Miłość może być najlepszym, co im się przytrafiło. Lub najgorszym. "California Boy"

Data: 2021-07-23 10:43:00 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Danny od zawsze miał tylko jeden cel: dostać się do NHL. Kiedy przeprowadza się do zimnej Minnesoty, by zostać napastnikiem Lwów, chce dać z siebie wszystko i skupić się na hokeju. Plany jednak biorą w łeb, gdy na jego drodze staje Lizzy, aspirująca malarka.

Lizzy od lat ucieka przed swoją przeszłością. Nowy obraz na zamówienie budzi wspomnienia, które dawno już pogrzebała. Rodziny się nie wybiera, a teraz Lizzy ma więcej do stracenia, niż kiedykolwiek wcześniej. Tym razem na szali stoi nie tylko jej przyszłość, ale także Danny'ego. Wspólnie mogą wygrać to starcie, jeśli tylko będą grać w jednej drużynie.

Ta miłość może być najlepszym, co im się przytrafiło. Lub najgorszym.

Obrazek w treści Miłość może być najlepszym, co im się przytrafiło. Lub najgorszym. "California Boy" [jpg]

Do lektury najnowszej powieści Anny Bellon California Boy zaprasza Wydawnictwo Szósty Zmysł. Tymczasem już teraz zachęcamy do lektury pierwszego rozdziału powieści:

Mój oddech się rwał, a tętno szalało, gdy rozbrzmiała syrena kończąca mecz. Wygraliśmy. Powinienem czuć euforię, ale przede wszystkim odczuwałem zmęczenie, choć wiedziałem, że w końcu przyjdzie też satysfakcja. I kolejne punkty w tabeli, których rozpaczliwie potrzebowaliśmy, żeby móc w ogóle marzyć o playoffach. 

Wśród radosnych okrzyków naszych kibiców oraz skandowania zeszliśmy z lodu i powlekliśmy się do szatni, gdzie czekała nas jeszcze seria wywiadów pomeczowych, potem mogliśmy wreszcie wziąć prysznic i przebrać się w zwykłe ciuchy. Kiedyś zupełnie inaczej wyobrażałem sobie bycie graczem jednej z drużyn NHL. Od dziecka dużo trenowałem i w zasadzie nie znałem niczego innego. Hokej dyktował mi tempo, odkąd pamiętam. Przez ostatnie miesiące dowiedziałem się jednak więcej o własnych słabościach niż kiedykolwiek wcześniej. Zmęczenie stało się moim wiernym towarzyszem. 

Wrzuciłem swoje rzeczy do torby i zarzuciłem ją na ramię. Łóżko. Tego dzisiaj najbardziej potrzebowałem. 

– Ej, Danny! – zawołał jeden z naszych bramkarzy, Griffin Burton. 

– Co? – zapytałem z cichym westchnieniem. Padałem z nóg. 

– Lecimy do pubu. Idziesz z nami? – Griff posłał mi krzywy grymas, który miał być uśmiechem. 

– W sumie... – Łóżko, powtórzyłem w myślach. Marzyłem o łóżku. Jednak to byłby kolejny raz, kiedy bym spasował i odpuścił wyjście z chłopakami. Wciąż byłem nowy. To mój pierwszy sezon w NHL. Mimo wszystko potrzebowałem przyjaciół. 

– No dalej, nie daj się prosić.

– Och, no dobra. – Poddałem się w końcu.

– No i to mi się podoba, California Boy. – Burton wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jedną z dwójek nadal miał krzywą po uderzeniu w szczękę parę tygodni temu. Wyglądał przez to nieco zabawnie. 

California Boy. Zyskałem ten pseudonim, gdy po studiach przeszedłem draft i trafiłem do Minnesota Lions, jednej z drużyn NHL. To było spełnienie moich marzeń. Granie jako prawoskrzydłowy z zespołem takim jak ten to największa nagroda, jaką można dostać od losu. Pomijając odmrażanie sobie tyłka w Minnesocie. Pochodziłem z Los Angeles, ale prawie pół życia spędziłem u dziadków w Saskatoon, więc byłem mniej więcej przyzwyczajony do zimna. Jednak Kalifornia, a do tego mój wygląd – ciemnoblond włosy, niebieskie oczy, opalona skóra i uroda surfera – sprawiły, że częściej słyszałem swój pseudonim niż imię. 

– Danny McGregor, nasza gwiazda! – zawołał na przywitanie właściciel baru, Brandon Caine. – Ta bramka pod koniec... Nieźle, dzieciaku. – Poklepał mnie po plecach. 

– Dzięki, Brand – zdołałem wykrztusić. Nie czułem się zbyt dobrze, będąc w centrum uwagi. Na lodowisku to wyglądało nieco inaczej. Tam robiłem to, co do mnie należało. 

– Zaraz powiem kuchni, żeby szykowała cztery steki dla naszych zwycięzców. – Z tymi słowami Brandon odszedł od naszego stolika i zostaliśmy sami. 

Na samą myśl o jedzeniu skręcał mi się żołądek, taki byłem głodny. Playoffy zbliżały się wielkimi krokami, więc trener cisnął nas jeszcze bardziej. Jak na razie wszystko wskazywało na to, że mogło nam się udać do nich przejść, mieliśmy dobrą passę, ale hokej to nieprzewidywalny sport. W jednej chwili wygrywasz trzy mecze, żeby w następnej przegrać cztery i zakończyć sezon z hukiem. Jednak zamierzałem dać z siebie wszystko i wiedziałem, że każdy z chłopaków zrobi to samo. Nieważne, jak czasem byliśmy zmęczeni. Nie zrażały nas ani długie treningi na siłowni, ani niekończące się godziny spędzone na lodzie. Dopóki byliśmy w stanie utrzymać się na nogach, graliśmy. 

– Ja pierdolę, ale zimno – zaklął Rory, nasz kapitan, wpychając się na miejsce obok mnie. 

Rory urodził się na Florydzie i mimo że grał w hokeja od dziecka, wciąż męczyły go tutejsze mrozy. Kolejny, który cierpiał podobnie jak ja. Mieliśmy jeszcze chłopaka z Arizony, ale Clay mieszkał w Saint Paul pół swojego życia i zdążył się przyzwyczaić. Oprócz nas w drużynie było jeszcze pięciu Amerykanów, dwóch Rosjan, jeden Fin, a reszta to już Kanadyjczycy. 

– Strasznie jęczysz, kapitanie – zaśmiał się Sasha, siadając po drugiej stronie, obok Ariego. 

– A gdzie Ivan? – zapytałem. – Mówił, że też przyjdzie, tylko jego jeszcze nie ma. 

– Trener go zatrzymał – wyjaśnił Sasha.

Rory zmarszczył jasne brwi.

– Mam nadzieję, że nie chodzi o jego kontuzję. Jeśli znowu mu się odnowiła…

– Luz, stary. Aleksandrov tak łatwo się nie da – odezwał się Griffin.

– Oby. Bo teraz ostatnie, czego nam trzeba, to utrata takiego napastnika. Zresztą chyba nikt się lepiej nie zgrywa z Dannym – odpowiedział Rory spiętym głosem. 

Westchnąłem w duchu. Rzeczywiście, z Ivanem byliśmy świeżakami i dobrze nam się razem grało. Kibice i komentatorzy nazywali nas dream teamem, bo wspólnie zdobyliśmy już trochę punktów. Ja grałem na prawym skrzydle, Ivan na lewym, a Rory był środkowym. Tak zostało ustalone z początkiem sezonu i w ten sposób graliśmy do tej pory. 

– O wilku mowa. – Griff kiwnął głową w stronę wejścia, w którym właśnie pojawił się Aleksandrov. 

– Grasz? – upewnił się Rory, gdy Ivan podszedł do naszego stolika. 

– Gram – odparł z uśmiechem i przystawił sobie krzesło. 

Przybiliśmy piątkę i poprosiliśmy Brandona o jeszcze dwa steki dla Rory’ego oraz Ivana. 

– Jakaś laska się na ciebie gapi, Danny – odezwał się Rory, gdy już kończyliśmy jeść. Trochę nam to zajęło. Fani drużyny co jakiś czas podchodzili do naszego stolika, żeby się przywitać i pogratulować wygranej. W końcu siedzieliśmy w barze sportowym. 

– Mówisz? – Uniosłem pytająco jedną brew i upiłem łyk piwa. Jedno piwo. Na więcej podczas sezonu sobie nie pozwalałem. 

– Mówię. Powiedz mu, Ivan. 

Kumpel dyskretnie zerknął w tę samą stronę co Rory i skinął głową. 

– Gapi się jak nic – potwierdził, śmiejąc się pod nosem.

– I na pewno na mnie?

– Bankowo.

Odwróciłem się lekko w lewo i mój wzrok spotkał najbardziej niezwykłe oczy, jakie w życiu widziałem. Lśniące, niebieskie, z nietypowym, jakby fioletowym błyskiem, okolone długimi, ciemnymi rzęsami. Ich właścicielka miała kruczoczarne włosy sięgające poniżej łokci, porcelanowobiałą cerę i czerwone usta w kształcie serca rozciągnięte w sugestywnym półuśmiechu. Gdy otrząsnąłem się z pierwszego szoku, posłałem jej lekki uśmiech, a jej natychmiast się poszerzył, po czym zachichotała i zakryła usta dłonią. Jej śmiech był lekko zachrypnięty, podejrzewałem, że podobnie jak głos. Żeby nie gapić się na nią tak ostentacyjnie, znowu zwróciłem się w stronę kumpli z drużyny. 

– Krasiwa – skomentował Sasha. 

– Piękna – potwierdziłem, chłodząc gardło kolejnym łykiem bud lighta. 

– I co? Będziesz tak siedział jak kołek? – prychnął Ari. 

– Muszę się skupić na grze, a nie na randkach – przypomniałem. 

– A ten znowu swoje – mruknął Sasha. – Zeschniesz nam tu, Danny. 

Pokręciłem głową.

– Tak mi jest dobrze.

– To była świetna bramka, California Boy. – Nagle tuż koło swojego ucha usłyszałem kobiecy głos. Uniosłem głowę i znów ujrzałem te niebieskie oczy, tym razem z bliska. 

– Dzięki... 

– Lizzy – podpowiedziała z uśmiechem. – Lizzy Farrell. – Wyciągnęła rękę w moją stronę, a ja ją uścisnąłem. 

– Danny McGregor.

Zachichotała.

– Wiem, kim jesteś. – Mrugnęła i poczułem, jak jej krwistoczerwone paznokcie muskają wnętrze mojej dłoni, a potem coś się w niej znalazło, jakby zwitek papieru. Zwinęła moje palce w pięść i dopiero wtedy puściła dłoń. Wyprostowała się, przy okazji łaskocząc moje ramię swoimi włosami. 

– Miłego wieczoru, chłopaki. – Z tymi słowami odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego stolika. 

– Widzisz? Nie chciałeś ruszyć dupy, to sama przyszła – zaśmiał się Rory. 

– Zamknij się – warknąłem.

– Dała mu numer – odezwał się Ivan.

– Żartujesz?! – parsknął Griff.

Otworzyłem dłoń i rozwinąłem zwitek. Był na nim rząd cyfr i jej starannie wykaligrafowane imię.

– Nie żartuje. – Pomachałem mu karteczką przed nosem i schowałem ją do kieszeni.

– Jak się do niej nie odezwiesz, to powieszę ci łyżwy pod sufitem – zagroził Sasha.

– Jakby to był pierwszy raz! – Roześmiałem się i pokręciłem głową. 

Książkę California Boy kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
California Boy
Anna Bellon 4
Okładka książki - California Boy

Autorka bestsellera "Uratuj Mnie" powraca z historią przepełnioną emocjami i pasją! Danny od zawsze miał tylko jeden cel: dostać się do NHL. Kiedy przeprowadza...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje