktor nie przepadał za alkoholem i sięgał po niego wyłącznie w wyjątkowych okazjach. Dlatego, gdy wyjątkowa okazja wreszcie się nadarzała, przegrał z krążącymi w jego krwi promilami bardzo szybko.

Ma rację, powinnam się cieszyć, a ja czepiam się o byle co.

Postarała się wyciszyć myśli. Na szczęście jej również udało się znów zapaść w sen.

***

Gdy rano otworzyła oczy, miała wrażenie, że wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia były tylko sennym koszmarem, który nie miał prawa ziścić się w realnym świecie. Cały stres wyparował z jej umysłu i ciała, jakby nigdy nie istniał. Odetchnęła z ulgą. Myjąc zęby, zaśmiała się nawet z siebie, że mogła dać się tak podejść swoim myślom i przestraszyć zwykłego, zakapturzonego faceta. Przecież to mógł być każdy, takich jak on były tysiące. Po chwili uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz: przecież mężczyzna, za którego wzięła nieznajomego, nie zatrzymał się w czasie. Zestarzał się, zmienił, być może spoważniał, więc jakim cudem mógłby być ubrany tak samo jak siedemnaście lat temu? Ludzie się zmieniają, czasem nawet nie do poznania. Zupełnie tak jak ona.

Popatrzyła w lustro, ścierając z ust resztki pasty do zębów. Większość ludzi, których znała w tamtym czasie, często jej nie poznawała. Czasem mijała niezauważona dawne koleżanki i cieszyła się, że nie zatrzymują jej na bezsensowne pogaduszki. Nie lubiła o sobie opowiadać. Zawsze, kiedy to robiła, czuła się jak oszustka. Wciąż jej się wydawało, że wszystko, co osiągnęła swoją ciężką pracą, wcale jej się nie należy, że to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, dziwny życiowy fart.

Przeczesała palcami krótkie, idealnie platynowe włosy i przyjrzała się odbiciu w lustrze. Była dumna ze swojego wyglądu. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie o tym, jak wyglądała kilkanaście lat temu. Przypomniała sobie pulchną dziewczynę, w bezkształtnej fryzurze, w za ciemnych włosach i workowatych ubraniach. Taką, jaką kochał ją najbardziej. Zaniedbaną i niewidzialną, choć on nazywał to naturalnością i skromnością. Taką, o którą nie musiał być zazdrosny, i taką, która boi się własnego cienia. Taką, która jest przekonana, że jest nic niewarta i bez niego zginie. Dzisiaj, chociaż była o wiele starsza, za nic w świecie nie chciałaby znów być tamtą młodziutką kobietą.

Przecież nie mam już z nim nic wspólnego. Jeśli nawet to on, co z tego? Jesteśmy już dla siebie obcymi ludźmi.

– Długo jeszcze? – usłyszała za drzwiami zniecierpliwionego Wiktora.

– Już wychodzę! – odkrzyknęła mu, zapinając na nadgarstku gruby, sportowy zegarek. Nawet nie zauważyła, kiedy minęło trzydzieści minut.

– Co ty tam robiłaś? Jeszcze chwila i nasikałbym do zlewu. – Wiktor wpadł do łazienki, jak zwykle nie zamykając za sobą drzwi.

Julia zdążyła się już przyzwyczaić do jego otwartości. Zabawny i wiecznie lekko rozkojarzony – to jego dwie główne cechy rozpoznawcze. Był taki od początku. Zanim stworzyli związek, długo nie pozwalała mu się do siebie zbliżyć. Kiedy poznała Wiktora, nie była już tamtą zaniedbaną dziewczyną. Nie został po niej najdrobniejszy ślad. To właśnie dlatego wreszcie dała mu szansę. Miała już dość samotności i wiecznego oglądania się przez ramię. No i dzięki niemu miała powód, dla którego nie mogła już nigdy zdjąć swojej maski wysportowanej, pewnej siebie kobiety. Przez głowę przemknęła jej jeszcze jedna myśl związana z wczorajszym dniem. Czy on, człowiek z jej przeszłości, rozpoznałby ją bez trudu na ulicy? Musiałby się dobrze przyjrzeć, a przecież byłoby to dość trudne, zważywszy, że przez większość czasu przemieszczała się samochodem. Jedynymi miejscami, w których mógłby ją dostrzec, była siłownia lub sklep spożywczy, ale to przecież było niemożliwe, bo ona również dostrzegłby jego.

Tak przynajmniej myślała.

Powieść Zanim mnie zabijesz kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Zanim mnie zabijesz
Paula Er 10
Okładka książki - Zanim mnie zabijesz

Możesz zmienić fryzurę, ciało i całe życie, ale przed sobą nigdy nie uciekniesz. Od siedemnastu lat Julia skrywa bolesny sekret, który nie pozwala jej...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje