Czarodziejska opowieść o odwadze, która pokonuje zło.
Książka uwielbiana przez dzieci, polecana również jako magiczne lekarstwo na pewność siebie!
Mały, trzynastoletni chłopiec, sierota z tajemniczą blizną, odważnie stawia czoło potężnemu czarownikowi. Wbrew pozorom to nie Harry Potter, tylko skromny Bartek z Krakowa, bohater słynnej powieści Doroty Terakowskiej.
Bartek, samotny mieszkaniec domu dziecka, bardzo pragnie odnaleźć swoich rodziców. W swoich poszukiwaniach trafia na Wawel, który okazuje się drzwiami do innego, zaczarowanego miasta, podobnego do Krakowa i odmiennego zarazem. Niestety, świat ten jest we władaniu potężnego i niebezpiecznego władcy Lewawu. Mieszkańcy miasta, choć sympatyczni, panicznie się go boją, a strach sprawia, że nawet dobry człowiek jest zdolny do złych czynów.
Czy Bartkowi uda się przekonać zastraszonych mieszkańców do walki i sprzeciwienia się złu? Czy w magicznym świecie odnajdzie rodziców? Opowieść o pokonywaniu zła, o potrzebie wolności i przyjaźni, która trzyma w napięciu do ostatnich stron.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2022-07-12
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 136
Mogę już powiedzieć że Dorota Terakowska należy do grupy moich ulubionych pisarzy.
"Władca Lewawu" to historia o strachu i odwadze oraz nadziei. Główny bohater mieszka w Krakowie, zawsze go ciągnęło do Wawelu i pewnego dnia niechcący przechodzi do innej rzeczywistości. Wszystkie nazwy są tam na odwrót, a co najgorsze znajduje się tam mnóstwo ogromnych pająków! Co czeka tam Bartka, gdzie dokładnie się znalazł?
Bardzo podoba mi się jak pani Terakowska edukuje dzieci. Ma ciekawe i zaskakujące pomysły na fabułę i w każdej jej powieści którą czytałam jest element dreszczyku, a to po prostu uwielbiam. Jej styl pisania jest lekki, dość prosty ale inteligentny i kreatywny.
Nie są to jednak historie, do których będę często wracać. "Władcę Lewawu" odradzam też osobom, które boją się pająków. Ja nie mam arachnofobii, ale i tak włosy mi się jeżyły podczas czytania.
Polecam każdemu sięgnąć po twórczość Doroty Terakowskiej a już na pewno zaprezentować jej książki swoim dzieciom/młodszemu rodzeństwu.
Jedna z najlepiej przyjętych polskich opowieści fantasy dla dzieci i młodzieży. Nagrodzona "Małym Dongiem" polskiej sekcji IBBY za rok 1995, przyznawanym...
"Muzeum Rzeczy Nieistniejących" jest niezwykłym zbiorem felietonów publikowanych na łamach "Przekroju" w latach 1998 -2000. W Muzeum...
Przeczytane:2023-07-23, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku,
Biorąc nie pierwszy raz udział w akcji Czytaj.pl zabrałam się za czytanie. Tym razem opowieści o Krakowie. Mój pierwszy wybór padł na króciutką – bo ledwo ponad stu stronicową – opowieść Doroty Terakowskiej pt. „Władca Lewawu”. Informacja na ostatniej stronie donosi, że utwór powstał w 1982 roku, czyli ponad czterdzieści lat temu. Opowiadanie wpisuje się w popularny od niedawna gatunek Urban fantasy. Choć nie brak w nim nawiązań do innych książek, czy nawet naszej, jakże wtedy odległej przyszłości. Aż strach pomyśleć, że Dorota Terakowska, oprócz tego, że świetnie pisze, mogła przewidzieć, że świat, a przynajmniej Magiczny Kraków, zostanie opanowany przez karłowatego tyrana, który chce być władca niemal totalitarnym i decydować o wszystkich aspektach życia swych wystraszonych poddanych.
Jest to historia chłopca wychowanego w domu dziecka, w Krakowie, któremu do najmłodszych lat , że jego rodzice odeszli, pozostawiając go na pastwę losu. Bartek, trzynastoletni chłopiec, jak pewnie każda sierota w jego wieku, chce wierzyć, że rodzice go nie porzucili i codziennie wyrusza na ich poszukiwania. Zwłaszcza, że ciągle ma przed oczami rozmazany i bardzo niewyraźny obraz matki. Coś, jakaś tajemnicza siła, ciągle ciągnie go na Wawel. I tym razem, używając bardzo „nikczemnego” podstępu, udaje mu się dostać do Smoczej Jamy, gdzie znajduje magiczne przejście, prowadzące do zupełnie innego, Magicznego Krakowa. Nie zniszczonego przez dymiące i trujące wszystko, od gleby po samo powietrze, fabryki, rzekę Ałsiw, zamiast ścieków nazywanych Wisłą. W Krakowie, do którego trafił Bartek, wszystko zapisane jest wspak. Tytułowy Lelaw to tak naprawdę Wawel. Miejsce, gdzie pojawił się Nienazwany i zaczął wszystkimi rządzić twardą ręka. Do pomocy, by nikt nie śmiał sprzeciwić się jego władzy, zaprzągł hordę posłusznych mu, obrzydliwych pająków. Lud Magicznego Krakowa żyje w ciągłym strachu; także dlatego, że ich władca, Nienazwany, odbiera im odwagę i wszystkie inne cechy, za pomocą których mogli by go pozbawić władzy, tuż po narodzeniu.
Wszystkim, za wyjątkiem jednego dziecka, któremu na czole, tu pod grzywką, pojawiła się malutka Gwiazdka. On jeden oparł się mocy Nienazwanego, nie dając mu odebrać sobie odwagi, agresji, czy złości. Chłopiec, o imieniu Ketrab, którego matka ciągle opłakuje i wierzy, że do niej wróci, choć widziała, jak pająki zabierają go ze sobą i wynoszą gdzieś hen, bardzo daleko.
Bartek odkrywa, że ma więcej wspólnego z Ketrabem i Magicznym Krakowem, niż mógłby się spodziewać, w końcu Ketrab, to Bartek czytany wspak.
Choć denerwuje go zachowanie uległych Allian, ich strach, uległość i poddaństwo, a nawet donosicielstwo – w obronie własnej rodziny, razem z Radą Mędrców postanawia pomóc im wyzwolić.
Najpierw bardzo sprytnym sposobem udaje mu się unieszkodliwić pająki, a potem wyrusza i staje samotnie do wali z budzącym powszechny strach i grozę Nienazwanym…
Władca walczy do samego końca i ma w zanadrzu nie jedną sztuczkę.
Gdybym nie zobaczyła daty, to pomyślałabym, że to wcześniejsze wcielenie Harry’ego Pottera.
Opowieść wciąga i czyta się ją błyskawicznie – niespełna jeden dzień.
Zarówno bohaterowie po jednej, jak i po drugiej stronie, są świetnie odmalowani. Nie tylko oni; Kraków stanął mi przed oczami, jak żywy. Choć gdybym była na miejscu Bartka i mogła wybierać, gdzie chcę mieszkać, wybrałabym ten mniej czysty, za to pełen ludzi. Chyba tylko dlatego, że jestem do niego mocno przywiązana.
Istnieje powiedzenie, że: „Reklama dźwignią handlu”, ale nie wiem, komu bardziej szkodzi przyrównanie tej baśni do Stranger Things. Baśni, czy temu serialowi. Czasami nie warto silić się na takie rzeczy, bo można przedobrzyć. Tak po prostu.
Autorka jest mieszkanka Krakowa od chwili swego urodzenia. Z zawodu jest dziennikarką, studiowała socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. A teraz także pisarką. Była redaktorem i publicysta w wielu znanych periodykach. Założyła nawet własny „Czas Krakowski”. Była także wiceprezesem Spółdzielni Dziennikarzy. Związała swe życie z aktywna polityką; należała do partii i do związku.
W jej rodzinie pojawiają się same znane nazwiska.
Jedno z jej dzieł „Córka czarownic” została wpisana na listę IBBY.
Jest to lektura uzupełniająca dla klasy 6 i z czystym sercem ją polecam dzieciakom, które chciałby coś dodatkowego przeczytać, bo to sama przyjemność.