Ile razy można nie dostrzec miłości, zanim będzie za późno? Poruszająca opowieść o życiu oraz miłości, która nie przemija - idealna na zimowe wieczory pod kocem, z kubkiem ulubionej herbaty. Tego debiutu nie możesz przegapić!
Pod włoskim słońcem, między Olgą a Michałem zrodziło się uczucie. Po powrocie do Polski ich kontakt się urywa. Jednak żadne z nich nie wymazało tego drugiego z pamięci. Kilka lat później, jako dorośli ludzie, próbują zbudować nowe związki, chcąc zapomnieć o przeszłości i nie wracać do tego, co ich łączyło. Mimo to wciąż o sobie myślą i tęsknią.
Czy Olga i Michał odważą się pójść za głosem serca? I czy pierwsza miłość może przetrwać próbę czasu? Następnym razem Karoliny Winiarskiej to historia o sile pierwszej miłości, która nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Do lektury powieści zaprasza Wydawnictwo Szósty Zmysł. Ostatnio mieliście okazję przeczytać pierwszy i drugi fragment, tymczasem już dziś zachęcamy Was do sięgnięcia po ostatnią jego część:
– Rosół jest w garnku. Odgrzej sobie. – Troskliwy głos mamy witał Olgę już od progu.
Właśnie wróciła ze spaceru z Maksem – przyjacielem z dzieciństwa, który mieszkał piętro wyżej i był jej bratnią duszą od przedszkola. Ich drogi odrobinę się rozeszły, gdy skończyli podstawówkę. Maks wybrał liceum plastyczne – pięknie malował i od dziecka marzył, by zostać znanym artystą.
– Co u Maksa? Dawno go u nas nie było… – Mama wystawiła głowę z pokoju.
Haftowała, ale odłożyła na chwilę robótkę, by porozmawiać z córką, która coraz częściej wychodziła z domu i przedkładała nad rodziców własny młodzieńczy świat.
– Wszystko dobrze. Wiesz, jaki jest Maks. To samotnik. Cieszy się, że nareszcie skończył szkołę. – Olga przyniosła sobie z kuchni talerz zupy.
– No tak. Zawsze był inny – skwitowała mama.
– Nie jest inny – broniła przyjaciela Olga – ma swój styl. A to, że jest wrażliwszy niż inni chłopcy i nie interesuje się piłką, nie znaczy, że jest inny – powiedziała poirytowana.
Kłótnia wisiała w powietrzu. Maks był przyjacielem Olgi od lat. Uwielbiała go i nieraz stawała w jego obronie, gdy ktoś mu dokuczał. Maks nie potrafił się sam obronić – był za delikatny.
Mama milczała.
– Skąd ty masz cierpliwość do tych robótek? – zapytała Olga po chwili, delektując się aromatycznym rosołem. Nie chciała rozmawiać o Maksie. Wiedziała, że rodzice nie rozumieją skomplikowanej natury jej przyjaciela. Zmiana tematu była najlepszym, co przyszło jej do głowy. – Ja jestem na to stanowczo zbyt nerwowa.
– Spokojnie – odpowiedziała mama. – Wiele rzeczy przychodzi z czasem.
– Naprawdę? – Odłożyła łyżkę. – Naprawdę wierzysz w to, że wszystko ma swój czas?
Mama spojrzała na córkę z miłością.
– Jestem tego pewna. Cierpliwość to bardzo ważna cecha.
Nie zawsze wszystko dostajemy od razu, ale to nie znaczy, że nie dostaniemy tego w ogóle.
Olga spojrzała na talerz.
– Dobrze, że chociaż na rosół nie musiałam czekać – wypaliła i obie wybuchły śmiechem.
***
– Od kogo ta pocztówka? – zapytał tata, gdy Olga wyrwała mu kolorową kartkę, doręczoną właśnie przez znajomego listonosza.
Myła talerz w kuchni, gdy usłyszała, jak starszy pan wręcza ojcu coś zaadresowanego do niej. Natychmiast pobiegła do przedpokoju.
– Od znajomego – odpowiedziała tajemniczo i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Ojciec mruknął coś pod nosem i wrócił do swoich zajęć. Właśnie miał naprawić kran, z którego notorycznie kapała woda, co doprowadzało Olgę i jej mamę do szaleństwa. Dokręcił zawór i z rozrzewnieniem zamyślił się nad szybko mijającym czasem.
Jeszcze nie tak dawno jego mała córeczka siadała mu na kolanach i o wszystkim opowiadała. Z radością słuchał przedszkolnych przygód, a potem szkolnych perypetii. Uwielbiał cieniutki głosik Olgi i rozpływał się, gdy jej małe rączki oplatały jego szyję. Dziś zostały mu tylko wspomnienia. Córka bez słowa zaszywała się w pokoju, rzadko z nim rozmawiając – o opowiadaniu, co u niej słychać, nie było nawet mowy. Dobrze, że od czasu do czasu przychodziły do niej jakieś koleżanki, wiedział dzięki temu, z kim się zadaje. Ze słodkiej córuni tatusia zrobiła się typową nastolatką, która broni swojej prywatności niczym lwica.
Kiedy uporał się z kranem, postanowił nieco zacieśnić relacje z córką. Podszedł cicho do drzwi jej pokoju i delikatnie zapukał. Po krótkiej chwili dostał pozwolenie, by wejść.
„Cóż za łaskawość z jej strony”, pomyślał ironicznie. Pokój córki był powyklejany plakatami. Niespecjalnie mu się to podobało, ale postanowił się nie wtrącać i potulnie wszystko akceptował. Rozejrzał się i podszedł do biurka. Olga wciąż trzymała w rękach pocztówkę, którą przed chwilą przyniósł listonosz.
– Od kogoś ważnego? – zagadnął niepewnie.
O dziwo, odpowiedziała:
– Nie wiem. Może.
Tobiasz westchnął i pogłaskał córkę po głowie. Ta się obruszyła i fuknęła pod nosem.
– Kiedyś to lubiłaś – powiedział cicho.
– Kiedyś miałam osiem lat. Teraz mam osiemnaście.
– To od kogo ta kartka? – zapytał ponownie.
– Tato! – wykrzyknęła oburzona. – To moja sprawa.
– Twoja, twoja – przytaknął smutno – ale jesteś moją córką. A miły chociaż ten twój znajomy? – Zauważył, jak córka oblewa się rumieńcem.
– Miły – odpowiedziała. – Ale przypominam, że mam chłopaka. Tamten to tylko kolega.
– Tak. Masz chłopaka – odpowiedział z przekąsem, ale nie kontynuował tematu.
Olga doskonale wiedziała, co ojciec myśli na temat jej wybranka – zupełnie nie podzielał jej zachwytu nad nim. Zresztą jej zachwyt też już stał się jakby mniejszy.
– Tato. Muszę się uczyć. Możesz mnie zostawić? – wyraźnie chciała się go pozbyć.
Nie odpowiedział. Jeszcze raz czule spojrzał na córkę i opuścił jej pokój – wedle życzenia. Z dumą obserwował, jak jego ukochana jedynaczka wkracza w dorosłość i staje się kobietą. Jedyne, co go niepokoiło, to mężczyźni. Wiedział, że relacje damsko-męskie bywają bolesne, i wolał tego zaoszczędzić córce. To jednak było niemożliwe.
– Wiesz, martwię się o Olgę – powiedział do żony, siadając obok niej na wysłużonej wersalce.
Coś skrzypnęło pod ciężarem jego ciała i od razu pomyślał, że w końcu przydałoby się kupić nową. Przynajmniej na to miał wpływ, bo na życie własnego dziecka już nie.
– O Olgę? – zapytała zdziwiona kobieta. – Coś się stało?
– Nie. Chyba nie. Ale od powrotu z Włoch jest jakaś markotna. A jak się tam zakochała w jakimś… – przerwał i się zamyślił.
– Włochu? To masz na myśli? – zapytała z uśmiechem.
– No właśnie. Włochu. I wyjedzie…
– Nawet jeśli, to co w tym złego? – Mama Olgi westchnęła ciężko. – Zawsze byłeś nadopiekuńczy. Daj jej trochę przestrzeni. To mądra dziewczyna. Nie przeżyjesz za nią życia. Nie dasz rady usuwać każdego pyłku spod jej stóp.
Tobiasz się nie odzywał. Wiedział, że żona ma rację, jednak było mu smutno. Kiedyś to on był najważniejszym mężczyzną w życiu Olgi, a teraz…
Wstał i otworzył szafę.
– Czego szukasz? – zapytała żona.
– Narzędzi. Trzeba coś zrobić z tą wersalką. Strasznie skrzypi. – Zanurkował w czeluściach szafy i jakby nieco się uspokoił.
Skoro nie umiał zająć myśli, to chociaż zajmie ręce. Może wtedy łatwiej mu będzie zapomnieć o galopującym czasie.
Książkę Następnym razem kupić można w popularnych księgarniach internetowych: