Uciekinier
Ken Follett

 Na książkę tego autora najlepiej zarezerwować sobie cały dzień i kawałek nocy, gdyż jak się zacznie czytać, to nie sposób się od niej oderwać. Podobnie było i tym razem. Nie rozumiem tych, którzy marudzą, że Follet pisze wszystko według jednego schematu i że ta powieść jest słabsza od innych. A guzik prawda. Znajdziemy tu podobny rozmach jak w "Filarach ziemi", tylko treść jest inna, a powtarzalność schematu w przypadku tego autora akurat w ogóle mi nie przeszkadza, bo jednak każda historia jest inna, ale łączy je jedno - są napisane po mistrzowsku!

Akcja toczy się w XVIII wieku w Szkocji, Anglii i Ameryce i w każdym z tych krajów rozgrywające się tam wydarzenia są porywające.

Można śmiało rzec, że motywem przewodnim powieści jest wyzysk i ucisk najbiedniejszych przez bogatych właścicieli ziemskich, takich jak rodzina Jemmisonów: dwaj bracia: Robert i Jay oraz ich wredny, chciwy i okrutny ojciec . Obaj bracia "smalą cholewki" do pięknej Lizzie Hallim, która chociaż pochodzi z wyżyn społecznych, to jednak potrafi okazać współczucie wyzyskiwanym ludziom, na których za byle przewinienie nakłada się niezwykle okrutne kary. W kopalni należącej do tej rodziny, pracują dzieci już od siódmego roku życia, również kobiety harują tam jak woły, a niewolnicza praca trwa po 15 godzin na dobę. Także praca węglarzy katorżnicza i słabo opłacana, ale więcej grup zawodowych było wyzyskiwanych przez włąścicieli ziemskich, co jest tu dobitnie pokazane.

Jednym ze śmiałków, który buntuje się przeciwko niewolnictwu i wyzyskowi jest górnik Mack McAsk, jednak za jego odwagę spotka go dotkliwa zemsta ze strony właścicieli ziemskich, przeciwko którym odważył się wystąpić. Jego romans z Lizzie mało wiarygodny, bo czy jest możliwe żeby wysoko urodzona, zamożna kobieta związała się z ubogim skazańcem, który wcześniej był niewolnikiem? Jednak sceny sexu przyprawiały o dreszczyk podniecenia, gdyż autor niezwykle sugestywnie, ale też i subtelnie je opisał.

Śledzenie losów bohaterów w różnych krajach było pasjonujące. Jednak chyba największe wrażenie zrobiły na mnie opisy pracy w kopalni. Szokujące i nieprawdopodobne. Kontrast między bogatymi a biednymi tak mocno widoczny (wyolbrzymiony), że aż się krew we mnie gotowało na taką niesprawiedliwość dziejową. Natomiast warunki w jakich przewożono skazańców czy niewolników pod pokładem statku, to już w ogóle coś niewyobrażalnie okrutnego i nieludzkiego. Nad tymi niesprawiedliwościami społecznymi skupił się autor. Kary kompletnie niewspółmierne do przewinienia, bo na przykład powieszono dziecko tylko za to, że z głodu ukradło bochenek chleba.

Bardzo udana powieść, aczkolwiek miała fragmenty zarówno bardzo ciekawe jak i nieco słabsze. Na plus jest to, że wydarzenia toczyły się w różnych krajach, miejscach, sporo się działo. Taka lektura podróżniczo - awanturnicza, przygodowa z wątkami marynistycznymi, romansem w tle, niewolnictwem. Czytało się świetnie, aczkolwiek mam za sobą lepsze książki tego autora, dlatego efektu "wow" nie było, ale i tak jestem zadowolona z czasu spędzonego przy tej książce.