Tragiczne wydarzenia, które zaważyły na życiu Majki, już za rodziną Różańskich. Jakub wyjeżdża z kraju, a Julianna próbuje na nowo pozwolić sobie na miłość. Kiedy pewnego dnia w pracy otrzymuje kwiaty, jest przekonana, że to prezent od jej ukochanego, Norberta. Jednak dość szybko okazuje się, że to przeszłość próbuje na nowo rozgościć się w życiu Julki.
Czy i tym razem Julianna poradzi sobie ze złem, które zacznie osaczać ją z każdej strony? I czy w końcu odnajdzie tak upragniony spokój?
Do lektury najnowszej książki Natalii Nowak-Lewandowskiej Joker zaprasza Wydawnictwo JakBook. Ostatnio zachęcaliśmy do przeczytania rozdziału pierwszego, tymczasem prezentujemy drugi rozdział książki:
Poniedziałek jak zwykle przyszedł szybciej, niż wszyscy się spodziewali.
Niewyspani przechodnie przemierzali ulice Łodzi lekko nieobecni, jakby ich myśli nadal nie weszły w tryb pracy i pozostawały w weekendowym lenistwie.
Julka jechała do redakcji „Twojej Łodzi”, gdzie już czekał na nią zespół pracowników, w większości przejęty po Malwinie Wachner, byłej redaktor naczelnej gazety. Jej zastępcą oraz najbliższą koleżanką była Iwona Łętocka, z którą początkowo połączyła ją niechęć do byłej szefowej, a potem obopólna sympatia. Kobiety świetnie się dogadywały, wzajemnie wyczuwając własne nastroje i potrzeby. W kwestiach zawodowych polegały na sobie, doskonale się uzupełniając i działając jak dobrze naoliwiona maszyna.
Zarząd gazety był bardzo zadowolony z ich pracy, choć początkowo mieli mieszane uczucia. Obawiali się, że pismo nabierze kobiecego charakteru, co w przypadku gazety codziennej, opisującej wszystko, co dzieje się w mieście, może przynieść zmniejszenie sprzedaży czy inne złe skutki. Jednak obie udowodniły, że zajmują odpowiednie stanowiska, a dziennik zyskał na jakości.
Również Karol Ochlik pozostał na swoim miejscu. Choć nigdy nie odczuł na własnej skórze złości Wachner, to nie przepadał za byłą szefową, za to Julkę bardzo cenił. Zyskała w jego oczach jeszcze bardziej, kiedy nie bacząc na konsekwencje, sprzeciwiła się Malwinie i postawiła na swoim, tym samym ujawniając przed zarządem, co się dzieje w biurze i dając gazecie materiał, jakiego nie miały ogólnopolskie dzienniki. Takiej szefowej potrzebowała gazeta i takiej szefowej potrzebował Karol – osoby, od której mógłby się uczyć, a może w przyszłości pójść w jej ślady.
Julianna zaparkowała przed siedzibą biura, sięgnęła po torbę z laptopem i wraz z Falkonem wysiadła. Pies znowu towarzyszył jej przez większość dnia i obojgu zdecydowanie wychodziło to na dobre. Julka nie martwiła się o niego, a on na nowo był radosnym labradorem, wpatrzonym w swoją panią niczym w obrazek.Przywitała się po drodze z pracownikami, a potem weszła do swojego biura, odpięła smycz i nalała zwierzęciu wody. Falkon, niczym prawdziwy członek ekipy, miał tutaj posłanie oraz miski, czyli wszystko, czego potrzebował, aby spędzić kilka godzin w siedzibie redakcji.
– Masz dwadzieścia minut do kolegium – powiedziała Marzena, sekretarka, wchodząc za swoją szefową do pokoju. – To co? Kawa i prasówka?
– Jesteś aniołem. – Julka uśmiechnęła się do niej.
Już po chwili na jej biurku stał kubek z parującą i obłędnie pachnącą kawą oraz leżały najnowsze gazety. Julianna otworzyła okno, zapaliła papierosa, zupełnie wbrew przepisom, upiła łyk napoju i zaczęła przeglądać najnowsze artykuły. Tak bardzo pochłonęła ją lektura, że zupełnie straciła poczucie czasu, dopiero pukanie do drzwi przypomniało, że już najwyższa pora spotkać się z dziennikarzami.
– Już idę, Marzenko, zaczytałam się.
Schowała do kieszeni telefon, papierosy oraz zapalniczkę, do ręki wzięła notes wraz z ołówkiem i przeszła do sali konferencyjnej, gdzie czekali już na nią pracownicy gazety.
Dzisiejsze kolegium nie różniło się niczym od wcześniejszych. Koledzy przedstawiali tematy, ona decydowała, który będzie najlepszy. Trochę się śmiali, trochę sobie dworowali z praktykanta, który bardzo chciał się wykazać, trochę dyskutowali o obecnej sytuacji politycznej i wydarzeniach, które najbardziej zainteresują czytelnika.
Julka wzięła telefon do ręki, chcąc sprawdzić informację w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej”, i zauważyła, że świeci się zielona dioda.
Odblokowała telefon, miała nieodebrane połączenie. Podczas kolegiów zawsze wyciszała dzwonki, ale oddzwaniała zaraz po spotkaniu. Kiedy i tym razem chciała tak zrobić, okazało się, że połączenie zostało wykonane z prywatnego numeru, co automatycznie przekreślało możliwość zwrotnego kontaktu. Już chciała zablokować ekran, ale aparat zaczął wygrywać melodyjkę przychodzącego połączenia.
– Julianna Różańska, słucham – powiedziała do słuchawki, jednocześnie kiwając dłonią do Iwony, aby ta została chwilę dłużej. Cisza w telefonie się przedłużała. – Halo, proszę się odezwać. – Julianna się zdenerwowała. Zerknęła w stronę koleżanki, która przyglądała się jej bacznie. W końcu zerknęła na ekran i ze złością zakończyła rozmowę.
– Co się dzieje?
Wzruszyła tylko ramionami.
– W sumie to nie wiem, chyba nic, może jestem przewrażliwiona.
– A jakieś szczegóły?
– Drugi raz mam głuchy telefon z prywatnego numeru. To znaczy drugi raz w ciągu kilku godzin. – Zastanowiła się chwilę nad tym, co powiedziała. – Mówiłam ci, to w sumie nic wielkiego, przecież takie coś się zdarza.
Iwona przyjrzała się szefowej uważnie.
– Niby tak, a jednak widzę, że wyprowadziło cię to z równowagi. Dlaczego?
Julka zapaliła papierosa.
– Właściwie to nie wiem, chyba naprawdę powinnam wziąć wolne, gdzieś pojechać z Norbertem, jemu też przydałby się urlop.
– To jedźcie, przecież wiesz, że czuwam nad wszystkim. Wyrwijcie się chociaż na tydzień, dobrze wam to zrobi.
– Pewnie masz rację, ale w praktyce to oczywiście nie będzie takie proste.
Norbert prowadzi jakąś ważną sprawę, pewnie nie dostanie teraz urlopu.
– To może wyjedź sama?
Julianna uśmiechnęła się i pokręciła głową.
– Nie, chybabym już tak nie mogła. On jest częścią mnie i nie chcę się z nim rozstawać, zresztą źle bym się czuła z tym, że jadę i wypoczywam, podczas gdy on musi ciężko pracować. Chyba nawet nie umiałabym się zrelaksować.
Iwona uśmiechnęła się przyjaźnie. Jeszcze rok temu jej szefowa była zupełnie inną kobietą. Pamiętała doskonale, jak Julianna przyszła do pracy w redakcji. Była zimna, jakby trochę nieobecna, i co zadziwiające, zbuntowana.Iwonie takie zachowania kojarzyły się bardziej z osobami w wieku dojrzewania niż z kobietą ponadczterdziestoletnią, ale te spostrzeżenia zostawiła dla siebie.
Jednak z czasem Julianna dała się poznać przede wszystkim jako bardzo profesjonalna dziennikarka, która nie poddaje się presji, jest zawsze przygotowana i gotowa na spore poświęcenia, aby artykuł był najlepszy, jak to tylko możliwe.
Początkowa nieufność z czasem przerodziła się w koleżeństwo, a później w przyjaźń. Z pewnością niechęć do Malwiny Wachner wpłynęła na zacieśnienie stosunków między kobietami, wszak wspólny wróg potrafi połączyć nawet najzagorzalszych przeciwników.
Julka była kontrowersyjna, ale Iwonie to nie przeszkadzało. Wielu jej kolegów dziennikarzy było dziwakami, jakby odrobina szaleństwa była wpisana w ten zawód. Czasami zastanawiało ją, dlaczego Różańska – bez względu na pogodę – zawsze jest ubrana w bluzki z długimi rękawami, które w chwilach zwiększonego stresu obciągała nerwowo. Zresztą to, jak się prezentowała Julianna, pozostawiało wiele do życzenia.
Nieśmiertelne conversy, jeansy, wielkie okulary przeciwsłoneczne, torba, no i kroczący obok kobiety czarny labrador. Iwona była przekonana, że za tym wszystkim kryje się coś głębszego, a to, co widać na zewnątrz, jest tylko ochroną przed światem i ludźmi. Nigdy jednak nie odważyła się zapytać Julki, o co w tym wszystkim chodzi, natomiast z przyjemnością przyglądała się zmianom, jakie zachodziły w kobiecie od chwili, kiedy ta poznała przystojnego podkomisarza Norberta Lenkowa.
Wcześniejsza nerwowość, zagubienie, ale i hardość, która nie zawsze była adekwatna do sytuacji, zamieniły się w spokój, dojrzałość, a nawet czasem na twarzy Julianny pojawiał się uśmiech, który powodował, że jej twarz jaśniała i stawała się delikatniejsza.
Dlatego teraz, kiedy na czole Julki pojawiła się pionowa zmarszczka, usta zacisnęły się w wąską linię i wyraźnie było widać, że kobieta czymś się martwi, Iwona poczuła się w obowiązku pomóc przyjaciółce.– Dobrze, zatem może weź choć dwa dni wolnego? Posiedź sobie w domu, posprzątaj?
Julianna parsknęła śmiechem.
– Chyba nie wiesz, do kogo mówisz. Czy ja wyglądam na kogoś, kto bierze wolne w pracy, żeby sprzątać?
Iwona mrugnęła do kobiety. Rzeczywiście, choć Julia przeszła metamorfozę, to jednak pewne rzeczy pozostawały niezmienne. Może i teraz sprzątała częściej niż kiedyś, czasem nawet coś ugotowała, a w lodówce było coś więcej niż światło i mleko, to jednak nadal takie prozaiczne czynności nie sprawiały jej przyjemności. Właściwie gdyby nie Norbert i chęć poczęstowania go gorącym obiadem, kiedy wraca zmęczony po pracy, nadal jej głównym posiłkiem byłyby płatki z mlekiem, kawa i papierosy.
– No to weź wolne, bo chcesz dłużej pospać, pobyć z psem, poleżeć w wannie z gorącą wodą i aromatyczną pianę. Cokolwiek, wymyśl sobie jakiś dobry powód.
Julka przestąpiła z nogi na nogę. W sumie dlaczego miałaby nie skorzystać z rady przyjaciółki? Wiedziała, że Iwona poradzi sobie podczas jej nieobecności doskonale, gazeta nie upadnie, żadna katastrofa im nie grozi, do tego Karol z pewnością wesprze Łętocką w każdej chwili, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. No i ona sama już nawet nie pamiętała, kiedy ostatnio miała wolne.
Może jednak to dobre wyjście? Tylko dwa dni, z tego powodu świat się przecież nie skończy.
– Dobra – powiedziała, choć poczuła się niepewnie – przekonałaś mnie. Biorę dwa dni wolnego, od jutra. Zupełnie nie wiem, jak to zrobiłaś, ale tak, znikam stąd.
Iwona poklepała ją po ramieniu.
– Słuszna decyzja, moja droga.
– A teraz wracamy do pracy, bo jak dalej tu będziemy stać i marnować czas, to z mojego urlopu pozostanie tylko niezrealizowane marzenie.
Dzień w redakcji upływał niemal leniwie. Każdy wiedział, co ma robić, żadne niespodziewane sytuacje się nie pojawiły, w mieście też panował względny spokój, więc kiedy zadzwonił telefon Julki, jego dźwięk wdarł się do jej głowy niemal boleśnie.
– Halo, Julianna Różańska.
I znowu to samo, nikt się nie zgłaszał. Poprawiła się na krześle, spojrzała na ekran i powtórzyła do słuchawki:
– Halo, proszę się odezwać.
Bez żadnego efektu. Kiedy już miała się rozłączyć, usłyszała szelest, jakby ktoś coś przekładał w pewnej odległości od mikrofonu.
– Słyszę cię, odezwij się, to ty wcześniej dzwoniłeś? Masz zapewnioną dyskrecję, możesz być pewny.
W tej chwili połączenie zostało przerwane.
Julianna odłożyła komórkę i zapatrzyła się przez okno. Trzeci telefon, który niczego nie wyjaśniał. Oczywiście pomyłka zawsze jest możliwa, ale aż trzykrotnie w tak krótkim czasie? Gdyby to ona, dzwoniąc do kogoś, się pomyliła, z pewnością by się odezwała. Zatem co się działo? Jeśli to nie pomyłka, to co? Konkurencja? Przez chwilę pomyślała o byłej naczelnej gazety, Malwinie Wachner.
Nie było dla nikogo tajemnicą, że nie pałały do siebie sympatią. Ich konflikt odbił się szerokim echem w dziennikarskim światku, i jak zwykle w takiej sytuacji powstały dwa obozy: zwolenników oraz przeciwników obu pań.
Teraz Julianna zastanawiała się, czy któryś z jej potencjalnych wrogów mógłby robić jej takie psikusy. Jeśli tak było, to świadczyło to o infantylizmie dzwoniącego.
A jeśli to ktoś, kto chce jej o czymś powiedzieć, przekazać jakieś informacje, ale boi się konsekwencji? Może powinna poprosić Norberta o pomoc przy identyfikacji rozmówcy? Tylko czy w ten sposób nie nadużywa przywilejów, które zapewnia jej związek z policjantem? Co prawda numer, z którego były wykonywane połączenia, nie wyświetlił się ani razu, ale może policyjni technicy mają swoje sposoby, żeby to ustalić.
Julka uważała, że każdy z tych telefonów był co najmniej dziwny i dlatego wprawiły ją w zdenerwowanie. I jeszcze ta sytuacja podczas spaceru z psem. Czyto już obsesja, czy tylko zwykłe podenerwowanie i przewrażliwienie spowodowane zmęczeniem? Może rzeczywiście Iwona miała rację i najlepszym rozwiązaniem będzie kilka dni wolnego? Tylko czy Norbert będzie mógł sobie pozwolić na małe wakacje? Musiała do niego zadzwonić i zapytać.
– Dzień dobry, kochanie. – Na te słowa Julka aż pokręciła ze zdumienia głową. Nieprawdopodobne, jak bardzo wszystko się zmieniło i jak ona sama się zmieniła. Kiedyś oschła, nieprzystępna, odpychająca wszystkich od siebie, teraz była spragniona każdego kontaktu z ukochanym. Może to właśnie tak jest, że kiedy spotykasz kogoś, kto całkowicie zawładnie twoim światem, wtedy nie ma zmiłuj. Nawet najtwardsi zmiękną.
– Hej, Juleczko. – Ciepły głos podkomisarza Lenkowa rozlał się przyjemną falą po ciele kobiety. – Jak ci mija dzień?
– Podejrzanie spokojnie. – Julka się zaśmiała.
– Żebyś nie powiedziała tego w złą godzinę.
– Oby nie. Wiesz, tak sobie pomyślałam, że może zrobilibyśmy sobie kilka dni wolnego, tak zupełnie spontanicznie? Nie musimy nigdzie jechać, możemy spędzić ten czas po prostu razem.
– Coś się stało? – W głosie Norberta wyczuła czujność, jakby od razu przygotował się do obrony. To było naprawdę urocze.
– Nie, wszystko jest w porządku. To co sądzisz o moim pomyśle? Dasz radę?
– Julka, bardzo bym chciał, ale teraz to chyba jest niewykonalne. Musimy trochę przycisnąć, bo sprawa zaczyna nam się rozłazić, ale obiecuję, że jak tylko się z nią uporamy, wezmę kilka dni urlopu i spędzimy je razem. Może pojedziemy odwiedzić Kubę?
Julka zagryzła usta. Choć doskonale wiedziała, że nie ma zbyt dużych szans na to, aby Norbert z dnia na dzień dostał wolne w pracy, to jednak nie potrafiła ukryć zawodu.
– Jasne, jak tylko skończysz sprawę.
– Hej, proszę, postaraj się zrozumieć.– Oczywiście, że rozumiem. – Dobrze, że jej teraz nie widział, od razu zorientowałby się, że kłamie.
– To dobrze, muszę już kończyć, widzimy się w domu. Kocham cię.
– Ja ciebie też.
Po wszystkim odwróciła krzesło w stronę okna i zapaliła papierosa.
Oczywiście, że rozumiała, oczywiście, że to było do przewidzenia i oczywiście, że czuła się zawiedziona. W jednej chwili podjęła decyzję, że jednak weźmie urlop, sama. Musiała choć przez chwilę odpocząć.
Postanowiła, że te kilka dni spędzi na błogim lenistwie, nadrobi zaległości w ulubionych serialach, może coś przeczyta, z pewnością odpocznie, naładuje baterie. Pomysł z odwiedzeniem Jakuba był świetny, ale nie do zrealizowania w ciągu kilku godzin. Nie chciała zostawiać Falkona, całe dnie siedziałby sam w domu, bo pochłonięty pracą Norbert nie pamiętałby o zwierzaku. Mogła oczywiście znaleźć jakiś hotelik dla psów, ale miała mieszane uczucia. Jednak jej czworonogiem zajmowaliby się obcy ludzie, a ona nie darowałaby sobie, gdyby coś się stało jej najlepszemu przyjacielowi.
Tęskniła za bratem, jeszcze bardziej za Majką. Niby znajdowali się w stałym kontakcie, ale jednak to nie to samo. Przez wiele lat byli nierozłączni, dlatego oddalenie tym bardziej bolało. Julia cieszyła się, że bratanica robi postępy. Utracona w wyniku wypadku pamięć powoli wracała i to było najważniejsze.
Teraz zamknęła laptop, zgasiła papierosa, zawołała Falkona, spojrzała jeszcze na pomieszczenie, po czym wyszła i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Podeszła do Iwony i starym zwyczajem przysiadła na brzegu jej biurka.
– Idziesz – odezwała się jej przyjaciółka, nie przerywając stukania w klawiaturę.
Julka kiwnęła głową.
– Będę w poniedziałek, ale gdyby coś się działo, to nie krępuj się, tylko dzwoń. Jestem na miejscu, więc w każdej chwili mogę podjechać.
Iwona zsunęła z nosa okulary, których używała do pisania oraz czytania, i pokręciła głową.
– Damy sobie radę, spokojnie. To tylko kilka dni, ale jeśli dzięki temu będziesz spokojniejsza, to obiecuję, że jak tylko cokolwiek będzie się działo, z czym zupełnie nie będę sobie w stanie poradzić, natychmiast do ciebie zadzwonię. Nie mam masochistycznej natury, bez obawy.
Julianna się uśmiechnęła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że na Iwonie może polegać. Gdyby było inaczej, z pewnością nie pomyślałaby nawet o jednym dniu wolnego. Poza tym miała do pomocy Karola, więc tym bardziej nic nie stało na przeszkodzie, żeby trochę odpoczęła. Naprawdę robiła się nadwrażliwa, a to nie wróżyło niczego dobrego. Traciła trzeźwy osąd sytuacji.
Zawołała psa i już miała wyjść z redakcji, kiedy do biura wszedł kurier z ogromnym bukietem białych róż.
– Pani Julianna Różańska? – rzucił w przestrzeń, rozglądając się.
Iwona wybałuszyła oczy, a pozostałe kobiety znajdujące się w pomieszczeniu zaczęły wzdychać – z zazdrości lub żalu. Przez redakcję przeszedł szmer i tylko główna zainteresowana siedziała dalej bez ruchu, jakby to wcale nie jej nazwisko wymienił kurier.
– Chyba chodzi mu o ciebie – odezwała się Iwona, szturchając przyjaciółkę.
– Tak, chyba tak.
Julka zeskoczyła z biurka i powoli podeszła do mężczyzny.
– Julianna Różańska? – powtórzył.
– Na to wygląda.
Podpisała odbiór.
– Może mi pan powiedzieć, od kogo te kwiaty?
Mężczyzna spojrzał w dokumenty i pokręcił głową.
– Niestety, nadawca chciał zachować anonimowość. Życzę miłego dnia, do widzenia.
Jeszcze przez chwilę patrzyła za nim, nie bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić.
– Czyżby cichy wielbiciel? – zapytał ktoś.
– Pewnie pan komisarz tęskni.
Julka odwróciła się do pracowników i, ledwo hamując wściekłość, powiedziała niemal przez zaciśnięte zęby:
– Może zajmiecie się swoją pracą?
Szmer ucichł, ale cisza wcale nie spowodowała, że Juliannie zrobiło się lepiej. Zawołała psa i czym prędzej wyszła z biura.
Wrzuciła wiązankę na tylne siedzenie samochodu i ruszyła z piskiem opon. Było jej obojętne, czy robi z siebie pośmiewisko, bo już samo otrzymanie kwiatów było wystarczająco upokarzające. Nie lubiła być w centrum uwagi, a już z pewnością nie w taki sposób, do tego nie miała pojęcia, kto postanowił zrobić jej taki dowcip.
W domu położyła róże na stole w kuchni i włączyła czajnik. Patrzyła na bukiet w taki sposób, jakby był oślizgłym zwierzęciem, do którego strach podejść. Zapaliła papierosa i powoli, krok po kroku, zbliżyła się do kwiatów.
Wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć delikatnych płatków, ale szybko ją cofnęła, po czym roześmiała się głośno. Naprawdę się zachowywała jak niezrównoważona psychicznie histeryczka.
Prawdopodobnie to Norbert chciał jej zrobić przyjemność. Co z tego, że nigdy wcześniej nie wysyłał jej kwiatów, zawsze musi być ten pierwszy raz.
Przestała zachowywać się irracjonalnie i po prostu podeszła do róż. Pochyliła się i zaciągnęła słodkim zapachem. Och, jak dawno ich nie wąchała. To naprawdę przyjemne doznanie.
Wzięła bukiet w dłonie i oglądała go z każdej strony, szukając bileciku. Już miała sięgnąć po wazon, kiedy jej wzrok padł na jeden z kwiatów. Na śnieżnobiałych płatkach widoczne były czerwone linie przypominające wijące się żyłki. Pozostałe kwiaty wyglądały zupełnie normalnie, tylko ten jeden się wyróżniał, do tego wyglądał, jakby pochodził z zupełnie innej partii roślin.
Julka palcami odchyliła płatki, aby spojrzeć głębiej. Każdy z nich miał wyraźne czerwone linie. Nie układały się w żaden wzór, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Julianna odwróciła bukiet, żeby przyjrzeć się pąkowi z innej strony. Niektóre linie się łączyły, inne przecinały, jeszcze inne były równolegle do siebie, ale nadal nie tworzyły niczego konkretnego. Jeszcze raz spojrzała na inne kwiaty, ale na żadnym z nich nie znalazła podobnych znaków. Coś było nie w porządku.
Nie było innej możliwości, żeby sprawdzić, czy te linie coś znaczą, czy są zupełnym przypadkiem, jakimś wybrykiem natury – Julia musiała oderwać kwiat od łodygi i położyć każdy płatek obok siebie. Może w ten sposób uda się dowiedzieć, czy to jakaś zaszyfrowana wiadomość, czy tylko jej wybujała wyobraźnia.
Zaczęła je rozkładać obok siebie, a kiedy już wszystkie leżały w jednym szeregu, przyjrzała się im i doszła do wniosku, że niczego sobą nie przedstawiają.
Przełożyła je odwrotnie, tak, aby pierwszy płatek w poprzednim układzie teraz był ostatni, ale to też nic nie dało. Wysunęła co drugi, potem co trzeci, ułożyła znowu, tym razem w innej kolejności, i znów usunęła co drugi. Kiedy miała już zrezygnować, nawtykać sobie od histeryczek i nadpobudliwych starych bab, przełożyła je jeszcze raz. Pochyliła się, aby lepiej przyjrzeć się liniom, i wtedy dostrzegła, że niektóre tworzą litery.
Zmarszczyła czoło i zapaliła papierosa. Układała powoli płatki, a kiedy już wszystkie znalazły się na swoim miejscu, zaczęła przesuwać je tak, aby powstał wyraz. K O R J E. Nie, bez sensu. R O K E J, jeszcze gorzej. J O K E R. Joker.
Poczuła, że pocą się jej dłonie, automatycznie więc wytarła je o spodnie i wtedy odezwał się telefon. Skoczyła na równe nogi, jednocześnie przewracając stołek, na którym siedziała. Numer był prywatny. Podeszła do okna, właściwie nie wiedząc, co miałaby zobaczyć za nim innego niż każdego dnia. Rozglądała się po okolicy – dobrze znanej, niezmienionej – i ściskała dzwoniącą komórkę.
Gorączkowo myślała, o co w tym wszystkim chodzi. Co się, do cholery, dzieje?!
Książkę Joker kupić można w popularnych księgarniach internetowych: