Wielka pochwała radości z małych rzeczy.
Bajkowe krajobrazy Burgundii, opowieści o życiu snute na cmentarzu, śmiech i łzy, które mieszają się z pachnącą kawą.
Życie i jego różne odcienie.
I niezłomna wiara w szczęście. Mimo wszystko.
Niezwykła historia zwykłej kobiety, którą los zaprowadził do miejsca zapomnianego przez większość ludzi. Kobiety, która chce na nowo rozkwitnąć – jak kwiaty, którym zmieniono wodę.
Podobnie jak one, Violette spędza całe dnie na cmentarzu, doglądając go. Porządkuje groby, wymienia kwiaty, sprząta znicze… I stara się pocieszyć odwiedzających go żałobników. Wiele już usłyszała – zarówno pięknych, jak i smutnych historii. Sama mogłaby niejedną opowiedzieć: o córce, która zginęła w straszliwym wypadku, o ukochanym mężu, który pewnego dnia zniknął… Lecz Violette nie chce dać się pogrzebać w przeszłości. I nawet w miejscu, w którym króluje śmierć, ma nadzieję na nowe życie.
Wzruszająca opowieść o wyjątkowości ukrytej w zwykłym życiu, o zakończeniach, które rozdzierają serce, i o nowych początkach, które kiełkują na gruzach przeszłości.
Autorka, Valérie Perrin, jest francuską fotografką i scenarzystką, współpracowniczką i życiową partnerką reżysera Claude’a Leloucha.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2022-03-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 0
,Życie Violette" to jedna z tych książek, które kiedy się kończy czytać , to nie przestaje się o niej myśleć i nigdy nie zapomina. Opowieść snuje sie powoli i powoli też odkrywamy tajemnice, a poszczególne wątki układają się w zaskakującą całość. Czytając historię Violette ma się wrażenie, że nie można znieść trudów i tragedii życia, których doświaczyła tytułowa bohaterka. A jednak. Nie tylko przeżyła, ale i ułożyła sobie życie w dopasowanym dla siebie świecie i tempie. To daje nadzieję, że nawet największe trudy możemy pokonać spokojem i powolnym przechodzeniem z dnia do dnia. Violette tak właśnie robi. Nie podejrzewamy jej o taki hart ducha i wewnętrzną siłę. Początkowo poddaje się innym, pozwala sobą kierować mężczyźnie, ale z czasem zmienia się, a może tylko wydobywa na światło dzienne te cechy, które zawsze posiadała.
To wspaniale napisana opowieśc przez Valerie Perrin, piękny język, doskonałe opisy, wrażliwość i uczucie na każdej stronie. To analiza ludzkiej, a nie tylko kobiecej natury. To opowieść o zwykłym- niezwykłym życiu kobiety, jej mocnych i słabych stronach, jej umiejętności przemiany i życia w zgodzie ze sobą.
,,Życie Violette" to pochwała zwykłego życia, nadzieja i dowód na siłę drzemiacą w każdym z nas i czekającą na jej odkrycie. To książka, którą musisz przeczytać- wystarczy raz, bo i tak nigdy jej nie zapomnisz.
"Gdyby za każdym razem, kiedy o Tobie myślę, wyrastał kwiat, ziemia byłaby jednym wielkim ogrodem ".
Jeśli miałabym Was drodzy czytelnicy zaprosić do niebywałej podróży do innego wymiaru fikcji literackiej tak skonstruowanej na niebagatelnej historii kobiety która swoją wędrówkę życia zaczęła od śmierci, a potem brnęła przez meandry poczynań które z wyboru lub ich braku toczącym się w jej realiach rzeczywistości które ugłaskała i urzeczywistniła jako dozorczyni cmentarza, opisując w swojej powieści Valerie Perrin ; Życie Violette ; wydawnictwo: Albatros, jako istotę życia ubogacając je w doświadczenia, opisując fantastyczną narracją, językiem tak ujmującym że książka staje się przygodą ku czci przyjaźni pośród dramatów, pośród dusz uciśnionych jest nadzieją i pocieszeniem, bo powieść dogłębnie chwyta za serce wielowątkowością, splecionymi zdarzeniami, osób połączonymi tym oto cmentarzem, jest wiara i nadzieja, ale jest przeplatania narracja żałobników którzy opisują swoje doświadczenia, jest mistyczna i pragmatyczna z romansem w tle, jest przywarą, gusłami i ludowymi przesądami bo aby oswoić śmierć należy ją wchłonąć, wszelkie dygresje o strachach i duchach spoza świata, odkryć tajemnicę która pozwala zaakceptować szept traum, tęsknot za osobami które są wspomnieniem i żyją pośród rzeczy materialnych jak w fotografiach przywołując smutek czy też cień uśmiechu, oddać cześć i spokój, pozwolić odejść pośród wszelkich tęsknot zawartych w słowach, łzach, uciec do tych chwil by móc pozwolić swojej duszy połączyć się z wszechświatem osób bliskich, wysłuchać i zjednoczyć. Powieść przywołuje dla mnie klasyka Adama Mickiewicza dziady cz.IV i przywoływanie duchów, zwołując ich co nabiera tempa a jednak czuje się klimat ludowych opowieści, przypowieści ; Ciemno wszędzie, głucho wszędzie , co to będzie, co to będzie ;, dla mnie jest to piękna opowieść o duszach uciśnionych, zalęknionych i ta zatrważająca atmosfera i klimat obcości, metafizyki, romantyzmu na tle oświecenia. Kiedy Klasycyści toczyli spór z romantykami, tak dzisiaj odwołuję się do wielu podobieństw w tej powieści gdzie rządzą ludzkie przypadki i ich nostalgie, przesądy, gusła, plotka, opinia, strach przed tym nieznanym, nieocenionym, powołujemy się w ostatniej chwili do wiary i miłości do Boga, ku wybaczeniu, ocaleniu duszy która grzeszyła, ale w tej książce jest wiele cierpienia i tak wzniosłe historie o ludziach tak zwyczajnych, normalnych, niezwykłych że książka to jedno pasmo pięknie płynącej muzyki z serca dla serca, proste historie, obraz który pośrodkuje i daje przekaz, jest morałem i płynącą puentą. Losy bohaterki sięgają Burgundii, gdzie tam przeżywa dramaty i wzniosłe chwile które dodają otuchy, ale jak to jest napisane, jakim stylem, to się chcę czytać, rozpływać, przywołuje mi na myśl wino, jego smak, delektacje, bukiet smaku który kładzie się wytchnieniem zachodzącego słońca na kubkach smakowych, tę konsystencje smaków owoców i smak który oddaje poczet rzemiosła który sam w sobie jest niepowtarzalny. Atmosfera i klimat powieści oddają nam to co sama wyobraźnia wykreuje na płótnie. Ja widzę Violette na tle ciemnego nieba zasłoniętego pasmem chmur deszczowych gdzie pomiędzy nimi przebijają pasma promieni słońca, w oddali jej domek i cmentarz, nostalgia, cisza i rozmowa w tle. Ostatnio koleżanka nasunęła fajną myśl nad którą możemy podumać będąc właśnie na cmentarzu, że to miejsce które przywołuje refleksje, wspomnienia z tymi osobami które odeszły, gdzie w duchu toczą się nie raz zajadłe rozmowy, rozprawki, sprawy nie wyjaśnione, gdzie kładziemy nasze tęsknoty na szli z szaleństwem, wielką utratą miłości, niepowrotem, a naszym bytem. Chcę dziś jej podziękować bo czasem słowa rzucone w wir zdania, niby rozproszone niosą przekaz, myśl...i zostają w nas na zawsze. Ta książka jest dobra na czas listopadowy.
Przepiękna książka, czytana przez panią Katarzynę Traczyńską. Było to pierwsze moje z jej głosem spotkanie i nie ostatnie.
Wsłuchiwałam się w nią przez tydzień. Książkę zachwalał w Bookszpanie ojciec Szustak, więc sięgnęłam. I nie żałuję. To wspaniała powieść, wielowymiarowa, skłaniająca do refleksji i wzruszeń. Bohaterką jest Violette, kobieta, która w życiu wiele straciła: męża, córkę, młodość. Pracuje jako dróżniczka, a potem dozorczyni cmentarza. Więc nie ma prestiżowego zawodu. Robi za siebie i męża lenia, co we mnie czytelniczce było powodem do chęci kopnięcia do w kość ogonową. Niestety nie można tego robić bohaterom książek. A bohaterka nie czuje złości. Nie pragnie odwetu, ani zemsty na nim, na teściach, na życiu. Z tych marnych okruchów 'darów lodu', które w życiu dostała utkała piękne i mimo strat szczęśliwe życie. Zdobyła przyjaciół, hobby, pracę, którą lubi. Jest kobietą spełnioną. Jej mąż jako narrator pojawia się pod koniec i widzimy, że on zabierając nie zyskał niczego.
Poza tą historią mamy tu opowieść o zakazanej miłości adwokata i hodowczyni róż. Mamy też inne pary, które przewijały się w związku z narracją Violette. Można z nich snuć rozważania nad istotą miłości pomiędzy mężem a żoną. Nad tym, z czego to szczęście wynika, a z czego nie. Można się zastanawiać dlaczego przy jednej kobiecie facet jest skończonym draniem, a przy innej porządnieje.
Mamy też przewijającą się postać toksycznej matki męża Violette, taki antyprzykład rodzicielstwa.
Powieść pozostaje w pamięci. Jest subtelna, liryczna i piękna. To jedna z takich książek, po których czytelnik wzdycha z wrażenia i nie chce iść do następnej książki..... Książka roku w mojej subiektywnej ocenie.
Autorka napisała kolejną powieść i ją wysłucham lub przeczytam z całą pewnością.
W literaturze francuskiej ostatnich lat często zauważam motyw, który cechuje 'Życie Violette', a mianowicie pragnienie prostego życia, w którym odnajdujemy harmonię i szczęście. Czytałam kilka takich książek, ale ta jest najbardziej wysublimowana literacko. To piękna powieść, która wyjątkowo wzrusza.
Tytuł: „Życie Violette”
Autor: Valerie Perrin
Tytuł oryginału: Changer l'eau des fleurs
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 23.03.2022
Data I wydania:14.05.2021
Liczba stron: 480
Tłumacz: Wojciech Gilewski
Poszukiwanie piękna życia, pochwała życia wśród wszechobecnej śmierci, pogrzebów, mów pogrzebowych, czy to może mieć miejsce? A czy w życiu jest inaczej? Opisane życie Violette pełne szczęścia, miłości do córki, zadowolenia z życia i koszmar, śmierć, która zrywa nić życia Violette. Choć żyje, to jest umarła. Życie, miłość traci dla niej sens. Kiedy dotyka nas śmierć bliskiej osoby trudno się podnieść. Niewyobrażalne cierpienie. Wielka niezgoda na to, co się wydarzyło.
Opowieść o prawdziwości życia, takim jakim ono jest. Z momentami szczęścia, uśmiechu, wszechogarniającej nas radości by za chwilę pogrążyć nas w smutku, żałobie i łzach. Opowieść zmusza do myślenia i zadawania sobie pytań wciąż niewygodnych, będących daleko poza naszą strefą komfortu. Ale czyż życie wciąż nie obcuje ze śmiercią? Opowieść, dzięki być może której, wielu z nas się zatrzyma. Na chwilę, na moment, może na dłużej. Feeria emocji, którymi raczy nas autorka będą piękne, ale i trudne. Tak trudne, że czytałam tę powieść na dwa razy. Ciężar bólu i rozpaczy mojej własnej był zbyt duży.
Język opowieści dystyngowany, pełen patosu i szacunku dla zmarłych. W opowieść biograficzną Violette wpleciona kryminalna historia jak również i thriller psychologiczny, czym byłam niezmiernie miło zaskoczona. Kunszt budowania napięcia przez autorkę nadaje dziełowi rangę arcydzieła.
W zestawieniu z bólem, cierpieniem żyjących po śmierci ich bliskich odkrywamy najważniejsze życiowe prawdy:
* rodzina jest najważniejsza (ale czy zawsze? I czy powinna być zawsze najważniejsza, mimo iż zatracamy siebie?)
* kłamstwo zawsze ujrzy światło dzienne (a najpewniej po naszej śmierci)
* najwięcej dowiemy się o najbliższych, gdy już umrą (niestety)
* miłość nas uskrzydla i nie jesteśmy w stanie przed nią uciec, choćbyśmy nie wiadomo jak się starali,
* śmierć niesie ze sobą cierpienie ale i ulgę,
* cieszmy się życiem, wykorzystujmy każdą chwilę na 100%, bo jutra może nie być dla nas,
* nie rozstawajmy się z najbliższymi w kłótni, bo możemy nie mieć czasu, by pogodzić się za życia.
„Życie Violette” przekazuje nam też wartość żałoby i każdego z jej etapów: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja i akceptacja. Przejście każdego z nich daje nam szansę i nadzieję na nasze życie pomimo śmierci naszych najbliższych. Nigdy nie będziemy gotowi na żadną śmierć, każda nas dotknie, sponiewiera. Ale życie toczy się dalej i mamy prawo też żyć, bo nasze życie jest bezcenne, każdego z nas.
Najważniejsza dla mnie jest puenta Sashy, przyjaciela Violette:
„Violette, bluszcz dławi drzewa, pamiętaj zawsze, żeby go przycinać. Zawsze. Jak tylko myśli zawiodą cię w mrok, weź sekator i tnij te swoje nieszczęścia. (…)
- Violette, jak już będziesz mieć w sobie to przekonanie, będziesz potrafiła dalej żyć”. Pamiętajmy o zmarłych, ale nie odbierajmy sobie prawa do życia. Życie jest piękne!
Na koniec brawa dla tłumacza Wojciecha Gilewskiego. Dziękuję za przepięknie i poprawnie przetłumaczoną przez Pana tę powieść.
Czytajcie! Warto!
Piękna książka w pięknym wydaniu. Zachwycająca, refleksyjna, niespieszna, trafiająca w najczulsze zakamarki czytelniczego serca. Oda do życia, które jest bezcennym darem, szczęściem przeplatającym się z cierpieniem. Wzruszająca i dająca nadzieję, pomimo mrocznego miejsca, gdzie rozgrywa się znaczna część fabuły.
Tytułowa Violette zajmuje się dość nietypowym zajęciem – pełni funkcję dozorczyni na cmentarzu. Oprócz tego, że dba o sprawę pochówków, to również czuwa nad porządkiem na cmentarzu i opiekuje się grobami. To nie wszystko – kobieta prowadzi dziennik, gdzie skrupulatnie zapisuje notatki z pogrzebów.
Małym krokami, stopniowo odkrywamy tajemnice Violette, ale również pewnego mężczyzny, który przybył do dozorczyni, aby zasięgnąć informacji o pogrzebie swojej matki. Ukrywane sekrety, niewypowiedziane pragnienia, prawdziwe oblicze zatajane przed światem, utworzyło niezwykła historię, która pochłania i zajmuje bez reszty. Powieść pozwala nam zatrzymać się i spojrzeć na dotychczasowe życie, zastanowić się nad jego sensem i celem oraz postawić pytanie, czy jesteśmy szczęśliwi, tak naprawdę szczęśliwi. A może na szczęście składają się małe chwile radości – ulotne, niespodziewane i pobudzające apetyt na życie. Musimy tylko chcieć je zauważyć.
„Życie Violette” to niecodzienna opowieść o stracie, bólu i cierpieniu, ale także o szczęściu i docenianiu tego co mamy, bo nic nie jest nam dane na zawsze. Czytajcie!
„Im większe nieszczęście, tym większą zasługą jest żyć”
Życie Violette to lektura niecodzienna, na drugą taką nie traficie. Nieskazitelna i spokojna, głęboka i bardzo intymna. Wzruszająca i sprawiająca, że mając ją w ręce zapominamy o świecie, wszystko przestaje mieć znaczenie, liczy się tylko opowiadana przez Violette historia. Płynąca jak toń spokojna, niczym nie zmącona, trochę zagubiona …
„Panie Seul, kiedy w drzwiach szafy jest klucz, to znaczy, że jej właściciel nie życzy sobie, żeby ktokolwiek ją otwierał”.
To opowieść o niezwykłe kobiecie, która miała trudne dzieciństwo. Wyszła za mąż za starszego od siebie mężczyznę, z którym życie było pasmem udręk i niepowodzeń. Zdradzał ją codziennie, nie darował żadnej kobiecie, która pojawiła się w jego zasięgu. Kobieta nigdy nie została zaakceptowana przez teściów, była przez nich ignorowana i lekceważona. Nawet ich córeczka nie potrafiła zlikwidować tej bolesnej granicy. Po utracie pracy dróżniczki na kolei, dostaje propozycje kolejnej pracy, dozorczyni na cmentarzu. Zajmuje się sprzątaniem grobów, pilnowaniem porządku na cmentarzu, sprzedaje znicze, a przede wszystkim jest powiernikiem dla osób, które straciły bliskich. Wysłuchuje ich, służy dobrym słowem i gestem, ciepłą herbatą i czasami noclegiem.
Violette dotyka rodzinna tragedia, po której już nic nie będzie takie, jak kiedyś. Mąż się od niej odsunął, nie potrafił przyjąć bólu, jaki był w ich rodzinie. Ta tragedia spowodowała, że każde z nich zaczęło żyć własnym życiem, poszukując ukojenia i próbując ukoić żal. Jak zakończy się ich małżeństwo, czy definitywnie się rozstaną czy być może, po traumatycznych chwilach, jednak zbliżą się do siebie?
Violette stara się wyjść z tej życiowej nicości i poszukuje swojego miejsca na ziemi. Przypadkiem na cmentarzu spotyka mężczyznę, dzięki któremu, będzie chciała na nowo zawalczyć o siebie, o swoją przyszłość. Będzie się starała zneutralizować tkwiący w niej ból i odważniej dążyć do realizacji pragnień i marzeń. Chce poczuć szczęście i być potrzebna i kochana. Chce żyć własnym życiem, a nie życiem dla innych, pod ich dyktando.
„Słowa niewypowiedziane wyją w głębi nas”.
Pomimo, że historia głównie dzieje się w miejscu, gdzie króluje śmierć, to jednak napawa nadzieją i optymizmem. Ukazuje nam, że nie można się poddawać, należy walczyć o siebie, swój rozwój i swoją przyszłość. Nie wolno się poddawać, życie jest piękne i trzeba je cenić! Autorka uczy, że można się cieszyć z małych i zwykłych rzeczy, sztuką jest doceniać to, co się ma, nawet jak nie są to nie wiadomo jakie bogactwa. Trzeba czerpać radość z życia, ono jest takie kruche i szybko ucieka. I nie ma już powrotów.
„Jest coś silniejszego od śmierci, to trwanie nieobecnych w pamięci żyjących”.
Cudowna i wrażliwa historia niezwykłej kobiety, skrzywdzonej przez los, obdartej ze złudzeń i marzeń. Ale wykrzesała z siebie ikry odwagi i ochoty do korzystania z dobrodziejstw tego świata. Łzy i śmiech, ból i radość, smutek i nadzieją towarzyszyły jej codziennie, sprawiały, że mimo wszystko chciała żyć, chciała kochać i być kochana.
„Rodzina się nie rozpada, ale się przekształca. Część jej staje się niewidoczna”.
Ta lektura jest tak spokojna i cicha, że słychać wydobywający się z jej stronic szum myśli i wrażliwości. Nie sposób o nich zapomnieć, cały czas okalają nasze serca, sprawiają, że chcemy dalej być wtopieni w tę piękną opowieść. Nie możemy się z nią rozstać, odłożyć jej, czy o niej na chwilę zapomnieć.
Z tej powieści wydobywa się całe bogactwo złotych myśli i aforyzmów. Są przenikliwe, mądre i uczące pokory i szacunku do życia. Bo czy obok straty bliskich można przejść obojętnie? Przecież pamięć o nich jest najważniejsza i ona nie umiera nigdy. Pomimo, że bliskich już nie ma z nami to ciągle i nieustannie żyją w naszych myślach i sercach. Są wieczni. Jak ta historia …
Niezwykła i wzruszająca, piękna i delikatna, subtelna i czysta … Niezapomniana ...
Lubicie pracę w ogrodzie? Ja uwielbiam patrzeć jak moje starania przynoszą efekty, jak kolejny cykl zatacza koło począwszy od kiełkującego listka, po zbiór owoców pracy i zimowy odpoczynek. To ogromna radość i satysfakcja.
Dlaczego o to pytam? Bo dziś mam dla Was opinię o zachwycającej powieści, w której między innymi ogród okazuje się terapią na złamane życie. To tu najpełniej widoczny jest naturalny życiowy cykl, który w końcu zawsze się zamyka. Pokazuje jak jest piękny i jak okrutnie, bezwzględnie nieodwołalny.
W okładce „Życia Violette” zakochałam się od pierwszego wejrzenia, a w treści od pierwszych stron. To opowieść o pozornie zwykłej kobiecie, która równie mocno dba o umarłych, jak i żywych. Tym pierwszym zapewnia opiekę i pamięć, tym drugim zawsze służy współczującym słowem i gorącą herbatą. Bo życie Violette związane jest z cmentarzem.
To tu toczy się jej życie każdego dnia od wielu lat w podobnym rytmie. Choć kiedyś było inaczej. Kiedyś miała ukochaną córeczkę i męża. Jedno i drugie zniknęło nieoczekiwanie pozostawiając ogromny ból, pustkę i pytania bez odpowiedzi. Tylko czy ich uzyskanie przyniesie jej ukojenie?
Decydując się na lekturę nie spodziewałam się, że dostanę więcej niż jedną opowieść o trudnej miłości, o radzeniu sobie z traumą, o uczuciach niemożliwych, emanującą magią codzienności, radością z małych rzeczy i siłą kobiecości, która nawet na zgliszczach zacznie ponownie rozkwitać.
Bo w życiu człowieka, jak w naturze przychodzą dni słoneczne, deszczowe, a czasem i niszczący kataklizm. Ważne, by podobnie jak bohaterka powieści odnaleźć w sobie siłę, przeczekać zimę i znów cieszyć się urokami wiosny.
Violette to dozorczyni cmentarna. Jej dni zaczynają się i kończą pomiędzy pomnikami, a historie zmarłych zajmują dużo miejsca w jej codzienności. Kobieta wierzy jednak, że tam, gdzie coś się kończy, może również coś się zacząć, a zło zawsze można przekuć w dobro.
Założyłam, że ta historia będzie bardzo smutna. Bo jak inaczej można wyobrazić sobie opowieść, która w dużej mierze rozgrywa się pośród cmentarnych alejek? Aż się nasuwa poczucie melancholii, nutka nostalgii, odrobina samotności. Wydawało mi się, że odbicie tych uczuć znajdzie się również w osobie głównej bohaterki. Bardzo się myliłam.
Choć Perrin w swojej powieści poświęca sporo miejsca kwestiom śmierci, żałoby i tęsknoty, to rozgrywające się wydarzenia dotyczą przede wszystkim życia. Na stronach książki poznajemy jego barwy, smaki i zapachy. Autorka pokazuje nam, jak dostrzec piękno w brzydocie i radość w smutku. Podążając za główna bohaterką mamy okazję, by przekonać się, jak wiele ma nam do zaoferowania codzienność, możemy się nauczyć czerpać przyjemność z małych rzeczy.
W „Życiu Violette” spotyka się wiele interesujących i istotnych tematów. Miłość, przyjaźń, macierzyństwo, śmierć- te motywy, tak bardzo już wykorzystane i przepracowane w literaturze, w tym utworze nabierają nowego znaczenia, zyskują powiew świeżości. Autorka dobrze wie, jak zainteresować czytelniczki. Oferuje nam powieść obyczajową najwyższych lotów, w której ważne kwestie zostają przedstawione w intrygujący sposób, z udziałem charakternych postaci i obecnością rodzinnej tajemnicy.
Perrin opowiada więcej, niż jedną historię. Kolejne rozdziały to fragmenty życia różnych osób i różne perspektywy czasowe, które pięknie łączą się w całość, znakomicie się uzupełniają i wzajemnie pogłębiają swoją wartość. Poznając książkowe wydarzenia i angażując się w tę opowieść, byłam pod dużym wrażeniem, jak umiejętnie pisarka potrafi wymieszać tematy i charaktery, sprytnie przemieszczać się pomiędzy przeszłością i teraźniejszością i zacnie ukazywać myśli, marzenia i tęsknoty bohaterów.
Kreacja postaci udała się autorce fantastycznie. Szybko przekonałam się, że bohaterzy kryją w sobie o wiele więcej, niż można by zakładać. Perrin odwołuje się do ich dzieciństwa i młodości, pokazuje sytuacje i relacje, które ich ukształtowały oraz czynniki, które doprowadziły ich do podjęcia konkretnych decyzji. Podczas lektury zdarzało mi się pomyśleć, że pomyliłam się w ocenie bohaterów, analizowałam ich życie, snułam refleksje. W tej powieści nic nie jest czarne lub białe, a każdy szczegół ma ogromne znaczenie.
Styl autorki to czysta poezja. Od początku zauroczyła mnie słowem i już do samego końca podtrzymywała nim moje zainteresowanie. Czytałam te same fragmenty wiele razy, nie mogąc przestać delektować się pięknym językiem i wartością każdego wyrazu. I właśnie tę magiczną niemalże narrację będę kojarzyła najlepiej z tą powieścią.
„Życie Violette”, to historia, która zaskoczyła mnie swą przewrotnością. Wspaniała, poruszająca, głęboka, wartościowa i mądra. Mogę ją polecić z czystym sercem i sumieniem.
“Życie Violette” Valerie Perrin to historia Violette Perrin, która jest dozorczynią cmentarza w małym burgundzkim miasteczku we Francji. W powieści poznajemy jej wcześniejsze losy. Dowiadujemy się o smutnym dzieciństwie, spędzonym w zmieniających się rodzinach zastępczych, o szybkim zamążpójściu, o narodzinach dziecka. Śledzimy jej życie wypełnione pracą i troską o rodzinę, mimo tego, że jej małżeństwo nie należało do tych nadzwyczaj udanych, a nią samą w najmniej oczekiwanym momencie spotkała wielka tragedia. Przy okazji poznajemy także losy innych osób z nią związanych, ich skrywane tajemnice, wielkie miłości czy dramaty. Odkrywamy powoli, niespiesznie, to co zostało rozpisane na wiele głosów, kilku narratorów, wzajemnie się uzupełniających i tworzących wielobarwną opowieść o życiu, wszystkich jego odcieniach, opowieść nasyconą wielkimi emocjami, będącą tak naprawdę wielką pochwałą istnienia, człowieczeństwa.
Książka Perrin to przede wszystkim powieść obyczajowa, choć nie zabrakło w niej miejsca dla kilku przejmujących romansów i tragicznej dla głównej bohaterki zagadki kryminalnej. Jest to też historia o ludzkich losach, splątanych, bolesnych, ale też i tych ze szczęśliwym zakończeniem. To w niej życie przenika się ze śmiercią, a Violette staje się strażniczką przeszłości, pamięcią o zmarłych. To ona zapisuje przebieg pogrzebów, przechowuje mowy na nich wygłaszane, epitafia, tabliczki nagrobne. Służy zmarłym, ale chyba bardziej jest potrzebna nam - żywym. To Violette i jej “podopieczni” uświadamiają nam ulotność chwili, nietrwałość, a tym samym zachęcają do czerpania z życia garściami, korzystania z pięknych chwil, które niesie ono ze sobą, akceptacji tego, co jest nam dane i do patrzenia z nadzieją w przyszłość.
Książka to wyjątkowa, z wyjątkową bohaterką, niebanalną, o bogatym wnętrzu, empatyczną, chłonącą życie wszystkimi zmysłami. Książka subtelna, delikatna jak skrzydło motyla i tak jak on rozświetlająca świat. Napisana pięknym, starannym językiem, z bardzo sugestywnymi, plastycznymi opisami. Pełna emocji, pozornie prosta, z delikatnymi metaforami, ukrytą symboliką. Opowieść - pochwała życia, swoista oda do radości z rzeczy małych. Hołd złożony życiu, codzienności, trwaniu.
Szczerze polecam!
„Życie Violette” to historia kobiety, która całe dnie spędza na cmentarzu. Dba o groby, wymienia kwiaty, sprząta znicze… Można powiedzieć, że jest takim dobrym duchem cmentarza, który nie jedno już słyszał, ale i nie jedno przeżył.
Tak naprawdę napisać, że jestem oczarowana książką to za mało. Pisząc dla Was swoją opinię brakuje mi słów, aby opisać wszystko co czuję po przeczytaniu tak genialnego dzieła. Cała historia jest zarówno piękna, jak i smutna, ale także z pozoru dość prosta. Nigdy nie sądziłam, że historia dozorczyni cmentarza może mnie tak pochłonąć. Nie spodziewałam się, że może z niej bić taka głębia i realizm. Jednak Valerie Perrine stworzyła coś niesamowitego i z całą pewnością oryginalnego.
Czytając „Życie Violette” w sercu odczuwałam pełen wachlarz emocji. Autorka napisanymi przez siebie słowami wchodzi prosto do naszego serca i zostawia w nim ślad na zawsze. Czuć, że książka ta napisania jest z głębi serca o czym świadczy nie tylko treść, ale i dobór słownictwa, które jest przepiękne i otula czytelnika swoim ciepłem.
Nasza tytułowa Violette przeżyła bardzo wiele, a w jej życiu jest sporo śmierci i to nie wcale przez wykonywaną pracę. Straciła swoją kochaną córkę, męża… Jednak co jest tutaj piękne to fakt, że kobieta się nie załamała. Nie przestała celebrować życia i się z niego cieszyć. Tak naprawdę cała ta książka jest dziełem chwalebnym dla codziennego życia i radości z małych rzeczy. Bohaterka uczy nas patrzeć w przyszłość z pogodą ducha i udowadnia, że należy pogodzić się z tym co przynosi nam życie. Tutaj życie i śmierć wzajemnie się przenikają, krzyżują swoje drogi i są nieodłącznym elementem naszego istnienia. Nadają one sens całej powieści.
Prócz Violette spotykamy tutaj także kilku innych bohaterów, których postacie zostały skonstruowane w tak samo piękny sposób. Nawet jeżeli pokazują swoje gorsze oblicza to tak naprawdę drzemie w nich dobro.
„Życie Violette” to tak naprawdę powieść o prawdziwym życiu, w każdym jego odcieniu. Z emocjami dobrymi, jak i tymi złymi, a co najważniejsze pełnymi realizmu. Sądzę, że wiele czytelników (a zwłaszcza czytelniczek) utożsami się z naszą bohaterką i poczuje niezwykłą ulgę, a także swego rodzaju odkupienie. Żałuję, że książka skończyła się tak szybko, bo jej lektura była cudownym doświadczeniam i naprawdę chciałabym jej więcej. Dlatego nie zostaje mi nic innego jak tylko napisać - polecam! Podarujcie sobie kilka cudownych chwil i pozwólcie sobie na odrobinę refleksji o życiu i śmierci.
Tę książkę przeczytałam jako jedną z kilku we wrześniu. Towarzyszyła mi ona na wakacjach w Bieszczadach, ale tam nie miałam czasu czytać. Nie mniej jednak bardzo się cieszę, że miałam ją ze sobą, ponieważ patrząc na nią wspominam piękny tydzień we wspaniałych okolicznościach przyrody. Planuję kiedyś do niej wrócić i jestem przekonana, że wszystko z Bieszczad stanie mi wtedy przed oczami. Właśnie za jej przyczyną.
Ogólnie powieść długo stała na mojej półce. Do sięgnięcia po nią właśnie teraz skłoniła mnie moja ulubiona blogerka i posty, które wstawiała na swojego bloga. Zawierały one same pochlebne słowa na temat treści i zapadające w pamięć cytaty z książki. Zaintrygowana wzięłam i się zachłysnęłam pięknem ,,Życia Violette". Gdy teraz sobie o niej myślę mam jeszcze jedno skojarzenie. Niegdyś moja rehabilitantka opowiadała, że będąc w Rumunii na wyprawie rowerowej zwiedzili... cmentarz, który był... niebieski. Na długo umknęło mi to z pamięci, ale podczas lektury powróciło i uważam, że słusznie.
Powieść jest dla mnie niebieska, zdecydowanie i to nie tylko przez zachwycającą okładkę. Zupełnie nie czarna, jak śmierć, której jest tam dużo, a którą u nas tak właśnie się maluje. Czerń, smutek, żałoba. I oczywiście dwa ostatnie- jak najbardziej. Śmierć zawsze to ze sobą niesie, nawet jeżeli ma w sobie kolor wbrew wszystkiemu. Ale, no właśnie. Nie łatwiej byłoby, gdyby niosła ze sobą jakąś barwę?
Wskutek likwidacji pierwszego stanowiska dróżnika kolejowego, Violette zaczyna pracę na cmentarzu. Jest jego opiekunką i żyje historiami, którymi dzielą się z nią osoby odwiedzające bliskich tam leżących. Jest tych opowieści wiele, wciąż dochodzą nowe. Obok kobiecie przychodzi mierzyć się z własnymi problemami. Strata dziecka, zniknięcie/ ucieczka męża...
Jej codzienność, choć mi mimo wszystko wydawała się pogodna, naznaczona jest ciężkim bagażem.
Nie spodziewałabym się nigdy, że powieść z tak wyraźną śmiercią w tle, uznam za PRZEPIĘKNĄ. Jestem urzeczona. Trudno mi przestać o niej myśleć. Pełna nostalgii i refleksji. Pewnie też mroczna, ale to wszystko sprawia, że tworzy mieszankę przecudowną. To poezja. Czytałam i czytałam i nie chciałam, żeby się kończyła. To wzięłam inną książkę, żeby tę sobie dawkować. Ale dłużej już nie mogłam. Koniec. Teraz zostały wspomnienia. FENOMENALNA!
Książka w TOP 2024. Jeszcze nie wiem ile ich będzie, ale tę muszę już wpisać na tę listę. MISTRZOSTWO ŚWIATA. Ten klimat... no BAJKA.
Mam mieszane uczucia, co do książki, w sumie nie rozumiem zachwytów nad nią. Piękne wydanie, pomysł na fabułę dobry, było kilka wzruszających momentów. Ale... 1. ksiażka rozwleczona, często nudna. 2. Książka promuje zdrady jako coś normalnego, miałam wrażenie, że wszyscy się zdradzają na potęgę i jest to coś romantycznego według autorki! Dla mnie to zwykła patologia, poniżanie się dziewczyn, pojęcie miłości zawięzone do seksu i pożądania. Faceci to zwykłe chamy, wykorzystujące uczucia głupich kobiet. 3. Po wspólnych nocach w łóżki i rozmowach... bohaterowie byli na ,,pan", ,,pani"... żenada. Podsumowując, książka poniżej oczekiwań, nie wiem czy polecam.
Przepiękna, wzruszająca, pozostanie ze mną na długo...
"Obdarzmy swoją nieobecnością tych, którzy nie doceniają naszej obecności"
Są miejsca na ziemi, gdzie wielu z nas nie chce się znaleźć i obawiamy się tego momentu. To miejsce smutku, powagi i ostatecznej drogi człowieka, do którego udamy się wszyscy, a ci co pozostaną za bramami będą nas odwiedzać i przynosić kwiaty oraz znicze. Cmentarz.
Ale pewna kobieta, Violette właśnie w tym miejscu odnalazła siebie i sens życia. To plac usłany płytami nagrobnymi daje jej szansę na pogodzenie się z tym co wydarzyło się w jej życiu. Smutna historia życia Violette ukazuje nam nie tylko dobre chwile, ale też te smutne i złe, ale są też osoby których całe ich życie jest naznaczone stratą i bólem noszonym w sercu, gdzie wydaje się że otaczającą nas czarna otchłań pochłonie, ale gdzieś tam w oddali miga światełko w tunelu.
Życie i śmierć, radość i smutek, wzloty i upadki to nieodłączne elementy naszego życia, które musimy przeżyć. Tylko musimy znaleźć w nim równowagę i sens. A gdy wszystko rozsypie się w naszym życiu jak domek z kart spróbować na tych ruinach odbudować siebie.
,,Delektuję się życiem, piję je małymi łyczkami niczym herbatę jaśminową z miodem".
Cały tydzień czytałam ,,Życie Violette". To było jak spacer po wszystkich porach roku, po wachlarzu emocji, po górach i dolinach czyichś żyć, po cmentarzu utraconych nadziei, mirażach wspomnień, ułudach szczęść.. Aż szkoda, że tak szybko przyszedł koniec.
Violette jest dozorczynią na cmentarzu. Jej na zewnątrz smutne życie, z bliska jest jeszcze bardziej smutne niż się wydaje, ale też pełne wiary, pokory, tak zwanej życiowej mądrości i niepozornych dobrych myśli. Violette na co dzień porządkuje groby, sprząta znicze, hoduje kwiaty. Służy zmarłym i żywym. Każdy, kto ją odwiedzi może liczyć na herbatę z pądem i dobre słowo oraz chwilę ciszy.. na wysłuchanie swojej historii lub pomilczenie w miłym towarzystwie.. Kobieta w swoim życiu usłyszała ogrom ludzkich wynurzeń, pięknych opowieści, chwytających za serce historii, żałobnych wystąpień, wypowiedzianych na głos ludzkich i nieludzkich tragedii. Sama też doświadczyła w swoim życiu zdarzeń, które burzą krew, szarpią nerwy, wzruszają, smucą.. Miała niełatwy życiowy ,,start", który z odcisną piętno na jej wyborach. Uczyniła mężczyznę plastrem na swoją samotność. Dzieliła z nim życie, tak naprawdę go nie dzieląc. Los dał jej jednak największe szczęście jakie mógł dać - dziecko. A potem brutalnie ją go pozbawił.. Umarła, choć dla wszystkich była wciąż żywa. Dziś wie, ile waży dusza, że czasami ludzie są o wiele lepsi niż to po sobie pokazują, i że nie każda rana się goi, wie - co to znaczy być straconą w otchłań samotności i że każdy dzień to jednak ,,prezent niebios".
Warto więc wyruszyć z nią na spacer po ,,jej" cmentarzu, gdzie Violette czuje się na swoim miejscu. Nie boi się duchów zmarłych, bo jedyne w jakie wierzy to jej wspomnienia, te rzeczywiste i te wyimaginowane. Jest nieco sardoniczna. Waży słowa. Żyje w rytmie pór roku i tylko głos kościelnego dzwonu przypomina jej o upływającym czasie. Wierzy w moc biedronek i w to, że ,,śmierć spowalnia życie" tych, co zostają żywi. I wie na pewno, że wszystko jest na chwilę.
,,Życie Violette" to powieść obyczajowa napraszająca się o czułość, płacze, śmieje się, przytula. Książka przy której warto wlać sobie do herbaty naparstek porto, albo dwa i wypić za swoje zdrowie delektując się trwającą chwilą mimo wszystko.
,,Życie Violette" - powieść, która zachwyciła wielu, mnie również.
Polecam.
ŻYCIE ZAWSZE DAJE NAM DRUGĄ SZANSĘ NA SZCZĘŚCIE… Wzruszająca i pełna humoru opowieść o tym, co jest, i o tym, co bezpowrotnie minęło.Historia dramatycznej...
Literacki debiut autorki „Życia Violette” i „Cudownych lat”. Słodko-melancholijna powieść, która zwróciła uwagę krytyków i czytelników...
Przeczytane:2024-06-26, Ocena: 5, Przeczytałam, 12 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Audiobook, Psychologiczne,
MIEJSCE CISZY I ŁEZ
Po powieść Valerie Perrin "Życie Viotette" sięgnęłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Nie znam języka francuskiego, ale dosyć przyjemnie słuchało mi się audiobooka w interpretacji Katarzyny Tarczyńskiej. Co prawda zdecydowałam się przyspieszyć nieco prędkość odtwarzania żeby nie raziły mnie błędy polskiej wymowy i w ostatecznej ocenie wyszło nieźle. Francuskiego akcentu było aż nadto z uwagi na dużą liczbę nazw własnych zamieszczonych w treści.
"Życie Violette" to nostalgiczna opowieść intrygująca i nieoczywista, która od pierwszych stron zaskakuje. To jednakowo piękna co smutna historia pokazująca różne oblicza życia i jego słodko - gorzki smak. Przeplatające się relacje żywych i umarłych tworzą niezwykle ciekawy obraz francuskiej społeczności. To ludzie, których ścieżki w pewnym momencie skrzyżowały się z życiem Violette i zostawili po sobie trwały ślad. "Życie Violette" rozpoczyna się od... śmierci i prowadzi nas przez meandry życia tytułowej bohaterki aż do czasów jej trudnego dzieciństwa.
Tytułowa Violette Toussaint była dróżnikiem na przejeździe kolejowym, skąd po pewnych tragicznych wydarzeniach przeniosła się do niewielkiego miasteczka w Burgundii, gdzie otrzymała posadę dozorczyni cmentarza. Tak naprawdę kobieta jest opiekunką nekropolii i jednocześnie dobrym duchem tego zapomnianego przez ludzi miejsca. Rodzina, która odprowadza osobę zmarłą na wieczny spoczynek, a potem kilka razy w roku odwiedza jej grób zawsze może liczyć na dobre słowo Violette, szklankę herbaty, czy filiżankę kawy wypitą w jej towarzystwie. Z tych spotkań rodzą się wyjątkowe opowieści, historie i wspomnienia o ludziach, którzy odeszli, których już nie ma, a mimo to pozostawili po sobie jakiś ślad. Violette prowadzi wyjątkowe zapiski w postaci księgi życia. Notuje w niej własne spostrzeżenia, przemyślenia i refleksje na temat nazwisk, dat, dnia pogrzebu, rodziny i uczestników. Bohaterka dzieli się z nami także odczuciami i przeżyciami dotyczącymi własnego życia, które, przepełnione nieszczęściami, dalekie było od ideału. Dom dziecka, skomplikpwane relacje, miłość w różnych jej aspektach i wymiarach, wczesne macierzyństwo, samotność w związku, zdrady, strata dziecka to tylko część problemów, które stały się udziałem Violette.
Powieść zdecydowanie zasługuje na uwagę. Jej lektura jest swoistą terapią, pozostawia po sobie wyjątkowy spokój i dobre myśli. Pokazuje, że nawet w najgorszych chwilach można znaleźć mały przebłysk radości, a z tragedii wynieść coś dobrego. Kult doceniania rzeczy małych jest istotą tej opowieści. Podobała mi się ewolucja bohaterów. Zaskakująca fabuła i niecodzienna tematyka zaowocowały naprawdę piękną literaturą.
Były jednak momenty, kiedy opowieść mi się dłużyła. Spokojne tempo akcji w połączeniu z dość monotonnym głosem lektorki i melancholijnym klimatem chwilami stawało się nużące. Trochę też trwało zanim wciągnęłam się w opisywane zdarzenia, ale im dłużej słuchałam książki, tym bardziej historia mi się podobała.
Lubię powieści zaskakujące, nieoczywiste, które mają coś więcej do zaoferowania niż tylko wartką akcję i ciekawą intrygę. "Życie Violette" to książka która skłania do głębokich przemyśleń nad istotą życia. Niestety często się zdarza, że sądzimy po pozorach i na tej podstawie wyciągamy błędne wnioski nie znając wszystkich aspektów danej sytuacji. To także powieść o smutnych zakończeniach i nowych początkach, które rodzą się na zgliszczach bólu i straty. To wreszcie lektura dla wszystkich miłośników literatury pięknej przez wielkie P.