Joanna wciąż nie może się otrząsnąć po tragicznym wypadku, w którym zginął jej ukochany. Dzień po dniu uczy się żyć na nowo i spoglądać w przyszłość bez lęku. Kiedy do sąsiedniego mieszkania wprowadza się Kamil, młody mężczyzna uciekający od przeszłości, między tymi dwojga błyskawicznie rodzi się nić porozumienia, a wkrótce również coś więcej. Bolesne wspomnienia kładą się jednak cieniem na uczuciu, które mogłoby być dla nich zapowiedzią prawdziwego szczęścia. Czy będą mieli na tyle sił i odwagi, by spróbować raz jeszcze otworzyć przed kimś serce?
Marzenia spełniają się jesienią to wzruszająca opowieść o nieustannym poszukiwaniu swojej życiowej drogi, bez względu na wiek, doświadczenia czy popełnione błędy. Bo miłość przychodzi do każdego, trzeba tylko otworzyć jej drzwi.
Do lektury powieści Marty Nowik Marzenia spełniają się jesienią zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Tymczasem już teraz zachęcamy Was do lektury premierowego fragmentu powieści:
Joanna w pośpiechu zjadła śniadanie. Samolot do Paryża odlatywał o trzynastej. Dariusz miał po nią zajechać najpóźniej koło dziesiątej. Była już spakowana i prawie gotowa do podróży. Rozejrzała się po pokoju, zastanawiając się, czy czegoś jeszcze nie potrzebuje ze sobą zabrać. Ostatnio naprawdę coraz lepiej układało się pomiędzy nimi. Darek starał się jak nigdy dotąd. Był uprzejmy i troskliwy. Próbował zaskakiwać Joannę coraz to nowymi pomysłami i niespodziankami. Joanna na początku opierała się.
Nie była pewna swoich uczuć i do końca nie wiedziała, czego tak naprawdę chce. Jednak radość z odzyskiwanego zdrowia i stawania na nogi przytłumiła jej wcześniejsze wątpliwości i obawy. Czas szybko mijał. Zdziwiła się, że nadszedł już listopadowy długi weekend.
Darek bardzo nalegał na ich wspólną wycieczkę. Wybrał Paryż. Joanna nie przepadała zbytnio za tym miastem. Wolałaby zdecydowanie coś spokojniejszego i bardziej kameralnego. Ustąpiła, mając nadzieję, że jej obawy okażą się bezpodstawne. Liczyła na miło spędzony wspólny czas. Chciała wyjechać. Podróże były jej pasją. Lubiła poznawać nowe miejsca i osoby. Świat wydawał się jej piękny i ciągle jeszcze przez nią nieodkryty.
Poszła pożegnać się z rejestratorką, która zawsze była dla niej bardzo uprzejma. Po skończonej wycieczce Joanna zamierzała od razu wracać do domu. Była już gotowa na powrót do Białegostoku i zmierzenie się z rzeczywistością. Chciała wrócić do pracy i spotkać się ze Stefanem. Tęskniła za swoimi pieskami.
Planowała także, że zobaczy się z Franką. Wiedziała, że jest jej winna wiele wyjaśnień. Ostatnio kontakt z nią urwał się z winy Joanny. Stary telefon popsuł się, a w nowym nie miała zapisanego jej numeru. Stefana też na pewno odwiedzi i zostanie u niego przez kilka dni. Była pewna, że się ucieszy. Czuła, że go potrzebuje. Chciała z nim porozmawiać i pobyć trochę na wsi.
Kontakt z naturą zawsze dobrze jej robił. Jesień poza miastem jest taka kolorowa i piękna, nawet pomimo chłodnych i nieraz deszczowych dni. Lubiła zapach lasu i drewna, którym Stefan palił w kominku. – Jeszcze tylko tydzień i go zobaczę – pomyślała z uśmiechem na twarzy.
Joanna opowiadała Dariuszowi o Stefanie. Pomimo zapewnień Joanny, że łączy ich jedynie wieloletnia przyjaźń, Dariusz okazywał niechęć i niczym nieuzasadnioną zazdrość. Niezmiernie dziwiło to Joannę. Nie potrafiła tego zrozumieć i wytłumaczyć.
Wyglądało to tak, jakby Dariusz chciał ją zawłaszczyć tylko dla siebie, zupełnie odcinając ją od jej znajomych i dawnego życia. Joanna ceniła swoją wolność i niezależność. Zastanawiała się czasami, czy Darek nie próbuje jej zamknąć w złotej klatce. Gdy mu o tym powiedziała, wyśmiał ją, twierdząc, że skoro rzeczywiście tak myśli, to oznacza, że jeszcze w pełni nie doszła do siebie po wypadku. Joanna temat odpuściła, ale wątpliwości w sercu pozostały.
– Pani Basiu, chciałam się pożegnać i za wszystko podziękować – powiedziała z uśmiechem Joanna do rejestratorki medycznej. Ostatnio wydawała się ona Joannie bardzo smutna i przygnębiona.
– Pani Asiu, cieszę się, że doszła już pani do pełni zdrowia i odzyskała siły. Dobrze, że pani opuszcza to miejsce.
– Za godzinę przyjedzie po mnie Dariusz i pojedziemy do Warszawy na lotnisko. Po powrocie z wycieczki wracam od razu do Białegostoku.
– Pewnie tam ktoś na panią czeka? – zapytała z zaciekawieniem pani Basia.
– Koleżanka z pracy, moi pacjenci i ich rodziny oraz dwa ukochane pieski, i pewien sympatyczny starszy pan. To wszyscy, którzy czekają – wyliczała Joanna.
Rejestratorka zamyśliła się przez chwilę i spojrzała na Joannę.
– Nikogo więcej bliskiego tam pani nie ma? – dopytywała.
– Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się, że miałam… – Joanna posmutniała.
– Co się stało?
– To długa historia. Wiem, że każdy popełnia błędy. Może gdyby ten ktoś bardziej się postarał… – rozważała Joanna.
– A gdyby ten ktoś przyszedł tu i stanął w drzwiach, to czy miałby szansę u pani, aby naprawić swój błąd? Może ten ktoś zasługuje jednak na kolejną szansę… – Pani Basia zupełnie zaskoczyła Joannę.
– Ale nie przyszedł i nie stanął tu w drzwiach! – Joanna próbowała zakończyć rozmowę, która stawała się dla niej coraz trudniejsza.
– Ale gdyby przyszedł…? – Rejestratorka coraz bardziej drążyła temat, poruszając bolesny dla Joanny temat.
– Ale nie przyszedł!!! – krzyknęła Joanna, nie panując nad swoimi emocjami.
– Przyszedł… – odparła spokojnie pani Basia.
Joanna patrzyła na nią, jakby zobaczyła zjawę. Zdawało się, że nie zrozumiała ostatniego usłyszanego słowa.
– Jak to przyszedł? – spytała, czując przyspieszone bicie własnego serca.
– Przyszedł. I stanął tu w drzwiach, szukając właśnie pani!
– Jak to? To niemożliwe! Wiedziałabym o tym. – Joanna szukała wyjaśnień.
– Przyszedł. Specjalnie do pani, tydzień temu, z kwiatami i bilecikiem. – Wyjęła z torebki karteczkę i podała ją drżącej z emocji dziewczynie.
Joanna wzięła bilecik do ręki. Przeczytała. Nie mogła zapanować nad tym, co się właśnie działo w jej sercu. Łzy wzruszenia napłynęły jej do oczu. Ona tak czekała na jakiś choć jeden mały gest, widoczny znak z jego strony potwierdzający, że mu nadal na niej zależy. Ściskała w ręku kartkę, próbując pozbierać myśli.
– Pani Basiu, ja nic nie rozumiem. Proszę, niech pani mi wszystko opowie. – Joanna usiadła na krześle, próbując uspokoić przyspieszony oddech.
– I tak chciałam stąd odejść. Mam przy sobie w torebce napisane wypowiedzenie. Syn prosił, abym zajęła się wnukami. Tam jestem bardziej potrzebna – zaczęła rejestratorka.
Joanna wysłuchała całej opowieści. Poczuła rosnącą złość na Darka. – Co on sobie myślał? – wściekała się.
Wstała, ucałowała panią Basię w oba policzki.
– Dziękuję. Już wiem, co mam teraz zrobić. Muszę jeszcze tylko odzyskać swój stary telefon. Nie mam pojęcia, gdzie on może być – zastanawiała się głośno Joanna.
– Może ja pomogę. Skoro i tak nie będę tu pracować, mogę kolejny raz narazić się szefowi. – Pierwszy raz od początku rozmowy zaśmiała się.
Joanna zauważyła, że gdy pani Basia się uśmiecha, jej twarz staje się piękna i rozpromieniona. Zdecydowanie ta klinika nie jest dla niej dobrym miejscem, skoro siedzi tu przygnębiona. Kontakt z bliskimi i opieka nad wnukami na pewno sprawią, że będzie czuła się potrzebna, szczęśliwa i spełniona.
Rejestratorka wyjęła z szuflady gruby pęk kluczy.
– Chodźmy!
Weszły do gabinetu Darka, który był bezpośrednio połączony z jego pokojem. Nikt tu nie miał wstępu. Przeszły do pokoju, uważnie się rozglądając.
– Jest! To on! – Joanna wykrzyknęła radośnie. Telefon leżał na parapecie za dużą zieloną doniczką.
– Bardzo się cieszę, że się znalazł. Czy jest jeszcze coś, co pani tu zostawiła? – spytała pani Basia, gdy obie wychodziły z gabinetu Darka.
– Nie. Poza swoim cennym czasem nie pozostawiłam tutaj nic ważnego. I tak zdecydowanie za długo tu zabawiłam. Zupełnie nie wiem, na co liczyłam.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej stary telefon jest włączony i działa. Nie mogła w to uwierzyć. – Dlaczego Darek zabrał jej telefon, skoro był sprawny
i działał? – zastanawiała się. Natychmiast pomyślała o pięknym ptaku uwięzionym w złotej klatce, który tracąc wolność, stał się nieszczęśliwy, chociaż niczego mu nie brakowało…
Joanna przejrzała nieodebrane połączenia i aż otworzyła oczy ze zdziwienia. Miała mnóstwo połączeń i wiadomości tekstowych od Franki i Kamila. Widziała, że Stefan i jej matka też do niej dzwonili wielokrotnie. Nie ucieszyła się tylko z połączeń od Sandry, ale to w tym momencie nie miało już dla niej żadnego znaczenia. Bateria była na wyczerpaniu. Lada moment telefon się rozładuje i wyłączy. Nie pamiętała, gdzie jest do niego ładowarka. Pewnie Darek ją gdzieś przechowuje. Nie chciała jednak tracić czasu na zbędne poszukiwania. W domu ma drugą ładowarkę.
– Pani Basiu, wracam do Białegostoku. Jednak jest tam ktoś, kto być może jeszcze na mnie czeka. Dziękuję pani za wszystko. Dziękuję, że pani mi pomogła zrozumieć, czego tak naprawdę pragnę. – Joanna wskazała na otrzymany od niej bilecik od kwiatów.
– Pani Asiu, zasługuje pani na to, aby być szczęśliwą.
– Dziękuję. Tylko nie z tym człowiekiem – dodała, patrząc na wiszące na ścianie zdjęcie Dariusza, odbierającego kolejny w jego karierze dyplom.
– Zdecydowanie nie z tym. Żyję na tym świecie już ponad sześćdziesiąt lat. Wiele widziałam i niejednego doświadczyłam. Wiem na pewno, że pieniądze, sława, wysokie stanowisko szczęścia nie dają. Nie można być niewolnikiem miłości ani drugiego człowieka, bo wtedy się wewnętrznie umiera. Miłość równa się wolność. – Pani Basia snuła swoje rozważania, widząc, jak Joanna uważnie słucha.
– Pani Basiu, dziękuję, że otworzyła mi pani oczy – podziękowała Joanna najszczerzej, jak tylko potrafiła.
– Jak będziesz miała tyle lat, co ja, przekonasz się sama, że niektóre rzeczy nie są takimi, jakimi pozornie się nam wydają.
– Będę się zbierać. Nie chcę spotkać Dariusza, który tu będzie lada moment. Pójdę na przystanek na autobus do domu.
– Poradzisz sobie? – spytała z troską pani Basia.
– Tak. Zdecydowanie tak. Chcę znaleźć się jak najdalej stąd. – Asia wiedziała już, czego chce, i szybko ustaliła sobie w głowie plan działania.
– I ja zacznę pakować swoje rzeczy. Odejdę, zostawiając na biurku wypowiedzenie. Syn zaraz po mnie przyjedzie – oznajmiła z uśmiechem pani Basia, obdarzając na pożegnanie Joannę ciepłym i życzliwym spojrzeniem.
Joanna zaszła jeszcze tylko na chwilkę do pokoju, gdzie znajdowały się jej bagaże. Otworzyła walizkę spakowaną na wyjazd do Paryża i powyrzucała z niej na środek pokoju wszystkie rzeczy, jakie dostała przez ostatni miesiąc od Dariusza. Położyła na stoliku piękny nowy telefon, który jej podarował. – Pewnie się przyda mojej następczyni – stwierdziła. Poczuła znaczną ulgę i lekkość w sercu. Wracała do dawnego życia i starych znajomych. Wracała do siebie samej.
Joanna szła wolnym krokiem chodnikiem w kierunku przystanku autobusowego. Czuła pokój w sercu. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję. Mogłaby,gdyby tylko chciała, dzisiejszą noc spędzić w Paryżu, stolicy miłości i rozpusty…
Wybrała samotny powrót do domu. Wybrała wolność. Wybrała bycie sobą. Złota klatka, z której właśnie wyfrunęła, została otwarta i pusta.
Rozdział 75
Joanna układała w swoim mieszkaniu przywiezione ze sobą rzeczy. Długo jej tu nie było. Wszystko zastała w nienagannym porządku. Widać było, że Kamil bardzo dbał o jej dom. Sprawił jej miłą niespodziankę, gdy po powrocie w każdym pomieszczeniu znalazła bukiet róż. To były jej ulubione kwiaty. Dziś wieczorem mieli się spotkać. Joanna cieszyła się jak dziecko z ich wspólnych planów.
Na stole w kuchni leżała korespondencja, którą Kamil tam zostawiał, regularnie opróżniając skrzynkę pocztową. Przejrzała listy. Znalazła zaległe rachunki, oferty marketingowe, przypomnienie o cytologii i jakąś tajemniczą żółtą kopertę bez adresu zwrotnego. – Pewnie jakieś reklamy – pomyślała. Otworzyła z zamiarem wyrzucenia do kosza, gdy tylko potwierdzą się jej przypuszczenia. Na chwilę zamarła. W środku znajdował się odręcznie napisany list. Charakter pisma wydawał jej się dziwnie znajomy. Usiadła na krześle i zaczęła czytać.
Droga Joanno!
Wiem, że nie chcesz mnie widzieć ani znać. Rozumiem to, bo w pełni na to zasłużyłam. Nie jestem z siebie dumna, że kolejny raz próbowałam odbić Ci tak ważnego dla ciebie mężczyznę. W tym drugim przypadku zupełnie mi się nie udało. Irytowałam Kamila swoim zachowaniem. Spotkał się ze mną na tym urodzinowym przyjęciu tylko i wyłącznie ze względu na Ciebie. Nigdy do tej pory nie widziałam, aby ktoś był tak zakochany w drugiej osobie. Niestety, nie we mnie. Wszystkie jego uczucia były i zapewne są nadal skierowane wyłącznie ku Tobie. Narzucałam się Kamilowi i mówiłam mu różne nieprzychylne rzeczy na Twój temat. Wymyśliłam nawet, że masz romans ze Stefanem, aby jeszcze bardziej zniechęcić Kamila do Ciebie. Jednak mi się nie udało. Wybacz mi, proszę, że byłam taka głupia i myślałam tylko o sobie. Nie chciałam, abyście oboje przeze mnie cierpieli. Nie to było moim celem. Nie wiem, dlaczego tak postąpiłam. Nie umiem wytłumaczyć swojego zachowania. Często nie rozumiem samej siebie. Zazdrościłam Ci wszystkiego: urody, stabilizacji zawodowej, przyjaciół i powodzenia u mężczyzn. Ja niczego takiego nigdy nie miałam. Zawsze czułam się samotna i pusta w środku. Czymś musiałam tę pustkę wypełnić. Żyłam Twoim życiem, kontrolując Cię nieustannie na każdym kroku. Nie chciałam, aby cokolwiek, co robisz w swoim życiu, umknęło mojej uwadze. Wiem, że to głupie. Wyobrażam sobie, co o mnie myślisz. To moja głowa zachorowała. Wiele lat temu udało mi się uciec z mojego rodzinnego domu, który – pomimo że na zewnątrz wyglądał na szczęśliwy – był dla mnie prawdziwym piekłem. Konsekwencje tego ponoszę do dziś. Od lat zmagam się z bulimią. Jest to straszna choroba. Nie życzę jej nawet najgorszemu wrogowi. Po Twoim zniknięciu załamałam się i trafiłam do prywatnego ośrodka leczenia zaburzeń odżywiania na drugim końcu Polski. Obecnie przyjmuję leki antydepresyjne, gdyż mój stan nie jest najlepszy. Biorę też udział w terapii, co nawet przynosi mi pewną ulgę. Nigdy nie przypuszczałam, że tegoroczna jesień tak mnie zaskoczy. Czuję się tu bardzo samotna i opuszczona. Zaprzyjaźniłam się z małym, bardzo kolczastym jeżem. Chyba jest to obecnie mój jedyny przyjaciel…
To była łatwiejsza część listu. Teraz przejdę do najgorszego, co tylko zrobiłam w swoim życiu. Próbowałam odbić Ci twojego narzeczonego. Tu odniosłam większe sukcesy. Nie był tak silny jak Kamil. Szybko mi uległ. Po imprezie, na której się pokłóciliście i poszłaś do domu sama, wykorzystałam zaistniałą sytuację. Upiłam go i zaciągnęłam do łóżka. Nie był do końca świadomy tego, co się dzieje. Potem robiliśmy to często za Twoimi plecami. Hubert nie miał z tym problemu. Wiem, że oboje jesteśmy winni tego, co się stało. Długo Cię okłamywaliśmy. Dobrze się przy tym bawiliśmy, aż do czasu wypadku na jeziorze. Złościło mnie to, że Ty przeżyłaś, a Hubert nie. Obwiniałam Ciebie o jego śmierć. Znienawidziłam Cię za to. Mimo że Hubert nigdy nie wyznał mi miłości, ani nic mi nie obiecywał, ja miałam do końca nadzieję, że zostawi Cię i zdecyduje się na bycie tylko ze mną. W wieczór przed wypadkiem też byliśmy razem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po wszystkim oświadczył mi, że to koniec. Nie rozumiałam tego i nie przyjmowałam do wiadomości jego słów. Nie chciałam się z tym pogodzić. Było to dla mnie bardzo bolesne odrzucenie. Hubert wyznał, że nie da rady dłużej tak żyć. Męczyły go wyrzuty sumienia. Chciał powiedzieć Ci o wszystkim i prosić Cię o wybaczenie. Wyśmiałam go wtedy i zapewniałam, że nigdy mu nie wybaczysz czegoś takiego. Nigdy więcej nie odezwał się do mnie. Dobę później zginął, ratując Ci życie…
Joanno, proszę Cię o wybaczenie. Ja również nie dam rady dłużej żyć z tak wielkim i obciążającym mnie poczuciem winy. W człowieku może drzemać wiele zła. Dopiero teraz widzę, jak bardzo byłam i nadal jestem niepoukładana. Cóż mi pozostało? Albo pójść w ślady Huberta i odejść z tego świata, albo siedzieć w zamkniętym ośrodku do końca mojego życia. Ktoś jednak podpowiedział mi inne rozwiązanie. Zdecydowałam się na terapię, aby w końcu zająć się sobą i uporządkować swoje wnętrze. Nie jest lekko. Co kilka dni płaczę w poduszkę z bezsilności. Budzę się w nocy z krzykiem, bo ciągle dręczą mnie straszne koszmary. Spędzę tu na pewno wiele miesięcy mojego życia. Nie wiem, jaka będę, gdy stąd wyjdę. Nie wiem, czy kiedykolwiek się jeszcze spotkamy. Nie wiem też, czy mam w ogóle jakiekolwiek prawo, aby prosić Cię o wybaczenie. Nie wiem, czy mi kiedykolwiek przebaczysz…
Joanno, pomimo wszystko życzę Ci pięknej i dobrej miłości. Proszę Cię, nie skreślaj Kamila z mojego powodu. Wiem, że on bardzo mocno Cię kocha. Daj mu jeszcze jedną szansę, bo oboje na to zasługujecie.
Do koperty wkładam Ci kilka zasuszonych płatków Twoich ulubionych róż. Jeśli ich nie wyrzucisz do kosza, niech przypominają Ci, że był kiedyś w Twoim życiu ktoś taki, jak ja. Ktoś, kto też chciał kochać i marzyć, ale mu nie wyszło, bo gdzieś po drodze się pogubił. Nie skreślajcie mnie z Kamilem. Zrozumiałam swój błąd. Żałuję tego, co zrobiłam.
Sandra
Joanna nadal siedziała w kuchni, patrząc przed siebie. Wiedziała, że zaraz przyjdzie Kamil. Mieli iść na kolację. Joanna czuła, że nie zdoła niczego przełknąć. Miała mętlik w głowie. Kamilowi wybaczyła. Swojej matce również. Ale czy da radę wybaczyć byłej przyjaciółce? Czy w ogóle można wybaczyć coś takiego? Joanna nie wiedziała. Poczuła ból w sercu na myśl o tym wszystkim, co opisywała w liście Sandra. Domyślała się, że nie było jej łatwo zdobyć się na tak szczere wyznanie.
Do mieszkania wszedł Kamil. Wręczył Joannie piękną czerwoną różę i pocałował ją w policzek. Zobaczył, że jest bardzo smutna.
– Asiu, czy coś się stało? – zapytał zmartwiony.
Joanna pokazała mu list. Zrozumiał, że bardzo poruszyła ją jego treść. Przytulił ją.
– Każdy popełnia błędy – wyszeptał.
Usiedli przy kuchennym stole naprzeciwko siebie.
– Czy można wybaczyć coś takiego? – dopytywała raczej samą siebie Joanna, wskazując na otrzymany list.
– Człowiek może bardzo wiele wybaczyć. Nawet nie wie, jak wiele… – powiedział Kamil i pomyślał o swoim ojcu alkoholiku, który zapił się na śmierć.
– Nie dam rady iść na kolację.
– Wiem. Mam inny pomysł.
– Przepraszam, że pokrzyżowałam nasze wieczorne plany. – Joanna nie była z tego faktu zadowolona.
– W takim razie zabieram cię do SPA. To dobrze zrobi nam obojgu. Zrelaksujemy się i miło spędzimy czas.
Joanna chwilę się wahała. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł. Nie chciała jednak sprawić przykrości Kamilowi kolejną odmową.
W pół godziny była gotowa. Znalazła dawno nieużywany strój kąpielowy. Miała nadzieję, że spodoba się w nim Kamilowi. I nie myliła się. Kamil był zachwycony. Aż zaniemówił z wrażenia, gdy ją zobaczył – skąpy strój w brązową panterkę podkreślał piękno jej ciała.
Bawili się jak dzieci, nie myśląc o tym, co trudne i bolesne. Dopiero po kilku godzinach zmęczeni, ale bardzo zadowoleni, wrócili do domu. Kamil miał dobry pomysł z tym SPA. Miło spędzili wspólnie czas. Kolejny wieczór mogli zaliczyć do udanych.
Książkę Marzenia spełniają się jesienią kupić można w popularnych księgarniach internetowych: