Nadchodzi rok 1939. Ustabilizowane życie Marty, Nadii, Wissariona i Andrzeja nagle legło w gruzach. Tymczasem dla Marcela Lemańskiego wybuch wojny jest szansą na opuszczenie murów więzienia. Okupacja sowiecka a potem niemiecka odciska na bohaterach głębokie piętno, zaś ukraińscy nacjonaliści, kibicujący Trzeciej Rzeszy, liczą na utworzenie niepodległego państwa. Ich zawiedzione nadzieje i gorycz porażki doprowadzają do tragedii, która kosztuje życie tysięcy niewinnych ludzi. Różne postawy, dylematy moralne i skrajne emocje a wreszcie nieustanny lęk towarzyszą bohaterom od pierwszego dnia wojny i malują obraz ponurej rzeczywistości Wołynia i Lwowa.
Do lektury powieści Joanny Jax Wojna – drugiego tomu cyklu Saga wołyńska – zaprasza Skarpa Warszawska.
W tej barwnej mozaice nikt nie jest szczęśliwy, każdy płaci za popełnione grzechy i za marzenia, których nigdy nie uda się spełnić.
- recenzja powieści „Saga wołyńska. Wojna"
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Saga wołyńska. Wojna. Dziś prezentujemy kolejną odsłonę tej historii:
2.
Orliczyn, 1939
Nawet gdyby Nadia chciała udawać radosną i szczęśliwą, Wissarion i tak wiedziałby, że oszukuje. Znał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Tym razem jednak nie zamierzała zbyt długo się wygłupiać, bo miała problem i musiała komuś o nim powiedzieć.
Przywitała się z Wiszą czule, a potem odsunęła od niego i podeszła do okna. Wpatrywała się w klepisko przed domem, po którym dostojnie chodziły kury i jeden dumny kogut. Przygryzła wargę, a potem wyznała szybko:
– Nie mogę zajść w ciążę…
Wissarion podszedł do niej i ponownie oplótł ją ramionami.
– Przykro mi – odparł cicho.
Najpewniej powiedział to jedynie kurtuazyjnie, bo w duchu cieszył się z takiego obrotu spraw. Pozwolił, żeby wyszła za Andrzeja Osadkowskiego, ale gdyby urodziła mężowi dzieci, Wissarion przeżyłby to bardziej niż ich ślub.
– Andrzej chce, żebyśmy pojechali do Krakowa, do takiego specjalnego lekarza, który powie mi, dlaczego tak się dzieje – wydukała.
– To dobrze, Nadio. Widać Andrzejowi zależy na tobie i na tym, byście stworzyli prawdziwą rodzinę. – Kolejny raz wyczuła w głosie mężczyzny fałszywe tony.
– Nie w tym rzecz, Wissarionie. Ja się boję tego, co powie ten doktor.
– Nie trać nadziei, kochanie. – On naprawdę nie rozumiał zdenerwowania Nadii.
– Wisza, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Nikołajewce, zaszłam w ciążę. Z Grigorijem. Ani on, ani ja nie byliśmy z tego powodu szczęśliwi, więc Woroszyłow zawiózł mnie do lekarza, do Szepetówki, a ten pozbył się dzieciaka. Boję się, że to z tego powodu nie mogę teraz być brzemienna. Nasłuchałam się dość, by wiedzieć, jak może się skończyć spędzanie płodu.
Uścisk Wissariona momentalnie zelżał. Odsunął się od niej, a potem usiadł na łóżku i zasłonił dłońmi twarz. Wiedziała, że każda wzmianka o tym potworze Woroszyłowie doprowadzała chłopaka do szału, ale ona naprawdę nie miała pojęcia, co powinna zrobić. A przede wszystkim obawiała się reakcji Andrzeja, gdy ten pozna powód, dla którego wciąż byli bezdzietnym małżeństwem.
Usiadła obok niego i zaczęła płakać. Wisza jednak nie przytulił jej kolejny raz, tylko wycedził:
– A ty beczałaś za tym bydlakiem jak za najczulszym kochankiem.
– Nieprawda – żachnęła się. – Po prostu wydawało mi się, że jeśli on umrze, ja zaraz po nim, bo nie będzie nikogo, kto zdoła mnie nakarmić.
– Pewnie, ja nigdy nie potrafiłem o ciebie zadbać – jęknął.
– Wtedy nie miałeś jak. Nie byłeś partyjnym kacykiem, a chłopcy w brygadach nie zarabiali tyle, by móc wyżywić kilka osób. A ty miałeś do wykarmienia jeszcze rodziców i braci. Poza tym dobrze wiesz, że gdybym odeszła od Grigorija, twoja kariera w brygadzie skończyłaby się z dnia na dzień – powiedziała ciepło.
– Przepraszam… – szepnął. – Powiesz mężowi?
– Nie chciałabym, żeby poznał moją przeszłość. Do tej chwili wstydzę się tego, co robiłam. Wiem, że nie miałam wówczas wyboru, ale czy ktoś, kto nigdy nie głodował, byłby w stanie mnie zrozumieć? Ty mi wybaczyłeś, bo się przekonałeś, co to znaczy być naprawdę głodnym.
– Tobie wybaczyłem, ale sobie wciąż nie potrafię. To przeze mnie musiałaś rozkładać nogi przed tym cuchnącym potworem, to przeze mnie nie możesz mieć teraz dzieci…
– Nie mów tak, Wisza. – Nadia pogłaskała go po dłoni.
– A tak poza tym, Nadio, dobrze ci z Andrzejem? – zapytał i popatrzył na nią.
Jego ciemne oczy ciskały gromy, mimo iż starał się, by jego głos był ciepły i życzliwy.
– Andrzej to dobry człowiek, ale chwilami mam wrażenie, jakby nie pasowało mu to, że jestem Ukrainką. Wiesz, we Lwowie dzieją się różne rzeczy, niekiedy Ukraińcy z OUN-u dopuszczają się aktów terroru i coraz więcej Polaków patrzy na nas wilkiem. Tym bardziej że na salonach ciągle mówi się o wojnie. I o tym, że jeśli Niemcy naprawdę na nas napadną, Ukraińcy staną po ich stronie.
– Co za bzdura! – prychnął Wissarion. – Tysiące Ukraińców, mieszkających na tych ziemiach i posiadających polskie obywatelstwo, służy w wojsku polskim.
– Ale Andrzej mówił, że Niemcy finansują OUN. Tak jak wcześniej Ukraińską Organizację Wojskową.
– Od kiedy znasz się na polityce? – zapytał bez złośliwości.
– Odkąd mam męża oficera i chodzę na różne rauty i spotkania. Teraz gdy powstał Fundusz Obrony Narodowej, we Lwowie ciągle coś się dzieje. Jakieś występy, bale, odczyty… A to wszystko, żeby uzbierać jak najwięcej pieniędzy. Polski znam coraz lepiej, a głucha nigdy nie byłam. W szkole dostawałam dobre stopnie, nie jestem też taka głupia, jak myślisz. Jednak wciąż mam wiele braków i to chyba także irytuje mojego męża.
– Nigdy tak o tobie nie myślałem. Że jesteś głupia… Wissarion się zdenerwował. – Martwię się tylko, że te paniczyki będą patrzeć na ciebie jak na wroga za każdym razem, gdy komuś wybiją w oknach szyby.
– Ja bardziej obawiam się reakcji Andrzeja… A jeśli mnie zostawi? – zapytała żałośnie.
– Wiesz, że moje ramiona zawsze są dla ciebie otwarte. Cokolwiek zrobisz.
Popatrzyła na niego. I wciąż nie ufała, że gdyby naprawdę tak się stało, spędziłby z nią resztę życia.
– Dobrze, że jesteś, Wissarionie, jednak teraz tym bardziej miałabym wątpliwości. Pewnego dnia zechcesz mieć dzieci, a ja być może nigdy nie będę mogła ci ich dać.
– Każdy mężczyzna chciałby wybudować dom, posadzić drzewo i spłodzić potomka. Ale mnie wystarczysz ty. Uśmiechnął się smutno.
– Przytul mnie, proszę.
– A jeśli… Jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli? – zapytał, a jego oddech zrobił się szybszy.
– Oboje byśmy się źle z tym czuli. I jeszcze bardziej tęsknili za sobą. Poza tym mój mąż nie zasłużył, bym potraktowała go w podobny sposób. Dzisiaj bądź mi bratem i najlepszym przyjacielem.
– Masz rację, Nadio. – Zdjął z niej wytworny kapelusik, pogłaskał po włosach, a potem mocno przytulił. – Jak pojedziesz do tego doktora, to porozmawiaj z nim i wyznaj szczerze, co cię strasznego spotkało. Andrzej nie musi wiedzieć, dlaczego masz problem z wydaniem potomstwa na świat.
