Kiedy umiera nadzieja, nastaje czas obłędu. Gdy brakuje wybawców - rodzą się szaleńcy.
Wystarczyła jedna noc, by stracili wszystko, co było im najdroższe. Pozbawieni domu i wiary w lepszą przyszłość zdecydowali się poświęcić życie w imię poprzysiężonej zemsty. Jednak ktoś miał wobec nich inne plany.
Aine i Bertram, potomkowie dwóch Starych Rodów, nie mają pojęcia, że ich losy zostały nierozerwalnie złączone z Ziarnami Relenvel - legendarnymi istotami niemal równymi Bogom. Nie podejrzewają też, że wyrządzone im krzywdy są jedynie elementem gry, której stawka jest wyższa, niż ktokolwiek mógłby sądzić. Tym razem bowiem to ludzie zadecydują o wyniku starcia między bóstwami.
Czy dokonają właściwych wyborów?
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2021-03-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 480
Długo “Śmiech Diabła” czekał na swoją kolej na mojej półce nieprzeczytanych. Muszę przyznać, że o nim odrobinę… zapomniałam. A kiedy już przypomniałam sobie o jego istnieniu i przeczytałam blurb z tyłu okładki i dwie pierwsze stronice, wiedziałam już, że to studnia bez dna i będzie i oryginalnie i nietuzinkowo.
Głównymi bohaterami powieści są Aine zwana Wilgą i Bertram Armin. Ten drugi szczególnie to bardzo interesująca postać. Pochodzący z rodu morderczych dzieci Starych Bogów, młody Armin stara się odciąć od swojego okrutnego ojca, dokonując szeregu bardzo ryzykownych wyborów. Gdy spotyka Wilgę, jego życie nabiera barw i ma po raz pierwszy szansę na normalność, o boku nowej rodziny i samej Aine, która staje się dla niego bliższa niż siostra. Ale macki przeszłości potrafią sięgnąć naprawdę głęboko, a Wilga i Bertram stracą wszystko, co dla nich ważne. Jednak to nie koniec zła w ich życiu - to dopiero początek bardzo trudnej wędrówki.
Postacie są nietuzinkowe i niejednoznaczne. Możemy kogoś polubić, by potem, pod koniec książki stwierdzić, że nie możemy go znieść. Dokonują trudnych wyborów, dają się nawet powodować siłom, których ich umysły nie obejmują. Potrafią być odważne, głupie, naiwne, waleczne i uparte. Nie ma tutaj podziału na dobro i zło - owszem, są postacie do gruntu złe, ale główni bohaterowie to różne odcienie szarości. Będą popełniać błędy, będą obwiniać innych. Nie są doskonali, nie zawsze też mają rację. Bardzo mi się to podobało.
Co jest naprawdę niesamowite w tej książce to klimat. Duszna, mistyczna, odrobinę oniryczna atmosfera, która oplata czytelnika pajęczyną zrobioną z tajemnicy. Czy to przemierzamy okrutny las Lai Silnen, czy próbujemy przeżyć w trzaskającym mrozie, czy śmiejemy się z towarzyszami - ta pajęczyna sięga coraz głębiej, coraz bardziej zatapiając się w naszym umyśle i duszy, stajemy się powoli częścią tego świata. Powieść trzyma mocno w szponach nienazwanego, sypiąc z przepastnego rękawa coraz to nową enigmą . Jest cały czas obecne to niepokojące uczucie w sercu, ta radość z nieodkrytego i coś, co każe nam czytać szybciej, by choć trochę z tego wszystkiego zostało wyjaśnione.
Choć twarda ze mnie dziewczyna, to nawet ja muszę przyznać, że książka jest wyjątkowo mroczna i okrutna. Gdybym miała ją do czegoś przyrównać w tym względzie, to chyba “Wojny makowe”, gdzie wrogie armie dopuszczały się podobnych zbrodni, co najemnicy Armina. I choć to okrucieństwo jest potworne, też tkwi w nim swego rodzaju mroczna i przewrotna tajemnica. Autorka splotła jej nić wraz z wydarzeniami w książce tak mocno, że wszystko jest nią przesycone.
Miela podjęła się dość ryzykownego sposobu narracji - mianowicie bardzo często przeskakujemy w czasie do przodu, przez co akcja wydaje się na początku scenami z życia, jakby autorka wybierała je, jako najważniejsze dla akcji. Czasami idziemy wiele lat w przód, a czasem kilka miesięcy. I mimo, że zazwyczaj jestem przeciwna takiemu szatkowaniu, tutaj następowało to bardzo naturalnie i pasowało do stylu, w jakim została napisana książka. Dodawało tajemnicy, której i tak już było bardzo dużo.
“Śmiech diabła” posiada także bardzo intrygującą mitologię. Nie tylko samych Starych Bogów czy najstarszych rodów, które podobno mają boskie korzenie. Najbardziej intrygujące są Ziarnia Relenvel, których szukają prawie wszyscy - ostatnie boskie istoty, istoty, które mogą zmienić losy całego świata, a także losy samych bogów. Jest w tej starej legendzie bardzo realny i chwytający za serce mroczny czar.
Powieść Agnieszki Mieli nie trafi do wszystkich. Trzeba się przy niej skupić, trzeba ją zrozumieć. Jest niczym kręta ścieżka w nieznane. Niektórzy nią pójdą, nie bacząc na niebezpieczeństwa, a niektórzy zawrócą. Nie wiadomo, co czeka na końcu tej ścieżki. Ale czy nie to właśnie tak ciągnie nas, by nią podążyć?
Odnoszę wrażenie, że wszyscy już tę książkę czytali, ale nie ja. A na pewno wszyscy, którzy kochają fantastykę. Ja się do niej dość długo zbierałam. Byłam jej bardzo ciekawa, szczególnie po tych wszystkich pochlebnych opiniach, które zdążyłam przeczytać. Ale też trochę się bałam, bo, co również nie umknęło mojej uwadze, kiedy czytałam opinie innych czytelników, w powieści jest sporo drastycznych scen, włącznie z brutalnymi gwałtami. Ciekawość jednak zwyciężyła i w ten sposób dołączam do grona osób zadowolonych z lektury.
Chociaż, żeby nie było aż tak kolorowo, muszę wspomnieć, że moje początki z tą powieścią nie były łatwe. Za dużo opisów, zbyt poetyckie, zbyt wiele epitetów. Ciężko było mi przez to przebrnąć, ale, na szczęście, ten sposób narracji nie trwał długo i dość szybko powieść weszła na normalne narracyjne tory. Rozpoczęła się właściwa historia. Historia, która zachwyca tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, że powieść jest debiutem autorki. A jest. Takie debiuty, do tego polskie, to miód na moje czytelnicze serce. Książka jest świeża, nowatorska i tak inna od tego, co czytam, że aż zapierało mi dech podczas lektury. Głównie dlatego, że na każdym kroku zaskakuje. I to w sposób, którego się nie spodziewałam.
Niech nie zmyli Was młody wiek bohaterów, to nie jest lektura dla młodzieży, a tym bardziej nie dla dzieci. Wiele jest w powieści przemocy, podanej w dodatku bez cenzury. Jest krwawo, jest brutalnie, jest tak, że człowiekowi kotłuje się w żołądku. Książka jest naprawdę mocna. Ale, to też muszę dodać, nie ma tych brutalnych scen zbyt wiele, ale jak już są, przyprawiają o ciarki na plecach. Mimo to jest to pozycja zdecydowanie dla starszych czytelników, do tego dla takich o mocnych nerwach. Książka jest i tak tak bardzo interesująca, że nie można przestać czytać.
Świat został potężnie rozbudowany. Jest złożony, bogaty, zachwycający. A także pełen zła, mroczny i surowy. A bohaterowie należą do takich, których ciężko jest jednoznacznie ocenić, a mimo to szybko można się do nich przywiązać. Z ciekawością obserwuje się zmiany, jakie w nich zachodzą w miarę upływającego czasu, a trochę tego czasu mija, trzeba przyznać. Zmieniają się również relacje między nimi. Powieść rozpoczyna się, kiedy Aine Wart, zwana Wilgą, znajduje i ratuje wycieńczonego dwunastoletniego Bertrama Armina. Młodzi bohaterowie są potomkami Starych Rodów, których wierzenia i oni sami są obecnie tępieni i zabijani przez wyznawców nowej, krwawej wiary. Losy tej dwójki zostają splecione. Bertram zostaje przyszywanym bratem Aine, lecz w końcu zwraca się przeciwko niej. Relacje głównych bohaterów, podobnie jak oni sami, ewoluują, są też niezwykle skomplikowane, a przez to jeszcze bardziej intrygujące.
Akcja powieści nie jest być może tak wartka, jak się spodziewałam. Głównie dlatego, że ta część skupia się na przedstawieniu postaci, zrozumieniu ich motywacji, ukazania świata, w którym przyszło im żyć, a także na budowaniu relacji między nimi. A mimo to powieść wciąga jak piaski pustyni i ciężko się od niej oderwać. Równie fascynujące co losy bohaterów są różnej maści kreatury wyjęte wprost z bestiariuszy, historie Starych Rodów i te dotyczące Starych Bogów, a także niesamowity klimat powieści. Duszny, mroczny, tajemniczy. A najciekawsze i najbardziej intrygujące są Ziarna Relenvel – legendarne, poszukiwane przez wszystkich istoty niemal równe Bogom, z którymi losy Aine i Bertrama zostały nierozerwalnie złączone, o czym, rzecz jasna, bohaterowie nie mają pojęcia.
„Śmiech diabła” to nietuzinkowe dark fantasy o długiej wędrówce w poszukiwaniu samego siebie, o zemście, poświęceniu i o dążeniu do celów. To świetna polska fantastyka, którą z czystym sumieniem mogę polecić fanom gatunku i każdemu, kto chce poczytać coś fajnego i nietuzinkowego.
„Śmiech diabła” wprowadza nas w mroczny, a wręcz surowy świat wypełniony przerażającymi potworami i tajemniczymi mocami.
Książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Historia wciąga czytelnika od pierwszych stron i powoduje, że naprawdę ciężko się oderwać. Fabułą jest nieprzewidywalna, ale i momentalnie brutalna. Jednak wszystko świetnie się zazębia i uzupełnia tworząc naprawdę ciekawą całość. Trzeba także przyznać, że autorka ma dar do tworzenia ciekawych opisów. Kerhalor to miejsce, które bardzo dobrze można sobie wyobrazić dzięki plastycznemu językowi jakim posługuje się pani Agnieszka.
Jednak najmocniejszą stroną powieści są bohaterowie. Nie są oni wyidealizowani, mają swoje słabe strony, momentami dążą do zemsty i są porywczy. To właśnie wszystko sprawia, że tak łatwo się z nimi utożsamić, bo przecież nikt z nas (ani nasz świat) nie jest idealny.
Na szczególną uwagę zasługuje także fakt, że autorka porusza bardzo trudne i ważne tematy. Przytacza chociażby problem niedostrzegalnego dziecka, a dokładniej córki przez ojca. Obserwujemy z jakim ciężarem psychicznym zmaga się dorastająca dziewczyna. Widzimy jak dochodzi do samookaleczenia się z poczucia bezradności i uczucia bycia niedoskonałą. Muszę przyznać, że chyba ten wątek był dla mnie najtrudniejszy do zaakceptowania. Jako matka nie wyobrażam sobie jak można w taki sposób traktować własne dziecko…
„Śmiech diabła” to naprawdę świetna i oryginalna historia, gdzie starzy bogowie będą chcieli decydować o naszym losie. Cieszę się, że mam na półce drugą część i mogłam odrazu po nią sięgnąć. Zdecydowanie polecam.
Tytuł : Dzieci Starych Bogów Ś
miech Diabła
Autor : Agnieszka Miela
Bertrama i Aine poznajemy w dzieciństwie. On wysłany przez swojego ojca na samobójczą misję, ona córka wielkiego wojownika, ciągle pragnąca mu zaimponować i dorównać braciom. Dzieci potomków Strach Bogów pewna dnia tracą wszystko. Cały ich świat legł w gruzach. Pozostało tylko pragnienie zemsty za wyrządzone krzywdy.
Autorka stworzyła wspaniały świat, inny nietuzinkowy tajemniczy i szalenie wciągający. Ja osobiście przepadałam.
Nie jest to książka którą czyta się lekko i łatwo. Trzeba sie odrobinę skupić pomyśleć, poznacie terminologię, do tego dochodzą przeskoki czasowe.
Z upływem stron okazuje się, że chcesz tego świata coraz więcej i więcej.
Wspaniale wykreowane postacie, o silnych charakterach. Nie ma tam cukierkowej księżniczki i pięknego księcia. Nie ma płomiennego romansu ochy i achy to nie ta bajka. Jest za krew i łzy. I choć Bertram momentami był irytujący, to ma w sobie coś takiego, że wybaczam mu wszystko.
Książka ta zaskoczyła mnie swoje brutalnością. Uważam jednak, że było to konieczne dla lepszego zrozumienia ogółu, zachowań bohaterów i całego świata. Niektóre sceny mroziły mi krew w żyłach. Nie jest to książka dla każdego. Klimat jest mroczny, ale wciągający. Fantastyka na naprawdę dobry poziomie.
Autorka posiada w sobie pokłady niesamowitej energii, jest bardzo zaangażowana. Ma naprawdę duży dystans do samej sobie i całego otaczającego świata ❤️
Szczerze mówiąc czekam na ekranizacje.
Polecam polecam polecaam
⚔️⚔️🗡️🗡️🗡️🍂🍂🍂
„Śmiech diabła” z cyklu „Dzieci starych bogów” Agnieszki Mieli to kolejna z książek, które trafiły do mnie wskutek booktouru. I w zasadzie powinnam napisać dwie recenzje. Pierwszą o powieści, którą przeczytałam. Drugą o sobie, jako czytelniczce fantasy.
W swojej książce Pani Agnieszka zabiera nas do fikcyjnego państwa, Kerhalory. Nasze pierwsze spojrzenie na otaczający świat to spojrzenie dwunastoletniego chłopca, który dostał od ojca trudne zadanie. Tak trudne, że wie, iż nie wyjdzie z tego żywym. Ma on bowiem zabić wojownika, nazywanego Lisem. Zrządzeniem losy młody Bertram natyka się na jego córkę, Aine zwaną Wilgą. Przemarznięty i chory chłopiec znajduje schronienie i opiekę wśród innych szkolonych przez Balora dzieci. Tak mijają lata. Nieszczęście, które spada na całą wioskę oraz rodzinę Aine i Bertrama, nie tylko ich poróżni i rozdzieli, ale także popchnie do długiej wędrówki w celu odnalezienia odpowiedzi, pomocy i siebie nawzajem.
Fabuła wskazuje na typowe fantasy. Drużyna, kłopoty, wędrówka, nawet mapka. Można by powiedzieć, że powieść Pani Agnieszki niczym się nie wyróżnia. I może faktycznie odznacza się tym, czym fantastyka stoi. Niemniej jest w „Śmiechu Diabła” coś wyjątkowego. I choć z przykrością stwierdzam, że tym czymś nie jest fabuła to z radością mogę oznajmić, iż chodzi mi o… kunszt autorki. Gdybym nie wiedziała, że jest to debiutancka powieść, nigdy bym czegoś takiego sama nie stwierdziła. Treść była dopracowana w każdym calu. Wyczerpujące opisy zarówno świata zewnętrznego, jak i uczuć i rozterek bohaterów.
Niejednokrotnie błyskotliwe dialogi, (choć zdaje się, że ironiczni, sypiący uszczypliwościami główni bohaterowie to już w literaturze norma), świetne opisy walk i zgrabne poprowadzenie akcji. Zarówno Bertram jak i Aine mogą wzbudzać sympatię, (oraz wszelkie inne uczucia w miarę postępowania fabuły, ale dla mnie to plus, bo to znaczy, że nie są czytelnikowi obojętni; co oznacza, tak, owszem, oboje w pewnym momencie stają się zwyczajnie irytujący ;). I to chyba tyle z plusów. A dlaczego? O tym napiszę trochę później.
Jeśli zaś chodzi o minusy to z całą pewnością najbardziej denerwujące i dezorientujące były przeskoki czasowe. Nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać Aine i Bertrama jako dzieci, kiedy na następnego stronie okazali się już być niemal dorośli. Nie zdążyłam wczuć się w beznadzieją sytuację Wilgi, kiedy nagle… minęły 4 lata. Dekoncentrowało mnie to. Sprawiało, że w pewnym momencie… przestało mnie obchodzić co dzieje się z bohaterami. I to chyba mój największy zarzut. Rozumiem, że autorka chciała pchać fabułę naprzód. Moim zdaniem chyba jednak trochę za szybko. Bez tłumaczenia co działo się w czasie, w którym nie widzieliśmy się z bohaterami. A cztery lata to długo. Mogło wszak zdarzyć się wszystko. Jeśli mam spędzić z jakimś bohaterem kolejne 400 stron, chciałabym choć trochę się do niego przywiązać. Ale w tym celu muszę go poznać. Zastanawianie się przy każdym kolejnym rozdziale czy aby nie minął już jakiś czas, nie wyszło moim próbom przywiązania na dobre.
Klasyczny chwyt z „Kto się czubi, ten się lubi” chyba też nie do końca na mnie zadziałał. Bohaterowie w swych dorosłych wersjach, zwłaszcza po tragedii w Nomander zaczęli mnie irytować. Niektóre ich motywacje były dla mnie niezrozumiałe, (jak chociażby zarzut, że Aine jest winna masakry, ponieważ przeżyła. Rozumiem, że Bertrama zaślepiał żal i żałoba, nie zmienia to faktu, że Wilga też wszystko straciła tamtego dnia. Nie klei mi się rozumowanie i Bertrama i jej ojca, że w związku z tym należy ją obwiniać).
Szkoda też, że tak niewiele wiemy o otaczającym nas świecie. Ale ponieważ to dopiero pierwszy tom, myślę, że otoczenie zostanie rozbudowane.
I to chyba sprowadza nas do drugiej recenzji: mnie jako czytelnika fantasy. Wyrosłam z tego. Jeszcze rok temu twierdziłam, że nie, ale najwyraźniej była to już równia pochyła. Może to efekt „przeczytania”, lata temu pochłonęłam tak dużo książek fantasy, że już zwyczajnie bo(o)kiem mi wychodzą? A może jestem zmęczona kliszami? Bo czy każdy karzeł musi być inteligentnym, sarkastycznym alkoholikiem? A czy wytrenowana w walce dziewczyna, swobodnie operująca dwiema szablami, (w tym wypadku nie mieczami) nie brzmi jakoś znajomo?
Mam w planach jeszcze kilka książek fantasy do przeczytania, ale prawdopodobnie nie będą przełomowe i w moim postrzeganiu nic się nie zmieni. Po drugą część „Dzieci starych bogów” też raczej nie sięgnę, właśnie z powodu tego, że (co przyznaję z bólem serca) chyba nie jestem już fanką tej najwspółcześniejszej fantastyki. Może gdzieś tam, pod czyjąś ręką powstaje coś świeżego, co kiedyś znów mnie oczaruje, jak niegdyś klasyka fantasy czy cykl o Temerairze Naomi Novik. Póki co wrócę do innej literatury, tej, która sprawia mi radość.
Na koniec chciałam zaapelować do Pani Agnieszki, bo wiem, że to przeczyta. Proszę nie brać sobie tych wszystkich słów do serca. Jestem oczarowana Pani piórem oraz zadowolona, że w trafiłam na kogoś z talentem, dlatego zamierzam Pani kibicować. A także obserwować rozwój kariery. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się na bardziej podatnym dla mnie literackim gruncie. Życzę samych sukcesów. Jestem pewna, że przyjdą.
Musze uprzedzić, że to nie jest książkach o motylkach i pachnącej łące w lecie tylko momentami drastyczny obraz grabieży, napadów, gwałtów w różnych wioskach. Książka niesie ze sobą wiele przygód oraz sytuacji, w których idzie się zdenerwować, ale dla mnie ty tylko na plus, bo musi się dziać żeby było extra. Dzieci Starych Bogów to debiut autorki.
Głowni bohaterowie przypominają „Romea i Julie” dwa rody skłócone ona po jednej stronie on po drugiej, ale w niczym jak na razie nie przypomina to miłości romantycznej chodź na początku przyjaźń i opieka daje się wyczuć. Poznacie Aine i Bertram. Ona jedyna córka Balora wśród zgrai chłopaków, których ojciec szanuje bardziej niż dziewczynę. Aine inaczej Wilga, czego by nie zrobiła, jak bardzo nie chciałaby przypodobać się ojcu Ten tego nie widzi i w tym momencie rośnie w dziewczynie frustracja i złość (tego dowiecie się na samym początku książki) Bertram wygnany syn przez ojca, który kazał mu tułać/wędrować tak długo aż pomści ojca i zabije jego największego wroga, czyli Balora.
Chłopak wędrując tak długo pada z wycieczenia, ale…. Tak kochani pojawia się Ona i pomaga mu zabierając do rodzinnego domu i okazując serdeczność i współczucie, opiekuje się nim. Nie muszę pisać, że chłopak w momencie, kiedy dochodzi do siebie orientuje się, że trafił pod dach największego wroga ojca i niech ktoś zgadnie, co zrobi Bertram zwany przez Aine Błękitkiem? Tego wam nie zdradzę jak i nie zdradzę skąd przezwisko błękitek? Potem dzieją się takie rzeczy, że ja jestem pod wrażeniem.
Ile może znieść dziewczyna, która nigdy nie była szanowana przez ojca? Jak bardzo upór i determinacja potrafi namieszać we własnym jak i w innym życiu? To, co napisałam na początku to lekki wstęp do przygód, sytuacji, z jakimi przyjdzie się zmierzyć tej dwójce osób. Więcej nie napisze, bo zabiorę całą przyjemność z odkrywania tej książki. Uprzedzam nie jest lekko, nie jest przyjemnie, ale, po co s to jest.
Co odkryje Dziewczyna? Kim jest, jakie jest jej przeznaczenie? Bertram, co zrobi będąc w domu wroga? Pójdzie w ślady ojca? Co łączy Go z rudym uparciuchem? Jakie przygody czekają te dwójkę to sami musicie się przekonać, ale jeszcze raz napisze warta każdej strony i tych moich nerwów, które miałam podczas czytania.
Ile razy klęłam na Tę ruda kobitę to głowy nie macie, ale wszystko jest po coś! Zakończenie oczywiście zawsze musi być takie, że teraz muszę czekać na 2 część nie wiadomo ile!! (żartuje :D będę czekać ile trzeba bo takiej historii jeszcze nie mam we własnej biblioteczce) Po krotce napisze że nasi bohaterowie mają na prawdę trudne życie, ale to wszystko po coś. Nakłaniam Was do sięgnięcia po tę pozycje tylko wtedy, kiedy chcecie jakiś mocnych wstrząsów i czegoś, co wchodziło szpiku kości. Specjalnie nie piszę więcej, bo to najpiękniejsze odkrywać przygodę samemu w książce tak dobrej (wg. mnie).
"Dzieci starych bogów. Śmiech diabła" to książka, w której czytelnik nie dostaje taryfy ulgowej. Od pierwszej strony zostaje wręcz wrzucony w wir akcji, którego nie opuści aż do samego końca. Jednak im dalej wchodzimy w treść historii, tym bardziej początkowy chaos robi się bardziej zrozumiały.
Towarzyszymy Bertramowi i Aine, poznając ich naprawdę dobrze. Każde z nich jest pewnym indywiduum, mają konkretne charaktery. I dlatego czasem mogą wpływać na uzębienie (sama o tym wiem doskonale). Jednak jest to taki typ wpływania, który bądź co bądź świadczy o tym, że bohater nie jest papierowy, co jest jak najbardziej na plus.
Również świat wykreowany w książce wydaje się dopracowany, choć przyznam, że pod koniec troszkę się w jednej kwestii zdziwiłam.
Sama historia również w mojej opinii jest naprawdę wciągająca i osobiście będę czekała na kolejne części, by poznać ciąg dalszy.
Jedyne, co mnie osobiście troszkę uwierało, to lekki narracyjny chaos. Czasem zdarzały się mocne przeskoki między poszczególnymi częściami i potrzebowałam wtedy dłuższej chwili by na nowo wbić się w fabułę. Trzymam mocno za autorkę kciuki, by dalej szlifowała swój warsztat i by kolejne części były nie tylko równie wciągające i napisane w jeszcze lepszy technicznie sposób.
Ogólnie więc, w mojej ocenie "Śmiech diabła" to bardzo ciekawa pozycja, na którą warto zwrócić uwagę!
Świetna książka! Jeste dumna, że napisała ją polska autorka! Przypomina rozmachem i wykreowanym światem "Władcę Pierścieni". Okładka zapowiada mroczną historię - i taka właśnie jest: pelna bólu, miejscami brutalna, ukazująca prawdziwe oblicze zła.
Wyraziści bohaterowie, stare rody, wielka wędrówka, kłótnie, intrygi, wojny i... tajemnica. Czym są ziarna, których szuka czarny charakter tej opowieści? Czy Wilga, główna bohaterka, niepokorna i odważna, zdoła je odnaleźć, zanim zrobi to jej wróg? I czy pomogą one w przywróceniu porządku w świecie ogarniętym wojną? A może są tylko legendą?
Ta książka ma wiele poziomów i można ją odczytywać na różne sposoby. Jest opowieścią o kłótniach, o intrygach i wojnach, ale też - o kobietach i ich roli w świecie, o sile, magii i wytrwałości. Mimo dużej objętości czyta się szybko, bo akcja wciąga.
Lubicie czytać debiuty?
Ja uwielbiam. Czasami można znaleźć prawdziwą literacką perełkę.
"Dzieci starych bogów" niestety mnie zawiodły. Rewelacyjne uniwersum, stworzone przez autorkę nie zrekompensowało całości. Myślałam, że to będzie kolejny DNF ale jakoś udało mi się przebrnąć do końca. Koszmarne przeskoki czasowe i totalne pomieszanie fabuły nie pozwalały skupić się na czytaniu. Bohaterowie też mnie jakoś szczególnie nie urzekli. Nie zaprzyjaźniłam się z nimi i jakoś nie interesują mnie ich dalsze losy.
Nie raz udowodniono, że los i przeznaczenie są ze sobą nie tylko ściśle związane, ale również przewrotne i niekiedy okrutne. Wystawiają człowieka na rozliczne próby będące próbą jego charakteru, hartu ducha i siły woli. Dzięki takiemu doświadczeniu można w łatwy sposób przekonać się, jak wiele jest się w stanie wytrzymać i do czego jest się zdolnym. Lekcje te pozwalają uniknąć błędów w przeszłości i w pewnym stopniu uodpornić się na brutalność jaką – czasami – niesie ze sobą życie.
Dwunastoletni Bertram ma przed sobą jeden cel – wykonać misję powierzoną mu przez ojca. Nikt nie zwraca uwagi na to, że może ona być ponad jego siły i zakończyć się śmiercią. Liczy się tylko to, by zyskać szacunek i akceptację w oczach Frithusa. Niestety nadwątlone siły chłopca zaczynają się wyczerpywać, a gdy na horyzoncie jawi się widmo odejścia oddaje się on we władanie nadciągającego końca. Na całe szczęście los stawia na jego drodze rezolutną dziewuszkę – Wilgę, która postanawia zająć się konającym. Jak się okazuje ich spotkanie nie jest dziełem przypadku, a przyszłość pokaże, że na szwank zostanie wystawiona nie tylko ich przyjaźń, ale też życie.
"Śmiech diabła" z jednej strony mnie oczarował – swoją mroczną aurą ścielącą się często i gęsto nad bohaterami, brutalnością będącą domeną gatunku dark fantasty zwiastującą, że czytelnik na pewno nie będzie miał tu do czynienia z przyjemną wędrówką tylko gwałtowną, pełną niebezpieczeństw, strachu oraz cierpienia przeprawą; wprowadzeniem nuty słowiańskości, która winna być dla nas powodem do dumy, a nie stopniowego zapominania. Z drugiej zaś poczułam się troszkę przytłoczona – nie tylko ogromną ilością opisów, które w pewnych momentach przeszkadzały w skupieniu się na tym, co czytałam, ale także kilkakrotnym (lub więcej) powtarzaniu informacji, które już zdążyłam sobie przyswoić i zupełnie niepotrzebnym było przypominanie tego co jakiś tam czas. Nie mniej naprawdę dobrze bawiłam się podczas lektury i nie był to w żadnym razie dla mnie czas stracony.
W pierwszym tomie cyklu "Dzieci Starych Bogów" czytający zostają wprowadzeni w historię Aine i Bertrama – począwszy od ich wieku dziecięcego, do takiego, w którym oboje mogą zmienić stan cywilny. Przeskok w czasie czasami potrafi skutecznie zniechęcić, ale nie w tym przypadku. Wraz z nim można dostrzec zmiany jakie zaszły w bohaterach – dojrzałość wynikającą z upływającego czasu czy inne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. I o ile Błękitek był niekiedy gorzej niż irytujący i chciało się nim "potelepać", by jego myślenie wróciło na właściwe tory, to Wilga cały czas była tą zadziorną, niepokorną, znającą swoją wartość i upartą dziewczyną, której poskromienia bali się najodważniejsi mężczyźni.
Słuszne wrażenie wywiera także okładka książki, która – powiedzmy szczerze – idealnie wpisuje się w przedstawioną historię. Mało tego jej wewnętrzna część to kolorowa mapa, dzięki której odbiorcy będą mogli jeszcze dokładniej zobrazować sobie całą Kerhalorę.
Jestem pewna, że Agnieszka Miela nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a kolejne tomy "Dzieci Starych Bogów" wyjaśnią to, co dotąd niedopowiedziane i udowodnią, że warto dać szansę temu cyklowi.
Dzieci Starych Bogów
"Śmiech diabła" to pierwszy, a zarazem debiutancki tom cyklu Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli. To doprawdy porcja świetnie napisanej fantastyki. Opowiada ona o losach Aine i Bertrama, potomków dwóch Starych Rodów. Akcja powieści zaczyna się w momencie gdy Bertram, syn Armina Frithusa, dociera do skrytego pośród gór Nomander. Ma on do wykonania misję, a mianowicie musi zabić zabójcę swojego tuath, Balora Rudego. Los sprawi, że przed zamarznięciem uratuje go Wilga, córka tego, którego przyrzekł zgładzić. Jednak gdy trafia pod dach Wartów, nie wie początkowo, gdzie się znajduje. Dopiero z powrotem Balora do domu, rozpoznaje znak od losu. Jest gotowy wypełnić obietnicę wymuszoną na nim przez ojca, ale Balor wyjawia mu prawdę o Frithusie i staje z nim do walki, którą przegrywa, ale Bertram nie zabija go. Miast tego przyłącza się do Zielonej Kompanii i staje się jednym z Wartów. Jedynie jego błękitne oczy przypominają o jego prawdziwym pochodzeniu.
Lata mijają, a sytuacja w Kerhalorii się pogarsza. Psy Armina Frithusa napadają i plądrują pobliskie Nomander tereny, siejąc śmierć i postrach. Zielona Kompania nie może natrafić na ich ślad. Wszystko zmienia się ostatecznie, gdy pod nieobecność Balora i Kompanii, Frithus napada na Nomander. Ojciec Bertrama szuka legendarnych Ziaren Relenvel, nie cofnie się przed niczym by osiągnąć swoje cele.
Jedna chwila sprawia, że Aine i Bertram tracą wszystko, co było bliskie ich sercom. Zdani na siebie będą musieli pomścić bliskich, a także odkryć prawdę o sobie i o swoim przeznaczeniu. Nie zdają sobie sprawy, że są pionkami w starciu bogów. To od nich będzie zależało kto wygra to starcie. Czy uratują swój świat, czy podejmą odpowiednie decyzje, czy ukoją swoje złamane serca?
"Dzieci Starych Bogów: Śmiech diabła" to dopiero pierwszy tom tego doskonale skonstruowanego cyklu. Mam nadzieję, że drugi tom pojawi się niedługo, gdyż zakończenie tego tomu, zostawia czytelnika w takim niedosycie, z tyloma pytaniami, i z ciekawością, co dalej, jak potoczą się losy głównych bohaterów !
Autorce należą się wielkie brawa za stworzenie tego niesamowitego, choć niepozbawionego brutalności i przemocy świata. Już mapka na wklejce pokazuje jak dopracowany jest to świat. Styl jakim posługuje się autorka i język zachwycają. Ostatnio tak zachwycałam się słowem pisanym przy "Warkoczyku" Justyny Wydry. Możemy być dumni z polskiej fantastyki.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że czytelnik od pierwszych stron zostaje wrzucony w świat Starych Bogów, nie ma szansy zapoznać się z nim wcześniej, nie zostaje powoli wprowadzony w realia tego świata, tylko rzucony na głęboką wodę. A także te nagłe przeskoki w czasie, trochę wybijały one z rytmu lektury i wprowadzały mały chaos.
Ale to jedyne zarzuty z mojej strony, trzeba wziąć przecież pod uwagę fakt, że to debiut. A jak na pierwszą książkę autorki, to jest to bardzo dobra powieść z nurtu fantasy. Bowiem mamy tu sympatycznych, dzielnych, odważnych bohaterów, których autorka nie oszczędza. Aine swoim charakterem, temperamentem i wyglądem tak bardzo przypominała mi Meridę Waleczną, że wprost miałam jej obraz przed oczami podczas lektury, a Bertram to prawdziwy druh, oddany przyjaciel i dzielny chłopiec, pokochałam tę dwójkę od początku i mam nadzieję, że ich losy w dalszych tomach nie złamią mi serca. Nie brak tu także czarnych charakterów, rozgrywek między starożytnymi bóstwami, walk, przemocy, nienawiści, ale także poświęcenia, oddania, przyjaźni, miłości czy poszukiwania zemsty i sprawiedliwości. Jak na powieść z tego gatunku przystało, nie brak tu elementów fantastycznych, które zachwycą niejednego fana.
Książka wstrząsa, wzrusza czytelnika. Historia Wilgi i Bertrama angażuje i kibicuje się im od pierwszych stron. Zachwyca język i styl autorki, a także wydanie powieści. Jest przecudowne i ta mapka wewnątrz, smakowity dodatek :)
Mimo początkowych trudności w odnalezieniu się w świecie przedstawionym i zagubieniu spowodowanym tymi przeskokami w czasie, "Śmiech diabła" oceniam pozytywnie. Bawiłam się dobrze przy lekturze tej książki. Jeśli nie odstraszają Was debiuty, lubicie świetnie skonstruowane historie z gatunku fantastyki, to sięgajcie po "Dzieci Starych Bogów: Śmiech Diabła", a mi nie pozostaje nic innego jak czekać cierpliwie na tom drugi ! Polecam !
Za ezgemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. :)
Wystarczyła jedna noc, by stracili wszystko, co było im najdroższe.
Pozbawieni domu postanowili szukać zemsty na tym, który zniszczył ich cały świat.
Aine i Bertram- potomkowie dwóch Starych Rodów nie mają pojęcia, że ich losy zostały nierozerwalnie złączone z legendarnymi istotami zwanymi Ziarnami Relenvel.
Nie podejrzewają też, że wyrządzone im krzywdy to element gry, w której stawka jest wyższa niż myślą?
Czy dokonają właściwych wyborów?
Bardzo lubię czytać fantasy, a zwłaszcza takie soczyste jak tutaj.
Z wieloma opisami, napisane plastycznym językiem, że z łatwością przeniosłam się do krainy głównych bohaterów.
Jest tu wszystko co lubię czyli: wyraziste postaci, krew, magia i walka.
No i wilk.
Jako towarzysz Aine.
Jedynym minusem, który czasami przeszkadzał mi w czytaniu, były skoki autorki między wątkami i trochę zabrakło mi opisów jakiś rytuałów, ale to jest dopiero pierwsza część, więc mam nadzieję, że w kolejnej autorka jeszcze się mocniej się rozkręci i zaspokoi moje pragnienie.
Jeśli więc macie ochotę przenieść się na kilka godzin do krainy fantazji, to zapraszam do czytania.
Gdy mrok domaga się ofiar, nie szukaj schronienia w cieniu. Las Śpiących ponownie przemówił. Złożone w nim niegdyś przysięgi nabrały nowej mocy i raz jeszcze...
Gorszy od milczenia bogów jest czas, gdy ponownie przemówią. Ziemie Kerhalory pogrążają się w mroku. Karmazynowe Bractwo, ślepo posłuszne woli Jarlego...
Przeczytane:2023-06-09, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Na początek służę opisem wydawcy
Kiedy umiera nadzieja, nastaje czas obłędu. Gdy brakuje wybawców – rodzą się szaleńcy.
Wystarczyła jedna noc, by stracili wszystko, co było im najdroższe. Pozbawieni domu i wiary w lepszą przyszłość zdecydowali się poświęcić życie w imię poprzysiężonej zemsty. Jednak ktoś miał wobec nich inne plany.
Aine i Bertram, potomkowie dwóch Starych Rodów, nie mają pojęcia, że ich losy zostały nierozerwalnie złączone z Ziarnami Relenvel – legendarnymi istotami niemal równymi Bogom. Nie podejrzewają też, że wyrządzone im krzywdy są jedynie elementem gry, której stawka jest wyższa, niż ktokolwiek mógłby sądzić. Tym razem bowiem to ludzie zadecydują o wyniku starcia między bóstwami.
Czy dokonają właściwych wyborów?
Książkę otwiera niesamowity rozdział, w którym namacalnie niemal poczuć można zimny śnieg, mróz zaszczypie w policzki a dawny obrzęd wręcz słychać i widać. Pośród mieszkańców pojawia się zamarznięty chłopiec, o błękitnych oczach, którego dostrzega nieco dzika dziewczynka...
Czysta magia w opisie tego rozdziału jest wielką zasługą autorki.
Dałam się oczarować bez trudu. Styl nie sprawiał mi żadnych problemów.
Zapomnijcie o imieniu Aine, lub też zepchnijcie je w mroki pamięci. Niechaj w wyobraźni pojawi się Wam Wilga - ta właśnie nazywana również Aine, lecz właściwie w chwilach, w których inni chcą pozbawić ją znaczenia. Wilga nie jest uległa, a raczej nieprzewidywalna. Ma cięty język(czasem), bije się jak chłop, jednocześnie ma w sobie urok z błyskiem rudej czupryny i ani krzty chęci do narzuconej jej roli przyszłej żony. Nie przepadałam za nią, ale podziwiam nakreślony przez autorkę charakter postaci, pełen sprzeczności, granic pomieszania zmysłów. Balansujący między tym co powinna zrobić, a podejmowaną decyzją. Niełatwa bohaterka, w niełatwym świecie. A świat przedstawiony jest bogaty w dawne wierzenia, demoniczne istoty, przesądy. Dotyk bogów nie jest tylko przenośnią.
W tym tomie o wiele prościej jest określić Bertrama, owego błękitnookiego. Mam nadzieję, że tak się tylko wydaje. Miałam wrażenie, że na początku miał w sobie więcej charakteru. Czuję jednak, że jego postawa to pozory, dlatego chętnie dowiem się, co nastąpi w kolejnych dwóch tomach. Niewątpliwie będziecie obserwować ich wzajemne relacje.
Sprawy w książce komplikują się , a niektóre z postaci wpadają w pamięć bardziej, inne mniej. Ja mam słabość do Gavina, medyka, ale na mnie nie patrzcie. Jakoś dziwnie ciągnie mnie do podobnych bohaterów
Nie chcę też opowiadać zbyt wiele o nakreślonym świecie wokół bohaterów, gdyż z tego mógłby powstać grube tomisko. Tajemnica tego świata tkwi w wierzeniach. Pomiędzy światłami pochodni, mgłą lasu, pełnego szeptów. Uwadze mojej nie umknął pewien paskudny stwór. Autorka odchodzi od schematycznych przekazów. Z jednej strony można czuć się obciążonym mnogością tajemnic i stworów tego świata, lecz z drugiej...och, czyż nie tak wyobrażamy sobie dark fantasy?
Czy wspomnianej parze uda się wykonać swoje plany? Które z nich wzbudzi Waszą sympatię? O co chodzi z tym tytułem?
Przekonajcie się.
Jedyne, do czego rzeczywiście mogłabym się przyczepić, pada czasem i w innych recenzjach. Ze wspaniałego, klimatycznie zimowego rozdziału przeskakujemy nagle w czasie, doznając przy tym sporego oszołomienia. Czegoś tu brakło. Czegoś pomiędzy. Fragmentu historii, budowania relacji. Na szczęście dalej książka nie oferuje podobnych niespodzianek, a inne są do przełknięcia.
Dialogi czasem, choć rzadko, wydają się zbyt sztywne, ale nie dajcie się zwieść, książkę czyta się z ciekawością i na pewno znajdzie sporo entuzjastów. Nie do końca mnie porwała, niemniej jednak liczę na to, że drugi tom zrobi to na pewno. Czuję ten potencjał. Nie zostawię tej historii.
Polecam książkę ze względu na bohaterów, bogów i styl.
Zaciekawi Was.