Marcelinę codzienność przytłacza. Wychowuje nastoletnie bliźnięta, a obowiązki związane z pracą zawodową i prowadzeniem domu momentami ją przerastają. Spotkanie dwadzieścia lat po maturze to okazja do oderwania się od codzienności. Czy stanie się także impulsem do tego, by zmienić coś w życiu?
Do lektury powieści Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu mogliście przeczytać jej premierowy fragment. Dziś czas na kolejną odsłonę historii Marceliny i jej przyjaciół:
Patrzyła, jak odchodzi. Kątem oka dostrzegła, że Emil oparł łokcie na blacie, jakby chciał się od niej odgrodzić. Zdawało się jej, że nikogo nie dostrzega. Przyglądała się zmarszczkom, które pięły się wokół jego oczu. Teraz był tysiące mil od tego miejsca. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Być może potrzebował czasu na przemyślenia, a może po prostu to z nią nie chciał rozmawiać. Dopiła sok, wzięła torebkę i bez słowa zsunęła z ramion marynarkę. Podała mu ją. W jego oczach dostrzegła smutek.
– Zaraz po urodzeniu okazało się, że moja córka jest chora – zaczął mówić tak cicho, że ledwie go słyszała, choć stała bardzo blisko. – Miała chorobę genetyczną, którą odziedziczyła po matce. – Patrzył tępym wzrokiem w pustą szklankę, którą ściskał w obydwu dłoniach. Nagle jakby się ocknął i znowu skinął na barmana, podsuwając naczynie. Dopiero kiedy się napił, ciągnął: – Byłem przerażony. Nie miałem pojęcia, co to za choroba. Lekarze sugerowali kolejne metody leczenia, jakby nie mogli się zdecydować. A wiesz, co w tym wszystkim było najgorsze?
Milczała. Co mogła odpowiedzieć? Miała dwoje zdrowych dzieci, za które oddałaby życie. Czasem doprowadzały ją do szewskiej pasji, ale były cudowne i co najważniejsze – zdrowe. Nie potrafiła wyobrazić sobie tego, co mógł czuć.
– Żaden medyk nigdy nie powiedział, że moje dziecko wyzdrowieje – dokończył i znowu się napił.
Miała ochotę go dotknąć, przytulić, bo nie znajdowała słów pocieszenia. Ostrożnie wyciągnęła dłoń i opuszkami palców pogładziła jego ramię. Wzdrygnął się, choć nie cofnął przed dotykiem.
– Jak ona mogła mi to zrobić? Jak? No powiedz… – Spojrzał na Marcelinę. To nie był wzrok odnoszącego sukcesy mężczyzny. Jego oczy były nieco przymknięte, jakby przygaszone światło go oślepiało. Kołnierzyk koszuli zdążył przekrzywić się na bok. – Wiedziała, że urodzi chore dziecko. Uwierzysz? Wiedziała. I nic nie zdradziła. Mieszkała ze mną. Planowała naszą przyszłość i przez cały ten czas nawet nie wspomniała o drobnym szczególe… o chorobie swojego… – zawahał się i poprawił: – naszego dziecka. – Odstawił pustą szklankę, ale nie spojrzał w stronę barmana, który tylko czekał na jego gest, a ponieważ ten nie nastąpił, mężczyzna wziął naczynie i odsunął się na bezpieczną odległość, by nie przeszkadzać w rozmowie. – Bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się o dziecku. Myślałem, że to początek czegoś ważnego w moim życiu. A teraz nie ma nic. Kompletnie nic.
Z głośników popłynęły dźwięki kolejnego hitu lat dziewięćdziesiątych, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi. Trwali obok siebie, oczekując na ruch tego drugiego.
– Co z twoją córką? – spytała łagodnie.
W naszym serwisie możecie już przeczytać ostatni już, trzeci fragment książki Anety Krasińskiej. Jeśli zaintrygowała Was ta powieść, możecie ją kupić w popularnych księgarniach internetowych: