Wielobarwny i zaskakujący kalejdoskop ludzkich życiorysów.
Koniec świata za każdym razem wygląda inaczej. Jest pędzącą kulą, błyskiem szkła, odgłosem pukania do drzwi. Czasami nadchodzi w huku. Czasami cicho krąży wokół stołu.
Tadeusz ginie na wojnie, ale nie umiera cały. Pada na ziemię z rozerwaną głową, aby od tej pory trwać w życiach innych. Bożena, jego daleka krewna, zostaje światowej sławy modelką, nigdy jednak nie przestaje uciekać przed samą sobą. Ludwik, jej ojciec, co rano budzi się, nie wiedząc, kim jest, a jednak próbuje być kimś. Kolejne życiorysy przeplatają się coraz gęściej, tworząc niepokojącą mozaikę radości, tęsknot i lęków.
Wojna, miłość, szaleństwo i wspomnienia. Samotnicy, kochankowie i ofiary. Ludzie z wielkimi marzeniami i przeszłością, o której nieraz chcieliby zapomnieć. Ci, którzy żyją tylko w połowie, i ci, którzy chcą żyć wiele razy.
A pośród nich coś, o czym żaden z nich nie ma pojęcia. Choć niektórzy przeczuwają.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-09-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: polski
Ilustracje:Paweł szczepanik/Agnieszka Diesing
Zawsze zaczynałam od opisu książki, ale tym razem nie wiem jak to zrobić, ponieważ ,,Ślady” są zbiorem opowiadań, opisem ludzkich życiorysów, które dopiero później zaczynają przeplatać się ze sobą tworząc spójną całość.
Po zniewalającym ,,Dygocie” z ogromnym entuzjazmem podeszłam do ,,Śladów”. Nie zawiodłam się. W trakcie lektury utraciłam co prawda swoją pogodę ducha, ponieważ książka jest melancholijna i dotyka tematów trudnych. Pojawia się tu głównie motyw przemijania i śmierci, która może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Na pewno skłania do refleksji, dla mnie ,,Ślady” były bodźcem do dokonania oceny własnego życia i wartości jakimi się w nim kieruję. Ponownie oczarował mnie język – z jednej strony prosty, a z drugiej na pewno nie pozbawiony oryginalności.
(...) rozumie, że nieważne, ile będzie miał jeszcze kobiet, ile pieniędzy zarobi, ile krajów odwiedzi, ile przeczyta książek i ilu followersów zdobędzie na Instagramie, bo i tak zostanie po nim zaledwie kilka bladych śladów."
Uwielbiam książki, które wyzwalają w człowieku tyle emocji, dlatego polecam wszystkim, którzy mają podobne upodobania. Jestem oczarowana twórczością Jakuba Małeckiego, który prosto, a zarazem pięknie pisze o sprawach trudnych. Dziękuję portalowi czytampierwszy za możliwość przeczytania ,,Dygotu” i ,,Śladów”, a tym samym za możliwość odkrycia tego autora. Jeszcze raz polecam! Tymczasem, pędzę czytać ,,Rdzę”.
Chciałam zacząć pisać tę recenzję, po bożemu, zaczynając od krótkiego opisu, ale nie mam pojęcia jak miałabym opisać fabułę "Śladów". Szczerze mówiąc, nawet nie potrafię do końca odnieść opisu znajdującego się z tyłu książki do jej treści. Jedyne co umiem o niej powiedzieć to to, że jest zbiorem opowiadań o życiach ludzi, którzy są ze sobą w różny sposób powiązani.
Na początku zupełnie nie potrafiłam się odnaleźć w tej książce, ciężko było mi się zorientować o co chodzi. Jest to jedna z tych powieści, w której zostajemy od razu wrzuceni na głęboką wodę. Myślałam, że tak jak w innych tego typu książkach, później załapię już wszystko ( albo przynajmniej większość). Jednak, niestety tak się nie stało. Do końca powieści Małeckiego nie wiedziałam o co chodzi. I chyba dalej nie wiem. Jedyne co z niej wyniosłam to to, że ludzie są jak tytułowe ślady, pojawiamy się na krótszy lub dłuższy moment, jak odciski w piasku, a chwilę później już nas nie ma, śmierć zmywa nas jak morska woda.
Cała książka obraca się wokół tematyki śmierci i jest bardzo przygnębiająca, szczególnie z powodu tego, że zostały pokazane w niej tylko te bardzo negatywne fragmenty ludzkich żyć, żadna z opisanych osób nie jest szczęśliwa, wszystkim przydarzyło się coś co ich zniszczyło. Większość bohaterów jest przez to zgorzkniałą, bez chęci do życia. Brakowało mi jakiejś pozytywnej iskierki, bez niej było zbyt przygnębiająco i męcząco, bo przecież ludzkie życie nie składa się z samych tylko porażek i zawodów.
