KOPIA -
W Zalesianach, malowniczej miejscowości na Podlasiu, znajduje się mały sklepik z pamiątkami. Jego właściciel, dostojny pan Franciszek, ma jedno marzenie: spędzić święta Bożego Narodzenia z dawną ukochaną, Klarą. Pomimo upływu lat postanawia ją odszukać, więc zgłasza się po pomoc do detektywa Zawady.
Franciszek nie jest jednak jedyną osobą w Zalesianach, która liczy na świąteczny cud. Na tej liście można spokojnie umieścić jeszcze kilku mieszkańców miasteczka: Aleksandrę o rozdartym sercu, Karola, który pragnie rozliczyć się z przeszłością oraz Natalię, przygotowującą się do roli mamy.
Boże Narodzenie to magiczny czas, w którym dzieją się rzeczy niemożliwe. Każda z tych osób wkrótce przekona się, że cudom też trzeba czasem pomóc.
Do przeczytania książki Marty Nowik Noc wigilijnych cudów zaprasza Wydawnictwo Novae Res. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Noc wigilijnych cudów. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
ROZDZIAŁ 33
Aleksandra nie miała obecnie dobrego czasu. Przedświąteczny zgiełk, jaki panował dookoła, tylko ją denerwował.
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle – pomyślała. Czuła się przytłoczona i zmęczona. Kiepskie samopoczucie nie ustępowało. Usiadła do komputera, aby ponownie przeanalizować otrzymaną ofertę pracy.
Może powinnam ją przyjąć? – zastanawiała się. Wizja rozpoczęcia nowego rozdziału życia we Wrocławiu nieco ją kusiła. – Potrzebuję nabrać większego dystansu. Odległość i nieznane mi dotąd miasto chyba dobrze mi zrobią. Zmiany są konstruktywne.
Pomyślała o Januszu i jego zaproszeniu. Wizja spędzenia razem z nim wspólnych świąt nie była jej obojętna. Poważnie brała pod uwagę również i taki scenariusz na najbliższe dni. Była ciekawa jego przyjaciół, o których tyle jej opowiadał. Cieszyła się, że jeśli nawet nie uda im się spotkać, jej były szef znalazł się w dobrych rękach. Przynajmniej będzie o niego spokojna.
No i Karol. Tu nagle tak wiele się skomplikowało.
Czy dać mu drugą szansę? – Na to pytanie wciąż nie znajdowała odpowiedzi, choć nieustannie pojawiało się w jej głowie. To właśnie ten temat wpędzał ją w największe przygnębienie. Próbowała o nim zapomnieć, ale serce uparcie lgnęło do dobrych i ciepłych wspomnień z nim związanych.
Najwidoczniej moja droga od rozumu do serca jest wyjątkowo długa – przyznała. – Powinnam być stanowcza i zająć się pracą, a nie głupimi rozterkami. – One jednak nieustannie do niej powracały.
Uświadomiła sobie, że jest zazdrosna o Gabrielę. To odkrycie sprawiło, że zaczęła uważniej przyglądać się swoim uczuciom. Zastanawiała się, dlaczego ta dziewczyna wywołuje w niej aż tyle emocji. I to raczej negatywnych. O co w tym wszystkim chodzi? Czyżby nie wierzyła w szczerość jej intencji w stosunku do Karola? Stwierdziła, że niewiele z tego rozumie. Aby oderwać się od trudnych myśli, zaczęła przeglądać oferty najmu mieszkań we Wrocławiu. Ich ceny spowodowały, że po dwudziestu minutach sobie odpuściła i zajęła się układaniem ubrań w szafie.
***
– Przedświąteczny kulig? – Aleksandra zdawała się nie rozumieć tego, co właśnie do niej powiedział. – Przecież jutro Wigilia!
– Daj się namówić! Zobaczysz, że ci się spodoba. Będziesz zadowolona. – Karol próbował ją przekonać.
– Ale jak ty to sobie wyobrażasz? – spytała.
– Normalnie. Idą święta. Na pewno się dogadacie.
– Mam jechać saniami razem z twoją byłą dziewczyną i waszym dzieckiem? To jakiś absurd!
– To nie jest nasze dziecko. Już ci tłumaczyłem.
– Nie wydaje się to aż tak oczywiste.
– Musisz mi uwierzyć na słowo i okazać trochę więcej zaufania.
– Zaufania? Po tym wszystkim, co się wydarzyło? Myślisz, że to takie proste?
– Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Często sami niepotrzebnie komplikujemy wiele rzeczy. Pozwól mi udowodnić, że mi na tobie naprawdę zależy. A przede wszystkim daj szansę nam.
– Karolu, to wydaje się dla mnie za trudne. Nie proszę, abyś zrozumiał, ale przyjął, że tak jest.
– To o której po ciebie zajechać?
– Zakładasz, że się zgadzam?
– Nie wyobrażam sobie, aby miało być inaczej. Trochę relaksu dobrze ci zrobi – zapewniał. Wyglądało na to, że nie zamierzał odpuścić.
– Jeśli wspólną imprezę z twoją byłą nazywasz moim relaksem…
***
Przejażdżka saniami w pięknej zimowej aurze zachwyciła Aleksandrę. Sprawiła, iż dziewczyna się rozmarzyła i przestała myśleć o trapiących ją kłopotach.
– Wieki nie byłam na prawdziwym kuligu – przyznała, gdy Karol zapytał ją o pierwsze wrażenia.
– Nie za zimno?
– Ciepło się ubrałam. – Była wdzięczna za jego troskę.
– Na miejscu czekają nas ognisko, kiełbaski i bigos. Dołączy też kilka osób z sąsiedniej miejscowości. To jacyś znajomi gospodarza, którzy też właśnie dziś postanowili się wybrać na małą przejażdżkę.
– Jak widać, nie tylko my wpadliśmy na oryginalny sposób spędzenia przedświątecznego, zazwyczaj gorącego, okresu.
– Niektórzy uciekają od przesadnego sprzątania i nadmiernego gotowania, aby ten czas spędzić z drugim człowiekiem. Nie każda rzecz musi być perfekcyjnie przygotowana. Święta i tak się odbędą, nawet przy nieposprzątanym domu. Można je miło spędzić, nie skupiając się jedynie na zewnętrznej otoczce. – Karol zaskoczył ją swoimi przemyśleniami, dotyczącymi Bożego Narodzenia. Owszem, zgadzała się z nim. Otwarcie jednak się do tego nie przyznała.
Przyglądała się dyskretnie Gabrieli i Marcelinie. Widać było głęboką więź pomiędzy nimi. Mama opatuliła córkę dodatkowym kocem, który przezornie ze sobą zabrała. Dziewczynka była zachwycona przejażdżką. W jej szeroko otwartych oczach widoczny był szczery podziw.
– Mamo, chyba właśnie widziałam Świętego Mikołaja powiedziała nagle.
– Gdzie?
– Tam! W krzakach. Możemy na chwilę się zatrzymać?
Po chwili cała gromadka zgramoliła się z sań, aby wspólnie udać się we wskazanym przez dziecko kierunku. Zachowywano powagę, aby nie urazić dziewczynki. Gdy uczestnicy kuligu dotarli do celu, okazało się, że Marcelka częściowo miała rację. Pomiędzy drzewami i białymi zaspami naprawdę można było dostrzec coś czerwonego.
– Patrzcie! To czapka Świętego Mikołaja! – wykrzyknęła pełna przejęcia dziewczynka.
– Rzeczywiście – potwierdziła Ola. Początkowo jako jedyna odważyła się podejść nieco bliżej. Zamierzała uważniej przyjrzeć się znalezisku.
– To pies?! – zdziwił się Karol, idąc tuż za nią. – Co on tu robi? Do najbliższych domów są co najmniej dwa kilometry. Może zabłądził?
– Pewnie pobiegł się wyhasać i nawet nie zauważył, że dotarł aż tak daleko – dodała Gabriela.
Podszedł do nich woźnica. Przyjrzał się białemu psu, ubranemu w czerwony kubraczek i śmieszną czapkę z puchatym pomponem.
– Poznaję go. To zguba starego Jacka. Sąsiad zachodził do nas wczoraj, szukając go. Zaraz do niego zadzwonię.
Po chwili, gdy skończył, wydał komendę:
– Iskierka jedzie z nami!
– Iskierka? – Niemal równocześnie zawołali pozostali zebrani.
– Tak ma na imię. – Woźnica nie rozumiał, skąd to zdziwienie. – Pakujemy nasz znaleziony skarb na sanie. Można go okryć starą kapą, którą tam znajdziecie. Widać, że jest przemarznięty.
– Przemarznięta. To ona – poprawiła go Aleksandra.
Psinka nie protestowała, gdy wspólnymi siłami umieścili ją tuż obok siebie. Patrzyła z wdzięcznością, gdy Karol ostrożnie zdejmował przymarznięty do jej sierści śnieg. Ruszyli w dalszą drogę. Marcelina nie spuszczała wzroku z nowego towarzysza ich wspólnej podróży. Była podekscytowana. Miała nadzieję, że znalezione w krzakach zwierzątko pozostanie z nimi jak najdłużej.
***
Ognisko okazało się strzałem w dziesiątkę. Przy ciepłym, świszczącym ogniu można było ogrzać zmarznięte dłonie. Termosy z herbatą się przydały. Każdy chętnie nalewał sobie gorący napój. Przyszedł czas na pieczenie kiełbasek i gorący bigos, którego smakowity aromat unosił się w powietrzu.
Iskierka szczęśliwie wróciła do swojego właściciela. Dziewczynka zdawała się być tym faktem lekko rozczarowana. Mama, aby zapobiec zbierającemu się potokowi łez, który nieuchronnie się zbliżał i był prawie gotów, aby wytrysnąć, umiejętnie skierowała jej uwagę na coś zupełnie innego:
– Pomóż Karolowi wybrać i włączyć dla nas świąteczną muzykę. Bez ciebie raczej sobie z tym nie poradzi.
Zebranych dookoła ogniska dobiegły po chwili znajome dźwięki bożonarodzeniowych piosenek. Zrobiło się naprawdę przyjemnie. Aleksandra poczuła się odprężona i zrelaksowana. Nawet kąśliwe uwagi, wypowiadane pod jej adresem przez Gabrielę, nie były w stanie popsuć jej samopoczucia. Udawała, że ich nie słyszy.
– Miałeś rację. Przedświąteczny kulig to strzał w dziesiątkę. Dziękuję, że mnie namówiłeś. O mały włos bym odmówiła i teraz siedziała samotnie w domu, oglądając seriale, lub kolejny raz składałbym te same ubrania, przekładając je z miejsca na miejsce. To był dobry pomysł.
– Cieszę się, że ci się podoba. I tak właśnie miało być. Przyjdź jutro do nas na wigilię. Moje zaproszenie jest nadal aktualne.
– Nie mogę. Obiecałam Natalii, że jej pomogę.
– Jedno nie wyklucza drugiego. Poczekam tyle, ile będzie trzeba – zapewniał.
– Wiem. Poza tym Janusz zaprasza mnie na ten czas do swoich przyjaciół, u których obecnie przebywa. Być może wyjadę z Zalesian pierwszego dnia świąt wcześnie rano.
– Naprawdę chcesz tam jechać?
– Poza tym jest jeszcze Wrocław. Muszę na dniach podjąć decyzję. Jak sam widzisz, wiele się u mnie dzieje.
Gabriela z zainteresowaniem przysłuchiwała się ich rozmowie. Zdawała się zadowolona z takiego obrotu spraw. Widząc to, Aleksandra dodała:
– Ty masz swój Kraków, który na ciebie czeka.
– Głuptasie! Ale ja już przecież wybrałem! Ja właśnie tu mam swój Kraków. − Przytrzymał na niej dłużej swój wzrok. − Cały mieści się jedynie w twoich oczach.
– A ona? – Ola wskazała na Gabrielę.
– Ona jest jedynie tymczasowym gościem. Od dawna nic nas nie łączy.
– Kiedyś ktoś, komu ufałam, mnie oszukał – powiedziała niespodziewanie Aleksandra. – To było dla mnie ciężkie doświadczenie. Może dlatego teraz boję się zaangażować na sto procent.
Karol popatrzył w jej oczy. Nie przeszkadzało mu to, że w tej chwili nie byli sami.
– Ja również pamiętam mój ból oszukanego, zakochanego, niemalże do szaleństwa, chłopaka. Bolało jak cholera. Myślałem, że z tego już się nie podźwignę. Przez długi czas tak wiele przypominało mi o niej. Niezależnie od tego, jak daleko próbowałem uciec, wspomnienia wciąż mnie dopadały. Męczyły, nie dając mi wytchnienia. Długo nie mogłem wybaczyć. Oszukały mnie najbliższe osoby. Nie spodziewałbym się po nich, że są w stanie zrobić mi coś takiego. A jednak! Stało się. Musiałem się nauczyć dalej żyć. Było to trudne. Nie życzę nikomu takiego doświadczenia.
– Jak dotąd mi o tym nie mówiłeś. Czyli łączy nas coś jeszcze. – Ola współczuła mu, że musiał przez to przejść. – Nie boisz się kolejny raz zaryzykować, spotykając się ze mną?
– Boję się, ale chcę spróbować. Jeślibym tego nie zrobił, żałowałbym do końca moich dni.
– Sporo ryzykujesz, wiążąc się z taką dziewczyną jak ja.
– Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Tak mówi stare powiedzenie.
– Nie mogę ci obiecać, że będzie super. To w życiu tak nie działa.
– Wiem. I nie oczekuję tego od ciebie – odparł. Naprawdę jestem gotów na to, aby wyjechać razem z tobą do Wrocławia. I tam, gdzie tylko będziesz chciała.
– Naprawdę? Chcesz dla mnie aż tyle poświęcić?
– Tyle, a może i więcej. Dom znajduje się tam, gdzie serce. I gdzie w oknach pali się światło. Bo to oznacza, że jest ktoś, kto na nas czeka.
Powieść Noc wigilijnych cudów kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,