Nowa powieść Ewy Szymańskiej to dwie historie – matki i córki, które los wystawił na próbę. Elżbieta żyła w niespokojnych latach 80., kiedy rodziła się ,,Solidarność", a stan wojenny odarł Polaków z marzeń o wolności. Marta, współczesna Polka, po długiej nieobecności wraca do rodzinnego Grabowa. Przeglądając rzeczy zmarłej mamy, znajduje zagadkowy list. To dopiero początek kolejnych niespodzianek...
Jakiej rodzinnej tajemnicy nie zdążyła wyjawić córce Elżbieta? Czy Marta zdoła zamknąć przeszłość i odważy się otworzyć na nową miłość, która nagle zapukała do jej serca?
Niedokończony list to piękna i wzruszająca historia, rozgrywająca się w małej miejscowości, w której mieszkańcy chcą wiedzieć wszystko o innych, a przede wszystkim opowieść o mocy wspomnień, które - utrwalone w obrazach, smakach i dźwiękach - świadczą o naszej tożsamości. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment książki Niedokończony list:
Najpewniej z powodu wypitego alkoholu źle wymierzyła odległość i nagle otwarta butelka potoczyła się po stole, rozlewając swą zawartość na całej jego szerokości.
– Szlag by to trafił! – zaklęła kompletnie zaskoczona, a potem rzuciła się na ratunek, bo ciemnoczerwona struga właśnie zaczęła się zbliżać do leżącej po drugiej stronie blatu książki. Niestety, jej koordynacja ruchowa wyraźnie nie była najlepsza, bo zamiast pochwycić butelkę, strąciła podniszczony od wielokrotnego czytania tomik na podłogę, sprawiając, że kiepsko sklejone kartki broszurowego wydawnictwa rozpadły się na kilka części. Przez kilka sekund gapiła się zupełnie zdezorientowana na to pobojowisko, dopóki ciurkająca ze stołu strużka nie zmusiła jej do działania. Zgarnęła rozsypane kartki i odłożyła je na kredens, a potem rozejrzała się za czymś, czym mogłaby wytrzeć winną kałużę.
Nie znalazłszy nic innego, złapała wiszącą na uchwycie piekarnika ścierkę i najpierw wytarła stół. Doszła do wniosku, że po takim zabiegu ścierka i tak będzie nadawać się tylko do wyrzucenia, więc wykorzystała ją jeszcze do umycia podłogi. Jakoś przeszła jej ochota na wino, zresztą w butelce i tak pozostało go niewiele, odstawiła ją do zlewu. Zatroskana spojrzała na przemieszane stronice książki, po czym zaczęła je porządkować.
Nagle zauważyła kawałek złożonej na pół kartki wyrwanej ze środka zwykłego zeszytu w kratkę. Wyjęła ją przekonana, że była to zakładka, którą mama zostawiła między stronicami kryminału.
To było dla niej typowe – zaznaczać miejsce, w którym przestała czytać, czymś, co akurat było pod ręką: paragonem ze sklepu, pocztówką albo łyżeczką do herbaty, jeśli ta akurat leżała obok. Marcie przypomniało się, że kiedyś mamie zdarzyło się nawet użyć jako zakładki stuzłotowego banknotu, który tata położył na stole, i że w domu wybuchło spore zamieszanie w związku ze zniknięciem pieniędzy. Już miała wyrzucić kartkę do kosza, lecz odruch sprawdzania wszystkich papierów sprawił, że najpierw ją rozłożyła.
Od razu poznała pismo mamy. Drobne, ale wyraźne literki i małe odstępy między wyrazami sprawiały, że pisane przez nią zdania zawsze kojarzyły się Marcie z cienkimi wężykami pełznącymi po kartce. Tylko że na tej, którą trzymała w ręce, było ich tak dużo i tak gęsto pisanych, iż w pierwszej chwili wyglądało to, jakby się ze sobą zlały. Nie było tu żadnych akapitów ani marginesów, a pisany kratka w kratkę tekst stanowił niemal jednolitą ciemnoniebieską plamę. Mimo to wzrok Marty w jednej sekundzie wychwycił coś, co spowodowało, że przysunęła kartkę bliżej oczu.
„Kochana Marto” – to były pierwsze słowa zapisane na kartce.