– Boże… – jęknęła. – Znowu będę musiała go okłamać.
– A kiedy jeszcze nie powiedziałaś mu prawdy? – zainteresował się Wisza.
– Gdy przyjęłam jego oświadczyny, gdy opowiadałam mu o tobie… właściwie codziennie go okłamuję. On wciąż pyta, czy jestem szczęśliwa, a ja każdego dnia powtarzam, że bardzo.
– A nie jesteś, Nadio? – zapytał czule.
– Wisza, to nie mój świat. Swoją edukację zakończyłam, gdy miałam dwanaście lat, a przez następne trzy lata walczyłam o przetrwanie. Polski znam już dobrze, ale nie potrafię zachować się na eleganckich przyjęciach, a kiedy jego znajomi na mnie patrzą, odnoszę wrażenie, jakbym miała paskudne znamię na ciele.
– Dajże spokój, Nadeńko. Oni ci zazdroszczą. Mężczyźni, bo marzą o takiej żonie, a kobiety, bo chciałyby wyglądać tak jak ty. Jesteś prześliczna… A teraz gdy nabrałaś krągłości, niejedna wielka aktorka chciałaby się z tobą zamienić fizjonomią.
– Piękno z czasem powszednieje… A my z Andrzejem? Niekiedy musi mi tłumaczyć świat i rzeczy, które są dla niego oczywiste. A ja wciąż nie rozumiem, dlaczego niektórzy polscy studenci nękają Żydów albo z jakich powodów Ukraińcy tak strasznie nienawidzą Polski, jeśli mają w niej tak dobrze. Wiele się nauczyłam przy mężu, a jednak przy nim albo jego znajomych wciąż czuję się jak niewyedukowana prostaczka. Co gorsza, ten świat wcale mnie nie pociąga i nie fascynuje.
– Pewnie dlatego, że nigdy nie mieszkali pod rządami bolszewików. A Żydzi… Ich wszyscy mają dosyć. Nadio, ty nawet nie wiesz, jak wielkie postępy zrobiłaś. Mówisz jak wielka pani, która od dzieciństwa miała prywatnych nauczycieli.
– Ech… Jakby ci ludzie tak pożyli w Nikołajewce albo Charkowie przez miesiąc, od razu doceniliby, co mają. Polscy robotnicy ciągle strajkują i protestują, bo nie chcą pracować przy robotach publicznych, a ja w Nikołajewce wiele bym dała, żeby choć takie zajęcie podłapać. Tak, to prawda, nabrałam pewnej ogłady, ale chyba musiałabym się narodzić na nowo, by nie czuć skrępowania we lwowskim towarzystwie.
Spędziła z Wissarionem całe przedpołudnie, a miałaby ochotę zostać z nim o wiele dłużej, i nie tylko dlatego, że wciąż była do niego przywiązana jak pies. Po prostu on jeden ją rozumiał i akceptował. Przed nim nie musiała udawać kogoś, kim nie była.
Wiedziała, że powinna już wracać do domu teściów, bo pani Osadkowska zamierzała tego dnia wyprawić uroczysty obiad dla całej familii, a przy okazji omówić ich wyjazd do Krakowa. Andrzej był podekscytowany podróżą do miejsca, które bardzo lubił, ale ona drżała na samą myśl o tym wypadzie. Owszem, ciekawiło ją to miasto, gdzie podobno było najpiękniej w całej Polsce, ale to właśnie tam zamierzali z Andrzejem odwiedzić pewnego profesora, który miał zaradzić ich problemowi.
Jej mąż potrafił wybaczyć jej bardzo wiele. Braki w edukacji i etykiecie, godziny ciszy, kiedy myślami odpływała do gorących nocy spędzonych z Wissarionem Zinowjewem, ale czy byłby w stanie przyjąć ze spokojem fakt, że kiedyś była już brzemienna? Czy on, chłopak wychowany w zamożnej rodzinie, w której dzieciakom nie brakowało nawet ptasiego mleka, zrozumiałby jej położenie? Nie miała pojęcia, czy Andrzej by to pojął i za nic w świecie nie chciała się o tym przekonać.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Saga wołyńska. Wojna. Powieść Joanny Jax kupicie w popularnych księgarniach internetowych: