„Żyli niedługo i nieszczęśliwie” to pierwsza część serii Spod flagi magii opowiadającej historię Malice – byłej studentki Akademii Magii.
Malice ma pewne zobowiązania związane ze swoim imieniem, które dosłownie oznacza „złośliwość”. Obliguje ją ono do czystej i niczym nieskrępowanej zjadliwości, z czym radzi sobie znakomicie. Chcesz być cały i zdrowy? Lepiej usuń się z drogi…
Akcja opowiadań początkowo toczy się w Akademii Magii, gdzie Malice daje się we znaki innym studentom, nie szczędząc nikomu złośliwości. Po wyrzuceniu ze szkoły wraca jednak do „zwykłej” rzeczywistości. Musi zacząć zarabiać na życie, zostaje więc najemniczką i rozwiązuje różne magiczne problemy.
Wydawnictwo: Miasto Książek
Data wydania: 2014-05-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 218
Język oryginału: Polski
Złośliwie i czarująco
Jeśli masz magiczne zdolności, to z całą pewnością jesteś wyjątkowy. Czy to jednak oznacza, że nie obowiązują cię zwykłe, ogólne zasady? Ano niekoniecznie. Malice Webber, nawet jako bardzo zdolna adeptka i jedna z najlepszych (choć leniwych) studentek Akademii Magii boleśnie się o tym przekonuje. Talent nie pozwolił jej na utrzymanie miejsca w wyjątkowej szkole. Za złośliwe – w końcu imię do czegoś zobowiązuje* – wybryki zostaje wydalona z Akademii. Odtąd, jako nie w pełni wykwalifikowana czarownica, musi się zadowolić pracą najemniczki, specjalizującej się w rozwiązywaniu magicznych problemów.
Od tylu lat jestem fanką „Harry’ego Pottera”, że nie pamiętam nawet, jak wyglądało moje życie przed poznaniem tego cyklu. Nic więc dziwnego, że za pierwszy tom serii „Spod flagi magii” zabrałam się z prawdziwą ochotą. Wszystko, co magiczne i niezwykłe od razu mnie przyciąga, dlatego nie wątpiłam, że jest to książka dla mnie, przynajmniej pod względem tematycznym.
„Żyli niedługo i nieszczęśliwie” poza ciekawym tytułem, ma również ciekawą kompozycję. Książka dzieli się, co jest całkiem logiczne, na kilka poszczególnych rozdziałów, jednak każdy z nich jest poniekąd urywkiem z życia głównej bohaterki. Stąd przeskoki w czasie, w zasadzie każdy rozdział stanowi osobny wątek, kolejną historię, w której udział wzięła Malice. Ponadto rozdział pierwszy ukazuje jej pracę najemniczki, tymczasem w następnym poznajemy życie w Akademii Magii, Malice wciąż jest studentką, piekielnie utalentowaną, ale niestety opieszałą. Autorka uchwyciła klimat szkoły, przedstawiła także moment, w którym bohaterka zostaje wyrzucona i wraca do punktu wyjścia, czyli do pracy na zlecenie. Muszę przyznać, że to całkiem ciekawy zabieg, to zaburzenie chronologii ani trochę nie utrudniło czytania.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to styl. Jest naprawdę barwny i na dobrym poziomie. Iga Wiśniewska ciekawie opisuje różne magiczne praktyki, wykazuje się także sporą kreatywnością przy wplataniu do fabuły niezwykłych stworzeń, często rodem z baśni i legend. Czyta się niezwykle przyjemnie, dosłownie płynie się przez tekst. Muszę jednak przyznać, że niektóre rozwiązania fabularne czy pomysły były dość… Naiwne? Bywały chwile, kiedy miałam wrażenie, że czytam coś przeznaczonego dla nieco młodszego czytelnika, ponadto kilka elementów uznałam za dość naciągane. Przykładowo, kiedy Malice zostaje wydalona z Akademii Magii, może bez żadnych przeszkód nadal posługiwać się przyswojonymi do tej pory zaklęciami. Nie wiem, wydaje mi się, że powinny być jakieś reguły, które uniemożliwiałyby niedoszłym absolwentom tak swobodne korzystanie z magii. Poza tym, siłą rzeczy budziły się czasem moje skojarzenia z HP, aczkolwiek nie mogę tego poczytać jako wadę – ciężko mi powiedzieć, czy autorka faktycznie się inspirowała, przez co jest to widoczne w tekście, czy to po prostu moje zboczenie.
Najbardziej spodobała mi się kreacja głównej bohaterki. Nie jest to żadna sierotka Marysia, cnotka czy szara myszka – prawdę powiedziawszy Malice Webber jest tego kompletnym przeciwieństwem. Zadziorna, pewna siebie (czasem aż za bardzo), odważna, zgryźliwa, często chamska i doskonale świadoma swoich fizycznych atutów, które zresztą wykorzystywała, jeśli zachodziła taka potrzeba. Od razu polubiłam jej cięty język. Cieszę się, że autorka obsadziła w głównej roli tak silny, charyzmatyczny charakter.
Muszę jednak przyznać, że… Ten tytuł mnie nie zachwycił. Owszem, czytało się miło, nie mam jakichś większych zastrzeżeń, pomijając tę oczywistą naiwność, która czasem przebijała w fabule. Mimo to nie powaliło mnie na kolana. Czegoś tu zdecydowanie zabrakło. Potencjał jest spory, to fakt, mam nadzieję, że Iga Wiśniewska dobrze go wykorzystała w kolejnych częściach, po które chciałabym sięgnąć. Póki co jestem nastawiona optymistycznie, choć bez fajerwerków.
Na pewno polecam miłośnikom magicznych powieści – lektura jest lekka i niezobowiązująca, a przy tym humor wplatany miejscami przez autorkę doskonale rozluźnia po ciężkim dniu. Dla mnie to na pewno nie jest ostatnie spotkanie z serią „Spod flagi magii”.
Na pewno jest lepsza od "Nocnego motyla", choć napisana w podobnie uproszczonym stylu. Jako fantastyka, książka nie jest może czymś wybitnym, ale można ją zaklasyfikować jako przyjemne czytadło. Trochę przywodzi na myśl twórczość Olgi Gromyko, Malice bardzo przypomina charakterem Wolhę Redną, jednak nie dorównuje jej pod względem polotu i języka. Pozycja dobra jeśli akurat chce się trochę odpocząć i niewiele myśleć.
Miriam powróciła z martwych, rozwiązała z przyjaciółmi kolejną zagadkę i w Radesie wreszcie zapanował spokój. Ale co jeśli to tylko...
Do niedawna życie Malice było całkiem proste - miała ciszę, spokój i niezłą pracę, która pozwalała jej się utrzymać. Wszystko się zmienia...
Przeczytane:2018-04-10, Ocena: 3, Przeczytałem, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Nie ukrywam,że do sięgnięcia po te książkę skłonił mnie tytuł,który brzmi dość zachęcająco.Nie czytałam wcześniej opini o tej książce i nie znałam dotychczas autorki,więc fabuła była dla mnie całkowitym zaskoczeniem.Kolejnym zaskoczeniem był fakt,że w przedmowie do książki autorka pisze,że jest to pierwsza część serii.I tu o tyle przyjemne zaskoczenie,że zaczynając sczytanie nieznanej serii zwykle zaczynam nie od tej strony,od której powinnam...
Fabuła książki opowiada o młodej kobiecie o imieniu Malice,pracującej jako magiczna najemniczka.Malice studiowała wcześniej w Akademii Magii,ale została z niej z hukiem wydalona,powiedzmy,że za użycie pewnych zaklęć,których używać nie powinna.Kolejne rozdziały książki nie tworzą pełnej,spójnej całości,są jakby krótkimi opowiadaniami,pozwalającymi czytelnikowi zapoznać się z bohaterką.Zaczyna sie od opisu jednego z zadań,które Malice zostało zlecone,następnie jet opis kilku przygód jakie miała na uczelni,opis jej wydalenia i początki pracy jako najemniczki.Sama bohaterka nie jest najsympatyczniejszą osoba na świecie,bywa wredna,mściwa a nawet aspołeczna.Można by ja nawet określić mianem socjopatki.Niespecjalnie podobał mi się jej stosunek do ludzi z jej otoczeni i kompletne nieliczenie się z konsekwencjami swoich czynów,ale mimo wszystko polubiłam ją.Nie można jej odmówić pewnego rodzaju charyzmy.
Jeśli już mowa o magii,którą para się Malice,trudno nie oprzec sie wrażeniu,że autorka sugerowała się książkami o Harrym Potterze(nie wiem czy świadomie czy niekoniecznie),ale tryudno nie doszukać się podobieństw w opisywaniu zajęć na Akademii do tych z Hogwartu.Chociażby nudna w obydwu przypadkach historia magii,czy praktyczna nauka zajęć.Że już nie wspomnę o magicznych zwierzętach ,czy zaczarowanym lesie ,otaczającym teren Akademii.
Na pewno jest to odpowiednia lektura dla tych osób,które cenią sobie takie autorki jak Richelle Meade,Sarah J.Maas,J.k.Rowling,czy-z naszego,rodzimego podwórka-Anetę Jadowską.
W ksiażce trochę przeszkadzał mi brak spójności i pewna doza naiwności,jednak książka zainteresowała mnie na tyle,że sięgę po kolejne części.Mam nadzieję,że w nich autorka pokusiła się o poprowadzenie ciągłej fabuły,a nie drobnych wycinków rzeczywistości Malice.