List? Do niej? Zdumiona przez dłuższą chwilę wpatrywała się w te dwa wyrazy, nie będąc pewną, czy wzrok i wypite wino nie spłatały jej psikusa, jednak pismo mamy było tak czytelne i zdecydowane, że o pomyłce nie mogło być mowy. Mimo to odruchowo odwróciła kartkę, by sprawdzić, czy z tyłu nie kryje się jakaś dodatkowa wskazówka, i dopiero kiedy stwierdziła, że nic tam nie ma, wróciła do zapisanej strony.
„Kochana Marto” – przeczytała jeszcze raz. „Nie wiem, czy zdecyduję się przekazać Ci ten list, tak samo jak nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy przed moją śmiercią…”
– Boże! – Okrzyk, który wyrwał się z jej ust, był pełen bólu i niedowierzania. Poczuła, jak krew gwałtownie uderza do głowy, i nagle zrobiło się jej słabo. Zamknęła oczy i bojąc się, że zemdleje, osunęła się na podłogę. Przez chwilę siedziała, opierając się plecami o drzwiczki znajdującej się pod zlewem szafki, a potem wzięła kilka głębokich oddechów. Dopiero gdy dudnienie w jej głowie zelżało, otworzyła oczy i ponownie spojrzała na trzymany w ręku list.
„Czuję, że przyjdzie po mnie już niedługo, lecz uwierz, Kochana, nie budzi to we mnie lęku. Naprawdę, teraz już niczego się nie boję. Może trochę mi żal, że to już, ale przecież i tak nic nie jest wieczne, więc staram się za bardzo nie rozpamiętywać. Nie miałam złego życia, choć kiedyś miałam pretensje do losu, że pewne sprawy ułożyły się w nim tak, a nie inaczej. Im jednak bliżej do jego końca, tym bardziej dociera do mnie, jak bardzo się myliłam! Dostałam w życiu wiele dobrego i jeśli czegoś żałuję, to tego, że tak późno to doceniłam. Chcę, żebyś to wiedziała – szczególnie Ty, Córeczko. Wiem, że przechodzisz trudny okres. Nic mi nie mówiłaś, gdy byłaś u mnie ostatnio, ale wcale nie musiałaś, bo ja wyczuwam Twoje zmartwienia nawet wtedy, gdy bardzo starasz się je przede mną ukryć. Nie mogę Ci pomóc – są sprawy, z którymi musimy borykać się same, ale jestem pewna, że dasz sobie radę. Jesteś silna i odważna, bardziej, niż Ci się samej wydaje, a ja zawsze byłam z tego powodu dumna, chociaż nigdy Ci tego nie powiedziałam. To jeden z moich największych błędów, choć dopiero niedawno to zrozumiałam. Mam jednak nadzieję, że mi go wybaczysz, tak jak i inne rzeczy, których nie zrobiłam, a których być może ode mnie oczekiwałaś. Sama nie rozumiem, dlaczego tak się działo, a jedyne wytłumaczenie, które przychodzi mi do głowy, jest takie, że miałam za mało odwagi, by od początku powiedzieć Ci prawdę. Teraz jestem prawie pewna, że to byłoby najlepsze, ale przez całe lata wydawało mi się, że skrzywdzę w ten sposób i Ciebie, i tatę. Zresztą – nie zrozum mnie źle, absolutnie się nie usprawiedliwiam – tata też się tego bał. A potem chyba było już za późno, tak przynajmniej uważaliśmy. Czas płynął, przywykliśmy, prawie o tym nie myślałam. Dopiero ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy jednak się nie myliliśmy i czy gdybyś od początku wszystko wiedziała, nasze życie nie byłoby inne. Świadomie piszę inne, a nie…”
List urywał się tak nagle, że oszołomiona Marta bezwiednie znowu odwróciła kartkę, jakby chciała się upewnić, czy na następnej stronie nie znajdzie dalszego ciągu. Przez dłuższą chwilę się na nią gapiła, a potem jeszcze raz przeczytała uważnie cały tekst.
Dlaczego jej matka go nie dokończyła? I jaką prawdę zataili przed nią rodzice? Co takiego zdarzyło się w ich rodzinie, że przez kilkadziesiąt lat trzymali to w tajemnicy?! – do głowy cisnęły się jej pytania.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Niedokończony list. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych: