Derry w stanie Maine, miejsce ledwie widoczne na mapie. Dochodzi tu do wyjątkowej eskalacji zbrodni, okrutnych morderstw, gwałtów i tajemniczych wypadków. W kanałach miasteczka zalęgło się To. Bliżej nieokreślone, przybiera najróżniejsze postacie –, klauna, ogromnego ptaszyska, głosu w rurach. Poluje na dzieci. Tylko dzieci potrafią To dostrzec. I dlatego właśnie one stają do walki z potworem. Mija dwadzieścia kilka lat i To powraca. Dzieci są już dorosłymi, ale muszą odnaleźć w sobie dziecięcą wiarę, lojalność i odwagę, by skutecznie stawić mu czoła.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2009-07-10
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 1104
Tytuł oryginału: It!
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Robert Lipski
Stephen King "To" 🤡🎈
"To wszystko było jak sen, który stał się jawą. A kiedy sny stawały się jawą, wymykały się spod władzy śniącego i nabierały mocy do niezależnego działania, mocy, która mogła być zabójcza." (str. 848)
Derry w stanie Maine, 1957. Mały George Denbrough w żółtym, przeciwdeszczowym płaszczyku wychodzi z domu pobawić się papierowym okręcikiem. Łódka wpada do ścieku. Chłopiec w kanale dostrzega klauna, który wyrywa mu rękę z ciała. George umiera nim zdoła krzyknąć o pomoc...
Rok później siódemka dzieci: jąkający się Bill Denbrough (starszy brat George'a), chorowity Eddie Kaspbrak, niewyparzona gęba Richie Tozier, otyły Ben Hanscom, wiecznie posiniaczona Beverly Marsh, żyd Stan Uris i czarnoskóry Mike Hanlon postanawiają pokonać To. Każde z nich widziało demonicznego klauna przybierającego dowolne, koszmarne postacie. Udaje im się ujść z życiem.
Mija dwadzieścia siedem lat i dzieci są już dorosłymi. Krwiożercze To powróciło do Derry. Paczka Klubu Frajerów złożyła obietnicę z dzieciństwa, jeśli To zacznie się od nowa, oni przeciwstawią się Złu.
"Może to dlatego Bóg każe nam być najpierw dziećmi, znajdować się nisko, przy ziemi, bo on wie, że każda prosta lekcja, jaką otrzymujesz w życiu, wiąże się zwykle z upadkiem, bólem i krwawieniem. Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz." (str. 85)
"Doszedł do wniosku, że dzieciaki były specami w balansowaniu na krawędzi życia i śmierci, a jeszcze lepiej potrafiły włączać do swego życia wszystko to, co niewytłumaczalne. Przez implikację wierzyły w istnienie niewidzialnego świata. Cudowne zdarzenia, zarówno te dobre, jak i złe, były brane pod rozwagę, ale jakby mimochodem, świat nie stawał dzięki temu w miejscu. Dla dzieciaka cudowne bądź straszliwe zdarzenie o dziesiątej rano nie oznacza, że o dwunastej nie może zjeść jednego czy dwóch cheese dogów ekstra." (str. 523)
To żeruje na dziecięcej niewinności i dotyka sferę naszych najskrytszych lęków.
"Już od wczesnego dzieciństwa wpaja się nam, że kiedy w głębokim, mrocznym lesie napada cię potwór, to, rzecz jasna, po to, aby cię pożreć. Być może to ostatnia rzecz, jaką potrafimy sobie wyobrazić. Ale czyż potwory nie żywią się tak naprawdę naszą wiarą? Zdaje się, że wszystko potwierdza moją teorię - pożywienie może oznaczać życie, ale źródłem mocy jest wiara, a nie jedzenie. A któż wierzy bardziej niezachwianie aniżeli małe dziecko?" (str. 865)
Derry to miasteczko, w którym dochodzi do częstych przestępstw.
Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Świat dzieci i świat dorosłych.
Wyborna lektura. Wstrząsnęła mną dogłębnie. Jedna z najsłynniejszych i przerażających książek Kinga. Dobrze przemyślana fabuła. Fakt, autor pisał ją cztery lata. Niesamowity klimat powieści, mroczny, magiczny. Bardzo dobre wykreowanie paczki przyjaciół zmagających się z obyczajowymi problemami - poniewierani przez starszych chłopaków i niedocenieni przez rodzinę. Urzekła mnie ich wielka przyjaźń.
"Może, pomyślał, nie ma czegoś takiego jak dobrzy i źli przyjaciele. Może są po prostu tylko przyjaciele, ludzie, którzy będą przy tobie, kiedy ci coś dolega, i pomogą ci, byś nie czuł się zbyt samotny. Może to ludzie, dla których warto przeżywać strach, mieć nadzieję... i żyć. Być może także są to ludzie, za których warto umrzeć, kiedy trzeba. Nie ma dobrych przyjaciół. Nie ma złych przyjaciół. Są jedynie ludzie, których pragniesz i z którymi chciałbyś być - ludzie, którzy mają swoje miejsca w twoim sercu." (str. 779)
A stworzenie Pennywise'a równie udane.
Co jest najbardziej przerażające w "To"? Że To jest wszędzie, nie tylko w fikcyjnym Derry. Dowiadujemy się z wiadomości telewizyjnych, z radia, jesteśmy świadkami różnych okropności na tym świecie. Gwałty, pedofilia, rozboje, strzelaniny, przemoc, cierpienie. Gorzka prawda o dzieciach, które przedwcześnie muszą dorosnąć...
"Myślę, że To potrafi również manipulować ludźmi i odciskać na nich swoje piętno. Tak jak nawet po długiej kąpieli czujesz na swoim ciele woń skunksa, jeśli zostałeś przez niego opryskany." (str. 503)
To, co u Kinga nadprzyrodzone, tak naprawdę jest odzwierciedleniem ludzkich zachowań. Stephen King to mistrz rozpoznawania charakterów. I bardzo za to go cenię. ❤️
Ciebie też porwie.
Czy Mistrza Horroru Stephena Kinga trzeba komuś przedstawiać? Zakładam, że nie i mam nadzieję, że się nie mylę. Nawet jeśli nie czytaliście, to wiecie kto zacz. W takim razie przechodzę od razu do meritum.
Dla dzieci miasteczko Derry jest całym światem. Dla dorosłych, który zawsze wiedzą wszystko najlepiej, to po prostu rodzinne miasto – swojskie, porządne, idealne do życia.
Ale to dzieci widzą – i czują – co tak strrrasznie różni Derry od innych miejsc. W kanałach miasteczka zalęgło się TO. Bliżej nieokreślone, przybiera najróżniejsze postacie – klauna, ogromnego ptaszyska, głosu w rurach.
Poluje na dzieci. Tylko dzieci potrafią dostrzec TO. I to one stają do walki z potworem.
Czy gdy ma się jedenaście lat jest się zdolnym do wielkich czynów? Oczywiście, że tak, ale nie o takich wydarzeniach pomyśleliby bohaterowie powieści To, gdyby to im zadano takie pytanie. Jedenastolatkowie, to jeszcze dzieci, choć często chcą uchodzić za starsze. Powinni mieć zwyczajne dziecięce problemy, a nie staczać walkę na śmierć i życie. A na prześladujące ich demony powinna pomóc zapalona na noc lampka na stoliczku przy łóżku, a nie stawianie czoła tajemniczemu mordercy.
Miasteczko Derry. Rok 1958. Dochodzi do serii niewyjaśnionych morderstw, gdzie ofiarami padają wyłącznie dzieci. I to dzieci, jako te widzące, będą musiały zmierzyć się ze złem ukrytym w postaci Pennywise'a, Klowna, który czasami przedstawia się jako Bob Grey. Co takiego strasznego może być w klownie? To karmi się naszymi największymi lękami. Przypuszczam, że każdy w skrytości czegoś się obawia, a To potrafi wydrzeć nam ten sekret i zamienić się w to czego jego ofiara najbardziej się boi. Wyobraźnia Mistrza w tym momencie jest naprawdę nieograniczona, a książka przeraża. Zaczęłam sobie zdawać sprawę, że też mam swoje lęki, a naprawdę szczerze nie znoszę klaunów.
Zapachy kurzu, wilgoci i dawno zgniłych warzyw mieszały się ze sobą, tworząc jedyny w swoim rodzaju odór – odór potwora, apoteozę wszystkich potworów. To była woń czegoś, co nie miało nazwy, woń tego skulonego, przyczajonego w ciemności i gotowego do skoku stwora, który przełknąłby wszystko, ale największą ochotę ma zawsze na świeże dziecięce mięso.
Miasteczko Derry. Rok 1985. Wydawałoby się, że jest już pozamiatane – jak to mówi młodzież. Problem został rozwiązany, zło zażegnane. Jednak po spokojnych dwudziestu siedmiu latach rozpoczyna się kolejna seria morderstw. Pennywise powrócił i chce kolejnego starcia z grupką jedenastolatków. Tylko że to już nie są dzieci, lecz dorośli, którzy bardzo chcieli zapomnieć o największym koszmarze swojego dzieciństwa. Wracają już jako dorośli, by kolejny raz stawić czoła prawdziwemu złu.
To jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych powieści Stephena Kinga i na pewno jedną z najdłuższych. Nie mam pojęcia ile razy na świecie wznawiano wydawanie tej książki. Tylko w Polsce była wydawana przez trzy wydawnictwa chyba pięć razy. Doczekała się przeniesienia na mały ekran, jako dwuodcinkowy serial, aż w końcu w 2017 powstał pełnometrażowy film obejmujący pierwszą część książki i w 2019 drugi, gdy bohaterowie są już dorośli.
Różne słyszy się i czyta opinie o tej wyjątkowej powieści Mistrza. Mój głos dołączam do tych, którzy są tą historią zachwyceni. Lektura przysporzyła mi sporo nerwów, choć przyznaję, że widziałam ten film z 2017 roku. Nic to nie zmieniło. Z resztą nie da się przenieść na ekran tego wszystkiego, co czuje czytelnik zespajając się z historią. Nie wiem czy każdy tak ma, ale ja niebywale łatwo potrafię przenieść się z mojego wygodnego miejsca do czytania w najbardziej koszmarne miejsce w książce. Potrafię być jedenastoletnim chłopcem, osiemnastowieczną lady czy staruszkiem nad grobem. To zabrało mnie w podróż po najmroczniejszej stronie mojej natury, gdzie poznałam to, z czego nie zdawałam sobie sprawy. I niezbyt mi się to podobało. Ale to świadczy o tym, jak świetną książką jest To.
To jest zdecydowanie jedną z najbardziej przerażających i strasznych książek Stephena Kinga. I choć nie jestem dzieckiem, to lektura tego dzieła doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego. To jest opowieścią, z którą wielu wielbicieli Mistrza będzie się chciało zmierzyć, ale nie każdemu się to uda, bo po prostu zostaną pokonani. Do tej książki, jak do wielu innych trzeba dorosnąć (a dorasta się w różnym wieku - uwierzcie mi). Próbujcie, może akurat będziecie w odpowiednim wieku, bo To koniecznie trzeba przeczytać.
Otwarcie należy przyznać, że w dzisiejszych czasach dzieci nie odrywają oczu od telewizora, komputera i tabletu, nawet po to, by cos zjeść.
Przywykłam słuchać narzekania, że „kiedyś to były czasy, że dzieci całymi dniami przesiadywały na klatce i bawiły się lalkami”, „do wieczora huśtały się na trzepaku”, czy „umorusane jak nieboskie stworzenia domagały się o dziewiątej wieczorem zostawienia ich na placu zabaw na co najmniej godzinę”.
A dzisiaj…
Ledwo opuszczą szkolne ławki, a już biegną do komputera. Tego szkolnego, lub domowego. Odmawiają sobie przy tym wszystkiego innego; nie robią przerwy na posiłki, odrabianie lekcji, czy jakąkolwiek rozmowę. To wszystko zdają się mieć w komputerze, w grach, w których można się porozumiewać z innymi graczami przy pomocy stworzonych przez siebie postaci.
A jak było kiedyś?
O tym właśnie mówi jedna z najlepszych, moim zdaniem, książka Stephena Kinga pt. „To”.
Akcja książki rozpoczyna się wprawdzie w czasach współczesnych, ale później przenosimy się, niejako z głównymi bohaterami do lat ich dzieciństwa, wolnych od wszelkiego rodzaju technologii. Odnosi się wrażenie, że miejsce nowoczesnej technologii, tak bliskiej współczesnym dzieciom, zajęła magia, we wszystkich swoich odmianach. Bo też na swój własny sposób główni bohaterowie książki wierzą w magiczną moc wielu rzeczy. Ich wiara ożywia potwory – w tajemniczym domu przy Neibolt Street, sprawia, że wszędzie widzą krew – tak dzieje się w domu Beverly Marsh, nadaje nowe właściwości przedmiotom codziennego użytku – inhalator Eddiego, czy pozwala wierzyć w magiczne stwory będące poza granicami ich rzeczywistości – żółw, pajęczyca, czy clown.
Razem z frajerami zanurzamy się w świat tak bliski naszej współczesności; pełno w nim tak dobrze znanych nam elementów. Przede wszystkim nienawiści i niechęci w stosunku do innych, niepodobnych do nas ludzi, obojętności na cudzą krzywdę, zarówno ludzką jak i zwierzęcą, bezsilności w obliczu tragedii, głupoty, przemocy i otaczającego nas zła, niechęci ze strony tych, którzy nas nie znają i wcale nie mają ochoty poznać, także tych najbliższych – ojców i matek, radości z prostych rzeczy i odkryć, które mogą zmienić później zarówno nas, jak i innych ludzi, choć w różnym czasie.
To właśnie tak świetnie oddany klimat tamtych czasów sprawia, że nie ma się ochoty ani na chwilę odłożyć tej książki. Czytelnik jest w rozterce; z jednej strony pragnie jak najszybciej zobaczyć, jak skończy się ta cała historia, a z drugiej za nic nie chce opuścić sennego miasteczka Derry w stanie Maine, ani gromadki dzieciaków, prawdziwych frajerów, którzy już przy czytaniu pierwszych fragmentów historii, skradli mu serce. Jednocześnie jest przekonany, że nie raz zechce jeszcze do tej historii wrócić, choćby po to, by wyłapać te wszystkie „smaczki”, które za pierwszym razem mogą mu umknąć.
To nie tylko historia o magii, przyjaźni, czy miłości, choć znajdą się w niej wszystkie te elementy, a każdemu z nich zostanie poświęcony spory fragment opowieści.
To również przejmująca historia o dorastaniu, pierwszych doświadczeniach seksualnych, fascynacji płcią przeciwną i implikacji tego wszystkiego, co się z nami dzieje, gdy dorastamy, wchodzimy w dorosłe życie, poważniejemy, ale również coś tracimy. Coś bardzo cennego, z czego nie zdajemy sobie sprawy. Uświadamiamy sobie to dopiero w chwili, gdy najbardziej w świecie tego potrzebujemy.
Wiara w magię wraz z osiągnięciem wieku dojrzałego zmniejszyła się do zaledwie punkcika na horyzoncie, ledwie widocznego na tle bezkresnego nieba, a w związku z tym to, co z niemałym trudem udało się osiągnąć dzieciom, stało się prawie niemożliwe do wykonania w przypadku ich dorosłych wersji i zostało okupione znacznie większymi stratami w ich szeregach.
I nie tylko to, bo wraz z pierwszym zwycięstwem pojawiły się szybko postępujące zaniki pamięci, czym chyba należałoby winić raczej miasto, niż potwora (albo osobę, lub rzecz trzecią), bo kiedy potwór miasto zniknęły – każde w inny sposób – zaniki pamięci wróciły.
Niemniej zło, przynajmniej to ukrywające się pod postacią clowna – choć nie tylko, które od wielu wieków mieszkało w Derry i pożywiało się dziećmi w trakcie każdego cyklu, zostało pokonane.
Choć to nie jedyne zło o jakim mowa w książce. Jest jeszcze jedno, znacznie bardziej złowieszcze. To obojętność ludzka wobec krzywdy innych istot, zarówno zwierząt jak i ludzi. Nie wydaje mi się, żeby udało się je w całości wyplenić. Za mnóstwo okrucieństw odpowiadał ukrywający się w kanałach potwór, ale wiele z nich zrodziło się w pustych, przesiąkniętych nienawiścią i złem duszach, a te uzdrowić byłoby bardzo trudno. Nawet powódź nie byłaby w stanie zatopić tak głęboko zakorzenionej nienawiści…
Frajerom, co prawda, udało się zatrzymać przypadający co kilkanaście lat cykl, ale pochłonęło to mnóstwo niewinnych ofiar.
Nigdy się jednak nie dowiemy, bo tego książka nam nie mówi, czy to wystarczyło, czy frajerzy, albo inne dzieciaki, z następnego pokolenia będą musiały znowu stanąć do nierównej walki ze złem!
Miasteczko Derry w stanie Maine nie różni się od innych prowincjonalnych miasteczek. Życie toczy się tu swoim tempem, ludzie zmagają się z codziennością i jej problemami. Do dnia, w którym znika Georgie Denbrough. Zdarzenie to uruchamia całą serię zaginięć, ale mieszkańcy miasta są tym nieporuszeni. Dorośli zdają się nie przejmować utratą dziecka przechodząc do porządku dziennego. Przydrożne słupy są obklejane kolejnymi zdjęciami zaginionych. Tylko brat zaginionego Georgiego, Bill, postanawia wraz z trójką swoich przyjaciół odnaleźć swojego młodszego brata. Jąkała, pyskacz i syn rabina oraz hipochondryk przekonają się, że bezduszność rodziców będzie ich najmniejszym problemem. Założony przez nich klub frajerów powiększy się o tajemniczą piękność - Beverly Marsh, nowego w miasteczku miłośnika książek - Bena Hanscoma i prześladowanego ze względu na kolor skóry - Micke`a Hanlona.
Jedną z rzeczy, które uwielbiam w książkach Kinga to efekt finalny. Autor puszcza wtedy takie wodze fantazji, że można mu jej tylko pozazdrościć. Ogromne zaskoczenie spotkało mnie i tym razem. King potrafi plastycznie i namacalnie budować świat, który uprzednio wykreował w swojej głowie. Czytelnik ma wrażenie, że jest w stworzonej przez niego rzeczywistości, jest zupełnie nowym, fascynującym doznaniem. To chwyta za serce tak samo ze wzruszenia jak i przerażenia. To książka, obok której nie da się przejść obojętnie.
Jeśli dotąd nie mieliście okazji przeczytać tej książki, to nie wahajcie się dłużej, tylko czym prędzej sięgnijcie po tę powieść. Opowiedziana w niej historia jest bowiem warta każdej minuty waszego życia potrzebnej na jej poznanie. Jest ona nie tylko cudowna i magiczna, ale przede wszystkim naprawdę przerażająca. Dlatego też gorąco ją wam polecam.
Zachęcam do zapoznania się z moją recenzją dostępną na blogu:
http://magicznyswiatksiazki.pl/to-stephen-king/
Ta książka jest pełna zła. Od pierwszych stron jest tyle napięcia, że aż trudno ją czytać. Atmosfera zbudowana dookoła bohaterów jest tak gęsta i tak dobijająca, że mimowolnie udziela się czytelnikowi. King opisał mnóstwo przypadków bezsensownego zła, które pojawia się w Derry. Dopiero wiele stron później dowiadujemy się, kto stoi za tym wszystkim. Albo ściślej, co stoi za tym wszystkim.
Tytułowe To jest jak siła fatalna, jak rak, który zżera miasto od środka i przybiera najróżniejsze postacie w zależności od potrzeb i od tego, kogo chce pochłonąć. Jedną z najczęstszych personifikacji jest Robert/Bob Grey zwany Pennywise, mroczny klaun z rudą czupryną, pomaranczowymi pomponami, pękiem balonów i w srebrnym kostiumie. Jest to jakby podstawowa wersja Tego, z której kolejne potwory czerpią pewne wzorce wizualne. W książce siedmiu młodych ludzi składa przyrzeczenie, w którym chcą podjąć walkę z Tym. Pierwsze starcie To przeżyło i po 27 latach przyjaciele muszą ponownie stawić Temu czoła.
Napięcie co i raz narasta i opada. Chronologia wydarzeń jest bardzo poszatkowana i nieustannie skaczemy z teraźniejszości w przeszłość, aby poznać wszystkie wydarzenia. Końcówka historii jest już tak gęsto przesiąknięta złem, żądzą mordu i niesprawiedliwości, że aż trudno się to czyta. Są też opisane sytuacje, które są wątpliwe moralnie. Moim zdaniem nie jest to książka dla wszystkich. Powinny ją obowiązywać ograniczenia wiekowe (conajmniej 16+). Zwłaszcza, że sceny zbiorowego seksu dzieci są przedstawione jako te "dobre", a rytuały okultystyczne pomagają w walce ze złem (sic!) Nie jest to właściwy wzór dla młodego pokolenia.
Bardzo lubię Stephena Kinga i to mój ulubiony pisarz. Ale z bólem serca muszę przyznać, że przegiął w tej powieści i to mocno. Za kunszt, słownictwo i budowanie napięcia należy mu się tu uznanie. Za względy moralnie wątpliwe w całej tej historii odejmuję gwiazdkę. Czy poleciłabym tę książkę innym czytelnikom? Myślę, że nie każdemu.
Książka niestety zawiodła moje oczekiwania, długo zbierałem się do jej przeczytania a leżała już w kolejce już od dłuższego czasu. King widocznie pod wpływem wydawcy, bo miało już to miejsce w przeszłości rozwlekł historię przeznaczoną na 500 góra 600 stron do ponad 1104, co powoduje, że jej czytanie staje się męczące i czytałem ją 2 razy dłużej niż ,,Pod Kopułą" która swoją drogą podobnie jak w ,,To" zwodzi zakończeniem. Prowadzenie w dwóch liniach czasowych wyprawy mającej na celu walkę z ,,tym" jest nawet ciekawe ale kiedy kanały ciągną się już trzy setną stronę robi się to nudne. Budowa postaci jest płaska a siedmioro dzieciaku ma ponadawane pojedyncze atrybuty które mają odpowiadać za większość ich charakteru, chociaż mimo to można się z nimi utożsamiać lub też im kibicować ze względu na historie opisujące ich życie. A rzeczy takie jak srebrna moneta są niewiadoma dlaczego nadto rozbudowane jak chodzi o znaczeniowość i nie do końca wiadomo ,,co autor miał na myśli".
Lektura tej książki to była dla mnie prawdziwa droga przez mękę. Kilkukrotnie myślałam, aby ją porzucić, ale czytałam dalej i dalej aż dotarłam do 1215 strony. Sama historia ma spory potencjał, ale została przez autora rozciągnięta do granic możliwości, więc oprócz ciekawych fragmentów mała sporo dłużyzn i zapychaczy.
Nie zaliczę "To" do moich ulubionych książek Kinga i na pewno nie polecam jej osobom, które rozpoczynają przygodę z tym autorem. Lepiej przeczytać "Dallas'63", "Misery", czy "Zieloną milę".
Uważam, że objętość tej książki mnie męczyła i wydaje się ona być rozwlekła, mimo to z czasem dostrzegłam fenomen tej powieści i muszę przyznać, że było warto się pomęczyć. Książka na zasadzie kontrastu ukazuje funkcjonowanie dwóch światów: świata dorosłych - pochłoniętych codziennymi czynnościami, posiadających drobne, lecz zawiłe lęki oraz dzieci - uważnie oglądające świat, refleksyjne, ale prześladowane przez duże "strachy". Bohaterowie będąc dziećmi zmagają się z wieloma problemami, a jako dorośli muszą stanąć do walki ze swoimi największymi lękami. Samo w sobie To (czarny charakter) nie jest straszne, najstraszniejsza jest świadomość, że To może w nas tkwić i nami manipulować. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Stephena Kinga i muszę przyznać, że pozytywnie się zaskoczyłam. Nie spodziewałam się tak genialnej powieści.
Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej...
W czasie rutynowego lotu z Los Angeles do Bostonu grupa pasażerów budzi się z drzemki i z przerażeniem odkrywa, że na pokładzie brakuje załogi i...
Przeczytane:2023-04-30,
Nad Derry krąży niewyobrażalne zło karmiąc się strachem i niepewnością młodych mieszkańców miasteczka. Ofiarą zawsze padają niewinne dzieci, które są mordowane i znikają w dziwnych okolicznościach. Dzieci widzą rzeczy, których dorośli nie dostrzegają.
Jeśli jesteś fanem horrorów i szukasz czegoś mocnego... To trafiłeś idealnie.
"To" jest z pewnością jedną z najbardziej przerażających powieści Stephena Kinga, słynnego króla grozy. Opowiada losy grupki przyjaciół mieszkających w miasteczku Derry. Z pozoru spokojna i szczęśliwa wioska... No właśnie, z pozoru. Niestety w kanałach ciągnących się pod całym Derry zalęgło się TO. Stwór wychodzący ze swojej nory na żer co 27 lat, przybierający różne postacie. Najczęściej ukazujący się w postaci klauna Pennywise'a z charakterystycznymi czerwonymi balonikami "i love Derry". Chociaż tak naprawdę, przybierał po prostu formę tego, czego ktoś najbardziej się bał, czyli największego koszmaru (wilkołaka, mumii, ogromnego ptaszyska). Widziały go tylko dzieci, i tylko one padały jego ofiarą. Dlatego właśnie młodociani postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Niezła motywacja dla czytelnika na walkę z własnym strachem, prawda?
Tak jak na początku z lekka przeraził mnie rozmiar książki, tak teraz śmiało mogę przyznać, że w trakcie czytania kompletnie nie zwraca się na to uwagi. Treść w niej zawarta, pomimo długich opisów, jest bardzo płynna. Dosłownie czytelnik ma wrażenie, że siedzi przy stole naprzeciwko Stephena, a on opowiada całą historię, jakby sam ją przeżył; szczegółowo opisuje emocje bohaterów, miejsca, w których byli oraz co zobaczyli. Dlatego właśnie styl Kinga jest taki niezwykły, przede wszystkim jest bezpośredni i Stephen nie owija w bawełnę. W genialny sposób przelewa swoje myśli na papier, dlatego pomimo małego druku, który początkowo skojarzył mi się z Pismem Świętym, książka bardzo wciąga i nie zanudza. Jest bardzo klimatyczna przez wymieniane w niej filmy, seriale i zespoły muzyczne, które były hitami w tamtych latach.
Bardzo spodobali mi się bohaterowie powieści. Czytelnik poznaje ich historie po kolei, każdego z osobna, dzięki czemu bardziej przywiązuje się do postaci, a wręcz ma wrażenie, jakby sam ich znał. Ponadto, w książce przeplatają się losy bohaterów nie tylko z życia dorosłego, ale także dzieciństwa. Dlatego na bieżąco poznajemy ich przeszłość, która miała ogromny wpływ na przyszłość. Może i brzmi to lekko skomplikowanie, ale podczas czytania wszystko jest tak dobrze rozplanowane i genialnie napisane, że czytelnik na pewno się nie pogubi.
Czytelnik przez cały czas trzymany jest w napięciu, nie może się doczekać co będzie kilka stron dalej. Stephen zaskakuje nie tylko wartką akcją, ale także różnymi plot twistami i jumpscare'ami, którymi książka jest wręcz naszpikowana. Nie brakuje dreszczyku emocji i trzeba przyznać, że niektóre momenty naprawdę są straszne. Ponadto sama fabuła jest świetnie wymyślona. Ta książka była tak boska, że do tej pory boję się studzienek, kanałów, no i przede wszystkim... Klaunów.