Doskonała lektura. „Uznanie" W. & W. Gregory

Data: 2023-08-18 09:45:25 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Wdowiec Jan Sikora, były zawodnik, obecnie trener judo, samotnie wychowuje szesnastoletniego syna Michała. Ten jest daleki od ideału, jaki sobie wymarzył. Jan sprawdza się w roli wychowawcy młodzieży, ale jako ojciec ponosi porażkę za porażką. Pewnego dnia poznaje Karolinę, z którą wiąże nadzieje na związek. Ma jednak świadomość, że ona lubi dzieci, a jego trudna relacja z synem nie stawia go w dobrym świetle. Czy uda mu się nawiązać nić porozumienia z Michałem i zdobyć serce wybranej kobiety? 

Uznanie W&W Gregory - grafika promująca książkę

W tej książce znajduję wszystko, co dla mnie ważne: miłość, trudną relację ojca i syna, tęsknotę i sport. Doskonała lektura

Łukasz Orbitowski

Zapraszamy do przeczytania powieści W. & W. Gregory Uznanie. Dziś na naszych łamach znajdziecie premierowy fragment książki:

Budzi mnie suchość w gardle. To kac, jedyny w swoim rodzaju. Pierwszy i od razu na poziomie mistrzowskim. Wróć. To suma wszystkich kaców, które zgodnie z polską tradycją powinny się wydarzyć, lecz do których nigdy wcześniej nie doszło. Pali mnie przełyk, język stoi kołkiem i niewiele pamiętam z wczorajszego wieczora. Słowo „kac” brzmi obco, zagranicznie, jakby nie zdążyło mi się utrwalić. Jego efekty – przeciwnie. Tępy ból skryty w mózgoczaszce od dobrej chwili usiłuje się ze mnie wydostać, tłukąc się o ścianki niczym opasły dobosz. Jeb w lewą skroń, jeb w prawą. Potem serią po czole, a w zasadzie od jego wewnętrznej strony, jak z erkaemu. A na koniec w potylicę, jeb. Przekrzykuję się z nim i walczę, lecz jestem na przegranej pozycji. Powinno mnie to dziwić, bo zazwyczaj nie miałby ze mną żadnych szans, ale w tym żałośnie wczorajszym, przepitym stanie moja ambicja nie potrafi się dźwignąć z pozycji leżącej. Otwieram sklejone powieki, unoszę je z wysiłkiem na nieznaczną wysokość. Jak razi, o matko.

Szarość świtu tego ranka okazuje się nazbyt jaskrawa, więc mrużę oczy jak leniwy kocur. Na nic się to zdaje, ból głowy nie odpuszcza. Postanawiam odgonić myśli o własnej degrengoladzie. Chcę, by zamiast skupiać się na drodze krzyżowej, którą właśnie stąpam, mój mózg zajął się czymkolwiek innym. No, dawaj, weź się do roboty, Chodź-tu-leniu, już ja ci wymyślę zajęcie, krzyczę do niego, a przynajmniej tak mi się zdaje. Pojawia się pierwsza, niezbyt nachalna myśl, bardziej przypomnienie o moim wrzodzie. Jezu, kłuje. Nadludzkim wysiłkiem odganiam świadomość bólu, równolegle chwytam się niczym brzytwy innych bezproduktywnych myśli, byle się czymś zająć. Udaje mi się ujarzmić nie do końca ukształtowane spostrzeżenie, że najwyraźniej coś tutaj śmierdzi. To dobrze, kalkuluję, szczęśliwy swym drobnym zwycięstwem, choć po tej ilości spożytych procentów trudno mi je nazwać ciągiem przyczynowo-skutkowym. Mimo panoszącej się od jakiegoś czasu w moim nosie wilgoci udaje mi się wyizolować kilka szczegółów dotyczących natrętnego zapachu. To kiedyś obcy, a obecnie dobrze znany współlokator mojej skromnej sypialni. Najpierw wyczuwam pierwsze nutki, dopiero po chwili całą wielowarstwową głębię. Zapach nie jest przyjemny, raczej kwaśnawy, duszący. Kombinuję, jak otworzyć okno, nie ruszając się z łóżka, ale nic logicznego nie przychodzi mi do głowy. Omiatam wzrokiem cały ten syf, który musiał uzbierać się przez dobrych kilka dni. Usiłuję sobie cokolwiek przypomnieć. Widzę zasuszone rośliny, w zasadzie ogołocone z życia kikuty, poznaję je. To moje. Trudno, skoro wszystko da się odbudować, to i z nimi sobie poradzę. Widzę butelkę z niedopitym cydrem, po powierzchni którego pływa kilka podtopionych muszek. Jak im tam? Owocówki. I butelki, masa butelek, po winie, nalewkach i koniaku, magazynowane latami nietrafione prezenty, które najwyraźniej wreszcie na coś się przydały. Buteleczki po małpkach dostrzegam nie od razu, bo skupiam się na talerzach z resztkami jedzenia, okruchami chipsów, ogryzkami jabłek, nawet kośćmi po golonce. Muszy paśnik, tak nazwałem to wczoraj, coś kojarzę. Wszystko ufajdane w ketchupie i sosie o optymistycznie brzmiącej nazwie „Samurai”. Serio? Ja pierdolę, już go nie znoszę. Nie powinienem robić zakupów po pijaku. Przyglądam się butelce okiem detektywa, lecz obraz mi się zlewa. To przecież zwykły majonez, może lekko chrzczony, zmiksowany ze zbędnymi przyprawami, oceniam. Przy okazji zauważam kilkanaście puszek po piwie, idealnie zgniecionych. A więc dlatego czuję lewą piętę. Chyba tej właśnie broni użyłem, by się rozprawić z walcowatym kształtem aluminiowych żubrów. Aha, i jeszcze pudełko po pizzy z kilkoma niezjedzonymi brzegami. Szukam w głowie odpowiedzi na pytanie o termin konsumpcji. Chyba poniedziałek, a może wtorek. A który mamy dziś dzień? Jak długo ślęczę w tym stanie? Kolejna przywiana myśl podpowiada, że około pięciu dni. A może piętnastu? Mam tylko przebłyski pamięci, ale to raczej czarno-białe zdjęcia, nie ruchome obrazy. Kurwa, jak mi się chce pić. Obok łóżka stoi konewka. Sięgam po nią, lekka jakaś, ani kropli. Niech to szlag!

Smród daje znać o sobie, więc oddycham ustami. Gorzka susza zatruwająca kubki smakowe oblepia mi wnętrze jamy ustnej od podniebienia przez gardziel aż po krtań. Drapię się po policzku zamiast po głowie, jakbym chciał znaleźć rozwiązanie. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w życiu moja twarz była pokryta włoskami tej długości. Potrafię jednak ocenić, że to zarost co najmniej tygodniowy, czyli tyle samo czasu tkwię w jednym ubraniu: koszuli, kiedyś białej, obecnie pożółkłej, a może maślanej, trudno, i moich ulubionych sztruksach. Sprawdzam sztywność skarpet. Jednak trzeba wywietrzyć. Zwlekam się więc z łóżka i podchodzę do okna. Ruszam się ociężale, lecz udaje mi się je otworzyć nawet bez wysiłku, łapczywie łapię oddech otwartą na oścież gębą. Ale ukojenie. Chłodne i przede wszystkim wilgotne poranne powietrze dezynfekuje podrażniony zgagą przełyk i wędruje wprost do płuc.

Książkę Uznanie kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Uznanie
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)8
Okładka książki - Uznanie

Wdowiec Jan Sikora, były zawodnik, obecnie trener judo, samotnie wychowuje szesnastoletniego syna Michała. Ten jest daleki od ideału, jaki sobie wymarzył...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Pokaż wszystkie recenzje