Tim Fitzpeterson, wiceminister energetyki, powinien lepiej dobierać sobie kochanki. Urocza rudowłosa nieznajoma jest bardzo piękna, ale niestety podstawiona. Komuś bardzo zależy na zdobyciu pewnych informacji, którymi dysponuje młody polityk – za wszelką cenę, także szantażu. Z garsoniery wiceministra tropy prowadzą do świata wielkich finansów i redakcji londyńskiej popołudniówki. Bogaty inwestor Felix Laski spotyka się na śniadaniu z wysokim rangą urzędnikiem Banku Anglii. Miejscowy gangster planuje skok na furgonetkę przewożącą banknoty przeznaczone do zniszczenia. Rzutki młody reporter „Evening Post” Kevin Hart stara powiązać ze sobą elementy kryminalnej łamigłówki, ale prawda może okazać się zbyt niebezpieczna, by ją ujawnić...
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2014 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Paper Money
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz
Iran, ostatnie dni szacha. Kilku pracowników amerykańskiego koncernu trafia do więzienia w Teheranie. Żadne interwencje nie odnoszą skutku, a wobec...
Jeannie Ferrami, psycholog prowadząca na Jones Falls University badania naukowe w dziedzinie genetyki, dokonuje zaskakującego odkrycia. Przeglądając bazy...
Przeczytane:2025-08-06, Ocena: 2, Przeczytałem, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku,
To zdecydowanie najdziwniejsza książka Kena Folleta, jaką przyszło mi przeczytać. Jeden dzień z redakcji londyńskiej gazety "Evening Post", w której rytm wyznacza pogoń za sensacją, za gorącymi i szokującymi informacjami, które spowodują, że nakład gazety sprzeda się jak świeże bułeczki. Moją uwagę zwrócił wątek z facetem, który nielegalnie podsłuchuje policyjne radio i pozyskane w ten sposób informacje, sprzedaje do redakcji tej właśnie gazety, czyniąc z tego swoje główne źródło zarobkowania. Do tego napad na furgonetkę z forsą, minister, który dał się przyłapać z dziwką i jest szantażowany, gangsterzy mający swoje ciemne interesy, a to wszystko na tle Londynu lat 70-tych, bez technologii typu internet, smartfony itp. Można powiedzieć, że migawki z życia miasta i redakcji poczytnego pisma, ale pewne niby przypadkowe wątki na jakimś etapie znajdą wspólny mianownik. Niewątpliwie pomysł i forma ciekawe, ale ja się w pewnym momencie mocno pogubiłam w ilości bohaterów i zdarzeń i szczerze mówiąc, całość nie przypadły mi do gustu, chociaż ten klimat retro i sprawne pióro pisarza mogą się podobać. Na pewno warto poznać Folleta od innej strony, a ta książeczka daje taką możliwość.