Największy koszmar, jaki mogą przeżyć rodzice. Sprawa, której żaden detektyw nie potrafił rozwiązać. Nieprzewidywalny zwrot akcji. Japońskie Millennium - 1 000 000 egzemplarzy sprzedanych w ciągu 6 dni.
Styczeń 1989 roku. Przez pięć dni rodzice siedmioletniej uczennicy wsłuchują się w żądania porywacza ich dziecka. Już nigdy nie zobaczą jej żywej, a sprawca nie zostanie ujęty. Sprawa o kryptonimie ,,Sześć Cztery" wyląduje w katalogu zbrodni niewyjaśnionych.
Grudzień 2002 roku. Od trzech miesięcy policjant Yoshinobu Mikami bezskutecznie poszukuje zaginionej córki. Wizyta komisarza generalnego policji, który przyjeżdża w związku z porwaniem sprzed trzynastu lat oraz kolejne uprowadzenie nastolatki ze szkoły średniej sprawiają, że Mikami zagląda do dawnych akt.
Co przeoczył w czasie, gdy prowadził tamto dochodzenie? Jak wytłumaczyć podejrzane ślady, na które teraz się natyka? Gdyby przeczuł, czego się dowie, nigdy nie wracałby do tamtej sprawy.
Pochłaniający bez reszty thriller Hideo Yokoyamy, w którym zanurzamy się w meandry zbrodni i zawikłanego śledztwa, odsłania także ciemne strony japońskiej biurokracji oraz japońskiego społeczeństwa. Megabestseller w Japonii, obsypany literackimi nagrodami, przeniesiony na mały i duży ekran, wywołał również wielkie poruszenie w USA i Wielkiej Brytanii, zbierając doskonałe recenzje w najbardziej opiniotwórczych mediach i podbijając listy bestsellerów. Prawa wydawnicze sprzedano do 13 krajów.
Hideo Yokoyama (ur. 1957) - japoński pisarz, autor powieści kryminalnych i opowiadań, które wielokrotnie ekranizowano i nagradzano. Dwukrotny laureat Kono Mystery ga Sugoi! - wyróżnienia za najlepszą powieść w kategorii mystery fiction.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 656
Tytuł oryginału: Six Four
"Sześć Cztery" Hideo Yokoyamy to wielowątkowa powieść okrzyknięta japońskim "Millennium" Stiega Larssona.
Istnieje wiele spraw kryminalnych, które pozostają latami nierozwiązane. Niewyjaśnione zbrodnie spędzają sen z powiek zarówno rodzinie, która nie mogą w spokoju przeżywać żałoby, jak i śledczym, którzy chcieliby złapać przestępcę, by sprawiedliwości stało się zadość. Im więcej czasu minęło od przestępstwa, tym trudniej znaleźć nowe tropy, a stare się zacierają. Dlatego podczas śledztwa każdy szczegół może mieć znaczenie, a każda pomyłka wpłynąć na końcowy efekt. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ powieść "Sześć Cztery" jest doskonałym przykładem, jak nierozwiązana sprawa sprzed lat może skomplikować życie śledczym.
Głównym bohaterem jest Yoshinobu Mikami, który poszukuje swojej zaginionej córki Ayumi. Od 3 miesięcy wraz z żoną Minako żyją w najgorszym koszmarze, gdyż ich ukochane dziecko zaginęło bez śladu, jakby rozpłynęło się w powietrzu. Mikami jest policjantem, co potęguje jego bezradność.
Pewnego dnia na jego posterunek przybywa komisarz generalny policji w związku z porwaniem sprzed 14 lat. To oraz kolejne uprowadzenie nastolatki ze szkoły średniej sprawiają, że Mikami zagląda do dawnych akt sprawy o kryptonimie Sześć Cztery. Dotyczyła ona uprowadzenia 7-letniej dziewczynki, za którą porywacz żądał okupu. Niestety, rodzice nigdy już nie zobaczyli swojej córki żywej.
Mikami zaczyna zastawiać się, czy nie przeoczył czegoś podczas prowadzenia tamtego śledztwa. Zaczynają nachodzić go wątpliwości. A może te sprawy są ze sobą powiązane? Gdyby znał prawdę, nigdy by do tamtej sprawy ne wracał...
Muszę przyznać, że nie czytałam trylogii "Millenium", więc trudno mi powiedzieć, czy są jakieś podobieństwa. Wiem jedno, "Sześć Cztery" to bardzo dobra powieść kryminalna, w której nic nie jest oczywiste. Dużym walorem lektury jest to, że oprócz warstwy kryminalnej, autor serwuje nam warstwę społeczną. Dzięki temu możemy poznać ciemne strony japońskiego społeczeństwa, biurokracji, korupcji systemu oraz walki policji z mediami.
W dodatku autor świetnie sportretował swoje postaci. Mikami może nie jest przystojny i idealny, ale jest dobrym policjantem. Dawniej pracował jako śledczy. Teraz w Biurze Prasowym Komendy Głównej Prefektury D. Należy jednak pamiętać, że jest także człowiekiem. Ma uczucia, emocje, dzięki czemu to postać z krwi i kości. Świadczy o tym chociażby to zdanie: Odnaleźć zaginioną córkę; wziąć ją żywą w ramiona. Mikami nie miał wątpliwości, że rodzic jest gotów na każde poświęcenie, byle osiągnąć cel. Podobnie jego żona nie potrafi pogodzić się z tą tragedią, czuje się, jakby ktoś odebrał jej sens życia.
Warto wspomnieć, że w tej powieści postaci jest mnóstwo, a ich imiona i nazwiska dla Europejczyka mogą wydawać się za trudne do zapamiętania. Na szczęście dla ułatwienia autor zrobił małą ściągawkę i wewnątrz okładki rozpisał, to kto jest kim.
Powieść Hideo Yokoyamy czyta się w miarę szybko, mimo jej objętości (ma bowiem prawie 750 stron). Jednak wymaga skupienia, najlepiej zaszyć się z nią w zaciszu domowym. Jej akcja miejscami jest nieśpieszna, ale to mi zupełnie nie przeszkadzało. Nie ma także krwawych opisów, które dominują w amerykańskiej literaturze kryminalnej. Za to nie brakuje zwrotów akcji, które zmieniają perspektywę o 180 stopni. A powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony, aż trudno się od niej oderwać. Zakończenie jest zaskakujące, nie spodziewałam się takiego rozwiązania zagadki. Polecam ją miłośnikom thrillerów i powieści kryminalnych.
Od premiery książki miałam w planach ją przeczytać, jednak nie potrafiłam się za to zabrać. Po kilku miesiacach w końcu to zrobiłam, ale nie jestem jakoś zachwycona. Spodziewałam się "wow", lecz się tego nie doczekałam. Przy "Sześć Cztery" największy problem miałam przy zapamiętywaniu imion i nazwisk. Autor podczas pisania nie skupiał się na samym śledztwie. Niektóre fragmenty są zbędne i nużące. Myślę, że gdyby powieść miała około 300 stron wzbudziłaby w czytelniku większe napięcie. Cała książka utrzymana jest w powolnym rytmie, akcja płynie pomału i nie ma nagłych zwrotów akcji. Jest to dobra lektura, warta przeczytania i gorąco ją polecam osobom, które nie mają dużych wymagań wobec kryminałów.
Recenzja napisana dzięki portalowi czytampierwszy.pl
Hideo Yokoyama – japoński pisarz, autor nagradzanych i ekranizowanych powieści kryminalnych oraz opowiadań, a wcześniej reporter kryminalny. Dwukrotny laureat Kono Mystery Ga Sugoi! – wyróżnienia za najlepszą powieść w kategorii mystery fiction. Rokuyon: Zenpen, film oparty na fabule bestselleruSześć Cztery, został nagrodzony przez Japońską Akademię Filmową aż w sześciu kategoriach.
Styczeń 1989 roku. Przez pięć dni rodzice siedmioletniej uczennicy wsłuchują się w żądania porywacza ich dziecka. Już nigdy nie zobaczą jej żywej, a sprawca nie zostanie ujęty. Sprawa o kryptonimie „Sześć Cztery” wyląduje w katalogu zbrodni niewyjaśnionych.
Grudzień 2002 roku. Od trzech miesięcy policjant Yoshinobu Mikami bezskutecznie poszukuje zaginionej córki. Wizyta komisarza generalnego policji, który przyjeżdża w związku z porwaniem sprzed trzynastu lat oraz kolejne uprowadzenie nastolatki ze szkoły średniej sprawiają, że Mikami zagląda do dawnych akt.
Przyznam się, że nie lubię porównań do dzieł, które cieszyły się (bądź cieszą) popularnością. Ale w tym konkretnym przypadku porównanie do trylogii Millennium Stiga Larssona wydaje się mieć uzasadnienie. Nie myślcie, że otrzymacie książkę podobną do tych szwedzkiego pisarza. Powieść Sześć Czteryjest na wskroś japońska i może stanowić nie lada gratkę dla wielbicieli kraju kwitnącej wiśni.
Ostrzegam, że nie jest to książka, przez którą będzie wam łatwo przebrnąć. Yokoyama wierzy w siłę słowa pisanego. U niego akcja nie gna na łeb, na szyję. Prawdę mówiąc tempo jest bardzo powolne, wręcz ślamazarne, ale nie dajcie się zwieść, bo jest coś w tej książce, że chce się ją czytać. I mimo, że liczy sobie bagatelka 752 stron, to zadziwiał mnie fakt, iż czytanie zajęło mi całkiem niedużo czasu.
Podoba mi się styl japońskiego pisarza. Yokoyama jest bardzo dokładny w opisach i oddaje wszystko z wielką dbałością o najmniejsze nawet szczegóły. Dzięki temu czytelnik nie ma problemu żeby przenieść się do Japonii w tamten klimat i tamtą kulturę. Bez problemu można wyobrazić sobie również postaci występujące w książce. Jedno co może stanowić problem, to zapamiętanie wielości obcobrzmiących nazwisk. Ale i do tego na ponad siedmiuset stronach można przywyknąć.
Yokoyama w swojej powieści obnaża pracę policji japońskiej, sprawy wewnętrzne oraz współpracę z dziennikarzami. Napisałam japońskiej, ale takie rzeczy mogą się dziać, o ile się nie dzieją, także w innych krajach. Każda policja to twór bardzo hermetyczny, o którym wiedzą tylko sami zainteresowani i to też nie zawsze. Przebić się przez mur zbudowany z niedomówień i tajemnic jest niezmiernie trudno. I widać to świetnie na przykładzie bohatera powieści Sześć CzteryYoshinobu Mikamiego.
Osią powieści są porwania dwóch dziewczynek. Pierwsze sprzed trzynastu lat, gdzie ofiarą była siedmioletnia Shoko oraz drugie obecnie, a uprowadzona została uczennica szkoły średniej. I choć na tej kanwie została zbudowana ta historia, to sprawy wewnętrzne policji wychodzą na pierwszy plan. Mikami, nie mogąc nikomu zaufać do końca, stara się zbadać sprawy na własną rękę. Tylko, jak wytłumaczyć to na co się natyka? Czy gdyby wiedział do czego zaprowadzi go prywatne śledztwo, to czy brnął by z nie dalej?
Sześć Cztery w niczym nie przypomina typowych kryminałów, które wszyscy znamy. Brak tutaj krwawych opisów miejsc zbrodni czy brutalnych morderstw, więc ci z was, którzy chcecie kałuży krwi i flaków na podłodze ostrzegam, że w tej książce tego nie znajdziecie. Śmiało za to można powiedzieć, że Sześć Cztery jest świetną powieścią, w której ważne jest tło psychologiczne. To taki rodzaj historii, która będzie miała tyle samo zwolenników co przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy i powiem wam, że nie żałuje ani jednego momentu spędzonego na jej lekturze. Sześć Cztery to książka mądra, ważna, napisana w inteligentny sposób, którą z pewnością będę pamiętała jeszcze bardzo długo po jej odłożeniu i do której być może będę wracać. Jeżeli chcecie sprawdzić czy odpowiada wam styl japońskiego pisarza, to śmiało – ja polecam z czystym sumieniem, bo uważam, że warto tę powieść przeczytać.
W 1989 roku porwana zostaje siedmioletnia Shoko Amamiya, a jej rodzice robią wszystko, aby odzyskać dziecko. Ich starania zdają się na nic – dziewczynka zostaje zabita. Mimo starań policji nie udaje się złapać mordercy, dlatego na długie lata sprawa zostaje niewyjaśniona i otrzymuje kryptonim Sześć Cztery.
Około czternastu lat później Minako Mikami i policjant Yoshinobu Mikami (który brał udział w poszukiwaniach Shoko), przeżywają podobny dramat – ich nastoletnia córka Ayumi znika i nie ma z nią kontaktu od trzech miesięcy. Jedyną nadzieją są głuche telefony, jakie otrzymują …
Czy te dwie sprawy są powiązane ze sobą? Czy uda się je rozwiązać?
„Ludzie, którzy docierają na sam szczyt-ci o największych zdolnościach przetrwania-zawsze pilnują swoich sekretów. A jeśli pozwolą im wyjść na jaw, natychmiast przegrywają.” (s.748).
Sześć Cztery nie jest typowym kryminałem – wolne tempo akcji, brak szokujących zwrotów akcji itp. Dużą część książki zajmują opisy warunków pracy, obowiązków, jak i samej struktury japońskiej policji, za co ogromny plus. Duży wpływ na pracę policji odgrywają także dziennikarze. Ich wątek przez jakiś czas o ile był interesujący, tak później wieczne scysje i przepychanki między nimi a policją z nimi, zaczęły mnie trochę nużyć. Jednak ogólnie książka jest bardzo oryginalna, wszystkie poruszone wątki zaczynają ładnie zazębiać się, tworząc dość ciekawą końcówkę. Tak więc moje pierwsze spotkanie (mam nadzieję, że nie ostatnie) z Hideo Yokoyamą uważam za udane. Polecam
„Dorastała w świecie, w którym w kwestiach moralności, płci, a nawet podstawowych zasad ludzkiej dobroci panował zamęt; mimo to nie dostrzegał w niej niczego, co wskazywałoby na choćby najmniejsze zepsucie.” (s.66).
Na temat książki „Sześć Cztery” naczytałam się masę recenzji – w większości tych pozytywnych, więc ogromna była moja radość kiedy wygrałam tę właśnie książkę na Instagramie u jednej z czytelniczek. Mimo to po wszystkich już wcześniej chwalebnych opiniach nie koniecznie byłam przekonana czy tak naprawdę jest.
Książka jest masywna, stosunkowo napisana lekko, ale... jakoś mi nie szła. Sporo nie wiadomych i jedyny ślad w sprawie jest sprzed lat. Niestety pozycja dłużyła mi się, szczególnie, że nie nawiązałam jakiejś super – hiper relacji czytelnik – bohater. Chwilami nawet udało mi się zgubić w fabule, która przecież opiera się na znalezieniu zaginionej dziewczynki. Zbyt zawikłany system akcji nie do końca pozwalał mi się w całości skupić co chwilami mnie martwiło (?), bo chciałam skrupulatnie poznać każdy element czytanej opowieści.
Niemniej jednak sam zamysł fabularny był naprawdę niezły, bo mimo wszystko trzeba mieć łeb nie od parady, by wymyślić taką historię. Przeczytałam, ale niestety nie zapamiętam jej na długo, może za jakiś czas zrobię podejście numer dwa :)
Styczeń 1989 roku. Przez pięć dni rodzice siedmioletniej uczennicy wsłuchują się w żądania porywacza swojej córki. Już nigdy nie zobaczą jej żywej, a sprawca nie zostanie ujęty. Sprawa o kryptonimie „Sześć Cztery” wyląduje w katalogu zbrodni niewyjaśnionych.
Nie sposób nie zauważyć, że powieść została porównana do Millenium Stiega Larssona. Czy słusznie? Trochę tak, ale głównie za sprawą klimatu książki, swoistego „po nitce do kłębka”, powolnego procesu badania śladów i dochodzenia do prawdy. „Sześć – Cztery” to w dużej mierze powieść opowiadająca o strukturze pracy japońskiej policji, o kulturze i funkcjonowaniu w społeczeństwie tego ok. 127 milionowego państwa. Mikami przez 20 lat pracuje dla Wydziału Zabójstw i zostaje „,zdegradowany”, bo w jego odczuciu – i moim również – to kara, do Wydziału Prasowego. Dlaczego nie próbował się sprzeciwić? I tu natykamy się na obraz bierności i posłuszeństwa, które w tym kraju są cechami narodowymi. Obserwujemy pracę oraz roszady dokonujące się na wysokich stanowiskach policyjnych. Widzimy karierowiczów, którzy swoją przyszłą posadę zawdzięczają koneksjom, a nie własnym umiejętnościom. To również powieść o zmaganiach policji z mediami, o przekazie i przepływie informacji, o tym w jakim świetle powinno się przedstawić fakty, tak by nikomu nie zagrażały. Sprawa o kryptonimie „Sześć-Cztery” zostaje wyciągnięta z archiwum głównie za sprawą wizyty komisarza generalnego. Trzynaście lat po uprowadzeniu dziewczynki sprawie grozi przedawnienie, jednak Mikami po raz kolejny przegląda akta i trafia na nowe ślady. Okazuje się również, że pewne wątki śledztwa „wyciekły” poza Wydział. Czy kierownikowi Wydziału Prasowego uda się poskładać nowe tropy i natrafić na ślad nieuchwytnego porywacza?
W „Sześć - Cztery” Hideo Yokoyama umieścił bardzo wiele postaci. Trudne do zapamiętania nazwiska nie ułatwiały lektury, niekiedy gubiłam się i nie wiedziałam, czy osoba o której mowa, występowała już wcześniej na stronach powieści, czy jest zupełnie nowa, dopiero z kontekstu można było mniej więcej się połapać, o co chodzi. Książka nie obfituje w krwawe, sensacyjne sceny, ani w nagłe zwroty akcji. Cała powieść utrzymana jest w jednostajnym, powolnym rytmie, gdzie krok po kroku zbliżamy się do odkrycia prawdy. Wielbiciele dynamiki nie mają czego szukać w „Sześć – Cztery”, jednak będzie to lektura idealna dla osób, które poza wątkiem kryminalnym szukają w książkach otoczki społeczno-obyczajowej oraz wzajemnych zależności. Wątkiem, który mnie zaskoczył, było zaginięcie córki głównego bohatera. I nie chodzi i o samo zaginięcie jako takie, jednak o szanse i możliwości odkrycia, co się dzieje z własnym dzieckiem, których Mikami do końca nie wykorzystuje. A może to kolejny przykład na karność i nie wychylanie się poza ramy swoich obowiązków? To pozostawiam Waszej ocenie.
Powieść jest obszerna i dopracowana, liczy prawie 750 stron, mnogość egzotycznie brzmiących imion i nazwisk sprawia, że trzeba poświęcić jej więcej czasu. Polecam, bo to kawał (i to dosłownie ;) świetnej książki. Mam nadzieję, że wciągnie Was podobnie jak mnie.
Japońskie Millennium-1 000 000 egzemplarzy sprzedanych w ciągu zaledwie 6 dni, powieść obsypana literackimi nagrodami, fenomen w Japonii, jedna z najlepszych powieści 2017 roku według The New York Timesa. Czy wobec takiej książki można przejść obojętnie? Ja nie mogłam:)
Japonia, Miasto D, 2002 rok. Policjant Yoshinobu Mikami od trzech miesięcy bezskutecznie poszukuje zaginionej nastoletniej córki Ayumi i zmaga się z mediami. Jakby tego było mało przyjeżdża Komisarz Generalny Narodowej Agencji Policyjnej stojący na czele ponad dwustu sześćdziesięciu tysięcy funkcjonariuszy i chce nadać nowy rozgłos sprawie o kryptonimie Sześć Cztery. Sprawa dotyczy porwania i zamordowania sprzed czternastu lat siedmioletniej dziewczynki o imieniu Shoko, córki właścicieli fabryki marynat. Był to pierwszy poważny przypadek porwania w Prefekturze D. Porywaczowi udało się zbiec z okupem w wysokości dwudziestu milionów jenów. Tożsamość sprawcy nadal była nieznana, a śledztwo nie rozwiązane. Sprawa Sześć Cztery stanowiła porażkę policji, a za rok miała się przedawnić. Mikami zagląda do akt sprawy i dostrzega nowe tropy...
Hideo Yokoyama stworzył ciekawego i wielowymiarowego bohatera, którego polubiłam. Mikami zaczynał pracę w policji jako nieopierzony śledczy, po trzech latach przeniesiono go do Biura Prasowego. Podjął się nowej pracy z przekonaniem, że nie jest w stanie podołać obowiązkom i nagle, po roku, gdy wciąż uczył się nowego fachu, odesłano go z powrotem do dochodzeniówki. Zatracił się w pracy z nowym oddaniem. Nie pozwalał sobie na pokusy, lenistwo i chwilowe odprężenie, miał doskonałe wyniki, był nagradzany pochwałami. Wyspecjalizował się w przestępstwach bez użycia przemocy i zyskał szacunek kolegów. U szczytu kariery dział personalny znów przeniósł go do Biura Prasowego Komendy, w którym został szefem. Mikami czuł, że zlekceważono jego talenty śledcze i wszystkie lata, które poświęcił na pracę przy dochodzeniach. Był rozczarowany i czuł się odrzucony, ale obiecał sobie, że zrobi wszystko, by nie dojść do głosu goryczy, która zżarłaby go od środka. Nie przymykał oczu na żadne problemy, nie próbował się nikomu przypochlebiać, choć szedł na ustępstwa, gdy było to konieczne. Starał się być lojalnym podwładnym i trzymać emocje w ryzach, ale wszystko zmieniło się po zniknięciu córki. Zlekceważył to, co mówiono na szkoleniach policyjnych i śledczych. Zamienił się w zwykłego ojca, który rozpaczliwie pragnie, by jego dziecko wróciło do domu całe i zdrowe. Trudno było mu zachować profesjonalną powagę w rozmowie z ojcem Shoko Amamiya, gdyż ciągle przed oczami ukazywała mu się Ayumi. Widział ból i żałobę Yoshio Amamiya, który nie wierzył już w nic, pozbawiony został wszelkiej nadziei, ograbiony z uczuć i myśli, bo stracił najcenniejszą osobę na świecie. Zawodowy profesjonalizm Mikamiego został wystawiony na próbę, bo doszły do głosu emocje.
,,Sześć Cztery" to nie jest typowy kryminał z drastycznymi opisami i pracą śledczego. To powieść o specyfice japońskiej policji i jej ciemnych stronach-korupcji, rywalizacji między poszczególnymi policjantami i całymi departamentami, konfliktach, starciach z mediami, wpływach politycznych. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i charakterystyczni, choć na początku myliłam ich nazwiska, bo były bardzo podobne. Powieść jest dopracowana w każdym szczególe, akcja rozbudowana, a styl autora lekki, to sprawia, że czyta się bardzo szybko choć książka liczy 750 stron. Jestem zadowolona z lektury i polecam:)
https://magiawkazdymdniu.blogspot.com
NIEZŁY, ROZRYWKOWY THRILLER
Japońska kultura popularna towarzyszy mi właściwie od najmłodszych lat. Serial animowany "Muminki", który powstał właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni, był moją ukochaną wieczorynką z dzieciństwa, potem pojawiła się "Czarodziejka z Księżyca", "Pokémon", "Dragon Ball"... A ja chłonąłem mangi i anime, by wreszcie dać się uwieść fali horrorów azjatyckich, a potem patrzeć, jak zainteresowanie twórczością z tamtych rejonów słabnie. Ostatnio jednak zaczęły pojawiać się głosy o fali azjatyckich kryminałów i choć wydaje się to być szumne hasło, bo nie można tego porównać z wciąż popularną skandynawską falą, na naszym rynku pojawiło się kilka ciekawych pozycji. Jedną z nich jest "Cztery Sześć" powieść (i to solidnych rozmiarów), którą reklamowano, jako policyjną "Grę o tron" tudzież japoński odpowiednik sagi "Millenium". I chociaż nie jest to żadne wybitne dzieło, muszę przyznać, że książka Hideo Yokoyamy czyta się całkiem dobrze, nawet jeśli niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Fabuła powieści pozornie nie należy do skomplikowanych. Oto w roku 1989 zostaje porwana dziewczynka i choć rodzice spełniają polecenia kidnapera, wszystko kończy się tragicznie. Sprawie zostaje nadany tytułowy kryptonim „Sześć Cztery”, ale niczego to nie zmienia – policjantom nie udaje się wyjaśnić zagadki tej zbrodni.
Trzynaście lat później, kiedy śledztwo staje się już niemal przedawnione, dawne akta znów wychodzą na światło dzienne, kiedy znika córka policjanta, Yoshinobu Mikamiego. Mężczyzna bezskutecznie stara się ją znaleźć, jednocześnie zmagając z problemami zawodowymi. Niestety, to dopiero początek koszmaru, który z każdą chwilą coraz bardziej zmienia się w walkę z czasem. Czy funkcjonariuszom uda się rozwiązać sprawę? I czy będą w stanie ocalić uprowadzone dziewczyny?
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/05/szesc-cztery-hideo-yokoyama.html
Ostatnio coraz bardziej interesuję się sprawami kryminalnymi. Czytaliście kiedyś coś w tym stylu? Podobało Wam się? Mnie bardzo. Dlatego chciałam więcej. Ostatnio w ręce wpadają mi także książki dotyczące Japonii, pisane przez Japończyków. To również zaczyna mnie interesować, dzięki temu lepiej poznaję ten kraj i jego twórców. Gdy tylko pojawiła się możliwość przeczytania ,,Sześć cztery" byłam zachwycona.,,Spójrz na dzisiejsze społeczeństwo, tylu w nim dziwaków i szaleńców"Byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że autorem książki jest mężczyzna, a nie kobieta (to nic dziwnego z moją znajomością japońskiego), w dodatku powieść nie była debiutanckim tomiszczem. W rzeczywistości Hide Yokoyama napisał wiele opowiadań oraz nagradzanych i ekranizowanych historii. W Japonii wyszedł już nawet film oparty na fabule ,,Sześć cztery", w Polsce dopiero czeka nas premiera książki.
Jednym z największych dramatów przeżywanych przez rodzinę jest porwanie dziecka. Jednolita całość się rozsypuje, brakuje jednej osoby, spalającej relacje. Rodzice dziecka wiedzą, że jeszcze ich pociecha żyje, lecz mają związane ręce, życie ukochanej osoby zależy od porywacza.
,,Wszelkie, nawet te najbardziej niewiarygodne fantazje ożywały, kiedy prawdę maskowała zasłona anonimowości. Wszystko stawało się możliwe"
Na policji takie sprawy zdarzają się często. Oczywiście mówimy o Japonii, kraju o wiele większym od Polski i jakimś niemałym miasteczku. Porwań jest bardzo dużo, co innego w małej mieścinie, gdzie stanowi to rzadkość.
Yoshinobu Misaki jest szefem Biura Prasowego, wcześniej był śledczym.
,,Wciąż szukał własnego miejsca w policji"
Obecnie użera się z dziennikarzami i szuka własnej córki. Od czasu jej zaginięcia nie jest w stanie przykładać się do pracy tak jak dawniej. Dlatego współraca z żurnalistami chyli się ku upadkowi. Wtedy rozpoczyna się koszmar.
Do małego miasteczka przyjeżdża komendant generalny policji w celu zweryfikowania sprawy sprzed lat, mowa o śledztwie o kryptonimem ,,Sześć cztery", jest to nierozwiązana przez lata bolączka policji. Brakuje tylko roku do jej przedawnienia, jedynie dwunastu miesięcy. Ktoś z góry chce ją rozgrzebać.
Mowa o porwaniu siedmioletniej dziewczynki, w którym policja nie zdołała wygrać walki z porywaczem, który zabił niczemu niewinne dziecko. Rodzice byli zrozpaczeni, policja również, dali ciała.
Jednak sprawa wciąż jest w ruchu, coś nie jest do końca, jest w tym jakaś tajemnica.
Dodatkowo w sprawie węszy jeden z ważniejszych ludzi w administracji.
Aż 750 stron książki, ogrom czytania, wiele stron i satysfakcji.
,,Przypadek może zdefiniować całe życie"
Japoński pisarz pokazuje jak powinno się pisać książki kryminalne. Jest w tym mistrzem, zaciekawia nas, pokazuje nam tajemnicę, rąbek jej rozwiązania, sprawia, że mamy chęć na dalsze czytanie w celu dowiedzenia się co ma nam do przekazania i na końcu z wybuchem ujawnia sekret.
A główny bohater to cud, może jego wygląd nie został wspaniale opisany, lecz co najważniejsze został idealnie ujęty jego charakter, wszelkie cechy śledczego, które zawsze sprawiają, że uwielbiam czytać kryminały.
Razem z bohaterami traciłam nadzieję, a także zyskiwałam. Ich emocje odbijały się na mnie, zresztą nic dziwnego, zostały one bardzo starannie dopracowane. Nawet bardziej niż dialogi od strony technicznej, do których, szczerze aż tak dużej wagi nie przykładając, czytając, często przymyka się oko na szczegóły, chłonąc historię.
Bardzo mi się podobało pozostawienie japońskich nazw np. czegoś, czego polskim odpowiednikiem jest łóżko; oraz to, że wszelkie nieznane słowa z języka japońskiego zostały wytłumaczone, dzięki temu książka zdobyła u mnie duży plus.
Muszę wspomnieć o jednym minusiku, który rzucił mi się w oczy. Albowiem sprawa osobiście związana z naszym dawnym śledczym nie została rozwiązana. Nieco się na tym zawiodłam, przywiązałam się do niej i miałam nadzieję, że będzie miała pomyślny koniec.
Oczywiście książka mi się podobała, serdecznie ją Wam polecam i czekam na coś jeszcze od tego autora, oczywiście wydanego po polsku.
Źródło: http://damazksiazkaa.blogspot.com/2018/05/12-hideo-yokoyama-szesc-cztery.html
„'Porządny uczynek zawsze się odpłaci', zwykł mawiać ojciec Mikamiego. Dobro zawsze wraca, chciał przez to powiedzieć, lecz jako niewykształcony i prosty człowiek wolał używać własnych słów."
Z okładki krzyczy napis: Japońskie „Millennium”. Muszę powiedzieć, że poza pieczołowicie dopracowaną fabułą powieści – w niczym nie przypomina trylogii Larssona, i dobrze. Nie przepadam za porównywaniem do klasyków. Poza tym tamtejsza kultura nie jest mi jakoś blisko znana. Jedyna japońska książka, która trafiła do moich rąk w całym życiu to „Norwegian Wood” Hurakiego Murakamiego. Wspominam ją z nostalgią, ponieważ wtedy miałam fioła na punkcie Beatlesów. Dzięki niej poznałam nieco specyficzną literaturę Wschodu. Hideo Yokoyama – autor powieści kryminalnych, w tym „Sześć cztery” – zyskuje przy bliższym poznaniu. Drobiazgowość, dogłębna analiza, umiejętne zwieńczenie akcji i te nieco irytujące niedopowiedzenia – to wszystko w jednym thrillerze. A do tego frapujący tytuł. Czym jest to „Sześć cztery”?
Koniec lat 80’ – wielka tragedia u jednej z rodzin, kiedy to zostaje porwana ich siedmioletnia córeczka. Porywacz żąda 20 milionów jenów. Rodzice niestety tracą dziecko, a kryptonim sprawy Sześć Cztery na zawsze ląduje do zbiorów spraw niewyjaśnionych. Dopiero po trzynastu latach zbrodnia powoli wychodzi na światło dziennie, kiedy w rodzinnym domu porwanej dziewczynki ze sprawy Sześć Cztery ma zjawić się sam komisarz generalny policji. W dodatku policjant Mikami, zrozpaczony z powodu zaginięcia własnej córki, próbuje odnaleźć się w świecie Biura Prasowego dokąd został przeniesiony z Biura Śledczego. Po serii głuchych telefonów, nie traci nadziei, że to ona… i nadal żyje. Kiedy dochodzi do podobnego porwania, Mikami zagląda do dawnych akt Sześć Cztery.
Co czuję po przeczytaniu tej niesamowicie wciągającej powieści? Z jednej strony złość, z drugiej zachwyt. Autor z niesamowitą plastycznością wprowadza nas w wir japońskiej biurokracji. Za sprawą stanowiska, jakie dzierży Yoshinobu Mikami, tj. Dyrektor Biura Prasowego – możemy z bliska dojrzeć jak funkcjonuje dziennikarstwo w Japonii. Powieść to nie tylko dobry thriller, ale i literatura pokazująca oblicze społeczeństwa Japończyków. Nie każdemu przypadnie do gustu ten sposób narracji – spokojny, wyważony, wpędzający w zaułki i budujący umiarkowane napięcie. Ci, którzy uwielbiają dynamiczną akcję, będą czuli się zawiedzeni. Hideo Yokoyama wprowadza nas w sprawę Sześć cztery dość powoli. Powracają wydarzenia z przeszłości, które nie tylko prześladują Mikamiego, ale i wpływają na całe życie niektórych policjantów. Główny bohater łączy po kolei wszystkie elementy układanki – koniec bywa zaskakujący. Autor jednocześnie obdarowuję” Mikamiego ciężarem własnego nieszczęścia w postaci zaginionej córki. Musi on walczyć nie tylko o swoją karierę utrzymującą go przy życiu, ale także o Minako, od której czuje, że się oddala. Małżeństwo wisi na włosku – każde z nich chciałoby, żeby ich dziecko wróciło. Kiedy dochodzi do ponownego porwania, które przypomina to sprzed trzynastu lat, jest nie tylko zrozpaczonym ojcem, ale myśliwym tropiącym ofiarę. Yokoyama z całą pewnością kreśli bardzo szczegółowe portrety psychologiczne bohaterów. Mimo wszystko brakowało mi więcej wątków z osobistego życia każdego z nich, a mniej „spraw papierkowych” z Biura Prasowego. To, czego nie wybaczę autorowi – to zakończenie. Tyle pytań nasuwa się po ostatnim zdaniu, że autor spokojnie mógłby napisać kolejną część, mając taki talent to opisywania wszystkiego z drobiazgowością.
Będąc przed pierwszymi stronami „Sześć Cztery”, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Miałam wrażenie, że ten thriller będzie krążył głównie wokół porwania córki Mikamiego, a nie sprawy Sześć Cztery. Tymczasem skosztowałam dużej dawki polityki. Bardzo zaciekawił mnie wątek rodziny Mikamiego, przeszłości Minoko i początków ich związku – które zostały pobieżnie potraktowane. Dystans, umiar i skromność w wyrażaniu uczuć to coś, co z pewnością opisuje styl Hideo Yokoyamy i charakteryzuje ich bohaterów – Japończyków. Całość oceniam na dobry thriller, jednak uczulam, że nie wszystkim może trafić w gust. Mi na początku było ciężko wgryźć się w całą historię. Bywały rozdziały, które niemiłosiernie nudziły. Cały czas miałam jednak w głowie pytania o to, czy historię zakończy happy end.
Dzielę się z wami wrażeniami po przeczytaniu tej książki, dzięki Wydawnictwu Literackiemu i portalowi Czytam Pierwszy.
- Dama z książką
Skandynawska seria Millenium niepodważalnie króluje na wielu listach „naj”. I choć nie jest to najnowsza seria nadal ma wielu zwolenników. „Sześć cztery” zapowiadane jest jako japońskie Millenium. Czy północna seria może czuć się zagrożona?
W styczniu 1989 roku siedmioletnia Shoko Amamiya powiedziała, że idzie do swojego wujka (brata ojca) by odebrać noworoczne prezenty. Oba domy dzieliła mała odległość dlatego ten zimowy spacer nie stanowił zagrożenia. Uśpioną czujność wykorzystał porywacz, w którego ręce trafiła mała Shoko. Mimo szybkiej akcji policji i dostarczenia żądanego okupu, dziewczynka zginęła. Porywacz nigdy nie wpadł w ręce policji. Sprawa otrzymuje kryptonim Sześć Cztery i ląduje w japońskim rejestrze Archiwum X.
Czternaście lat później sprawa śledztwa ma nabrać rozpędu. Swoją wizytę zapowiada generalny komisarz policji, który swoją obecnością chce pobudzić ducha walki w śledczych, zmarłej okazać hołd, a jej rodzicom współczucie i zapewnienie, że robią wszystko co w ich mocy. W przygotowaniach bierze udział szef Biura Prasowego policji Yoshinobu Mikami, który sam zmaga się z tragedią rodzinną – jego nastoletnia córka zaginęła.
Nie ukrywam, że miałam duże oczekiwania co do tej książki. Liczyłam na dobrą porcję rozrywki, która szczelnie wypełni te ponad 700 stron. Tymczasem…
Samo pobudzenie śledztwa Sześć Cztery zajmuje stosunkowo mało miejsca w powieści. Więcej uwagi skoncentrowanej jest na przepychankach między dziennikarzami a policją, dotyczącymi problematyki ujawniania danych osobowych. Jest sporo nużących fragmentów, które mało wnoszą do fabuły. Również mało elementów dotyka porwania córki Mikamiego. Tu autor bardziej skupia się na przeżyciach rodziców. Jednak mam wrażenie, że są pozbawione emocji. Dużym plusem powieści jest jej „japońskość”, która wyziera na każdym kroku. Od zwykłych czynności, po zachowanie w towarzystwie, umeblowanie domu czy rodzinną hierarchię. Od razu wiadomo o jakim kraju się czyta. Na minus składa się niestety objętość książki. Myślę, że skumulowanie zdarzeń na około czterystu stronach zbudowałoby większe napięcie, a i postaci nabrałyby charakteru. Dodatkowo nie od razu może pasować wyważony i oszczędny styl autora. Akcja rozkręca się bardzo powoli, nawet w kulminacyjnym momencie brak jest fajerwerków, ot wydarzenia płyną dalej.
Mimo, że w całokształcie źle nie jest, to czuję spory niedosyt. Czegoś zabrakło. Tym razem Millenium nie zostało zdetronizowane.
#wydawnictwoliterackie #czytampierwszy
Poniższa recenzja może zostać uznana za spojler, ponieważ charakterystyka niektórych postaci została stworzona na podstawie zawartych informacji w fabule powieści. Jeśli jednak drogi czytelniku zdecydujesz się na przeczytanie, to mam nadzieje, że nie przerazi Cię długość recenzji, a po przeczytaniu zostawisz komentarz.
Opinia jest wytworem niezależnym, który wyszedł spod klawiatury właścicielki bloga.
Yoshinobu Mikami niegdyś pracownik dochodzeniówki, teraz szef Biura Prasowego Policji otrzymuje nieoczekiwane zadanie, tym samym na światło dzienne powraca sprawa sprzed czternastu lat o kryptonimie „Sześć cztery". Jest to sprawa porwania i morderstwa małoletniej Shoko. Sprawcy zbrodni nie odnaleziono, a sprawa ma niedługo ulec przedawnieniu. Jednak policja postanowiła spróbować jeszcze raz i chcę nagłośnić sprawę ponownie wykorzystując przyjazd do prefektury D. ważnego członka policji.
Mikami oprócz wizyty ważnego gościa ma na głowie problem z dziennikarzami, którzy zarzucają policji, że ta nie mówi im wszystkiego i rodzinną tragedię, jaką spowodowało zaginięcie jego córki Ayumi.
„Porządny uczynek zawsze się odpłaci”. (*¹)
AKCJA I FABUŁA
Książka pod względem rozwoju akcji jest zadowalająca. Następujące po sobie rozdziały budują stopniowo napięcie, które w kulminacyjnym momencie wybucha i stopniowo przechodzi do zakończenia pozostawiając po sobie zadowolenie. Fabularnie czuje trochę niedosyt. Yokoyama bardzo dobrze rozwija wątki będące w książce, są zestawione w taki sposób, że płynie ze sobą współgrają. Jednak tak dobrze są tylko rozbudowane tylko dwa wątki. Wątek sprawy sześć cztery i sytuacji z dziennikarzami, zaś wątek zniknięcia córki można powiedzieć zostaje obsadzony w roli tła, co wzbudziło mój zawód.
Treść zawiera też bardzo krótkie i tylko śladowe ilości retrospekcji.
STYL I JĘZYK
To, co przykuło moją uwagę to fakt, że autor bardzo szczegółowo opisuje wydarzenia toczące się w akcji, jednak mało, ale konkretnie emocje głównego bohatera. W tekście pojawiają się także oryginalne nazwy japońskie np. dań czy rzeczy użytku codziennego. Oczywiście pod tekstem znajdują się odpowiednie odnośniki wyjaśniające. Tekst również nie zawiera przekleństw słownych i rzuca się to w oczy, choć przy niektórych sytuacjach można by było się ich spodziewać. Odniosłam również wrażenie, że niektóre imiona bohaterów zostały spolszczone przez tłumacza , by lepiej się je czytało.
POSTACIE
Yoshinobu Mikami.
Postać moim zdaniem stworzona od początku do końca. Co prawda mało można powiedzieć o jego charakterze, ponieważ Yokoyama rzadko opisywał jego przeżycia emocjonalnie. Ale sporo o nim mówią podejmowane przez niego działania. Na pewno jego cechą charakterystyczną jest umiejętność szybkiego i logicznego myślenia, szybkie łączenie faktów oraz determinacja. Ukrywa się także swoje emocje związane ze zniknięciem córki, w momencie, gdy jego żona zaczyna powoli godzić z tym że ich córka może nie wrócić, pojawia się u niego nagła złość o jej słowa.
Córka Mikamiego - Ayumi
Mimo, że pojawia się jedynie w rozmowach bohaterów i jej wątek jest bardzo ubogi, to ta postać przykuła moją uwagę. O niej dowiadujemy się, że nie akceptowała swojego wyglądu, a brak tej akceptacji przerodził się w chorobę. Mimo strzępków informacji na temat dziewczyny tworzy się z nich obraz wrażliwej i nierozumianej przez rodziców nastolatki.
Żona Mikamiego - Minako
Z początku można odnieść wrażenie, że zniknięcie córki spowodowało u niej depresję, przynajmniej tak wskazuje fabuła. Jednak z czasem widać, że przechodzi przemianę, godzi się z tym, że córka, może już nie wrócić. Zaczyna jakby funkcjonować normalnie od nowa, co budzi wielkie zdziwienie jej męża.
Komisarz Furtawatari
Czemu postanowiłam napisać o tej postaci?
Ze wszystkich postaci, ta postać wydała mi się zbędna w książce. Pojawiła się znikąd i tak samo nagle znikła. Główny bohater można rzec, praktycznie się nie konfrontuje z tą postacią. Co może budować obraz bezużyteczności.
Pracownicy biura i inne postacie
Te postacie mimo przez siebie pełnionych ról zostały równie dobrze stworzone, jak te wymienione przeze mnie wyżej. Można powiedzieć, że są idealnym odwzorowaniem, ich realnych odpowiedników.
Po świetnie stworzonej akcji i fabule oraz perfekcyjnie stworzonymi postaciami, śmiało można powiedzieć, że autor zasłużył na miano mistrza thrillera.
„Która była… no właśnie, czym?” (*²)
Sięgając po książkę „Sześć cztery", byłam bardzo jej ciekawa. Owszem oglądam anime, czy czytam mangę, jednak nigdy do tej pory powieści nie miałam w ręku, w dodatku thrillera. A thrillery to jeden z moich ulubionych gatunków. Mimo małych mankamentów, takich, chociażby brak większego rozwinięcia wątku zagięcia córki Mikamiego czy podzielenia książki na aż osiemdziesiąt jeden rozdziałów, „Sześć cztery" bardzo mi się podobało, ale, żeby tradycji stało się zadość napisze, że Yokoyama swój pomysł na książkę i jego potencjał wykorzystał w 100% i zawładną w ten sposób moim sercem.
Jako podsumowanie, posłużę się wypowiedzią „The Wall Street Journal” zamieszczoną w książce: „Nadzwyczaj złożone dzieło literackie, z doskonale obmyślonymi postaciami, pełne mylnych tropów i nieoczekiwanych zwrotów akcji… “(*³), „The Wall Street Journal” masz 100% racji!!
Premiera już 23.05.2018!!
Lubicie książki, które liczą sobie ponad 700 stron? Grubaski, które przerażają, ale gdy są dobre, wciągają bez reszty? Niedawno do moich rączek trafiła cegiełka, którą pragnęłam przeczytać od dłuższego czasu. "Sześć cztery" Hideo Yokoyamy, bo o niej mowa, to kryminał japoński, o którym słyszałam wiele dobrych słów. Nie potrafiłam sobie odmówić!
Tajemniczy tytuł to tak naprawdę nazwa niewyjaśnionej sprawy sprzed 14-tu lat, która jest motywem przewodnim. Jednak sprawa "Sześć cztery" to nie jedyny wątek, który poznaje czytelnik. Wybija się również dramat policjanta, który boryka się ze zniknięciem nastoletniej córki. Mikami jest rozdarty pomiędzy sprawą "Sześć cztery", przyjazdem komisarza generalnego, a zniknięciem córki. Czy to się może udać? Czy Mikami podoła?
Tak naprawdę nigdy nie zetknęłam się z twórczością japońską. Miałam pewne obawy, ale postanowiłam spróbować. Byłam w szoku, jak dobrą książkę mam w swych dłoniach! Nic dziwnego, że sprzedała się w ponad milionie egzemplarzy. Hideo Yokoyama zbudował historię niezwykle dobrze. I choć w wielu fragmentach nie dzieje się wiele – brak im dynamizmu – to czyta się płynnie i z ciekawością. Przekonałam się do wielu bohaterów, a niektórych z pewnością zapamiętam. Ta książka ma w sobie coś, co przyciąga. Jej grubość z pewnością budzi wiele wątpliwości – bo o czym można tak pisać – ale o dziwo naprawdę jest o czym. A żeby było ciekawiej, autor nakreślił zaledwie parę dni! Istne szaleństwo! Nie czuć jednak rozciągania wszystkiego w czasie, ponieważ jest na czym skupić myśli, uwierzcie mi.
Tę recenzję z pewnością cechował będzie chaos, ale nie sposób inaczej, gdy jest się świeżo po lekturze. Czytałam "Sześć cztery" przez kilka dni i na bieżąco czyniłam wiele przemyśleń. A teraz, kiedy znam zakończenie, jestem nieco w rozsypce. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, co zaserwował Hideo Yokoyama. Wyprowadził mnie w pole. Dopiero na końcu zrozumiałam wszystkie poszlaki, które regularnie podtykał mi pod nos. Chylę czoła!
Warto wspomnieć również o imionach bohaterów. Jak się domyślacie, brzmią one dla nas nieco egzotycznie. Arakida, Suwa, Ishi, Shirota czy Tsujiuchi, to tylko niektóre z imion. Obawiałam się ich, ale bez obaw. Zanim zaczniecie czytać, znajdziecie graficzną rozpiską: kto jest kim, w jakim dziale pracuje i jaki jest. Świetne rozwiązane, dzięki któremu bardzo szybko przestałam wracać do podpowiedzi, ponieważ miałam wszystko w swojej głowie. Oczywiście nie pojawiają się wszyscy jednocześnie, co również jest sporym plusem. Zaznajamianie się z nowymi bohaterami następuje stopniowo, co pozwala czytać płynnie.
A jeśli już o bohaterach mowa… Postacie wykreowane przez autora zostały potraktowane ze staranną dokładnością. Dla mnie byli niczym z krwi i kości, co rzadko mi się zdarza. Nie byli idealni, nie denerwowali, a jednocześnie mieli swoje problemy. Ale było w nich też coś, co ciężko mi opisać, a co dodawało im autentyczności. Co ciekawe, te 749 stron wydaje mi się z perspektywy czasu bardzo małą liczbą! Chciałabym czytać dalej. Chętnie sięgnęłabym po kolejną część, dalsze losy bohaterów… smutno mi się z nimi rozstawać.
"Sześć cztery" to powieść, która choć nie jest napakowana dynamizmem, to nie daje o sobie zapomnieć. Autor zadbał zarówno o bohaterów jak i odpowiednią dawkę emocji, którą dawkował niczym dobry lekarz. Wciągnęłam się bardzo szybko i polubiłam jego lekkie pióro. Jeśli japońska literatura jest tak dobra, nie będę się wzbraniać przez kolejnymi tytułami. A Wam gorąco polecam, bo naprawdę warto!
"Ludzie, którzy docierają na sam szczyt - ci o największych zdolnościach przetrwania - zawsze pilnują swoich sekretów. A jeśli pozwolą im wyjść na jaw, natychmiast przegrywają."
Świeże, nietuzinkowe, ciekawe doświadczenie czytelnicze. Pysznie smakująca powieść, natychmiast wchodzimy w fantastycznie wykreowany klimat, stopniowo odnajdujemy się w gąszczu postaci i mnogości intryg, chętnie dajemy poprowadzić po frapujących kryminalnych brzmieniach, które chociaż prowadzone w spokojnych rytmach, to mają pożądany specyficzny urok. Złożone, pogmatwane, niełatwe do rozwikłania relacje między służbami public relations a środowiskiem dziennikarskim, między wydziałem administracji policji a wydziałem dochodzeń kryminalnych, dostarczały satysfakcjonującego wyzwania w poznawaniu i rozszyfrowywaniu.
Szalenie odpowiadało mi zapętlenie skomplikowanych zależności, podgrzewanych animozji, przerośniętych ambicji, spiskowych idei. Inteligentnie, błyskotliwie, wnikliwie, z wyczuciem, a przede wszystkim realnie. Wszystko przesiąknięte tajemnicami, sekretami i tajnymi informacjami. A przecież kluczem w sprawnym komunikowaniu jest odpowiedni dostęp do wiedzy, to gwarancja prawidłowego funkcjonowania i szczerości intencji. Odcinając wgląd w istotne fakty zamyka się efektywny dialog, doprowadza do powstawania i mnożenia plotek, multiplikowania szumu informacyjnego, wywoływania atmosfery podejrzeń i podgrzewania konfliktów. A co jeśli komuś wyjątkowo zależy na zamydleniu rzeczywistości, skłóceniu grup społecznych, niedopuszczeniu do pewnych wydarzeń czy zatuszowaniu niewygodnych danych?
Chwytając książkę wkraczamy w mroczne i brudne partykularne interesy, śledzimy roszady stanowisk pracy, patrzymy na metody pracy poszczególnych środowisk. Wielokrotnie dziwiłam się, że tak właśnie rozkładają się siły, że w ten sposób można się odnosić, że przyjęty jest taki sposób uległości i podporządkowania, ale akurat te aspekty wydały mi się szczególnie zajmujące, zwłaszcza w kontekście moich zainteresowań zawodowych i japońskiej perspektywy. Frapująco przyglądałam się technikom działalności biura prasowego, zasadom współpracy z reprezentantami środków masowego przekazu, zasadności embarga, sposobom tworzenia komunikatów. Doskonale uwidaczniała się kultura japońska, sposób okazywania szacunku i nauka pokory.
Powieść napisana z rozmachem, wokół ciekawego wątku kryminalnego zapleciono też dramatyczne podłoże życia osobistego głównego bohatera. Mieszanka emocji, która doskonale się sprawdziła, wciągnęła czytelnika w surowe i bezwzględne posłuszeństwo wobec przełożonych, jednocześnie zaangażowała w jednostkową perspektywę. Narracja przekonująca, płynna, sugestywna, stawiająca na duży stopień szczegółowości, oczami wyobraźni znajdujemy się w odpowiednim miejscu, czasie, gronie osób. Pomimo sporej objętości książkę czyta się sprawnie i wygodnie, owszem wymaga skupienia, zwłaszcza przy przyswojeniu licznych tożsamości postaci, ale w tym pomaga zamieszczony na początku schemat nazwisk, stanowisk i układów.
Nierozwiązania zagadka porwania i zabójstwa siedmiolatki sprzed czternastu lat zmierza ku przedawnieniu, policja okazała się bezsilna w jej rozwiązaniu, pomimo przeznaczonych na to ogromnych funduszy, licznego personelu i elastycznych jednostek czasu. Sprawa o kryptonimie Sześć Cztery okazała się potężną skazą na wizerunku organów ścigania, wielką porażką dochodzeniówki. Teraz znów głośno domaga się uwagi, staje się podstawą wizytacji komisarza generalnego policji, stojącego na szczycie tokijskiej piramidy. Trwają przygotowania do prestiżowego spotkania, jednak nagle zaczynają przybierać niepokojący i nieoczekiwany obrót.
W środku wydarzeń znaczącą rolę pełni Yoshinobu Mikami, wcześniej komisarz zarządzający zespołem terenowym wydziału kryminalnego, teraz zaś szef biura prasowego. Atrakcyjnie przedstawiono dychotomiczny rzut na jego karierę, rozgrywaną partię minimalizowania strat, pojedynek w sferze etycznych wartości, przyspieszony sprawdzian osobowości. Co łączy porwanie dziecka, zaplanowane z dbałością o najmniejsze szczegóły i brutalną bezwzględnością, z obecnie toczącą się grą manipulacji i bezpardonowej walki w otoczeniu wewnętrznym policji? Jaki jest udział w tych przepychankach reprezentantów mediów? Kto wygra, a kto straci?
bookendorfina.pl
Książka skusiła mnie treścią i japońskim autorem. Muszę przyznać, że akcja toczy się leniwie i przez pierwsze sześćset stron nic za bardzo się nie dzieje. Ostatnie rozdziały zaś przynoszą niespodziankę w postaci szybko rozwijającej się fabuły, do której zupełnie nas autor nie przygotowuje. Trzeba mu jednak oddać, że prawdopodobnie tak się sprawy mają w pracy śledczej.
Ogólnie książka mi się podobała, ale nie sięgnęłabym po nią po raz drugi.
Mikami, Mikumo, Mikura, Minako... Już na wstępie można by było się zakręcić już na samym początku. Na szczęście Wydawnictwo Literackie pomyślało o wszystkim i na wewnętrznej stronie okładki umieściło ratującą nas od zwariowania ściągę.
"Sześć Cztery" to nie jest kryminał, do jakich przyzwyczaiły nas wydawnictwa przez ostatnie lata. Akcja powolutku sobie ciurka, tak jakby nigdzie jej się nie spieszyło. Większość fabuły dzieje się w zamkniętym budynku, w którym mieści się Wydział Spraw Administracyjnych i Klub Prasowy Prefektury Komendy Głównej. Na pierwszy rzut oka typowe starcie przedstawicieli mediów z Biurem Prasowym narusza kruchą budowlę bazującą na kłamstwach i tajemnicach. W środku tego wszystkiego jest Mikami Yoshinobu, który został wystawiony na wyjątkowo niesprawiedliwą próbę – zaginęła jego nastoletnia córka. Z pozoru rutynowe działania Mikamiego naruszają niestabilną konstrukcję i wszystko zaczyna sie sypać. Jednak nie jak domek z kart, raczej jak kostki domina. Jedna przewrócona kostka ukazuje za sobą ciąg kolejnych intryg, matactw, niedomówień i półprawd, a to wszystko sięga tak głęboko, że mało kto już potrafi się w tym połapać.
I my tak sobie siedzimy obok, słuchamy rozmów, wkurzamy sie na roszczeniowość pracy i na skostniałość systemu policyjnego. Obserwujemy to wszystko na tle nietypowej dla nas japońskiej kultury, czując podskórnie, że to mogłoby się zdarzyć gdziekolwiek. I to wszystko jest takie jednocześnie bliskie i dalekie. Z każdą stroną zaczynasz się coraz bardziej czuć częścią tej historii, mimo że jesteś tylko obserwatorem. A na końcu pozostajesz z przeświadczeniem, że nic nie jest takie, na jaki wygląda i że już sam nie wiesz, czy to się zakończyło dobrze, czy źle.
"Sześć Cztery" nie jest książką dla każdego. Jeśli wolisz wartką akcję, nie lubisz długich rozmów o sprawach pozornie błahych, ale szczegóły których potem mają kolosalne znaczenie, albo gubienie się w japońskich imionach i nazwiskach wydaje Ci się nie do przeskoczenia, to odpuść sobie. Jest tyle książek na świecie, że na pewno coś dla siebie znajdziesz.
Jak przystało na porządny kryminał tematyka nie jest łatwa. Tym razem poruszamy kwestie porwanej córki Yoshinobu Mikami, pracownika dochodzeniówki, a aktualnie szefa pewnej prasówki policyjnej. Jego córka Shoko Ayumi nie zostaje odnaleziona, a jej sprawa trafia do katalogu zbrodni niewyjaśnieonych. Nasz gówny bohater nie traci nadziei i nadal próbuje ją odnleźć. Gdy mogłoby się wydawać, że za moment sprawa o kryptonimie "Sześć cztery" ulegnie przedawnieniu, Mikami pod impulsem innych zdarzeń zagląda w dawne akta. Co odkryje? Czy aktualne sprawy mają jakieś nawiązanie do tej z przeszłości?
Muszę przyznać, ta literatura nie byla łatwa. Jej akcja nie była prędka, raczej powolna, przez co te ponad 700 stron troszkę się ciągneło. Książki nie czytało mi się żwawo, a najgorsze wydawały mi się imiona, czy też nazwiska, które brzmiały bardzo podobnie. Chwilami na prawdę się gubiłam i nie jestem pewna, czy na początku zrozumiałam cały sens książki. Pewnie powinnam jeszcze raz do niej wrócić, aby nieco lepiej ją zrozumieć. Ale koniec... Te kilkadziesiąc ostatnich stron sprawiło, że ta książka nie wydaje się być nudna, czy też żmudna, jednak pierwsze jej strony były dla mnie katorgą. Nadal nie wiem co myśleć o tej książce, czy ocenić, ją pozytywnie ze względu na zakończenie, czy negatywnie ze względu na początek i na to, że prawdziwa akcja zaczyna się gdzieś dopiero w połowie. Na początku jesteśmy obserwatorami, ale wszystko dzieje się tak powoli. A sam koniec przyspiesza... Myślę, że ta literatura jest dobra, ale czy aby na tyle by porównywać ja do klasyki? Chyba musicie o tym przekonać się sami.
"Sześć cztery" to oryginalny i trzymający w napięciu kryminał, który działa na czytelnika jak magnes – trudno się od niego oderwać, więc radzę zarezerwować sobie na lekturę sporo wolnego czasu. Liczącą niemal siedemset pięćdziesiąt stron powieść pochłania się jednak jednym tchem, znajdując w niej również uniwersalne refleksje.
Nie przypominam sobie, bym wcześniej czytała japońską powieść kryminalną. Ten fakt w dużej mierze zadecydował o tym, że sięgnęłam po książkę Hideo Yokohamy. Nie ukrywam, że zachęciło mnie też porównania do szwedzkiego "Millennium", trylogii, która – moim zdaniem – zwróciła uwagę nie tylko na skandynawskie kryminały, ale i obnażyła prawdę o tematach uważanych za niewygodne, z przemocą wobec kobiet na czele.
"Sześć cztery" to proza jedyna w swoim rodzaju, gdyż osadzona w realiach bardzo odmiennych od naszej kultury i naszego prawodawstwa. Czytelnika na pewno zaskoczą gierki, a nawet wojny prowadzone między przedstawicielami policji i mediami, których przedstawiciele ostro domagają się np. ujawniania nazwisk i adresów ofiar przestępstwa i podejrzanych czy oskarżonych – rzecz u nas nie do pomyślenia, chociażby ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych.
Intryga kryminalna nie odbiega jednak od europejskich standardów. Główny bohater, policjant Yoshinobu Mikami, po latach sięga do zapomnianych akt porwania i zabicia siedmioletniej dziewczynki.
Przed trzynastu laty sprawie nadano tytułowy kryptonim "Sześć Cztery", ale pogrzebano ją wśród wielu innych niewyjaśnionych śledztw. Teraz okazuje się, że na jaw wychodzą różne zaniedbania, a nawet matactwa, w które uwikłani są koledzy Yoshinobu. On sam niewiele może zdziałać, gdyż obecnie zepchnięty został do roli rzecznika prasowego, jednak nie może pozostać obojętny wobec sprawy, która spędza mu sen z powiek.
Na kwestię zaginięcia dziecka Mikami jest szczególnie wyczulony, gdyż jego nastoletnia córka kilka miesięcy temu uciekła z domu i nie wiadomo, co się z nią dzieje. Czy dziwne, głuche telefony, które od czasu do czasu odbiera jego żona są sygnałami od córki, czy raczej głupimi dowcipami jakiegoś narwańca, czy może dziełem przypadku?
Znalezienie odpowiedzi na te pytania okazuje się równie trudne, co wyjaśnienie sprawy sprzed lat i nagłego bieżącego uprowadzenia dziecka, które bardzo przypomina sprawę o kryptonimie "Sześć Cztery". Naśladowca czy były kidnaper? A może kolejna zbieżność?
Pytania i wątpliwości się mnożą, Mikami popada w konfkikt z przełożonymi, kolegami, dziennikarzami, a nawet z żoną. Jak w takich warunkach dać sobie radę z zawodowymi obowiązkami i własnymi problemami?
Rzeczywistość zdaje się przerastać głównego bohatera, jednak jego desearacka walka przynosi efekty. Może niekoniecznie dokładnie takie, jakich by się spodziewał, ale zaskakujące i to bardzo.
Przyznam, że bardzo polubiłam policjanta Yoshinobu. Nie jest to żaden przystojniak ani supermen, wręcz przeciwnie – nie grzeszy urodą, wydaje się człowiekiem zagubionym, rozżalonym i skrzywdzonym przez przełożonych; trudno mu też znaleźć wspólny język z żoną i nieraz ma ochotę rzucić wszystko w diabły. Jednak w decydujących chwilach potrafi wykazać się cywilną odwagą, honorem i determinacją, nawet jeśli miałby zapłacić za to zawodowymi konsekwencjami.
Dzięki szczegółowym opisom działań Mikamiego mamy okazję poznać styl i warunki pracy japońskich policjantów. Jak już wspomniałam, niektóre reguły rządzące tym światem różnią się od europejskich standardów, jednak niezmienne pozostaje dążenie do wyjaśnienia zagadek i ujawnienia prawdy, nawet jeśli miałaby ona okazać się niewygodna czy wstrząsająca.
"Sześć Cztery" to nie tylko powieść kryminalna. To również wciągająca proza psychologiczna i obyczajowa, od której naprawdę trudno się oderwać. Jeśli ktoś lubi zręczne połączenie kryminalnych zagadek i intryg z opisami prywatnego życia śledczych, to książka Hideo Yokohamy powinna spełnić jego oczekiwania.
Ja polecam ją z czystym sumieniem!
BEATA IGIELSKA