Kończąc czytać "Ślady" towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że w ogóle nie zrozumiałam sensu tej książki. Możliwe, że wybrałam po prostu zły moment na jej czytanie. Bo jest to książka, w którą trzeba się zaangażować i na niej skupić, a ja w ostatnim czasie jestem bardzo rozkojarzona i do czytania potrzebuję raczej czegoś co mnie odstresuje, przy czym nie będę musiała dużo myśleć i co pozwoli mi odpocząć od studenckiej rzeczywistości. Może właśnie nie wstrzeliłam się z nią w odpowiedni moment, a może w innej sytuacji miałabym taką samą opinię. Nie wiem, ale jak na razie nie zamierzam sięgać po nią po raz drugi, chociaż nie odradzam jej innym, możliwe, że komuś przypadnie do gustu bardziej niż mi, a widząc oceny na Lubimy Czytać, jest takich ludzi całkiem sporo.
Na każdego czeka jego własny koniec świata
Ślady to jedna z najdziwniejszych książek jakie przeczytałam w życiu (a trochę ich przeczytałam). Po skończeniu pierwszego rozdziału nie wiedziałam i nie rozumiałam nic. Po skończeniu ostatniego… to się jeszcze okaże.
Powieść Jakuba Małeckiego składa się z pozornie niepowiązanych ze sobą opowiadań, historii ludzi, którzy żyli w różnym czasie i w różnych miejscach. Co ich łączy? Właśnie tytułowe ślady, prawie niewidoczne, subtelne, które autor zostawia dla czytelnika w każdym rozdziale. Choć na pierwszy rzut oka między poszczególnymi bohaterami nie ma żadnych lub prawie żadnych relacji, to okazuje się (jak to zwykle u Małeckiego bywa), że jednak wszyscy są ze sobą w jakiś sposób związani a ich losy, historie przeplatają się lub, co bardziej oddaje prawdziwy obraz, przecinają w danym momencie a ich kontynuacja jest często bardzo nieoczywista.
W czasie lektury czytelnik jest jak unoszony na wietrze pył, który opada na chwilę, zaczepia się o jednego bohatera, poznaje go w danym momencie, w tym konkretnym wycinku jego życia a po chwili leci dalej, chwytając nowy wątek. Treść, pomimo całego ładunku metafizyczności, jest bardzo autentyczna dzięki uczuciom przeżywanym przez kolejne postaci, które autor jak zwykle wyłuskał z mistrzowską precyzją. Zmieniają się emocje oraz forma ich wyrazu z każdym kolejnym bohaterem, dzięki czemu otrzymujemy mozaikę różnych osobowości. Od czytelnika zależy, czy potraktuje powieść jako zbiór osobnych opowiadań, czy jako jedną, różnorodną całość.
Ślady to poruszająca, wielowątkowa opowieść o przemijaniu. O tym, że na każdego z nas czeka nasz własny koniec świata. Choć wszyscy się go spodziewamy, najczęściej przychodzi nieoczekiwanie. Jedynym pocieszeniem jest to, że nie jest to śmierć ostateczna, taka „do końca”, dopóki żyjemy we wspomnieniach, myślach i rozmowach innych ludzi.
Wyjątkowa. Różnorodna. Ciekawie skonstruowana. Wciągająca.
Miejscami wzruszająca, miejscami niewygodna.
Świetnie zarysowani bohaterowie.
Książka, która zostawia ślad.
I do której chce się wracać.
"Ślady" to zbiór opowiadań, nie powieść. Na pozór wydające się formą łatwiejszą, bo krótszą, opowiadania zmuszają autora, tak bardzo przecież emocjonalnego, do zaprezentowania niełatwej sztuki kompresowania uczuć. O ile treść, opowieść samą w sobie, można skrócić do jednego wydarzenia lub, jak na przykład w pierwszym opowiadaniu, do zawarcia w kilku zdaniach nader krótkiego żywota, o tyle podzielenie się całym nawałem kłębiących się w głowie myśli, nazwanie każdej wzbudzonej w bohaterach emocji, przy jednoczesnej niemożności uczynienia tego w sposób pełen detali, przymiotników, barw, rozkładający skrzydła poprzez rozdziały, jak dzieje się to w powieściach pana Małeckiego, zmusza autora do wykazania się niezwykłą siłą woli i talentem. Bo o ile kroki i oddechy łatwo zamknąć w kilku zdaniach, o tyle powody marszu i westchnień już nie, o ile o małżeństwie można opowiedzieć datami i miejscami, o tyle o miłości, ze wszystkimi jej blaskami i cieniami, zupełnie nie. jak się okazuje, celowość takiego fragmentarycznego pisania ma cel, wyraża pogląd jednej z bohaterek, która przecież nie jest nikim innym, jak jednym z wyrazicieli myśli i uczuć autora. "Życie z powieścią nie ma nic wspólnego(...). Ono się nie układa w jedną całość(...). Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne. Uwierz mi, mojego czy Twojego życia nikomu by się nie chciało czytać." (str.48) Co do wspomnianej treści, faktem jest, że Jakub Małecki pozostaje wielbicielem małych społeczności i głosicielem ich wyjątkowości, ale czy należy czynić z tego zarzut? Przecież te miasteczka i wioski, te rodziny rozbrajające prostotą, to jedynie alegoria życia wielkiego, rozbuchanego i sączącego w nas tętniącą krew metropolii. Chociaż i stolica pojawi się tutaj, w powojennej ruinie ale i ludzkiej nadziei, przychylna powrotowi powolnemu, choć nie pozbawionemu bólu niezapominania. Warszawa szczęśliwej rodziny, pięknego modelingu i sławy, Warszawa tragedii i żałoby. Tak samo pulsująca i bolesna jak maleńka wioska sprzed trzech opowiadań, tak samo pełna emocji, tak samo poplątana we wspomnieniach, które i do Kwilna czy Kiełpina powracają. I Poznań też jest i Szczyrk, wszystko czego Jakub Małecki nie dostarczał w powieściach o małych punkcikach na polskiej ziemi, a co jednocześnie zawsze gdzieś było, za plecami, wystarczyło przecież jedynie zwiększyć skalę. Podróży, pracy. Życia nie, ono zawsze jest życiem. Po prostu. Owe miasta, mieściny, wioski, zwłaszcza wioski, to tylko wskazówka, że w najmniejszej z opisanych postaci, w najmniejszej chacie, mieszkanku, wyobrażeniu i przeżyciu, jest to samo, co chcemy nazywać wielkimi literami tylko dlatego, że żyjemy z dala od tej ciszy, tego spokoju... Ale to dzięki spokojowi i jego kojącym właściwościom, tak dokładnie dostrzegamy ból, tak mocno łączymy się w cierpieniu, współczuciu i krótkich radościach bohaterów. Na szczęście dla nas autor, przyzwyczaiwszy nas do wolno wijących się rzek i strumieni powieści, nadaje swoim opowiadaniom spójność, jedno wypływa z drugiego, człowiek zdaniem zaledwie wspomniany w pierwszym, staje się esencją kolejnego. Autor nie pozwala otrząsnąć się po opowiadaniu, by uciec w świat kompletnie odrębnej, następnej opowieści. Nawet jeśli dzielą je bohaterowie, nawet jeśli dzieli je czas, narrator i akcja, czy też jej brak, pozostajemy przez cały zbiór w tej samej smutnej, molowej tonacji. Te same widma krążą nad miejscami, które dodatkowo autor wizualizuje nam zamieszczonymi na wstępie każdej opowieści mapami, te same cierpienia spadają na głowy mieszkańców Szczyrku, Warszawy czy Kwilna, ten sam ból, w przeróżnych odsłonach, autor składa nam w darze. Jeśli daje Anioła, to ten do śmierci za rękę prowadzi, nawet jeśli Świętego, to skąpanego w upokorzeniach i nienawiści, choć nawet po śmierci, z niosącym się po cmentarzu śmiechem, spełnia on swoje proroctwa nie-proroctwa. Bo kimże jest ów On czy Ona, która nas ścieżkami, po śladach wiedzie ku ostateczności? Anioł, Bóg, Śmierć? Wszystko razem? Lub zupełne nic? (...) i przez chwilę naprawdę rozumie, że nieważne ile będzie miał jeszcze kobiet, ile pieniędzy zarobi, ile krajów odwiedzi, ile przeczyta książek i ilu followersów zdobędzie na Instagramie, bo i tak zostanie po nim zaledwie kilka bladych śladów." (str.266-267) Przepiękna książka. Serdecznie polecam.
Ślady Jakuba Małeckiego stanowią zbiór kilkunastu odrębnych opowiadań, które komponują się zgrabnie w jedną całość. Do każdego opowiadania przypisana jest mapka, która pokazuje nam, w jakiej miejscowości wydarzenia mają miejsce.
Tematem przewodnim każdej opowieści jest śmierć, w różnych jej odsłonach. Śmierć na wojnie, samobójstwo, śmierć naturalna, śmierć w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Historie opisywane są bardzo realne, rzeczywiste, często dzieją się obok nas lub z naszym udziałem. Nie są nam obce, na co dzień się z nimi spotykamy.
Zarówno każdy z bohaterów, jak i każdy z nas, zostawia na ziemi ślad. Ślad po swoim istnieniu. Niezależnie od tego, jakie było życie na ziemi, czy krótkie czy długie, spokojne czy burzliwe, zostawiamy swój odcisk. Potomni nie zapomną o nas. Nie mogą. Pozostawione przez nas ślady mają im w tym pomóc.
Każdy ślad to jedno życie. Świat jest pełen śladów ludzi, ale i śladów po tych, którzy odeszli do wieczności, do domu Pana. Pielęgnujmy pamięć o nich!
Na śmierć można, a nawet trzeba się przygotować. Ale często jest tak, że przychodzi ona do nas nieproszona, znienacka, z zaskoczenia. I wtedy kończy kres naszej ludzkiej wędrówki, po łąkach, pagórkach i bezdrożach życia.
Po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Jakuba Małeckiego i jestem nią mile zaskoczona. Autor potrafi w bardzo prosty, przejrzysty sposób pisać o sprawach egzystencjalnych, sprawach trudnych i skomplikowanych. Bo czy nasze życie jest proste?
Ślady to powieść o życiu, przemijaniu, odchodzeniu do wieczności. Każdy z nas inaczej żegna się z tym światem. Różne są formy śmierci, od najbardziej łagodnych, do tragicznych, nagłych i niespodziewanych.
Jakub Małecki nie stara się nas zasmucić, przestraszyć śmiercią. Prowokuje nas raczej do zastanowienia się nad swoją egzystencją na ziemi, zachęca nas do życia bogatego w dobre uczynki, aby pozostawione przez nas ślady trwały wiecznie.
Gorąco polecam tę powieść! Skłania do refleksji nad własnym postępowaniem, mobilizuje do bycia lepszym, tak, aby pozostawione przez nas ślady były trwałe i nie zostały zniszczone przez następne pokolenia.
Ślady to zbiór opowiadań. Każdy z bohaterów jest inny, ale coś ich łączy. To samo łączy ich z każdym z nas. Coś, co spotka mnie i Ciebie. Może niedługo, może za jakiś czas, ale przyjdzie na pewno. Śmierć.
Dla każdego jest inna. Dla każdego oznacza koniec. Na pewno koniec? To kwestia sporna. Przeżywa się ją raz. A może nie? Może niektórzy przeżywają ją raz za razem? Tak jak Chwaścior. Jest szalony? Może wcale nie szalony, może wie więcej niż my wszyscy...
Ślady opowiadają ludzkie historie. Niby takie zwykłe, takie, które możesz poznać tuż za rogiem. Nic takiego nadzwyczajnego, jednak Małecki potrafi tak zaczarować, tak poprowadzić mój tok myślenia, że nagle dostrzegam w tej historii coś więcej. Zaczynam myśleć, zastanawiać się, przeżywać. To chyba właśnie o to chodzi – PRZEŻYWANIE. Czuję coś, coś w głębi siebie, czego nawet nazwać nie potrafię, to dopada mnie i nie chce puścić, trzyma mocno... Małecki to potrafi. Nie wiem jak, w jaki sposób, ale doprowadza mnie do czytelniczej euforii.
Autor stworzył historię o życiu i śmierci. O zwyczajnych ludziach, ale czy kogokolwiek możemy nazwać po prostu zwyczajnym? Skonstruował swoisty gabinet luster, gdzie każda twarz może wyglądać zupełnie inaczej. Każda część to obraz przemijania. Chwaścior, Tadeusz, Ludwik...
Cała procesja postaci, każda mająca jakiś związek z Kwilnem, bliższy lub dalszy.
Małecki oddał nam galerię śmierci, galerię umierania, ale też i życia. Tak to czuję. Nie ważne jak potoczy się życie, jak je wykorzystasz. I tak umrzesz.
Ślady to podróż do krainy zmarłych i z powrotem, tak w kółko. Ta eskapada się nie nudzi, bo za każdym razem jest inna, za każdym razem przynosi nowe przemyślenia. Ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i zmusiła do refleksji. Właśnie tak powinno się czuć po dobrej lekturze. Powinna wciągnąć, sprawić, że poczujesz tą atmosferę. Taka książka zostawia w Tobie ślady. Może niezauważalne od razu, ale są gdzieś tam, w głębi. Nie każda to potrafi, ale ta na pewno.
Takie książki lubię.
Mam wrażenie, że o Jakubie Małeckim ostatnio wszędzie głośno. Świat blogów wrzuca notki i posty o jego starszych i nowszych książkach, w radiowej „Trójce” czytają „Rdzę”. Zakupiłam więc „Rdzę” i ja, z tym że musi poczekać w kolejce.
Czytaj PL to ogólnopolska akcja, która oferuje dostęp do bezpłatnych e-booków. Zadanie: promowanie czytelnictwa. Miałam kilka luźnych godzin, sięgnęłam po e-booka „Ślady” Małeckiego. Nie mam doświadczenia z formą elektroniczną książek, wolę przewracanie kartek, podczytywałam na smartfonie i… przepadłam.
Okładka zapowiada: „Wielobarwny i zaskakujący kalejdoskop ludzkich życiorysów.” I tak jest od początku. Nie ma gorszej i lepszej części treści, cała jest genialna. W całej książce powtarza się stwierdzenie, że życie ludzkie nie jest powieścią i nie ma mowy o układaniu w logiczną całość. Z drugiej strony bohaterowie Małeckiego, choć każdy z nich ma swój rozdział, rozpychają się na inne. Praktycznie każde opowiadanie łączy się z poprzednim, czy to drobnym szczegółem, osobą, życiową katastrofą.
Małecki pisze w przejmujący i wrażliwy sposób. Treść zapada w pamięć. Mocno wspierasz, kibicujesz. Nie znosisz, współczujesz. Małecki opisuje codzienność, jednak jest pisana takim językiem, że codziennością być przestaje. Jest szaro i zwyczajnie, ale jakże intrygująco i melancholijnie. Mocna dawka przemyślanych opowieści, bohaterowie stworzeni od początku do końca. Skończeni.
Z pewnością sięgnę po inne książki Autora. „Ślady” to doskonała zachęta. Dla lubiących niebanalne – lektura obowiązkowa. Szczerze polecam.
SPACER PO ŚLADACH
Czytanie kolejnej książki Małeckiego jest jak spacer po okolicy, którą dobrze znamy. Może nie do końca pamiętamy, w która dróżkę skręcić, ale mamy pewność, że ten lasek jest niewielki, więc gdzie byśmy nie poszli, wyjdziemy do ludzi. A i okolica jakaś taka znajoma – tutaj płotek, tam ścieżka a nad nią poziomki, dalej kapliczka i bajorko… To wszystko już kiedyś było, ale za każdym razem cieszy. I my przecież za każdym razem inni, więc niby tak samo, a jednak inaczej…
Czytając „Ślady” ma się wrażenie powrotu do domu. Znamy te ściany, te zakamarki pod schodami, ten zapach. I mimo, że kolory ścian inne, to przecież ciągle te same ściany. Trudno jest prosto napisać o czym ta książka jest. Ta historia to nie jest jedna, rozgrywająca się w czasie i miejscu opowieść. Na początku wydaje się, że Małecki skacze jak pijany zając po miejscach, ludziach i czasach, a dopiero po dłuższej lekturze widać, że to wszystko ma jakiś wzór, że wszystko ze wszystkim się łączy. I łączy się pięknie, poetycko i malowniczo, ale hej, o Małeckim mowa! Najpierw więc mamy historię Tadeusza, który ginie na wojnie od niemieckiej kuli; Tadeusz umiera, ale przecież wszystko zostawia swój ślad, więc czemu i nie Tadeusz. Ludwik, ojciec znanej modelki, budzi się rano po to, żeby przeżyć to, co ma do przeżycia, bo w końcu życie jest po to, żeby jakoś się przez nie przeczołgać. Eugenia czyta ślady po samochodach i za domem urządziła cmentarz dla martwych zwierząt; nocą, kiedy nie może spać, nadaje im imiona. Teresa przeżyła życie czekając, aż coś się wydarzy i nie myśląc – albo nie wiedząc o tym – że coś wydarza się każdego dnia. I tak dalej, i tak dalej… Wstawcie sobie imię, krótką historię ludzkiego życia i macie jak nic przepis na książkę a’la Jakub Małecki. Przepis na „Ślady” mógłby brzmieć tak: weź dowolne skrawki, odpryski, mgnienia, zszyj je jedną nicią i nie zwracaj uwagi na to, że czasami nic do siebie nie pasuje; przy odrobinie dobrej woli, uporu i talentu wyjdzie ci z tego pled – kolorowy, ciepły i z historią. Proste? Proste, jeśli ma się tę odrobinę talentu, zwaną przez niektórych „iskrą bożą”.
Czytelnicy, których interesuje coś więcej niż przeczytana książka zapewne wiedzą, że Małecki wywodzi się z nurtu zwanego u nas „fantastyką”. I ta fantastyka gdzieś się ciągle po jego książkach plącze. Bo skoro wszystko zostawia swój ślad, to dlaczego nie początek pisarstwa? Autor jest mistrzem kreowania światów, które niby są tu, ale jednak obok; niby takie same, ale jednak dziwaczne, odwrotne, do góry nogami. Tacy są też jego bohaterowie, takie są opowiadane historie. Co człowiek to święty cudak, prostaczek boży albo błogosławiony wariat. Co opowieść to mały kosmos, spadająca gwiazda czy kometa żyjąca sekundą chwały. Lubię sobie wyobrażać, że te króciutkie historyjki to takie okruszki chleba, walające się po blacie. Niby każdy leży osobno i zaśmieca stół, ale kiedy się poślini palec, zbierze okruchy i trochę nad nimi popracuje, to może wyjść z tego całkiem zgrabna kulka. Albo zgrabna książka. Albo jeszcze coś innego.
Możecie się ze mną nie zgodzić – i nikt wam tego nie zabroni, bo każdy ma prawo do własnej interpretacji – ale dla mnie jest to książka o śmierci. O tym, że życie jest dziwne, krótkie, jednorazowe, a potem się umiera. Umierać można różnie: cicho albo głośno, samemu albo w towarzystwie, od kuli, cegły albo raka płuc. O tym, że każda śmierć zostawia ślad. Bo i czemu by nie? Wszystko zostawia ślady: ludzie, ptaki, samochody, nawet anioły, co to noszą kule. Więc dlaczego by nie śmierć? Każdy z nas kogoś pożegnał, w każdym z nas został po tym ślad. A śmierć jest ciągle, jest wszędzie, jest cierpliwa. I czeka. Nigdzie się jej nie spieszy. Przeżyjcie sobie to swoje żyćko jak wam się tylko chce i uda, ja mam czas. A na koniec was przytulę. I wszystko znowu będzie, ale będzie zupełnie inaczej… I to właśnie jest piękne.
Wybierając Ślady Małeckiego, nie wiedziałam o czym będzie książka. To, co kryło za stronami książki, zaskoczyło mnie. Po samym tytule miałam inną wizje na temat treści tej pozycji. Dawno nie czytałam tego typu lektury. Poczułam się przez moment jak w szkole średniej. A takiego uczucia mi brakowało.
Ślady składają się ze zbioru opowiadań, a każde nich dotyczy jednej osoby. Razem poznajemy 19 historii losów poszczególnych bohaterów. Wgłębiając się w lekturę, można zauważyć powiązania pomiędzy poszczególnymi opowiadaniami, a treść stopniowo łączy się w jedną w całość. Każda z opowieści na pozór jest zwyczajna, nie wyróżniająca się, lecz zaczytując się w treści, byłam poruszona tym, co przeczytałam.
To, co kryje się za treścią wywiera ogromne wrażenie na czytelniku. Głównym motywem jest śmierć, a więc opowiadania są przesiąknięte bólem, cierpieniem, smutkiem oraz przemijaniem ludzkiego życia. Jedno jest pewne – każdy z bohaterów umrze. Nie dotyczy to tylko postaci z powieści, ale i każdego z nas. Najpierw rodzimy, później poznajemy wszystkie barwy życia, na końcu umieramy. Tak jak bohaterowie powieści. Mogłoby się wydawać, że ich życie jest zwyczajne, ale za losem każdego człowieka kryje się coś więcej. Jakaś historia, po której zostanie ślad.
Jest to książka na tyle dojrzała, aby ją przeczytać i zrozumieć jej sens, musiałam się wyciszyć. Nie mogłam jej czytać w autobusie, czy podczas słuchania muzyki. Potrzebowałam idealnej ciszy. Pozycja ta nie jest lekka, wywołuje liczne refleksje. Moim zdaniem, powinna być obowiązkową pozycją do przeczytania. Od czasu do czasu, warto wybrać tak poważną powieść.
Podsumowując, Ślady Małeckiego można zaliczyć do wartościowych książek. Na ogół czytamy mało poważne powieści, co jakiś czas, powinniśmy znaleźć czas, na taką lekturę, która poruszy nas w sposób szczególny. Narodziny, uroki życia – jego blaski i cienie, koniec świata – każdego z nas to czeka. Poza szkołą niewiele mówi się o przemijaniu, a czasem warto zatrzymać się usiąść i chwilę pomyśleć.
Biorąc się za ten zbiorek miałam przy sobie znaczniki. Wiecie, te małe, samoprzylepne karteczki, którymi można zaznaczać różne miejsca w książkach nie bazgrząc po nich długopisem. Był plan - zielone do długich cytatów, czerwone do krótszych. Zaznaczałam wszystko, co spodobało mi się szczególnie, w wyniku czego pod koniec lektury mój egzemplarz "Śladów" przypominał zielono-czerwonego jeżyka.
O czym to właściwie jest? Trudno powiedzieć, bo "Ślady" to zbiór dziewiętnastu krótkich opowiadań, a skoro opowiadań to wiadomo, że tematyka każdego będzie nieco inna. Ale nie są też zupełnie od siebie różne, łączą je dwie rzeczy. Pierwsza to sieć powiązań między bohaterami poszczególnych tekstów - a to ktoś jest czyimś dzieckiem, a to czyimś przyjacielem, a to sprawcą czyjegoś nieszczęścia. Powiązania nie są nachalne - opowiadania czytane osobno są zrozumiałe, fabularnie zamknięte i niczego im nie brakuje, ale uważny czytelnik po kawałku ułoży z nich niezwykłą mapę ludzkich losów. Druga z tych klamer spinających zbiór to motyw końca świata. Nie, nie tego końca z 2012, nie walących się mostów, nie zapadającej się ziemi. Tych jak z "Piosenki o końcu świata" Miłosza – małych, prywatnych, pozornie nieistotnych, a dla kogoś najważniejszych. Jest więc z początku Tadeusz, który ginie na wojnie – od jego losów, opisanych z dość nietypowej i ciekawej perspektywy (ale jakiej, tego Wam już nie wyjaśnię, coby nie psuć przyjemności z lektury) rozpoczyna się korowód postaci, niektórych barwnych i niezwykłych, jak choćby szalonego Chwaściora z jego fujarką, a niektórych na pierwszy rzut oka zwyczajnych, lecz przedstawionych w taki sposób, że ich losy nie dość, że nie wydają się ani trochę mniej interesujące, a wręcz są nam bliższe i częstokroć ważniejsze.
Pisze Małecki o tych końcach tak ładnie, że aż strach. Zdaniami krótkimi, ale konkretnymi i często w tej skrótowości zawierającymi całe światy. Nie dręczy zdaniami-wieżowcami, a jednak starcza mu prostych konstrukcji żeby powiedzieć wszystko i jeszcze odrobinę więcej. Ujął mnie tym – z jednej strony konkretny, a z drugiej – metaforyczny. Szczególną próbką tego stylu są pierwsze zdania opowiadań, często zabawne i tragiczne zarazem, jak na przykład:
"Przez pierwsze dwanaście lat życia Oskar Wilhelm Czerski miał wszystko: rodziców, dom, siostrę i dwie połowy twarzy."
Kiedy indziej – tajemnicze akapity, które aż każą czytać by dowiedzieć się, co było dalej:
"Czyta z prostych, tych jest chyba najwięcej. Czyta z łukowatych. Z blednących czyta i z tych gwałtownie urwanych. Z krótkich, dynamicznych. I z długich, zbliżających się do barierki – te lubi najbardziej. Dają wiele możliwości."
A przy tej prostocie nie popada w prostactwo ani w banał. Kłaniam się w pas.
Nie jest to także zbiór o sprawach prostych – autor nie ucieka od tematów ciężkich i nieprzyjemnych, jak choćby pojawiający się parokrotnie wątek alkoholizmu. Ale – i za to mu chwała – nie moralizuje przy tym, nie próbuje oceniać opisywanych przez siebie zjawisk, a jedynie przedstawia je z perspektywy jednostkowego dramatu. Spojrzenie na jednostkę, tak ważne w "Śladach", każe nam wcielić się w rolę uważnych obserwatorów czyjegoś życia i odbiera łatwość sądzenia. Wszystkie zawarte w tym zbiorku historie, choć dotykają różnych płaszczyzn życia i są osadzone w innych czasach łączy to, że budzą wrażliwość, każą myśleć. A myślenia raz włączonego nie da się już wyłączyć.
I na sam już koniec, przyszedł czas na fundamentalny zarzut, który najczęściej stawiam książkom, które mi się spodobają: ZA KRÓTKA. Bo wszystko co dobre, (za) szybko się kończy, więc ja te 320 stron pochłonęłam zachłannie na jeden raz i zostałam z tą w pewien sposób nawet przyjemną pustką, która towarzyszy mi zawsze, kiedy skończę czytać coś bardzo dobrego. Panie Jakubie, pisz Pan tego dobra więcej! A ja uciekam nadrobić "Dygot", bo wstyd mi coraz bardziej, że jeszcze nie czytałam.
"Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne. Uwierz mi, mojego czy twojego życia nikomu by się nie chciało czytać."
Opowiadania o losach ludzi, którzy niczym sie nie wyróżniają i nie żyją w tak zwanych "ciekawych czasach". Z pozoru nic godnego powieści, czy opowiadania w ich codziennej egzystencji się nie dzieje, ale ich losy są w taki sposób opowiedziane, że nawet najkrótsze historie przejmują do głębi i wręcz smuszają do refleksji filozoficznych. Znakomita literatura. Rewelacyjny język i doskonale dobrane słowa, których kompozycja dorównuje mistrzowi Wiesławowi Myśliwskiemu. Po przeczytaniu "Rdzy" dałem tej powieści pierwsze miejsce w twórczości Jakuba Małeckiego, ale teraz to miejsce zajmują niesamowite "Ślady".
Bohaterowie, których losy się przecinają. Każdy dźwiga swój bagaż doświadczeń. Każdy idzie swoją drogą z nadzieją, marzeniami, wspomnieniami, oczekiwaniami. Kogoś dotknęło rozczarowanie, ktoś doznał straty. Niektórych łączy też przeczucie.
Lektura nostalgiczna, bardzo prawdziwa, momentami magiczna. Charakterystyczna proza Małeckiego, pełna wrażliwości, dotyka czułych miejsc, tak bardzo inna.
Gorąco polecam.
Kolejna książka Pana Jakuba za mną.
Krótkie historie kilku bohaterów, których losy bardziej lub mniej się łączą. Jest motyw śmierci, starości, przemijania, śladów, które każdy z nas pozostawia na tym świecie.
Podobała mi się ta lektura:) Polecam
"Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne". W tym zdaniu mieści się kwintesencja tej książki. Zbiór który z każdą historią wymyka się spod kontroli, kończy się, urywa, pozostaje niewyjaśniony i wprawia nas w osłupienie. Wszystko po to by gdzieś na koniec zbiec się w jedno. Metafora ludzkich losów, nieprzewidywalnych, splatających się ze sobą, nieświadomie każdego dnia. Pozostają ślady, po których podążamy by poznać prawdę. Małecki jak zwykle na poziomie, nieprzewidywalny i zachwycający.
Niesamowicie smutna książka. Nie nadaje się dla osób z depresją czy jakimkolwiek załamaniem. Inna książka o przemijaniu i umieraniu, która na własnej skórze pozwala odczuć, że zaczynamy umieranie od momentu narodzin. Straszne i prawdziwe. Brak tu wyrazistych uczuć między ludźmi, małżonkami, wszystko wydaje się wyblakłe w obliczu śmierci. Wszystko w życiu bohaterów wydaje się płaskie, bolesne lub obojętne, bez większego sensu, albo smutne. W książce jest duża dawka odczuwalnej samotności, nawet u osób posiadających grono bliskich. Życie dla życia zgodnie ze schematem, bo tak trzeba... albo nie. Obojętność wobec życia albo prześladowania ze względu na inność. Książka poruszająca przez totalne wypranie uczuć - ciekawy zabieg. Polecam, warto przeczytać, o ile nie ma się totalnego dołka psychicznego.
Tata tanczy za szyba. Podnosi rozmazane przez deszcz rece i kołysze rozmazana przez deszcz głowa, ma zamkniete oczy i ja w koncu też zamykam swoje, i spie...
Lato 1926 roku. Stolarz Krystian Dzierzba rozpoczyna pracę nad trumną dla kobiety, która rzekomo umarła z tęsknoty. Szalona Leokadia jak co wieczór czeka...
Przeczytane:2019-03-10,
"Ślady" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego i muszę przyznać, że było to spotkanie bardzo udane, o którym dłuższy czas nie zapomnę.
Książka opowiada nam historie ludzkich życiorysów i ukazuje jak podstępnie potrafi zakradać się do nas śmierć. "Nie znasz dnia ani godziny" byłoby idealnym mottem tej książki, ponieważ powieść uświadamia nam, że nigdy nie możemy być pewni czy ten dzień nie jest naszym ostatnim, czy może wszystko nie jest gdzieś zapisane, a my nie mamy wpływu na to kiedy i jak nastąpi nasz koniec. Kto wie czy gdzieś w nas nie rośnie nasz koniec? Albo czy nie czeka na nas prze lata ukryty w latarni, którą codziennie mijamy w drodze do pracy?
Powieść jest ambitnym, tajemniczym, mrocznym studium życia i śmierci. Znajdziemy tu pięknie namalowane portrety ludzi, splatające się ze sobą niczym pajęczą siecią.
Wszystkie losy są ze sobą powiązane koncepcją predestynacji, poczynając od bohatera ginącego na wojnie, kończąc na współczesnym nam młodym mężczyźnie.
Autor świetnie opowiada ludzkie historie, a w tym ich rozterki, problemy, zmartwienia. Postaci są świetnie zbudowane, ich charaktery, wybory, zachowania są konsekwentne i spójne. Wszelkie romanse, upadki, załamania - wszystko to nie wydaje się być fikcją, lecz wiernym odwzorowaniem prawdziwego ludzkiego żywota.
Cała książka jest niezwykle wciągająca, dobrze i szybko się ją czyta, a cała fabuła naprawdę hipnotyzuje czytelnika nie dając o sobie zapomnieć. Na pewno nie jest to lektura, przy której można "wyłączyć myślenie", bo wręcz przeciwnie. "Ślady" wymagają od nas skrupulatnego analizowania, łączenia, "tropienia" powiązań i głębszego sensu zawartego między stronami tej powieści.
Za egzemplarz dziękuję portalowi czytampierwszy!