Ostrzegano mnie przed Tristanem Colem.
,,Trzymaj się od niego z daleka", mówili.
,,Jest okrutny".
,,Jest zimny".
,,Życie go nie oszczędzało".
Łatwo skreślić człowieka na podstawie jego przeszłości. Właśnie dlatego łatwo dostrzec w Tristanie potwora.
Ale ja nie potrafiłam tego zrobić. Zaakceptowałam spustoszenie, które w nim panowało. Sama czułam się bardzo podobnie.
Oboje wypełnieni pustką.
Oboje szukający czegoś innego. Czegoś więcej.
Oboje pragnęliśmy poskładać roztrzaskane fragmenty naszej przeszłości.
Może wtedy moglibyśmy nareszcie przypomnieć sobie, jak się oddycha.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2016-07-20
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
"Powietrze, którym oddycha" Brittainy C. Cherry to pierwszy tom z cyklu "Żywioły". Już od dłuższego czasu ta powieść za mną chodziła, ale jakoś nie mogłam jej dopaść. Wreszcie mi się to udało i mogę szczerze zapewnić, iż w najmniejszym stopniu nie jestem zawiedziona i warto było czekać.
Co do autorki to nie jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Pokochałam ją właściwie za "Kochając pana Danielsa:. Czytałam tę powieść już dobre kilka lat temu a wciąż ją wspominam. Uważam, że to bardzo dużo mówi o autorze i o jego twórczości.
Przede wszystkim uwielbiam autorkę za trudne tematy, które podejmuje. Ukazuje je w przystępnej formie i daje nadzieję. Relacje między bohaterami nie należą do łatwych. Między innymi dlatego, że są to ludzie z przeszłością, mierzący się z własnymi demonami. Po skończeniu czytania powieści autorki na nowo rozpala się we mnie nadzieja i jestem w pełni usatysfakcjonowania tym, vo Brittainy stara się przekazać.
Jak na razie ani razu mnie nie zawiodła. Przeciwnie, z niecierpliwością czekam na każdą z jej powieści. Mimo tego, że w większości zą ro romanse to nie skupiają się głównie na relacji między dwojgiem ludzi a motywach nimi kierujących, ich problemami i tym jak sobie z tym radzą. Są lekarstwem na złamane serce.
Autorka posiada niebywały talent i z czystym sumieniem mogę zachęcić do przeczytania każdej z jej książek.
Serdecznie polecam!
Czasami trafiają do mnie książki, które kupuję pod wpływem impulsu. Zazwyczaj książki te cierpliwie czekają na mojej półce na swoją kolej. Czasami po przeczytaniu zastanawiam się, po jaką cholerę ja to zamówiłam. W przypadku „Powietrze, którym oddycha” już podczas czytania pierwszego rozdziału wiedziałam, że tym razem trafiłam na perełkę i tej książki długo nie zapomnę.
Okładka przyciąga uwagę, być może jest to moja słabość do przystojnych mężczyzn, może to czarno-biała kolorystyka, którą uwielbiam. Tytuł jednak nie przykuł mojej uwagi, brakowało mi w nim polotu, jakiegoś delikatnego naprowadzenia na fabułę, nabrał sensu i zyskał głębię przekazu dopiero w momencie, gdy poznałam treść dzieła Brittainy C. Cherry. Tak poruszającej książki już dawno nie czytałam i chyba nigdy aż tak się nie wzruszyłam podczas lektury.
"Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu."
Elizabeth jest młodą wdową, a powiedzieć, że dochodzi do siebie po śmierci męża, byłoby wielkim niedopowiedzeniem. W Tristanie niewiele pozostało z człowieka, który kiedyś był, ból po stracie najbliższych, zmusił go do wyłączenia wszelkich uczuć zarówno tych złych, jak i dobrych. Liz dostrzega w nim bratnią duszę kogoś, kto rozumie jej ból, kogoś z kim może się zaprzyjaźnić i otrzymać wsparcie, którego tak bardzo potrzebuje. Jednak Tristan jest innego zdania. Nie ma zamiaru wspierać nikogo i sam też nie chce być wspierany.
"- Kiedy życie przestanie boleć?
- Kiedy każemy mu się walić i znajdziemy powód, by się uśmiechnąć."
Poza bardzo wyrazistymi postaciami Elizabeth i Tristana autorka świetnie poradziła sobie z kreacją bohaterów drugoplanowych. Nie można jej zarzucić niedbałości o szczegóły lub braku konsekwencji. Na uwagę zasługuje fakt, iż wątki poboczne były na równi interesujące co wątek główny, co sprawiło, że nie miałam ani chwili, aby zaczerpnąć oddechu.
Brittainy C. Cherry operuje językiem prostym, ale również niezwykle plastycznym, przez co jej powieść czyta się, nie zważając na upływający czas. Narracja z perspektywy obojga bohaterów daje wgląd również w ich myśli, co dodatkowo wciąga czytelnika, wyjaśniając ich lęki i uczucia. Dzięki temu zabiegowi łatwiej się zżyć z bohaterami, a co za tym idzie, poczuć ich historię.
"Żadna bratnia dusza nie opuszcza tego świata samotnie..."
Podsumowując:
Powieść Cherry C. Brittainy powala czytelnika, ładunkiem emocjonalnym, który w sobie nosi. „Powietrze, którym oddycha” jest powieścią, o której się nie zapomina, jest powieścią, która każe przewartościować swoje życie i dostrzec te rzeczy, które do tej pory nam umykały.
W ostatnim czasie często zdarza mi się sięgnąć po książki autorek, których w ogóle nie znam – mimo że słyszałam o ich twórczości. Tak też trafiłam na lekturę Powietrze, którym oddycha, które jest moim pierwszym spotkaniem z prozą Brittainy C. Cherry. Oczywiście słyszałam o książce: Kochając Pana Danielsa, która wywołała spore poruszanie w świecie książki, ale nie miałam okazji po nią sięgnąć. Po lekturze Powietrze... jestem pewna, że niebawem nadrobię tę zaległość.
Mąż Elizabeth ginie w wypadku samochodowym. Kobieta chcąc odciąć się od wspomnień, zabiera córkę i wyjeżdżają do matki. Po roku nieobecności postanawia zmierzyć się z przeszłością i wrócić do domu, w którym mieszkała razem z mężem i córką. Po powrocie potrąca psa, właścicielem, którego jest Tristan Cole, jak się później okazuje – jej nowy sąsiad. Przez mieszkańców opisywany, jako niebezpieczny dziwak, każdy utrzymuje się z dala od niego, ponieważ krążą o nim przeróżne plotki. Tristan nie przejmuje się gadaniem sąsiadów, ale trzyma się na uboczu, ponieważ po tragedii, jaka go spotkała w przeszłości, odciął się od otaczającego go świata. Elizabeth wierzy, że Tristan nie jest taki zły, za jakiego wszyscy go uważają.
Po przeczytaniu książki nie pozostaje mi nic innego, jak napisać, że Brittainy C. Cherry zyskała nową fankę. Ta książka jest jedną z lepszych i najpiękniejszych historii, jakie przeczytałam w tym roku. Fabuła porwała mnie bez reszty i do końca trzymała w napięciu – żal było odkładać ją na półkę, a tym bardziej kończyć przygodę z bohaterami. Przesycona jest emocjami – budziła mą wściekłość, śmiech, żal, ale z dużą przewagą czułam ból, któremu towarzyszyły łzy.
W tej książce dostajemy historię widzianą z perspektywy Elizabeth oraz Tristana, gdzie dominuje narracja tej pierwszej. Jako czytelnicy poznajemy ich monolog wewnętrzny, przez co lepiej ich rozumiemy i dostrzegamy, z jakimi problemami się borykają, co ich gnębi, z jakimi rozterkami się mierzą oraz w jaki sposób zmagają się ze stratą bliskich osób. Bohaterowie powieści zarówno pierwszoplanowi, jak i drugoplanowi są doskonale przedstawieni, ich osobowości są złożone, odróżniają się innymi cechami charakteru, całkowicie widać ich życie. Bardzo barwną postacią jest przyjaciółka Elizabeth, która wniosła do książki ogromne pokłady pierwszorzędnego humoru.
Powieść pełna jest błyskotliwych dialogów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Posiada wyraziste i obrazowe opisy, dowcip wkradający się w fabułę – rozładowujący napięcie oraz końcowe rozdziały, które są totalnym zaskoczeniem – dzięki temu książkę czyta się lekko i z nieustającym zaciekawieniem.
Temat żałoby jest trudnym do przyjęcia i bardzo emocjonalnym. Tutaj dodatkowym bodźcem było to, że śmierć przyszła niespodziewanie, gdzie członkowie rodziny nie byli na to przygotowani, tym bardziej że trafiła w grupę młodych ludzi, którzy mieli przed sobą całe życie. Toteż książka skłania do refleksji na temat utraty bliskich, żałoby, można zadać sobie pytanie: jak sami byśmy odnieśli się do tego wszystkiego, będąc w podobnej sytuacji jak bohaterowie powieści. Ukazuje, żeby nie odkładać planów na jutro, bo ono może nigdy nie nadejść, a nam pozostaną tylko wspomnienia.
Widać, że autorka ma talent do pisania przyjemnych, miejscami poruszających powieści z ciekawymi postaciami i absorbującymi wydarzeniami. W jej słowach odnajdziemy naukę, jak szukać głębi w innych i patrzeć ponad powierzchowność. Snuje opowieść o prawdziwym życiu i jego pokrętnych ścieżkach oraz zawirowaniach. Cieszę się, że mogłam przeczytać tę powieść, z której jestem bardzo usatysfakcjonowana, ponieważ idealnie wpasowała się w mój gust literacki. Mało tego, bo czekam na kolejne tomy z serii Żywioły, a tymczasem nadrobię zaległości w postaci książek: Kochając Pana Danielsa oraz Art & Soul. Powietrze, którym oddycha polecam wszystkim amatorom dobrej literatury z romansem w tle.
Są takie książki, które podczas lektury burzą niesamowicie intensywne emocje, zmuszają do płaczu i śmiechu, nie pozwalają porzucić nadziei, że lepsze jutro musi nastąpić. "Powietrze, którym oddycha" należy do takich właśnie pozycji. Początkowo zaczynając lekturę poznałam skrzywdzoną przez życie młodą kobietę, która nie potrafiła pogodzić się ze stratą tragicznie zmarłego męża. Zagłębiając się w lekturę trafiłam jednak na jeszcze większą traumę, śmierć która pali żywym ogniem, rany są tak głębokie, że prawdopodobnie nic nie jest w stanie ich zagoić.
Strata Tristana, sposób przedstawienia, a może coś jeszcze innego spowodowały, że bardzo intensywnie przeżywałam jego ból. Identyfikowałam się z tą pustką, byłam w stanie zagłębić się w cierpienie które przeżywał i nie wyobrażałam sobie, co bym czuła, będąc na jego miejscu. To chyba najbardziej niewyobrażalna tragedia.
Spotkanie osób na rozstajach, które stoją na poboczu życia, a czasami wręcz szukają drogi, którą powinny podążyć jest punktem zwrotnym. Wspaniałe sylwetki bohaterów, ich indywidualizm, a jednocześnie jakaś wspólnota w bólu, bardzo współgrają z opisaną historią. Same wydarzenia zaskakują, wzbudzają żal, potem może trochę zniesmaczają, a jednocześnie wywołują refleksje, żeby na końcu zaskoczyć, nagle zmieniając bieg historii. Wszystko to jest okraszone smutkiem i stratą.
W całym tym dramacie nie zabraknie akcentów pozytywnych, z humorem, które stają się odskocznią od ciężaru przekazu. Niezwykle ujęła mnie Emma, córka Elizbeth, która z niezwykła dla swojego wieku prostotą przyjęła, że ich sąsiad to Kuc ;) Trochę inaczej, dojrzalej, z lekkim przymrożeniem oka traktowałam przyjaciółkę bohaterki i jej liczne zdobycze ;)
Próbując przeanalizować tę historię pojawia się niesamowicie wiele aspektów, kontekstów poszczególnych zdarzeń, kolejnych poziomów drugiego dna. To historia o miłości, stracie, odnajdywaniu siebie, nadziei, chorym uczuciu, próbie zapomnienia... Piórko na wietrze, które znaczy tak niewiele, a jednocześnie ma tak wiele znaczeń. Może przynosić radość, nadzieję i odrobinę ulgi, smutek i ból.
Książka, która powinna być pozycją obowiązkową. Uczucia, które przenikają do głębi. Po tę pozycję warto sięgnąć nie czytając za wiele o samej treści. Poznawać ją, smakować, odkrywać, zagłębiać się... To lektura, do której po pewnym czasie się wraca, odkrywa ją na nowo, może inaczej odbiera niektóre wydarzenia. Nigdy nie spodziewałam się, że trafię na tego typu książkę. Powinniście sięgnąć po ten tytuł. MUSICIE to zrobić. Być może zmieni Wasze podejście do niektórych spraw.
Kolejne spotkanie z twórczością Brittainy i kolejny raz nie zawiodłam się.Książka ta jest przesiąknięta paletą różnorodnych emocji,które przelewają się na czytelnika.Dlatego też,nie byłam w stanie odłożyć książki i ją przeczytałam od deski do deski w ciągu jednego wieczora,w sumie mogłabym powiedzieć,że ja pochłonęłam.
"Powietrze,którym oddycha" to powieść napisana lekkim i pięknym piórem, gdzie jednocześnie potrafiła mnie rozśmieszyć,by za chwile chwycić za gardło i wycisnąć z oczu łzy.To był emocjonalny rollecoaster ,który trafił w moje serce.Polecam
Jak dla mnie piękna książka. Dwóch cierpiących ludzi, którzy stracili swoich najbliższych, poznaje się w nieciekawej sytuacji. Elizabeth potrąca psa Tristana. On jest gburowaty i zły, jednak Liz widzi w jego oczach ból i cierpienie. Widzi w nim samą siebie i rozumie go. Wszyscy z miasteczka uważają go za groźnego szaleńca. Tylko Liz widzi prawdę. I chce mu pomóc. Co prawda Tristan się opiera i źle ją traktuje ale w końcu ugina się bo widzi że jest taka sama jak on. Złamana. Chcą się nawzajem uleczyć. Jednak nic nie może być tak proste. Kiedy" nauczyli się oddychać swoim powietrzem", życie znowu dokłada im problemów. Czy im się uda to wszystko rozwiązać? Z pewnymi komplikacjami, ale tak ?
Przeczytajcie tę książkę bo warto.
Bardzo długo zwlekałam z lekturą tej książki. Stała na półce chyba z rok. Jakoś nie mogłam się za nią zabrać czytając te wszystkie pozytywne opinie. Teraz jednak po przeczytaniu tej książki wiem, że nie było się czego obawiać. "Powietrze, którym oddycha" okazało się wspaniałą historią, o której naprawdę trudno mi będzie zapomnieć. Wraz z bohaterami dzieliłam ich emocje i przeżywałam każdą chwilę. Do samego końca nie byłam pewna jak to się skończy. Myślałam, że Tristan nigdy już nie wróci, ale tak bardzo się pomyliłam.
Ilość niedorzeczności w jednej książce jest zatrważająca. Fabuła - banał, już po kilku pierwszych stronach czytelnik wie jak autorka poprowadzi akcję.
Jest to typowe czytadełko dla gospodyń amerykańskich. Dziwię się tak wysokich ocen bo całość nie zasługuje na uwagę.
Jedyny plus jak znajduję w książce to pomysł z piórami (osoby, które przeczytały będą wiedziały o co chodzi).
Z Grahamem Russellem nie byliśmy dla siebie stworzeni. Mną targały emocje, on pogrążony był w apatii. Ja śniłam na jawie, jego trawiły koszmary. Płakałam...
Nowa powieść autorki ,,Kochając pana Danielsa" W szkole średniej byłam młodą, niepozorną artystką. Nie zauważano mnie. Pomijano. Olewano. Teraz jestem...
Przeczytane:2024-02-04, Mam,
Okładki tej serii są do siebie zbliżone, utrzymane w tym samym stylu. Zmienia się model oraz kolor. Tutaj głównie dominuje szarość z fioletem. Jest matowa w dotyku, posiada ładny ornament, wytłuszczony na środku. Nie ma niestety skrzydełek, które uchroniłyby ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Kremowe stronice, czcionka wystarczająca dla oka, literówek brak, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Narracja prowadzona jest przez dwójkę głównych bohaterów.
Moje spotkanie z autorką przebiegło chyba aż za dobrze. Czytało mi się ją niezwykle szybko, od razu wciągnęłam się do świata wykreowanego przez pisarkę. Z trudem odkładałam ją na bok... Nie mogłam się oderwać. Lekki, przyjemny styl, pozbawiony przeszkód. Jeśli się od niej odrywałam, to nieustannie o niej rozmyślałam... To jest książka, po jaką warto sięgnąć. Warto poświęcić jej czas, jeśli jesteście zwolennikami powieści obyczajowych, romansów, to coś dla Was.
Elizabeth jest postacią, która silnie walczy o każdy dzień, ze względu na swoją córeczkę, Emmę. Jest ona dla niej całym światem. I tylko ona tak naprawdę jej została... Od jakiegoś czasu niekoniecznie może liczyć na swoją matkę, woli więc odciąć się i postanawia wrócić do domu, gdzie kiedyś mieszkali w trójkę, tworząc szczęśliwą rodzinę... Kiedyś. Teraz musi udźwignąć ciężar samotności czy bolesnych wspomnień. Z marszu ją polubiłam i trzymałam kciuki, by w końcu pogodziła się z losem, co jak wydaje mi się nie jest dla niej łatwe...
Bardziej dramatycznym bohaterem jest Tristan. On to już w ogóle miał przegwizdane. Stworzył z siebie człowieka, którego wszyscy unikają. Nie lgnie do ludzi, chociaż tych, których stracił, tak bardzo kochał i tęskni nieustannie. Został mu tylko Zeus, do którego żywi jakiekolwiek emocje. Jeśli miałabym wybierać między nim a Lizzie, to wybrałabym jego. Wydaje mi się, że jego przeszłość, serce, dusza była zdecydowanie mocniej porysowana. I tak niby przypadkiem, a po sąsiedzku, przyciągnął swój do swego... Bardzo go szanowałam i również trzymałam kciuki, by wszystko jakoś się ułożyło, by pogodził się z przeszłością i zaczął żyć...
Emocji jest tutaj sporo. Nie rozwaliła mnie ta książka emocjonalnie jak Daniels, ale czułam to, co bohaterowie. Dzieje się momentami tak wiele... Przejmujący ból, żal, strata, niezrozumienie, zagubienie... Wszystko to we mnie buzowało, chciałam, żeby postaciom się w końcu udało... Jednak musieli przejść swoje, żeby móc jakkolwiek spróbować stanąć o własnych siłach... Nie mogłam pogodzić się z tą niesprawiedliwością, jednak wiem dobrze, że w naszym prawdziwym życiu jest bardzo podobnie... Takie tragedie spotykają każdego z nas - mniejsze czy większe... Tylko na ogół staramy się pogodzić, odsunąć od tego, by jakkolwiek funkcjonować... I tak właśnie starali się zarówno Tristan jak i Elizabeth.
Akcja ma odpowiednie tempo, raz jest szybkie, raz wolniejsze, nie ma czasu na nudę. Są chwile, które powodują uśmiech na naszych ustach, ale są i takie, które powodują smutek... Poznajemy tajemnice dwójki głównych bohaterów. Obserwujemy relację, jaka między nimi powstaje... I muszę przyznać, że budowanie napięcia wychodzi pisarce świetnie. Idealnie wręcz poradziła sobie z bohaterami, którzy byli tak rozbici, że potrafiła ich dwoje jakoś poskładać... Byłam wzruszona, nie raz. I tak samo, wiadomo, popełniali błędne i trafne decyzje, czasami zbyt pochopnie... No dobrze, nie czasami, często. Jednak to wszystko uzmysławia nam, że i my postępujemy podobnie! Można powiedzieć, że mogliśmy na przykładzie postaci z książki zobaczyć samych siebie w obliczu traumy, tragedii, trudnych chwil... A ten plot twist? Praktycznie pod koniec książki? Kto by się tego w ogóle spodziewał! Ja jestem w szoku nadal i jeszcze bardziej rozbolało mnie serce...
Reasumując uważam, że jest to historia zdecydowanie warta poznania. Przepiękna, życiowa, ale nie przepełniona samymi dobrymi rzeczami. Znajdziecie w niej mnóstwo emocji, ale i wartości. Spojrzycie innym okiem na ludzi, którzy doświadczyli traumy, straty, a może łaskawszym okiem spojrzycie również na siebie? Może zrozumiecie, że każdy zasługuje na drugą szansę, na nowe życie... Głównym tematem książki jest przeżywanie straty i żałoba, stawanie na nogach o własnych siłach. ZDECYDOWANIE POLECAM!