Gorące love story prosto z Chicago. „Wytrwaj przy mnie" Katarzyny Muszyńskiej

Data: 2022-02-03 11:31:12 | Ten artykuł przeczytasz w 17 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Mia ucieka od przemocowca, zamieszkuje w Chicago i próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pracuje jako dziennikarka „Today News”, wciąż walczy z demonami przeszłości i głęboko skrywa zadawnione krzywdy. Ma wiernego przyjaciela, Trevora, na którego zawsze może liczyć. Pewnego razu poznaje Jacksona Fletchera, nieco oschłego i gburowatego, ale i pewnego siebie strażaka bohatera. Mężczyzna miał być tylko tematem kolejnego artykułu, jednak ich ścieżki przecięły się ponownie znacznie szybciej, niż się tego spodziewali.

Tak rozpoczyna się pełna zawirowań i zwrotów akcji historia miłości, walki o siebie oraz własną przyszłość, w której nic nie jest takie, jakie wydaje się na samym początku. Tajemnice, rozczarowania i niespodzianki towarzyszą bohaterom aż do zaskakującego finału. Mia sama nie wie, komu ufać, ma jedynie świadomość, że przeszłość ponownie się o nią upomniała.

A to wszystko w wietrznym mieście, pełnym niebezpieczeństw, ale i prawdziwej miłości, która może być tuż obok.

Obrazek w treści Gorące love story prosto z Chicago. „Wytrwaj przy mnie" Katarzyny Muszyńskiej [jpg]

„Wytrwaj przy mnie" to sprawnie napisany romans z interesującą fabułą.  

- recenzja książki „Wytrwaj przy mnie"

Do lektury najnowszej książki Katarzyny Muszyńskiej Wytrwaj przy mnie zaprasza Wydawnictwo JakBook. - Uważam, że książki nie powinny przygnębiać, ale dawać chwilę wytchnienia od tego, z czym zmagamy się na co dzień – mówiła autorka powieści w naszym wywiadzie. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment książki Wytrwaj przy mnie. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Rozdział 2

Stojąc na dachu apartamentowca i spoglądając na niesamowitą panoramę całego miasta, zaciągała się mentolowym papierosem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to bardzo zgubny i kosztowny nałóg, ale palenie sprawiało jej przyjemność i na razie nie miała zamiaru z niego rezygnować. Strzepnęła popiół i jeszcze raz spojrzała na trzymaną w drugiej dłoni kartkę. Po raz dwudziesty przebiegła wzrokiem po wydrukowanym tekście i uznała, że jest idealny. Dokładnie taki, jak sobie zaplanowała. Jackson Fletcher patrzył na nią z dużego zdjęcia, uśmiechając się nieco nieśmiało. Na pierwszy plan wysuwały się jego oczy, i zdawały się kusić jakąś tajemnicą. Mężczyzna miał dołek w podbródku i dość jasne brwi. Dłuższe włosy, zalotnie opadające na czoło, dodawały mu chłopięcego uroku. Ubrany był w granatowy strażacki uniform ozdobiony odblaskowymi elementami, pod pachą zaś trzymał czarny hełm. Pogrubiony tytuł nad fotografią brzmiał: „Nie boją się ognia ani wody. Bohaterowie dnia codziennego”.

Artykuł był nie tylko o blondynie ze – jak zdążyła zauważyć – skomplikowaną osobowością, ale o chicagowskiej straży pożarnej w ogóle. Znalazło się w nim kilka wytłuszczonych statystyk dotyczących liczby tegorocznych pożarów w mieście i wypadków samochodowych, do których wzywano strażaków, a także data powstania pierwszej jednostki. Mia, czytając opisaną przez siebie historię, czuła satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Mimo powściągliwości Fletchera udało jej się wyciągnąć różne ciekawostki, co sprawiło, że materiał o organizacji zyskał ludzką twarz. Naczelny z pewnością będzie zadowolony.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, podpalając niebo na czerwono. W redakcji było to jej ulubione miejsce, zwłaszcza o tej porze dnia. Siedziba „Today News” mieściła się na ostatnich trzech piętrach dwudziestopiętrowego nowoczesnego budynku niedaleko Grand Park i bulwarów.

– Czytałem twój tekst o tym strażaku. – Za plecami Mii rozległ się dobrze znany jej głos.

Odwróciła się i ujrzała życzliwie uśmiechającego się do niej Petera, który głównie zajmował się sprawami kryminalnymi. Trzydziestopięciolatek nim trafił do działu śledczego, pisał o sporcie.

– I? – Oparła się o barierkę, zaciągając miętowym dymem.

– Jest świetny. Choć ten facet mógłby powiedzieć coś bardziej osobistego – ocenił rzeczowo. – To ciężki przypadek „nie wtrącaj się w moje sprawy prywatne” – odparła, wywołując u kolegi po fachu szeroki uśmiech.

– Idziemy zaraz na drinka. Skoczysz z nami do Joey’ego? – Odpalił papierosa i podszedł bliżej.

– Muszę jeszcze skończyć spisywać wywiad z Anną Dobrowski. – Zrobiła przepraszającą minę.

– A ten tekst nie idzie czasem dopiero na poniedziałek? – Peter nie dał się zbyć.

– Idzie, ale jeszcze muszę go dopracować. – Zgasiła papierosa w stojącej przy barierce popielniczce.

– Nie daj się prosić. Kiedy ostatni raz z nami gdzieś wyszłaś? I, uprzedzając twoje słowa, imprezy firmowe się nie liczą.

Mia westchnęła głęboko – nie miała ochoty na wizytę w zatłoczonym pubie. Nigdy nie lubiła tłumów, a po tym wszystkim, co przeszła, nie bardzo potrafiła się odnaleźć w takich miejscach. Jednak jej terapeutka za każdym razem powtarzała, że aby wyjść z traumy, musi przełamywać kolejne bariery. Spotkania towarzyskie idealnie się do tego nadawały.

– Następnym razem z wami pójdę, dobrze? Obiecuję.

– Trzymam cię za słowo. – Wyrzucił niedopałek i wycelował w nią palec.

Razem wrócili do środka, po czym każde poszło do swojego boksu. Mimo później pory redakcja tętniła życiem. Trwały ostatnie poprawki do piątkowego wydania, które miało największy nakład. Mia usiadła przy swoim biurku, otworzyła laptopa i zalogowała się. Otworzyła program, w którym składali gazetę, i zaznaczyła, że tekst jest gotowy. Następnie odszukała notes i otworzyła go na wywiadzie z utalentowaną fotograficzką, z którą rozmawiała kilka dni temu. Anna była prawdziwą czarodziejką – potrafiącą przenieść swych modeli do magicznego świata baśni za pomocą aparatu i programu graficznego. O tej niespełna dwudziestopięcioletniej kobiecie robiło się coraz głośniej w środowisku, dlatego Mia tak bardzo się cieszyła, że mogła o niej napisać.

– Laska robi niesamowite zdjęcia. – Clarissa przysiadła na jej biurku i wskazała głową ekran laptopa, na którym właśnie pojawiały się projekty Anny. – Na pewno nie chcesz iść z nami?

Ta krótko ścięta brunetka o bajecznie długich rzęsach i niesamowicie zielonych oczach była przyjaciółką Mii od momentu, gdy ta przeprowadziła się do Chicago i zaczęła pracę w „Today News”.

– Mam jeszcze trochę pracy – odparła, zmuszając się, by odwrócić wzrok od modelek ucharakteryzowanych na elfy, syreny i czarownice. – Bawcie się dobrze. – Na pewno będziemy, choć z tobą byłoby weselej. – Clarissa przytuliła ją mocno.

– Kto jeszcze się wybiera oprócz Petera?

– Barry i Jeff ze sportowego, Ally, Sarah, no i oczywiście Nastka też musiała się przypałętać. – Gdy wymawiała ostatnie imię, jej twarz wykrzywił grymas. – Ta dziewczyna naprawdę nie wie, kiedy odpuścić. Lata za biednym Peterem i nie rozumie, że on jej zwyczajnie w świecie nie chce.

– Ulegnie jej wcześniej czy później – podsumowała bez emocji Mia. – Wystarczy spojrzeć, jak ona się do niego łasi w tych kusych spódniczkach.

– Nie wierzę, że nadal jesteś na tyle ślepa, by nie dostrzec, że on ma kogoś innego na oku. – Clarissa mrugnęła do niej szelmowsko. – Naprawdę nie ma żadnych szans na to, bym namówiła cię na wspólny wypad?

– Nie dziś. – Mia pocałowała przyjaciółkę w policzek i wróciła do przeglądania zdjęć.

– Issa, idziesz? – Ally i Sarah stały już przy drzwiach.

– Już, już! – odkrzyknęła Clarissa, jeszcze raz przytuliła Mię i ruszyła do wyjścia. Redakcja powoli pustoszała. Za pół godziny jutrzejszy numer będzie już w drukarni, by około czwartej nad ranem dotrzeć do punktów dystrybucji rozsianych po całym mieście. Mia skończyła przepisywać wywiad, wybrała trzy najlepsze jej zdaniem zdjęcia, po czym umieściła je w makiecie.

– Zostajesz jeszcze? – zapytał ją Eryk.

Odwróciła się do naczelnego, pięćdziesięciolatka z włosami oprószonymi siwizną. Uwielbiał sport, a sądząc po jego stroju, właśnie wybierał się na squasha ze swoim mężem. Mia znała Dereka i uważała, że byli dla siebie stworzeni. Rzadko kiedy widywało się aż tak zgrane pary.

– Za minutkę kończę. Wrzucam artykuł o tej fotograficzce, o której ci opowiadałam.

– Z pewnością będzie równie wspaniały jak twój dzisiejszy tekst. Domyślam się, że ten strażak nie był zbyt łatwym rozmówcą?

– Zaciekle się pilnował, by nie powiedzieć czegokolwiek, co mogłoby zostać odebrane jako osobiste. – Zaśmiała się.

– Ale wybrnęłaś doskonale. Jak zwykle zresztą. – Po tych słowach odwrócił się i wyszedł na prowadzący w stronę wind korytarz.

Mia posiedziała jeszcze godzinę, potem wyłączyła laptop oraz lampkę na biurku i chwyciła wiszący na oparciu krzesła płaszcz. Pogasiła wszystkie światła i zatrzasnęła drzwi. Stukot jej obcasów rozbrzmiał po wyłożonym białymi kaflami korytarzu. Wyszła zza rogu i uśmiechnęła się na widok siedzącego w recepcji George’a. – Spokojnego dyżuru. – Minęła mężczyznę i nacisnęła przycisk przywołujący windę.

– Lepiej to załóż. – Wskazał na płaszcz w jej dłoniach. – Niezła ulewa się rozpętała na zewnątrz.

– Jak zawsze, kiedy sobie zaplanowałam spacer do domu – mruknęła z niezadowoleniem, ale posłusznie naciągnęła na siebie okrycie. – Pozdrów żonę i dzieciaki rzuciła, gdy drzwi się rozsunęły.

Zjechała na parter, pożegnała się z ochroniarzem pilnującym wejścia i zmarszczyła nos na widok deszczu. George wcale nie przesadzał – lało niemiłosiernie. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie lepiej wziąć taksówkę, ale postanowiła, że nie zmieni planów. Związała długie jasne włosy w kucyk, szczelniej otuliła się wełnianym płaszczem i wyszła na mokry chodnik. Mieszkanie, które wynajmowała, znajdowało się czterdzieści minut szybkiego marszu od redakcji. Lubiła mieszkać w centrum i doceniała to, że nie musi wszędzie tłuc się samochodem ani znienawidzonym metrem.

Przez pogodę ulice opustoszały. Tak naprawdę Mia lubiła deszcz i świeżość, jaką ze sobą przynosił. Zupełnie jakby zmywał smród spalin i zanieczyszczeń. Pierwszą przecznicę minęła, w ogóle nie zastanawiając się nad późną porą. W tej chwili nie myślała o tym, że samotne włóczenie się po ulicach Chicago nie jest zbyt rozsądne. Kiedy skręciła w wąską alejkę, zwolniła i obejrzała się, pewna, że czuje na sobie czyjś wzrok. Jej serce przyspieszyło, a w gardle natychmiastowo zaschło.

– Uspokój się, Mia, i oddychaj. Nic ci się nie stanie. Miałaś wyjść ze strefy komfortu i właśnie to robisz – powiedziała na głos, ale nie poprawiło jej to nastroju.

Spojrzała na zegarek i zaklęła. Nie sądziła, że zrobiło się aż tak późno, ale wskazówki nieubłagalnie wskazywały północ. Krople coraz rzadziej spadały z nieba, co niestety nie zmieniło tego, iż była już cała mokra. Gdy usłyszała za sobą kroki, instynktownie przyspieszyła. Osoba za nią musiała zrobić to samo, a to sprawiło, że Mia poczuła, jak zimny pot spływa jej po plecach. Rzuciła się biegiem przed siebie, gorączkowo się zastanawiając, gdzie jest najbliższy nocny sklep. Skradający się za nią osobnik nie odpuszczał i wciąż trzymał się blisko. Spanikowana miała problem, aby złapać oddech, ale wtedy jej oczom ukazał się wysłużony szyld. Wpadła do pomieszczenia, a zawieszony na drzwiach dzwoneczek zakomunikował jej przybycie. Za ladą siedział młody mężczyzna i grał na komórce w jakąś strzelankę, jak wywnioskowała z dobiegających z urządzenia odgłosów. Podeszła do lodówki i chwyciła mrożoną kawę. Wyciągnęła telefon i wystukała numer do zaprzyjaźnionego taksówkarza. Tylko do jego samochodu miała odwagę wsiąść, dlatego w tej chwili modliła się, by odebrał. – Co tam, maleńka? – W słuchawce rozległ się jego ochrypły głos.

– Powiedz, proszę, że wciąż pracujesz i masz teraz czas? – Jej ton aż ociekał desperacją.

– Jasne, skarbie. Skąd cię zgarnąć? – Usłyszała dźwięk uruchamianego silnika i odetchnęła z ulgą.

– Przepraszam, jaki to dokładnie adres? – zwróciła się do chłopaka za ladą.

– 40 South Clark Street – bąknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

Mia powtórzyła słowa sprzedawcy i się rozłączyła. Rozejrzała się po sklepie i chwyciła jeszcze banany, jogurt naturalny oraz paprykowe chipsy. Wiedziała, że nie powinna ich jeść, ale nie umiała się powstrzymać. To małe przyjemności, jak fajki, wino, czekolada czy właśnie chipsy, sprawiały, że nadal się trzymała. Podeszła do kasy i położyła zakupy. Poprosiła jeszcze o paczkę mentolowych marlboro i zapłaciła za wszystko kartą. Spakowała rzeczy do reklamówki i wyszła na zewnątrz. Schroniła się pod daszkiem, wyjęła papierosa i zapaliła. Delektując się dymem, dokładnie obserwowała okolicę. Doskonale wiedziała, że nikt jej nie śledził i to wszystko to nic innego jak paranoja, w jaką wpadła po tym, co stało się w Seattle. Na samo wspomnienie tego miasta poczuła mdłości. Nie cierpiała go i przysięgła sobie, że przenigdy tam nie wróci.

Gdy rozległ się klakson, rzuciła niedopałek na ziemię. Uśmiechnęła się na widok wyszczerzonej twarzy przyjaciela.

– Nie za późno na nocne eskapady, maleńka? – Wpatrywał się w nią z naganą, gdy siadała na tylnej kanapie.

– Zasiedziałam się w pracy i nie zauważyłam, że już ta godzina – broniła się.

– Za dużo pracujesz.

– I kto to mówi – odbiła piłeczkę, a potem ziewnęła przeciągle.

– Jutro też śmigasz do redakcji?

– Weekend mam wolny. – Rozpromieniła się na tę myśl.

Ostatnie dwa spędziła, dyżurując w pracy, dzięki czemu Peter wisiał jej teraz przysługę.

– Niech zgadnę. Zaszyjesz się w fotelu ze stosem książek i będziesz czytać do rana?

– Jak ty dobrze mnie znasz – odparła z szerokim uśmiechem.

W lodówce chłodziło się już jej ulubione różowe wino, a na stoliczku czekała sterta nowiutkich i cudownie pachnących powieści, które ostatnio kupiła na wyprzedaży.

– A może zmienisz plan i wpadniesz do mnie w sobotę?

– Ile osób będzie? – Zawsze zapraszał ją na domówkę, na której szalały tuziny ludzi w najróżniejszym wieku. Trevor chętnie się bawił i pod tym względem był jej kompletnym przeciwieństwem. Właśnie dlatego tak bardzo go lubiła. Ich znajomość zaczęła się w dość dramatycznych okolicznościach, gdy mijała jeden z pubów i przyczepił się do niej jakiś zalany w cztery… litery typ. Za nic nie chciał się odczepić, a Mia czuła, że zaraz zemdleje ze strachu. Właśnie wtedy jak z podziemi wyrósł Trevor i zaoferował jej podwózkę swoją taksówką do domu. Nie myśląc wiele, wskoczyła do auta i w środku… się rozkleiła. Szlochała tak bardzo, że mężczyzna bał się, iż natręt jakoś ją skrzywdził i naciskał, by zabrać ją do szpitala. Nie widząc innego wyjścia, na zmianę to krzycząc, to rycząc, opowiedziała mu niemal wszystko. Nawet to, czego nie wiedzieli jej rodzice, brat ani przyjaciele. Czyli ci, których zostawiła bez słowa w Seattle.

Od tamtego momentu minęły trzy lata, a ona i Trevor bardzo się do siebie zbliżyli.

– Kilka – odpowiedział wymijająco. – Dobrze wiesz, że impreza bez ciebie nie jest nawet w połowie tak fajna jak z tobą.

– Taa, bo jestem prawdziwą duszą towarzystwa – prychnęła rozbawiona.

Nienawidziła tańczyć prawie tak samo mocno jak poznawać nowe osoby. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego w takim razie została dziennikarką? Nie miała problemów z rozmowami o życiu innych. Kłopoty i nieśmiałość pojawiały się dopiero, gdy role się odwracały i to jej zadawano pytania. Zdecydowanie była beznadziejna w niezobowiązujących gadkach o pogodzie i innych bzdetach, dlatego obecnie liczba jej przyjaciół ograniczała się do dwóch osób, czyli do Issy i Trevora. Na jej nieszczęście ta para po prostu się nie znosiła i to do tego stopnia, że ich spotkania mogły zakończyć się rękoczynami. Tolerowali się tylko podczas urodzin Mii i świąt. Podejrzewała, że zapewne po jednej z pierwszych wspólnych imprez musieli wylądować w łóżku i coś poszło nie po ich myśli, dlatego teraz unikali się jak ognia. Żadne jednak do tej pory nie potwierdziło tej teorii.

– Przyjdziesz? – zapytał z nadzieją, zatrzymując się przed drzwiami dwupiętrowego, wyłożonego czerwoną cegłą budynku, w którym Mia mieszkała.

– I znowu mnie zostawisz dla jakieś dziuni, którą postanowisz zaliczyć?

Właśnie tak skończyła się ostatnia noc, gdy u niego gościła. Trevor poderwał pannę i z nią wyszedł, nie patrząc na to, że miał w domu gości. Całkiem sporo, jeśli Mia miała być szczera. To właśnie ona musiała pilnować, aby nie zdemolowali mieszkania, wyprosić ostatnich maruderów, którzy pokładali się w każdym kącie, i z grubsza posprzątać.

– Od teraz zero przygód na jedną noc. – Uniósł palce niczym harcerz i zrobił minę godną kota z filmu Shrek.

– Już to widzę – mruknęła, otwierając drzwi. – Obiecaj, że przyjdziesz! – krzyknął za nią przez uchyloną szybę.

Kiedy tylko mu odmachała, zaczął trąbić. Odwróciła się natychmiast i do niego dopadła.

– Co ty robisz?! – syknęła.

– Albo obiecasz, że przyjdziesz, albo twoi sąsiedzi będą naprawdę bardzo na ciebie źli.

– Aby udowodnić, że nie żartuje, położył dłoń na kierownicy.

– To jest szantaż!

Głośny dźwięk klaksonu odbił się echem od wysokich budynków. W jednym z okien zapaliło się światło, a po chwili wychynęła z niego głowa wściekłej pani Norrison.

– Dobrze, przyjdę! Jezu, jak ja ciebie nienawidzę. – Mia przewróciła oczami.

– Nieprawda. Ty mnie kochasz! – Trevor puścił do niej oko. Potem poczekał, aż zamkną się za nią drzwi, i ruszył.

Książkę Wytrwaj przy mnie kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Wytrwaj przy mnie
Katarzyna Muszyńska 3
Okładka książki - Wytrwaj przy mnie

Mia ucieka od przemocowca, zamieszkuje w Chicago i próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pracuje jako dziennikarka „Today News”, wciąż...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Pokaż wszystkie recenzje