Dwa złamane serca. Jedna umowa na udawane randki. Co może pójść nie tak?
Lucie sądziła, że ma wszystko, czego pragnie - kochającego mężczyznę, śliczne mieszkanie i pracę, w której jest naprawdę świetna. Ale piękna bańka prysła, kiedy Lucie nakryła swojego idealnego narzeczonego na tym, jak bzyka się ze swoją osobistą trenerką na ich wymarzonej nowiusieńkiej sofie. Teraz, trzy miesiące później, Lucie mieszka ze swoją najlepszą przyjaciółką i próbuje poukładać sobie życie bez zdradzieckiego niedoszłego męża.
Theo wybiera się na długi weekend do malowniczej Szkocji, gdzie ma być drużbą na ślubie brata. Perspektywa pięknych widoków, a także darmowej wyżerki właściwie powinna go napawać większym entuzjazmem. Gdyby tylko nie żywił uczuć do przyszłej panny młodej...
Kiedy los niespodziewanie krzyżuje drogi tych dwojga, Lucie i Theo zacieśniają więzi przy pączkach, opowiadając o swoich miłosnych katastrofach... i dochodzą do wniosku, że chyba mogą sobie nawzajem pomóc. Jeśli oboje będą przestrzegać zasad, nie ma mowy, żeby coś poszło nie tak.
Pisemny kontrakt? - Załatwiony. Zmysłowe randki na niby? - Załatwione. Seksualne iskrzenie, od którego wręcz może zająć się pościel? - A jakże, zała... Chwila, co?! Tego nie było w umowie...
Jak potoczy się historia Lucie oraz Theo? Tego dowiecie się z nowej książki Kirsty Moseley Chłopak, który oszalał na moim punkcie. Do lektury drugiej powieści z cyklu Love For Days zaprasza wydawca książki - Wydawnictwo Harper Collins. Ostatnio mieliście okazję przeczytać pierwszy fragment książki, tymczasem już dziś zachęcamy Was do przeczytania kolejnej jego części:
W chwili, kiedy ponownie poprawiam włosy i już mam się spryskać wodą po goleniu Jareda, do pokoju wchodzi Amy.
– Yyy, rodzice nie nauczyli cię pukać? – żartuję, parskając śmiechem.
– Przecież to moja sypialnia! – prycha i unosi brwi. – On wie, że to pożyczasz?
Wzruszam obojętnie ramionami.
– Oczywiście, jak zawsze. Ale wie też, że nie ma sensu mi tego zabraniać.
Amy żartobliwie cmoka z dezaprobatą.
– Theo, za miesiąc skończysz trzydzieści lat. Najwyższa pora, żebyś kupił sobie własny garnitur. – Podchodzi do toaletki i bierze bransolety, a kiedy je wkłada, spogląda na mnie w lustrze.
– A po co, skoro mam brata, który jest moją wierną kopią, i mogę nosić jego? – ripostuję. – Poza tym garnitur wkładam tylko raz na dwa tygodnie, kiedy spotykam się z wydawcą. Nie noszę ich na co dzień, tak jak Jared. On ma ich tyle; nawet nie zauważy, że jakiegoś brakuje. – Na dowód wskazuję ręką zapełniony wieszak. – A to znaczy, że będę mógł go pożyczyć także na moje poniedziałkowe spotkanie i oddać po nim. – Posyłam jej mój rozbrajający i – jak sądzę – czarujący uśmiech.
Śmieje się i wzrusza ramionami, sięgając po brylantowe kolczyki, które potem ostrożnie przekłada przez dziurki w uszach. Dobrze mnie zna. Nie wiem w ogóle, po co ta cała gadka.
– Jeśli włożysz go dzisiaj, to nie będzie potem cuchnął zwietrzałym piwem, kebabem i wstydem?
Odwracam się do niej i uśmiecham triumfalnie.
– Popsikam się odświeżaczem.
Amy przewraca oczami i bierze torebkę, do której wrzuca błyszczyk i miętówki. Wbrew sobie taksuję ją wzrokiem, kiedy się pochyla, żeby zawiązać srebrne converse’y za kostkę. Ma na sobie czarne szorty sięgające tuż za pupę, pod spodem czarne rajstopy, przetykane jakby błyszczącą, srebrną nitką, i dopasowany różowy T-shirt z dekoltem w serek, na widok którego nad górną wargą zbierają mi się krople potu. Wpycham dłonie w kieszenie i mrugam, starając się nad sobą zapanować. Wreszcie odrywam wzrok od jej tyłka.
Nieładnie, Theo. Nieładnie.
– O której Jared ma wrócić z sympozjum? – pytam.
Amy się prostuje i zatyka loki za ucho.
– Lada chwila.
Jak na zawołanie wejściowe drzwi otwierają się i zamykają, a jej twarz rozjaśnia szeroki uśmiech, kiedy z salonu dobiega głos Jareda. Radosny pisk, który wyrywa się z ust Amy, jest dla mnie jak cios w jaja.
Wypada z pokoju, a ja powoli ruszam za nią, patrząc, jak mój lustrzany bliźniak upuszcza torbę i odwraca się do swojej narzeczonej. Na jego twarzy również pojawia się taki sam szeroki uśmiech, kiedy Amy pada mu w ramiona, nie dając nawet chwili na odsapnięcie.
Jared ją łapie i zatacza się nieco do tyłu ze śmiechem, natychmiast miażdżąc jej usta w pocałunku. Amy oplata go nogami wokół pasa i obejmuje za szyję; on jedną dłoń trzyma na jej tyłku, a drugą zaciska na włosach, podczas gdy właściwie się pożerają, zupełnie jakby Jareda nie było kilka miesięcy, a nie jeden pieprzony dzień, w którym musiał odbyć szkolenie.
Między nimi wprost iskrzy. Ich pożądanie wisi w powietrzu jak bezgłośny pierd, który wszyscy czują, ale są zbyt uprzejmi, żeby wyrazić swoje zgorszenie.
Cholerny farciarz.
Opieram się o futrynę i patrzę na ten obrazek, a w głowie mi wiruje. Sęk w tym, że choć w głębi ducha szaleję za Amy, to wiem, że z nim będzie jej lepiej. Nam nigdy by nie wyszło. Amy ma rację: gdybyśmy się wcześniej spiknęli, i tak ostatecznie zakochałaby się w Jaredzie. To było im z góry pisane.
Są dla siebie stworzeni. On ją dopełnia i nigdy nie widziałem go szczęśliwszego. Kiedy na nią patrzy, oczy wręcz lśnią mu z radości, i nawet trudno mi się złościć, że są razem. Jared jest świetny – wspaniały brat i mój najlepszy kumpel. Naprawdę porządny z niego gość i zrobiłbym dla niego wszystko. Zasługuje na Amy i na szczęście, które ona mu daje.
Jednak ta świadomość ani trochę nie tłumi mojej zazdrości. Przez całe moje życie nigdy niczego nie zazdrościłem Jaredowi: ani tej dobrze płatnej pracy, ani szpanerskiej bryki, ani drogich garniturów, ani ładnego mieszkania, ani nawet tego, że najwyraźniej przyszedł na świat ogarnięty i poukładany. O nie. Nigdy nie pożądałem niczego, co posiada... oprócz niej.
Tim przewraca oczami, a potem udaje, że wkłada sobie palec do gardła i rzyga.
– Wiesz, ludzie bulą niezły hajs, żeby oglądać takie rzeczy online.
– Jeśli muszą za to płacić, to znaczy, że szukają w złych miejscach. W necie można znaleźć mnóstwo darmowych filmików. Jeśli chcecie, mogę wam podrzucić parę linków – proponuję, mrugając do niego znacząco w drodze do kuchni po kolejne piwo.
Tim wybucha śmiechem. Przesuwa dłonią po plecach Heather i posyła mi porozumiewawczy uśmiech.
– Obejdziemy się bez. Ale dzięki.
– Cholerny pyszałek – kręcę głową.
Jared i Amy rozmawiają szeptem, stykając się czołami i patrząc sobie w oczy. Amy wciąż jest do niego przyklejona jak plaster do rany.
Opadam ciężko na sofę i udaję, że oglądam telewizję.
– Jak tam w pracy? – pytam Tima, a Amy wreszcie odkleja się od mojego brata.
Jared klepie mnie na powitanie po ramieniu.
– Daj mi pięć minut, przebiorę się i możemy iść.
Kiwam głową na zgodę.
Tim wypuszcza z płuc powietrze.
– Stary, kupa roboty. Już się nie mogę doczekać przyszłego weekendu, żeby mieć całe dwa dni wolne! To będzie sztos!
Heather się śmieje.
– Sztos? Czyżbyś znowu próbował się odmłodzić?
– A co ma być w przyszły weekend? – pytam głupkowato.
Dostaję silny cios w tył głowy. Krzywię się i chichoczę.
– Nic takiego, tylko wesele wszech czasów – pieje zachwycona Amy, uśmiechając się szeroko na myśl o zbliżającym się ślubie.
– Och, tylko tyle?
Jakbym nie pamiętał!
W duchu jednak jestem przerażony. Mój wspaniały plan polega na tym, żeby się upić, i to tak, że wspominając w przyszłości ten dzień, za cholerę nie będę w stanie przypomnieć sobie ani sekundy.
– Tak przy okazji, liczymy, że przyjdziesz z osobą towarzyszącą. Mówiłeś, że kogoś przyprowadzisz – ciągnie Amy, mierząc mnie surowo wzrokiem.
Przewracam oczami.
– I tak będzie. Nie jestem dzikusem.
– No to zdradzisz nam jej imię? Musimy przygotować plan usadzenia gości i winietki. – Pochyla się nad stolikiem, podnosi miseczkę z orzeszkami ziemnymi, bierze garść i wpycha je sobie do buzi, a potem podaje naczynie mnie.
Wzruszam ramionami i również częstuję się garścią.
– Raczej nie. Jeszcze go nie znam. Ale na pewno się dowiecie, jak je poznam. – Posyłam jej szeroki uśmiech.
– Zuchwały podrywacz! – rzuca ze śmiechem Heather, pokazując mi język.
Śmieję się dobrodusznie.
Żaden ze mnie podrywacz. Ale mnichem też nie jestem. Mimo iż tkwię w sidłach jednostronnej, nieodwzajemnionej i niestosownej miłości, chodzę na randki. Do cholery, w końcu jestem facetem. Jeśli akurat nie myślę o pracy, futbolu czy jedzeniu, to myślę o seksie. Mam swoje potrzeby, a moja prawa ręka czasami po prostu nie wystarcza. Będę szczery: na każdym kroku rozglądam się za kimś, kto do reszty zawróci mi w głowie, kto zaprzątnie moje myśli, odciągając je od Amy, i sprawi, że poczuję się mniej parszywie. Jak na razie... bez powodzenia. Jeszcze nie trafiłem na taką, którą byłbym zainteresowany dłużej niż przez kilka randek.
– Jeśli chcesz, mogę cię z kimś spiknąć – oferuje Tim, popijając piwo. – Znam kilka słodkich pielęgniarek, którym mógłbym cię przedstawić. – Wzdryga się, kiedy jego żona podszczypuje go przez koszulę w sutek. – Auć, skarbie. Za co? – pyta i się krzywi, masując pierś.
Heather mruży oczy.
– Jakie słodkie pielęgniarki?
Tim prycha lekceważąco i macha w moją stronę.
– Dla Theo! Przecież nie oglądałbym się za innymi, skoro w domu czekasz na mnie ty, w każdym calu doskonała i taka zadziorna.
Najwyraźniej Heather podoba się ta odpowiedź, bo łagodnieje, wtula się w niego i też zaczyna masować jego bolący sutek.
– Dzięki, brachu. Będę to miał na uwadze – odpowiadam. – Może jeszcze dziś kogoś poznam. Nigdy nie wiadomo.
Amy uśmiecha się radośnie. Chciałaby, żeby tak się stało. Jest jedną z tych dziewczyn, które cieszą się szczęściem innych, i dlatego w ciągu kilku ostatnich miesięcy już nieraz próbowała mnie z kimś zeswatać, niestety z fatalnym skutkiem.
Akurat wtedy do pokoju wraca Jared – w lśniących, czarnych lakierkach, idealnie wyprasowanych spodniach i białej koszuli. Na jego widok oddycham z ulgą, że jednak postanowiłem się przebrać i podkraść mu jeden z garniturów.
– O czym rozmawiamy? – Wyjmuje mi z ręki piwo i jednym haustem opróżnia pozostałe pół butelki, ignorując moje oburzone spojrzenie.
– O nieistniejącej dziewczynie, z którą Theo przyjdzie na ślub – odpowiada Amy.
Książkę Chłopak, który oszalał na moim punkcie kupić można w popularnych księgarniach internetowych: